„Wypiszcie na tablicach i banerach wszystko, co wam leży na sercu. Weźcie ze sobą budziki, piszczałki, nagłaśniacze, bębny, garnki i łyżki i mocne gardła – zróbmy wielki krzyk, obudźmy śpiących i głuchych!” – apelowała Fundacja Strefa Zieleni, która zorganizowała antywęglowy Marsz dla Klimatu 8 grudnia 2018 w Katowicach podczas trwającego szczytu klimatycznego COP24.
W wydarzeniu wzięło udział około 3 tys. osób z całego świata. Chcieli zademonstrować przed gośćmi szczytu klimatycznego ONZ COP24 w Katowicach przywiązanie do idei walki ze zmianami klimatycznymi.
Grupa FOTA4Climate potraktowała serio zaproszenie organizatorów. Przyszło ich kilkunastu, niektórzy przebrali się za niedźwiedzie polarne, inni przynieśli duży transparent. A na nim równanie: „Atom + Wiatraki = Czyste środowisko”.
„Nuclear energy is a key part of the solution to climate change” [Energia jądrowa jest kluczowa dla zapobiegania zmianom klimatu] – głosiło hasło trzymane przez jednego z miśków. Mieli swoje nagłośnienie, śpiewali.
Najpierw aktywistów FOTA4Climate zaczepili niemieccy antyatomowcy z Don’t Nuke The Climate. Potem pojawił się przedstawiciel organizatorów, który zażądał wyłączenia głośnika. Zastosowali się. Ale to nie wystarczyło – ostatecznie aktywistów FOTA4Climate w asyście policji wyproszono z marszu. „Oni nie są z nami” – padło z mobilnej sceny.
Poczytny blog naukowy „To tylko teoria” zachowanie organizatorów nazwał „kompromitującym skandalem”. I przypomniał, że Międzynarodowy Panel ds. Zmian Klimatu (IPCC) – ten sam, który w ostatnim raporcie napisał, że mamy już tylko 12 lat na powstrzymanie klimatycznej katastrofy – rekomenduje energię atomową jako jedno z narzędzi dekarbonizacji światowej gospodarki.
Fundacja Strefa Zieleni dwa dni później wydała oświadczenie, którego logika zaskakuje. Napisała, że „temat energetyki atomowej budzi bardzo duże kontrowersje w ruchu ekologicznym”. I dlatego – by uniknąć „chaosu i konfliktu między uczestnikami”… wyproszono proatomowców z marszu.
Niezależnie od oceny całej sytuacji, widać, że w środowisko polskich ekologów jest w sprawie atomu podzielone.
Za i przeciw elektrowniom jądrowym
„Odejście od węgla jest oczywiście absolutną koniecznością” – mówi OKO.press Andrzej Gąsiorowski z FOTA4Climate.
„Ale żeby to się udało, to musimy oprzeć się na energetyce jądrowej. Tak w Polsce, jak i na świecie. A obok tego aktywnie chronić przyrodę i rozwijać w miarę możliwości i potrzeb OZE” – dodaje aktywista.
Ale eksperci, z którymi rozmawiało OKO.press – prof. Szymon Malinowski i dr Marcin Popkiewicz – są krytycznie nastawieni do „atomowych” pomysłów FOTA4Climate i w ogóle „atomowego” scenariusza dla Polski.
Choć zastrzegają, że „antyatomowej fobii”, jaka cechuje część środowiska ekologicznego należy się wystrzegać, bo to szkodliwe uprzedzenie.
FOTA4Climate: Atom + OZE = szybka dekarbonizacja
FOTA4Climate jest jeszcze nieformalną inicjatywą. „Jeszcze”, ponieważ jej uczestnicy planują utworzenie organizacji pozarządowej w nieodległym czasie. W jej gronie znajdują się znane postacie polskiego środowiska ochrony przyrody, m.in. prawnik Andrzej Gąsiorowski i Agata Brzezińska z Fundacji Aquila.
Jednym z obszarów zainteresowań FOTA4Climate jest wykorzystanie energii jądrowej do walki o bezpieczny klimat.
„Dlaczego uważamy, że OZE powinien uzupełnić atom? Bo taki miks jest najszybszą drogą do głębokiej dekarbonizacji w Polsce” – mówi OKO.press Adam Błażowski z FOTA4Climate.
Podkreśla, że właśnie taką drogą poszła Szwecja, która niemal połowę swojej energii czerpie z hydroelektrowni, a drugą połowę z elektrowni jądrowych. Co prawda, Polska nie ma warunków dla wielu elektrowni wodnych, ale dla innych OZE już tak.
„Łącząc je z energią atomową nie tylko moglibyśmy odejść od węgla i gazu ziemnego, ale również zapewnić sobie stabilność i bezpieczeństwo energetyczne” – mówi.
Błażowski przekonuje, że elektrownia atomowa jest efektywniejsza od OZE. Dlaczego? „Produkuje prąd przez 60 a nawet 80 lat. A wiatraki po 20-25 lat trzeba rozmontować i zbudować nowe” – argumentuje. A na dodatek elektrownia atomowa wytwarza energię elektryczną przez 90 proc. czasu w roku.
Tymczasem instalacje fotowoltaiczne w naszej strefie geograficznej wytwarzają prąd tylko przez średnio 11 proc. czasu w roku. Wiatraki na lądzie przez ok. 25 proc., a na morzu – ok. 40 proc. „Te współczynniki ulegają poprawie, ale dużo wyższe nie będą” – mówi.
„Trzeba też podkreślić, że raport IPCC jasno wskazuje, że wydłużenie pracy elektrowni atomowych jest skuteczniejszym narzędziem redukcji emisji CO2″.
Należy dodać, że Międzynarodowy Panel ds. Zmian Klimatu rekomenduje w szczególności inwestycje mające na celu przedłużenie życia już energii istniejących instalacji.
Eksperci: nie potępiać atomu, ale…
„Atomowe” marzenia ma również minister energii Krzysztof Tchórzewski w rządzie PiS. „Nie tylko popieram ten kierunek, ale ostro walczę o to, żeby energetyka nuklearna znalazła miejsce w polskim miksie energetycznym” – mówił szef resortu pod koniec listopada 2018.
Budowę elektrowni atomowej do 2033 roku zakłada opracowywany właśnie projekt Polityki energetycznej państwa do 2040 roku.
„Raczej sceptycznie widzę przyszłość elektrowni jądrowych w Polsce” – mówi OKO.press prof. Szymon Malinowski, dyrektor Instytutu Geofizyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Podkreśla, że nie jest przeciwny energetyce jądrowej, bo ma ona zalety. Energia ze źródeł odnawialnych jest w stanie zaspokoić potrzeby energetyczne gospodarstw domowych i wielu innych obszarów. Problem jednak polega na tym, że są gałęzie przemysłu – np. chemicznego, ciężkiego, czy chłodniczego – które potrzebują stałych, nieprzerwanych dostaw energii. A nie mamy na razie efektywnych technologii magazynowania energii z OZE.
Profesor zaznacza, że właśnie tu byłoby miejsce dla energetyki atomowej. Z tego powodu nie należy jej „wyrzucać do kosza”, kierując się fobią antyatomową, jaką przejawiają „niektóre organizacje ekologiczne”.
„Problem raczej w tym, że nie widzę sensu inwestowania pieniędzy w budowę elektrowni atomowych starej generacji” – podkreśla prof. Malinowski.
Owszem, w czasie ich działania mamy z nich bardzo tanią i czystą energię. Ale ponosimy też ogromne koszty podczas budowy. A na dodatek bardzo drogi jest ich późniejszy demontaż, którego pełnej ceny nawet nie znamy.
Do tego dochodzi potrzeba długotrwałego składowania odpadów radioaktywnych. „A nie ma obecnie w kraju woli i wiedzy wchodzenia w rozwiązania najnowszych generacji” – mówi.
Jeszcze bardziej sceptyczny w sprawie atomowej przyszłości Polski jest fizyk atomowy i ekspert klimatyczny dr Marcin Popkiewicz. Również podkreśla, że energetyka jądrowa nie jest technologią jednoznacznie „białą” lub „czarną”. Ma swoje plusy i minusy, które należy porównywać z zaletami i wadami innych technologii energetycznych „mając na uwadze, że każde wielkoskalowe źródło energii jest w ten czy inny sposób problematyczne”.
Popkiewicz: Atom, ale nowszej generacji, za kilkanaście lat
W rozmowie z OKO.press mówi, że odchodząc od węgla i innych paliw kopalnych – przy obecnie dostępnych technologiach – moglibyśmy bez problemu oprzeć polski miks energetyczny w 80 proc. o OZE.
Wyzwaniem pozostaje pozostałe 20 proc. – ze względu na niestabilną produkcję energii z najtańszych jej źródeł, czyli wiatru i słońca.
„Być może właśnie tam mogłoby być miejsce dla atomu, jednak na chwilę bieżącą raczej odradzałbym to rozwiązanie” – mówi OKO.press dr Popkiewicz.
Jego zdaniem, istotną przyczyną jest to, że musielibyśmy kupić technologię za granicą. A to oznacza, że lwia część wydanych pieniędzy powędrowałaby za granicę. Zdaniem dr. Popkiewicza lepszy zwrot z inwestycji będziemy mieć z poprawy efektywności energetycznej i rozwoju OZE – do tego tworząc miejsca pracy w kraju i rozwijając polskie firmy.
„Od tego powinniśmy więc zacząć, szczególnie, że moment na zainwestowanie w atom jest raczej słaby: obecnie na świecie nie ma dostępnych tanich, produkowanych seryjnie i sprawdzonych reaktorów atomowych, które można by zakupić” – przekonuje ekspert.
Dr Popkiewicz zastrzega, że nie wyklucza, że za kilkanaście lat, „gdy już inwestycje w efektywność energetyczną i OZE dojdą do punktu, w którym będziemy potrzebowali domknąć resztę bilansu energetycznego” – takie atomowe technologie będą już dostępne. I wtedy warto będzie im się przyjrzeć.
„Z drugiej strony może się też wtedy okazać, że powstaną efektywne technologie magazynowania energii z OZE i atom będzie nam już po prostu niepotrzebny. Z tego powodu (i jeszcze kilku innych, na poruszenie których brak tu miejsca), odradzałbym wchodzenie teraz w energetykę atomową, ale też nie wyklinałbym jej jako absolutnie niedopuszczalnej w przyszłości”.