W etapie 0 szczepienia idą wolno. Wykorzystano 1/6 dawek, aż 470 tys. czeka w magazynie. Bierzemy na poważnie deklaracje ministra Dworczyka i wyliczamy, że jak zgłosi się 70 proc., to ostatni Kowalski zaszczepi się w styczniu 2022. A może być dużo gorzej
Do 3 stycznia 2020 do 18:00 w Polsce zaszczepiono 50 391 osób przeciw COVID-19 – powiedział dziś [4 stycznia 2020] w radiu ZET Michał Dworczyk, szef Kancelarii Premiera, pełnomocnik rządu ds. szczepień przeciw koronawirusowi. Od dziś rząd ma codziennie podawać liczbę zaszczepionych osób.
W tym samym czasie Izrael i Wielka Brytania zaszczepiły ok. 20 razy więcej osób, Niemcy - 5 razy więcej, Włochy - 2 razy więcej. Mniej od nas szczepią Węgry i Rumunia. Totalną porażkę zanotowała Francja.
Beata Lubecka dopytywała się, ile osób dziennie będzie można w Polsce szczepić w przyszłości.
„Dopiero jak zacznie się szczepić grupa 1, jak zaczną się szczepienia masowe, to będzie oddawało dzienne tempo szczepień” – odparł minister. Dziennikarka nawiązała do 150 tys. osób szczepionych dziennie w Izraelu. Pytała, czy u nas może to będzie 50 tys.
„Przykro mi, że pani nie docenia polskiej służby zdrowia" - odparł Dworczyk.
I poinformował, że "teoretyczna możliwość szczepień na dzień dzisiejszy, tj. miesięcznie [wynosi] między 3,5 a 4 mln osób, które mogłyby otrzymać szczepionkę” .
Ale czy tak będzie? - drążyła Lubecka.
„Jesteśmy od pewnych zmiennych uzależnieni, na które rząd ma ograniczony wpływ” – zaznaczył Dworczyk. „Po pierwsze dostawy szczepionek” – dodał.
Minister wskazał, że „to, co na dziś jest pewne, to dostawy od firmy Pfizer, które po zwiększeniu wydajności z jednej fiolki będą na poziomie 360 tys. dawek [tygodniowo]”.
„Ponieważ każda dostawa musi być podzielona na 2 części [szczepionka jest skuteczna po otrzymaniu dwóch dawek w odstępie minimum 21 dni] tygodniowo będziemy szczepić 180 tys. osób” – wskazał Dworczyk.
Do szczepionek Pfizera niedługo powinien dołączyć preparat Moderny. Szczepionka tej firmy została dopuszczona do obrotu w USA 18 grudnia 2020, w Europie nastąpi to zapewne 6 stycznia 2021.
„My z Moderny mamy deklarację (…), że do końca I kwartału dostaniemy 800 tys. dawek, czyli kolejne 400 tys. osób będzie zaszczepione” – poinformował Dworczyk.
Zatrzymajmy się na chwilę i przeanalizujmy pierwsze dni szczepień tzw. fazy „0” (pracownicy sektora ochrony zdrowia). Pierwsza dostawa szczepionki Pfizera miała miejsce 26 grudnia 2020 – 10 tys. dawek (dokładnie - 9750). Druga w liczbie 300 tys. dotarła 28 grudnia. Trzecia (360 tys.) – dziś, tj. 4 stycznia i tak już będzie co tydzień.
Szczepienia grupy „0” zaczęły się 27 grudnia. Fakt, był to nietypowy okres – sylwester, Nowy Rok – ale
skoro od 27 grudnia do 3 stycznia wieczorem udało się zaszczepić 50,4 tys. osób dysponując 310 tys. dawek, to znaczy, że wykorzystaliśmy na razie tylko co szóstą z nich.
Minister Dworczyk zapowiedział też, że z dzisiejszej dostawy [360 tys.] do tzw. szpitali węzłowych, które szczepią medyków [mamy ich w kraju 509] trafi dziś dokładnie 150 tys. 10 sztuk.
Dlaczego tylko niespełna połowa?
„Łącznie to będzie do końca dzisiejszego dnia 200 tys. dawek. Te wszystkie szczepionki powinny być wykorzystane do końca tego tygodnia” – podkreślił minister.
Jakby nie patrzeć na razie w Agencji Rezerw Materiałowych gromadzą się pokaźne zapasy szczepionki. 310 tys. z ubiegłego roku + 360 tys. dziś = 670 tys. Z tego do wczoraj zużyto 50,4 tys. Dziś, czyli 4 stycznia 2021 rozjedzie się po Polsce 150 tys.
Rano 5 stycznia aż 470 tys. dawek wciąż będzie w magazynach. Dlatego trudno uznać, że dotychczasową prędkość wykonywania szczepień ograniczają dostawy. Raczej słabo przygotowane szczepienia fazy „0”.
Dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Izby Lekarskiej ds. COVID tłumaczy, dlaczego tak może być. Jego zdaniem „szpitale asekuracyjnie zamawiają mniej niż by mogły”. To wina systemu: szczepionki w ARM zamawia się raz na tydzień - w czwartek, a to oznacza dostawę rozmrożonych fiolek dopiero w poniedziałek. "Trudno zaplanować i zrealizować harmonogram dla kilkuset osób w 4 dni”.
Przypomnijmy – preparat Pfizera trzeba przechowywać w temperaturze minus 70 stopni. Po rozmrożeniu można go trzymać w zwykłej lodówce nie dłużej niż 5 dni. Władze zdecydowały, że wszystkie punkty szczepień w Polsce będą dostawać szczepionkę już rozmrożoną. Grzesiowski uważa, że to błąd, ponieważ są punkty, które mają odpowiedni sprzęt do dłuższego przechowywania preparatu Pfizera.
Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny broni rząd twittując: „Ocenianie liczny szczepień na podstawie danych ze świątecznego okresu, na bazie ograniczonych dostaw jest krzywdzące”.
Nie pastwmy się więc dalej nad tym, co działo się do tej pory, a skupmy na przyszłości.
Do kiedy będzie trwała faza „0”? – dopytywała ministra Dworczyka Beata Lubecka.
„To zależy od tempa dostarczania szczepionki do Polski i dynamiki zgłaszania się ludzi” – odparł słusznie urzędnik.
Wydaje się, że tempo dostarczania szczepionek do Polski jest raczej niezagrożone. Do końca stycznia otrzymamy jeszcze
Razem to daje 1 mln 550 tys. dawek, co starczy na 775 tys. osób.
Tylu chętnych w fazie „0” prawdopodobnie nie będzie. Rząd szacuje ich liczbę na 700 tys. W dodatku spora część z tych osób drugą dawkę przyjmie już w lutym, więc w styczniu będziemy z pewnością mieli rezerwy.
Kiedy zatem zaczniemy szczepić seniorów?
„Chcielibyśmy, żeby grupa 1 (są w niej m.in. seniorzy) zaczęła być szczepiana w ostatnim tygodniu stycznia. To będzie duże wyzwanie” – mówił Dworczyk.
Z pewnością się nie myli. Liczba osób do zaszczepienia w etapie I wynosi bowiem blisko 11 mln:
Oczywiście nie wiemy, ile osób z tych grup zgłosi się na szczepienie.
„Jak przeanalizujemy dostawy szczepionek, które deklarują producenci, to do końca pierwszego kwartału możemy otrzymać szczepionki dla 2,7 mln osób” – mówił Dworczyk w radio ZET .
„Zakładając, że z grupy "0" zaszczepi się 700 tys. osób, zostają nam szczepionki dla ok. 2 mln osób z grupy pierwszej" - dodał.
Z naszych wyliczeń wynika, że szczepionek będzie nawet nieco więcej:
Razem daje to możliwość zaszczepienia w pierwszym kwartale 3 mln 70 tys. osób minus 700 tys. z grupy „0” = 2 mln 370 tys.
W wyliczeniu nie uwzględniamy szczepionki Astra Zeneca, która 30 grudnia 2020 została dopuszczona do użycia w Wlk. Brytanii. Europa raczej nie zarejestruje jej do końca stycznia 2021, gdyż do końca 2020 roku firma nie złożyła wniosku. Polska ma jednak zakupić 16 mln dawek szczepionki Astra Zeneca, a więc podobną ilość jak preparatu Pfizera.
Zestawmy te liczby z teoretycznymi możliwościami polskiej opieki zdrowotnej (a nie "ochrony" - jak mówił Dworczyk), tj. 3,5 – 4 mln osób szczepionych miesięcznie.
Jeśli przyjęlibyśmy optymistyczne 4 mln i założyli, że szczepienia odbywałyby się we wszystkie dni miesiąca poza niedzielami (średnio 26 dni w miesiącu), to przeganiamy Izrael! Oczywiście w liczbach globalnych, bo w Izraelu mieszka tylko 9,2 mln osób.
4 mln podzielone na 26 dni = 153 tys. osób dziennie, tymczasem Izrael szczepi 150 tys. dziennie (milion tygodniowo).
Trochę trudno w to uwierzyć, biorąc pod uwagę chociażby nasze możliwości wykonywania testów na koronawirusa (ok. 80 tys. dziennie) w porównaniu do rzeczywiście wykonanych testów (średnio ok. 30-40 tys.).
Nie mówiąc o porównaniu testowania z Izraelem, który na milion mieszkańców przeprowadził 898 tys. testów, czyli blisko pięć razy więcej niż Polska (193 tys.).
Izrael jest światowym liderem w wyścigu szczepień. Według Our World in Data do 3 stycznia pierwszą dawkę szczepionki BioNTech i Pfizer przyjęło 1,22 miliona Izraelczyków. To ponad 14 proc. populacji, w tym ponad 25 proc. osób po sześćdziesiątce. Żadne inne państwo nie zbliżyło się do tego wyniku. W Bahrajnie szczepionkę otrzymało 3,57 proc. populacji. Kolejne są Wielka Brytania i Stany Zjednoczone z wynikami 1,39 proc i 1,28 proc. Wynik Polski z 50 tysiącami dawek daje jedynie 0,13 proc.
Skąd tak wielka przewaga Izraela? Minister zdrowia Yuli Edelstein tłumaczy swój sukces wczesnym rozpoczęciem negocjacji z firmami farmaceutycznymi. Izrael wcześnie też rozpoczął swój program, bo już 20 grudnia - na tydzień przed Unią Europejską, która negocjowała zakup szczepionek dla wszystkich państw wspólnoty.
Nie bez znaczenia prawdopodobnie jest fakt, że w marcu odbędą się wybory parlamentarne, w których Benjamin Netanjahu będzie starał się o reelekcję.
Spróbujmy wreszcie odpowiedzieć na pytanie, które z pewnością zadaje sobie wiele naszych czytelniczek i czytelników: kiedy przyjdzie kolej na „Kowalskiego”, który ma mniej niż 60 lat, nie ma chorób towarzyszących, nie należy do służb mundurowych, nie jest ani lekarzem, ani nauczycielem. Nie spełnia też kryteriów etapu II: nie choruje ciężko, nie pracuje w wymiarze sprawiedliwości, nie jest celnikiem, nie pracuje w wodociągach i na poczcie. Czyli będzie szczepiony w ostatnim, trzecim etapie.
Dworczyk: „Chcąc uczciwie podejść do sprawy, trzeba powiedzieć, że nie jesteśmy w stanie precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie".
Dworczyk znowu tłumaczy, że nie wiadomo, "jak będzie narastała dynamika dostaw szczepionki". Jeśli "na poziomie kwietnia/maja" będzie duża, to "będzie można skokowo przyspieszyć szczepienia i tu wrócę do wydolności systemu na poziomie 3,5-4 mln szczepień miesięcznie".
"Ale można sobie też wyobrazić sytuację, że nie wszyscy producenci zostaną zarejestrowani na rynku europejskim – zastrzega.
Policzmy raz jeszcze.
Załóżmy, że w II kwartale dostajemy tyle samo dawek od Pfizera (to już pewne), dwa razy więcej od Moderny i podobną ilość dawek z Astry Zeneca co Pfizera plus niedużą ilość od CureVac.
Można by było dzięki temu zaszczepić: 2 mln 340 tys. osób (Pfizer) + 800 tys. (Moderna) + 2 mln. 340 (Astra Zeneca) + 200 tys. (CureVac) = razem 5,68 mln osób
Przy naszych możliwościach 3,5-4 mln miesięcznie - jak zakłada rząd - to całkiem realne. Oznacza to bowiem średnio po ok. 20 osób przez 6 dni w tygodniu w każdym z 8200 punktów szczepień.
Jak długo przy takich założeniach mogą trwać szczepienia?
W Polsce w ubiegłym roku mieszkało 38 mln 627 tys. obywateli. Odliczamy od tego wszystkie osoby poniżej 18. roku życia. Zostaje nam 31 mln 678 tys. potencjalnie mogących się zaszczepić.
Jeśli ze szczepień skorzystałoby 70 proc. obywateli (takie zadanie postawił przed rządem premier Morawiecki) szczepienia powinny objąć ok. 22,2 mln. osób. Odejmujemy pierwszy kwartał (3 mln 70 tys.) – zastaje 19 mln 030 tys.
Uwaga! W tej ogromnej liczbie są wciąż osoby z etapu I (np. seniorzy), które nie zdążyły się zaszczepić w I kwartale, osoby z etapu II i wszyscy pozostali z etapu III.
Liczbę 19 mln 030 tys. dzielimy przez 5,68 mln na kwartał = 3,3 kwartału.
Według tego najbardziej optymistycznego scenariusza ze szczepieniami powinniśmy uporać się do końca stycznia 2022. Optymizm jest podwójny: spora liczba zgłaszających się i osiągnięcie maksymalnej deklarowanej wydolności systemu.
Ale wspomniane 70 proc. chętnych może okazać się nierealne, zejdźmy do 50 proc. zaszczepionych.
50 proc. z 31,678 mln = 15,8 mln. Odejmujemy od tego 3 mln 70 tys. osób zaszczepionych w pierwszym kwartale - zostaje 12 mln 730 tys. Dzielimy przez 5,68 mln na kwartał = 2, 24 kwartału. A zatem Narodowy Program Szczepień zakończymy po ok. 6,7 miesiącach od rozpoczęcia 2 kwartału.
Jak zgłosi się tylko połowa z nas, ostatni Kowalski powinien zaszczepić się w drugiej połowie października 2021.
Te wyliczenia przyjmują za dobrą monetę deklarację Dworczyka o 3,5-4,0 mln szczepień miesięcznie. Optymistyczne deklaracje rzadko kiedy spełniają się w pełni, zresztą sam Dworczyk podkreśla, że może być gorzej.
Zapewne ograniczać nas będą nie tyle dostawy, co raczej mniejsza wydolność systemu.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze