0:000:00

0:00

Prawa autorskie: MARCIN WOJCIECHOWSKI / Agencja Wyborcza.plMARCIN WOJCIECHOWSKI...

Aktualizacja o godz. 18: Aktywistom nie udało się wejść na teren schroniska. Około 17:00 na miejsce przyjechała policja, twierdząc jednak, że nie może pomóc w dostaniu się za bramę "przytuliska". Organizacje zapowiadają, że ponowią próbę odebrania zwierząt.

Plan był prosty: 2 marca o 10 rano Fundacje Mondo Cane i Liberandum miały przyjechać do schroniska w Wojtyszkach, żeby odebrać kolejne psy. Pod koniec lutego, po interwencji Prokuratury Okręgowej z Ostrowa Wielkopolskiego, zabrali stamtąd już sto zwierząt. Na ratunek czeka jeszcze około 300.

O 12:00 wspierający aktywistów prawnik, mec. Marcin Jaklewicz, mówi nam: wciąż tu stoimy. Brama jest zamknięta, zarządcy nie ma, pracownicy odmawiają wpuszczenia na teren, a prokuratura i policja twierdzą, że nie mogą pomóc.

Patowa sytuacja w Wojtyszkach

"Sytuacja jest patowa. Tydzień temu zakończyły się czynności śledztwa prokuratorskiego, z Wojtyszek wyjechała część zwierząt. Poinformowano nas, że jeśli chodzi o pozostałe zwierzęta, to możemy je odebrać w trybie art. 7 ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt" - mówi mec. Jaklewicz.

Według ustawy „w przypadkach niecierpiących zwłoki, gdy dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu lub zdrowiu, policjant, strażnik gminny lub upoważniony przedstawiciel organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, odbiera mu zwierzę, zawiadamiając o tym niezwłocznie wójta (burmistrza, prezydenta miasta), celem podjęcia decyzji w przedmiocie odebrania zwierzęcia”.

"W praktyce oznacza to, że organizacja odbiera zwierzę, a potem zapada decyzja, czy taki krok był zasadny. My twierdzimy, że wszystkie zwierzęta z Wojtyszek znajdują się w takim stanie, że trzeba je odebrać. Przed przyjazdem do schroniska poprosiliśmy o asystę policji. Policja przyjechała. Funkcjonariusze powiedzieli nam, że mogą zabezpieczyć wejście do schroniska, ale wejść nam nie pomogą. W naszej opinii jest to uchylanie się od obowiązków służbowych. Policja odsyła do prokuratury, prokuratura znowu do policji. Na razie więc czekamy" - relacjonuje.

Na miejscu, jak mówi, nie ma formalnego zarządcy schroniska. Jest była właścicielka i pracownicy. Nikt nie chce wpuścić organizacji i pozwolić na zabranie psów.

"Gdyby po interwencji 23-24 lutego prokuratura postawiła zarzuty, gdyby były wydane środki zapobiegawcze, nie mielibyśmy takiego problemu. Tymczasem nic takiego się nie wydarzyło. Mamy zatem trzy wyjścia: wydzwaniać do prokuratury i policji, prosząc o wsparcie, sforsować bramę, czego robić nie chcemy, albo po prostu odjechać"- rozkłada ręce mec. Jaklewicz. Fundacje, oczywiście, nie chcą również rezygnować. Planują odebrać wszystkie psy z Wojtyszek.

Interwencja w piekle

„Wojtyszki to od 20 lat synonim wszystkiego, co najgorsze, swego czasu było to największe »schronisko« w Europie. Postarajmy się razem zakończyć ten proceder zarabiania na nieszczęściu” – pisze Fundacja Mondo Cane.

W listopadzie 2021 roku odbyła się pierwsza interwencja prokuratury ze Stowarzyszeniem Pogotowie dla Zwierząt. Odebrano wtedy cztery koty, 33 króliki i 67 psów w bardzo złym stanie. Pozostałych nie udało się odebrać. "Fundacja Liberandum złożyła osobne zawiadomienie dotyczące schroniska. Od 2021 roku zbierała dowody, obdukcje psów wyciągniętych z Wojtyszek. Postępowanie rozpoczęło się w grudniu 2022" - wyjaśnia Marcin Jaklewicz. "Proszę zauważyć, jak to się ciągnie: w 2021 prokuratura stwierdziła uchybienia, w 2022 inspekcja weterynaryjna prowadziła kontrole i jakimś sposobem niczego niepokojącego nie zauważyła. W grudniu ruszyła kolejna sprawa, tydzień temu ponowne oględziny i od razu wywiezienie 100 psów" - wylicza.

Interwencję prokuratury z 23 i 24 lutego 2023 opisywaliśmy w OKO.press:

Przeczytaj także:

Zdaniem Katarzyny Śliwy-Łobacz, prezeski Fundacji Mondo Cane, z Wojtyszek już w listopadzie 2021 należało zabrać wszystkie zwierzęta, ale prokuratura zmarnowała szansę, żeby zamknąć schronisko.

„Nie zrobiono nic z gminami, które dalej miały podpisane umowy ze schroniskiem. Nie zakazano podpisywania kolejnych umów. Na właścicielkę schroniska Annę S. nałożono nakaz »powstrzymania się od prowadzenia wszelkiej działalności związanej z opieką nad zwierzętami«. Wszyscy wiemy jednak, że do dziś zarządza schroniskiem, mieszka na jego terenie. Prowadzi tam swoją fundację i hodowlę.

Jej stanowisko w schronisku oficjalnie przejęła koleżanka z Wrocławia, która przy okazji jest wróżką.

W rzeczywistości wróżka niczym się tam nie zajmuje, wszystko jest w rękach Anny S.” – mówiła w rozmowie z OKO.press.

To, co zastali w Wojtyszkach podczas lutowej interwencji nazwała "piekłem".

„Jest tam dużo psów z problemami z chodzeniem. Jednego wyjmowaliśmy górą, bo nie był w stanie sam wydostać się z boksu. Nie potrafił nawet podnieść głowy. Wszędzie leżą odchody, psy śpią na gołym betonie. W niektórych boksach jest słoma, ale jest jej za mało, żeby dała jakąkolwiek izolację od betonu. Psy są karmione rzadko i źle, najgorszej jakości paszą, po której mają biegunki. Kiedy weszliśmy na teren schroniska, w czwartek wcześnie rano, to żaden pies nie miał w misce wody – to znaczy, że wieczorem nikt im jej nie nadał. Psy są tam uwięzione, nie wychodzą na spacery”.

Próbowaliśmy dodzwonić się do Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim, żeby zapytać to, dlaczego aktywiści nie mogą wejść na teren schroniska. I dlaczego służby im w tym nie pomagają. Telefon na razie milczy.

Z rzecznikiem prokuratury Maciejem Melerem rozmawialiśmy pod koniec lutego. Poinformował nas, że w ciągu miesiąca mamy poznać wyniki badań weterynaryjnych pierwszych odebranych z Wojtyszek psów.

Tekst będziemy aktualizować.

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze