Od maja wojewoda mazowiecki co miesiąc zakazuje organizowania kontrmiesięcznic na pl. Hoovera, choć sąd stwierdził, że nie ma do tego prawa. Stowarzyszenie Tama Warszawa zawiadamia prokuraturę: wojewoda przekracza swoje uprawnienia
“Składamy zawiadomienie do prokuratury. Naszym zdaniem wojewoda przekracza swoje uprawnienia” - mówi OKO.press Dariusz Kornacki, organizator zgromadzeń Tamy, odbywających się na pl. Hoovera, czyli tuż obok trasy marszu smoleńskiego. Zgodnie z kodeksem karnym (art. 231) za przekroczenie uprawnień wojewodzie grozi do lat 3 pozbawienia wolności.
Wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera, czyli urzędnik mianowany przez premier Beatę Szydło, po raz pierwszy zakazał kontrmiesięcznicy Tamy 10 maja 2017. Organizator zdążył wtedy odwołać się się od jego decyzji do sądu, a sąd ją uchylił i demonstracja mogła się odbyć. Podobnie działo się 10 czerwca.
W lipcu Sipiera przechytrzył Tamę. Wydał zakaz dopiero 10 lipca o godz. 17:00. Organizatorzy nie mieli już szansy na złożenie odwołania. O zakazie dowiedzieli się w drodze na pl. Hoovera. Na miejscu czekało na nich ok. stu policjantów, którzy nie pozwalali nikomu wejść na plac i legitymowali każdego, kto próbował.
Od lipca wojewoda powtarza ten manewr co miesiąc. Choć Tama zawiadamia o swoim zgromadzeniu nawet z miesięcznym wyprzedzeniem, Sipiera wydał zakaz w ostatniej chwili także w sierpniu, wrześniu i październiku.
W końcu Tama powiedziała dość. I składa zawiadomienie do prokuratury. Bo, zgodnie z nowymi przepisami o zgromadzeniach, manifestacje zgłoszone w trybie uproszczonym (a w tym trybie Tama zgłasza swoje zgromadzenia), nie mogą zostać zakazane ani przez prezydenta, ani przez wojewodę.
Kornacki zamierza złożyć zawiadomienie najpóźniej w przyszłym tygodniu, chyba że w międzyczasie o sprawie wypowie się Sąd Najwyższy. Po ostatnim, październikowym zakazie wojewody Tama zaskarżyła go do warszawskiego sądu okręgowego. Sąd uznał, że sprawy nie można rozpatrywać skoro dzień manifestacji już minął. Sąd apelacyjny, do którego Tama się odwołała, nie zgodził się jednak z tą decyzją. Żeby móc rozstrzygnąć sprawę, skierował do Sądu Najwyższego dwa zapytania:
Jeśli SN odpowie negatywnie na drugie pytanie, sądy będą musiały oceniać legalność zakazów wojewody nawet jeśli ich wyroki będą zapadać po dacie zgromadzenia. Dzięki temu Tama zdobędzie kolejne dowody na bezprawność działania Sipiery.
Wojewoda Sipiera, wydając swoje zakazy, powołuje się na przepisy prawa o zgromadzeniach zmienionej przez PiS. Od kwietnia 2017 roku nie można zarejestrować dwóch manifestacji w odległości mniejszej niż 100 metrów. Pierwszeństwo rejestracji mają tzw. zgromadzenia cykliczne, a takim jest comiesięczny marsz smoleński wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia. Kontrmanifestujący mogą demonstrować tylko z dala od oczu Jarosława Kaczyńskiego.
Zgodnie z ustawą PiS - jeśli ktoś zgłosi zgromadzenie w bezpośrednim sąsiedztwie miesięcznicy smoleńskiej, warszawski ratusz ma obowiązek go zakazać. Jeśli tego nie zrobi, w zastępstwie zakaz wydaje wojewoda mazowiecki.
Zdawało się, że te przepisy usuną wszystkie kontrmanifestacje z Krakowskiego Przedmieścia, ale już w maju 2017 roku się okazało, że w ustawie PiS jest luka. Jeśli zgłosi się zgromadzenie w tzw. trybie uproszczonym - nie może zakazać go ani prezydent miasta, ani wojewoda. Z tej furtki skorzystało m.in. Stowarzyszenie Tama. Posłowie PiS zapowiadali, że zgłoszą poprawki, które załatają lukę, ale nie zrobili tego. Wojewoda Sipiera ich wyręczył.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze