0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jan Rusek / Agencja GazetaJan Rusek / Agencja ...

O kampanii PiS wymierzonej w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie Muzeum po wielomiesięcznej politycznej i sądowej batalii zostało przejęte przez nominata PiS, dr. Karola Nawrockiego.

Politycy partii rządzącej użyli kruczka prawnego - formalnie połączyli placówkę z istniejącym głównie na papierze Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 roku, co umożliwiło im odwołanie całej dyrekcji. Przeciwko zawłaszczeniu muzeum protestowali wybitni historycy w Polsce i za granicą.

Przeczytaj także:

Po przejęciu nowe władze muzeum dokonały różnych zmian w ekspozycji, zmieniając w części jej wymowę.

Atakowi PiS na Muzeum towarzyszyły zarzuty wysunięte przeciw jego dyrekcji.

26 października 2016 roku w Senacie wicepremier Gliński twierdził np., że niegospodarność dyrekcji kosztowała polskiego podatnika 90 mln złotych.

Adam Leszczyński: Część zarzutów wysuwanych przez PiS wobec pana jako dyrektora Muzeum II Wojny Światowej została oficjalnie oddalona - poinformowała „Wyborcza” 8 sierpnia 2018. Które zarzuty upadły?

Prof. Paweł Machcewicz: Oficjalnie zamknięte (w procedurze administracyjnej, nie w sądowej) postępowanie było pokłosiem administracyjnej kontroli, którą wysłał do Muzeum II Wojny Światowej wicepremier i minister kultury Piotr Gliński jeszcze w 2016 roku.

Ekipa kontrolna złożona z 10 urzędników ministerstwa kultury zarzuciła mnie i dr. Januszowi Marszalcowi - wówczas wicedyrektorowi Muzeum - liczne nieprawidłowości finansowo-prawne, do których miało dojść w czasie budowy.

Oskarżenia były wówczas nagłaśniane w Senacie oraz przez liczne media rządowe i prorządowe. Chodziło o to, by nas zdyskredytować i de facto jeszcze utrudnić otwarcie muzeum.

Wszystkie te zarzuty zostały właśnie ostatecznie i prawomocnie oddalone przez Międzyresortową Komisję Orzekającą w sprawach o naruszenie dyscypliny finansów publicznych, złożoną z urzędników Ministerstwa Finansów.

To całkowita porażka ministra Glińskiego i jego zastępcy wiceministra Jarosława Sellina. Potwierdza także to, co wówczas mówiłem – zarzuty były częścią kampanii oszczerstw i insynuacji, całkowicie bezpodstawnych.

Paradoks obecnej sytuacji polega na tym, że część tych zarzutów, które zostały oddalone w trybie administracyjnym, stały się podstawą donosu obecnego dyrektora dr. Karola Nawrockiego z maja tego roku i na podstawie tego donosu prokuratura wszczęła w czerwcu śledztwo.

Nawrocki zarzucił mi m.in., że złamałem prawo o zamówieniach publicznych. Ciekaw jestem, jakie będą teraz działania prokuratora.

Rozumiem, że prokurator nie jest związany orzeczeniem komisji ds. dyscypliny finansów publicznych.

Nie jest nim związany. W tej komisji orzekali jednak specjaliści od prawa o zamówieniach publicznych i od dyscypliny finansów publicznych. Ciekaw jestem, czy prokurator będzie dysponował inną wiedzą od tych specjalistów. Oni się już wypowiedzieli.

W ilu postępowaniach sądowych uczestniczy teraz pan i pana współpracownicy?

W sumie jest pięć postępowań prawnych związanych z muzeum i ze mną.

O pierwszym mówiłem - właśnie zostało zakończone i zostaliśmy uwolnieni od zarzutów.

Mamy też dwa śledztwa prokuratorskie: jedno trwa od września 2017 roku i zarzuca mi się w nim, że rzekomo naraziłem Muzeum na szkodę rozwiązując umowę ramową o współpracy edukacyjnej na Westerplatte z miastem Gdańskiem.

Drugie zostało rozpoczęte w czerwcu 2018 roku i powtarza część zarzutów z zamkniętej właśnie procedury administracyjnej.

Najpoważniejszy zarzut dotyczy tego, że zleciłem część prac budowlanych i wyposażeniowych bez przetargu, łamiąc prawo o zamówieniach publicznych, np. kupiłem zbyt drogie regały, biurka, itd. To nadal jest przedmiotem śledztwa prokuratorskiego.

Kolejne postępowanie to nasz proces w obronie pierwotnego kształtu wystawy na gruncie obrony praw autorskich. Główni twórcy wystawy: dr Janusz Marszalec, dr. hab. Piotr Majewski, prof. Rafał Wnuk i ja wytoczyliśmy go dyrekcji muzeum.

Ten proces już się rozpoczął w lipcu 2018 i 10 października będę zeznawał w tej sprawie. Pierwsze posiedzenie miało charakter organizacyjny, właściwy proces wtedy się dopiero rozpocznie.

Piąta sprawa to moja skarga przeciwko polskiemu rządowi w Europejskim Trybunale Spraw Człowieka w Strasburgu na podstawie europejskiej konwencji ochrony praw człowieka i praw podstawowych.

Twierdzę, że rząd RP złamał dwa artykuły tej konwencji. Art. 6 daje każdemu obywatelowi prawo do sądu, a ja zostałem tego prawa pozbawiony, ponieważ NSA w kwietniu 2017 roku stwierdził, że spór prawny dotyczący muzeum jest poza kognicją tego sądu. Odmówiono mi drogi sądowej, co jest podstawowym prawem obywatela Polski i każdego kraju UE.

Drugi artykuł naruszony mówi o wolności wypowiedzi i twórczości kulturalnej. Ataki na kształt ze strony ministra kultury oraz polityków partii rządzącej naruszały - moim zdaniem - tę wolność. Trybunał zastanawia się, czy rozpatrzy tę skargę. To normalna procedura, która może trwać wiele miesięcy.

Czego pan oczekuje od sądów? Co chce pan osiągnąć?

W procesie przed sądem cywilnym w Gdańsku chcemy obronić wystawę. Chcemy, żeby sąd uznał, że wystawa jest utworem chronionym prawem autorskim i że bezprawne oraz wyłącznie politycznie motywowane są zmiany wprowadzane do wystawy po usunięciu mnie ze stanowiska dyrektora.

Podkreślam, że nie traktujemy tej wystawy jako naszej prywatnej własności. Traktujemy ją jako dobro ogólnonarodowe.

Proces ma bronić dobra ogólnonarodowego przed arbitralnymi ingerencjami polityków partii rządzącej.

Polacy i zwiedzający z innych krajów mają prawo zapoznać się z oryginalnym kształtem wystawy stworzonym przez w wyniku ośmioletniej pracy najlepszych historyków polskich i światowych.

Chciałbym, żeby Trybunał uznał, iż działania ministra kultury naruszyły polskie i europejskie prawo, że zostałem pozbawiony prawa do sądu, i że ataki na muzeum godziły w wolność słowa i ekspresji kulturalnej i naukowej.

Oczekuje pan przeprosin od wicepremiera Glińskiego?

Na elementarnym ludzkim poziomie - teraz, gdy zostały oddalone zarzuty nagłaśniane przez ministra Glińskiego - oczekiwałbym przeprosin. Jest jasne, że nic takiego się nie stanie. Sądzę raczej, że zostaną wzmożone naciski na prokuraturę, aby odpowiedziała intensywniejszymi i działaniami przeciwko mnie.

;
Na zdjęciu Adam Leszczyński
Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze