W Polsce mówimy o tym pushback – to określenie opisujące siłowe zawracanie uchodźców z granicy, znane w prawie międzynarodowym jako refoulement. W Hiszpanii – która posłuży za przykład tego, co dzieje się na granicach Unii w nieco większej skali – ukuto rodzimy termin: devolución en caliente, czyli „zwrot na gorąco”.
Historia „gorącego zawracania” z hiszpańskiej granicy sięga przełomu 2014 i 2015 roku. Prawicowy rząd hiszpańskiej Partii Ludowej (PP) pod komendą Mariano Rajoya przyjął wtedy kontrowersyjną ustawę o bezpieczeństwie obywateli, ochrzczoną jako ley mordaza. Dosłownie to „ustawa kneblowa”, rozszerzająca siłowe uprawnienia władzy.
Jednym z kluczowych zapisów tej ustawy jest reforma specjalnych przepisów dotyczących cudzoziemców, którzy przybywają do położonych w Afryce hiszpańskich miast autonomicznych – Ceuty i Melilli. Oba te miasta są położone na wybrzeżu i graniczą wyłącznie z Marokiem.
Na mocy tej reformy władze hiszpańskie przyznały sobie prawo do siłowego wypychania migrantów – głównie pochodzących z Afryki subsaharyjskiej – z hiszpańskiej granicy z powrotem do Maroka.
W myśl nowych przepisów „próba nielegalnego przekroczenia granicy przez cudzoziemców przyłapanych na linii granicznej podczas pokonywania ogrodzenia może zostać udaremniona”.
Oczywiście w poszanowaniu prawa międzynarodowego i praw człowieka, o czym czytamy w kolejnym ustępie. Wnioski o ochronę międzynarodową, pisze hiszpański ustawodawca, mogą być natomiast składane w przeznaczonych do tego punktach na przejściach granicznych.
Według hiszpańskich organizacji pozarządowych zajmujących się migracją, zrzeszonych w sieci Migreurop, zarówno wnioskowanie o ochronę, jak i dostęp do placówek oficjalnych są iluzoryczne. Zaledwie 1 proc. takich wniosków jest składane w punktach przygranicznych. Strażnicy po stronie marokańskiej skutecznie utrudniają afrykańskim migrantom dostęp do hiszpańskiej granicy. Dlatego ci, którzy chcą przedostać się do Europy, muszą forsować potrójne zasieki z drutu kolczastego bądź próbować szczęścia wpław.
Czasami przy tym giną. Jak 6 lutego 2014 roku, kiedy grupa – według różnych źródeł – od 200 do 400 osób próbowała dostać się do Ceuty. Na plaży El Tarajal funkcjonariusze Guardia Civil użyli siły przeciwko znajdującym się w wodzie ludziom, żeby uniemożliwić im dopłynięcie do hiszpańskiego wybrzeża. Strzelali gumowymi kulami, rozpylili gaz łzawiący i bili przybywających pałkami. Utonęło 15 osób. Te 20 osób, którym udało się wylądować na plaży, Hiszpanie natychmiast przerzucili na stronę marokańską.
Do dziś nikt nie poniósł za to odpowiedzialności. Trwa batalia sądowa, ale kolejne apelacje są umarzane bądź pozostawiane bez rozpoznania. Rok temu, dzięki staraniom organizacji pozarządowych, do hiszpańskiego Sądu Najwyższego wpłynął wniosek o kasację.
Legalizacja przemocy pograniczników
Ostatni akt kryzysu migracyjnego w hiszpańskich enklawach w Afryce miał miejsce w maju 2021 roku. W nocy z 17 na 18 maja do Ceuty próbowało wejść 8000 osób, w tym ok. 1500 dzieci. W sumie stanowiło to prawie 10 proc. ludności miasta, w którym mieszka niewiele ponad 80 tys. ludzi. To rząd w Rabacie – rozwścieczony przyjęciem w hiszpańskim szpitalu Ibrahima Ghali, lidera Frontu Polisario, zwalczanej przez Maroko organizacji walczącej o wolność Sahary Zachodniej – nagle otworzył graniczny szlaban.
Migranci posłużyli jako żywa amunicja w eskalującym konflikcie dyplomatycznym.
Wspomniana „ustawa kneblowa” z 2015 roku, autorstwa prawicowej Partii Ludowej, zalegalizowała przemoc pograniczników. Głosowała przeciwko niej cała ówczesna hiszpańska opozycja, wraz z socjalistami z PSOE na czele. Dziś PSOE jest u władzy, ale ustawa wciąż obowiązuje, choć od samego początku partia domagała się jej uchylenia.
Mimo to, kiedy tysiące ludzi ruszyły w maju do Ceuty, premier Pedro Sánchez – który siedem lat temu żądał odrzucenia ley mordaza – skrzętnie z ustawy skorzystał i pozwolił na masowe i brutalne wypychanie migrantów do Maroka przez siły Guardia Civil. Już dwa dni po otwarciu granicy przez Maroko chwalił się, że „zawrócono” niemal 5 tys. osób. Jak dowiedział się portal newtral.es w hiszpańskim MSW, jako podstawy prawnej użyto w tym celu właśnie ustawy, którą rządząca dziś lewica mieszała z błotem jeszcze sześć lat temu.
Masowe i pełne przemocy „zwroty” na granicy przesądzają o ich bezprawnym charakterze, o czym od dawna alarmują eksperci. Niestety, od zeszłego roku mają oni przeciwko sobie zarówno hiszpański Trybunał Konstytucyjny, jak i – delikatnie mówiąc, dość nieoczekiwanie – Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPCz) w Strasburgu. Ten ostatni wydał 13 lutego 2020 wyrok w sprawie dwóch mężczyzn, którzy wystąpili przeciwko Hiszpanii.
Przyznał w nim, że państwo może nie dopuścić do wkroczenia na jego terytorium osób, które próbują to uczynić „siłą i korzystając z liczebności grupy”, jeśli istnieją inne, skuteczne środki starania się o ochronę azylową.
Tą logiką podążył również hiszpański TK. W listopadzie minionego roku wydał wyrok w sprawie tych zapisów „ustawy kneblowej”, na których dziś opierają się hiszpańskie władze zawracając migrantów w Ceucie i Melilli. Orzekł, że ustawa jest zgodna z konstytucją i umowami międzynarodowymi. Po pierwsze, nie chodzi wszak o wywożenie ludzi z kraju, a jedynie o niedopuszczenie do przedarcia się siłą na jego terytorium, a po drugie, ustawodawca zapewnia – jak nakazuje to ETPCz – skuteczne środki starania się o legalne przekroczenie granicy bądź ochronę azylową. Nie można zatem mówić o łamaniu praw człowieka – pod warunkiem, że każda próba imigracji będzie traktowana indywidualnie.
Na końcu drogi sojusz z Łukaszenką?
Wyroki obu trybunałów sobie, a rzeczywistość sobie. Alarmowała o tym i prasa, i trzeci sektor zajmujący się migracją w całej Europie. Wywożenie z granicy odbywa się bowiem często już po jej przekroczeniu i ma charakter masowy. Zatem niezgodnie z warunkami postawionymi przez Strasburg i hiszpański TK. Mimo to rząd utrzymuje, że nie ma mowy o żadnym wywożeniu czy zawracaniu, a pogranicznicy jedynie nie dopuszczają do przekroczenia ogrodzenia. Że jest zgoła odwrotnie, wiemy choćby z zeznań poszkodowanych migrantów przed ETPCz.
Rozgrywający się na naszych oczach festiwal okrucieństwa wobec 32 osób w Usnarzu Górnym to tylko więcej tego samego: kropla w morzu cierpienia i niewielki punkt na szarej mapie przekroczeń prawa, które mają miejsce regularnie we wrażliwych punktach granicznych Europy, niezależnie od barw partyjnych i narodowych.
Już w lutym hiszpański dziennik „El País” pisał wprost: zalegalizowanie „zwrotów na gorąco” zachęci graniczne kraje UE do układania się z sąsiadami, którzy szacunek do praw człowieka mają bardzo nisko na liście priorytetów.
W istocie dzieje się to od dawna: na granicach z Marokiem, Turcją, Libią, czyli niewidocznych z Polski południowych i południowo-wschodnich rubieżach Unii. Czy zatem w imię „nieulegania szantażowi”, jak to lapidarnie ujął minister Kamiński, rząd RP wybierze w końcu użyteczny sojusz z Łukaszenką, na warunkach tego ostatniego, rzecz jasna? Nasi unijni partnerzy już to przećwiczyli. Działa.
"dość nieoczekiwanie – Europejski Trybunał Praw Człowieka"
To może być zaskoczeniem wyłącznie dla tych, którzy służby graniczne chcieliby traktować jak urzędników do przyjmowania wniosków i taksówki do transportu do ośrodków.
"festiwal okrucieństwa" trwa od miesiąca.
Od samego początku słyszymy o zagrożeniu życia, ciężkim stanie zdrowia, umierających.
Żadnych skutków przed którymi ostrzegali nas "zdalni" lekarze nie zauważyliśmy.
Może diagnozy i Oni sami są zwyczajnie do d… i niedopuszczenie Ich do tych ludzi okazało się aktem humanitarnym?
Zapomniałem o kocie, znikł i choć był przez chwilę gwiazdą nikt nie docieka co się stało.
Nie znikł. Był cały czas, potwierdzała to Fundacja Ocalenie, dopóki mogli być na miejscu i obserwować sytuację. Nie siej więcej plotek.
Reżim Łukaszenki zarabia miliony $$$ na porzywożeniu tych ludzi pod naszą granicę. Przyjmując ludzi z tamtego kierunku, wspomagamy reżim Łukaszenki, wiezienia polityczne dla opozycjonistów, tortury i zabójstwa. A teraz te same osoby, co pół roku temu strajkowali przeciw temu co się dzieje na Białorusi, strajkuje przeciwko nieprzyjmowaniu migrantów, co, jeśli się uda, będzie nakręcać biznes białoruskiemu dyktatorowi i utwardzać jego dyktaturę.
Mózg się przekręca.
Na koniec pytanie (leksykalne): Dlaczego redaktorzy OKO.press uparcie wprowadzają czytelników w błąd nazywając migrantów uchodźcami?
Jeżeli ktoś stwierdził, że jest uchodźcą, to nim jest, dopóki nie udowodni się, że kłamał.
A skąd pomysł, że to nie są uchodźcy? To są uchodźcy, którzy uciekli (w większości) z Afganistanu. Zgodnie z logiką należy sobie zadać pytanie kto jest istotą w tym temacie: Łukaszenka czy uchodźcy? Innymi słowy – czy możemy przymykać oczy na krzywdę ludzi, bo Łukaszenka robi na nich swoje interesy? Odpowiedź jest oczywista – uczciwy i porządny człowiek nie odwróci wzroku od krzywdy ludzkiej pod pozorem walki z reżimem Łukaszenki. Pytanie (oczywiście retoryczne), czy polskiego katolika można nazwać człowiekiem uczciwym i porządnym. I tak, tak, znam mity na temat uchodźców, rzekomego zagrożenia z Ich strony itp. Pytanie jest jedno i ma wymiar moralny. Czy możesz człowiekowi w potrzebie odmówić pomocy. Proste i oczywiste.
Pan jest kremlowskim opłacanym trolem ? Chce pan wspierać krzywdzenie tych ludzi i Łukaszenkę ?? Przeklejanie tych samych prowokacyjnych i pro kremlowskich wypocin pod każdym art związanym z tematem naprawdę bardzo brzydko pachnie… Prosze się przyznać, czy pana ktoś opłaca za to ??
(…)reżim Łukaszenki, wiezienia polityczne dla opozycjonistów, tortury i zabójstwa.(…)
Interesująca definicja bezpiecznego terytorium…
A czemu mają nie przyjeżdżać? Dla Europy Zachodniej jest za późno? Jakoś w Europie Zachodniej ludzie (również Polacy) ludzie bardziej chcą żyć niż w Polsce. Co takiego się dzieje w Europie Zachodniej? Byłeś chociaż w jednym kraju? Ja byłem i jakoś nie zauważyłem żadnych problemów z imigrantami czy uchodźcami. Gorszych barbarzyvmi jeśli od Polaków Twojego pokroju ciężko znaleźć…
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
30% uchodźców z tej ostatniej wielkiej fali jest już zatrudnionych i spłaca tym samym dług wobec gościnnych Niemiec. Najważniejszy jest jednak trend, a ten jest pnący. Więc grzesiu, powiedz gdzie byłeś i co widziałeś?
sztuczny [bo nie jest to imie i nazwisko prawdziwe] Mateusz Miroś… jest brutalny. Jak nasi jeździli do Niemiec – to przymykano oko na kradzieże aut. "ciapaci" nigdy nie zajegali tyle aut co "polaci"… ząłożymy się? A momo to Niemcy, nie zamknęły granicy. Polak wojował z holenderskimi policjantami – ooo zapisał się w świadomości NL… ale oni nie karzą od nas zaświadczeń o poczytalności… Ale za to TY Miroś… jesteś ASEM załatwienia spraw prosto – -ciapaci, kontra MY słowianie (i słowianka co świetnie kij obrabia" a nie prawi coś mądrego…. Ale to i tak wołanie na puszczy… Zbrojna walka dla inceli-PL, to jedyna droga do krainy świętego Błaszczaka… Za ojczyznę racz im dać panie… W obronie ojczyzny odnajduje się nagle materialna wartość, ważność… A tego temu pospołu teraz brakuje… No to ratujom ełrope…
A Hessus Gristux na to patrzy i mówi… znów coś poszło nie tak…
Przed chwilą przeczytałem w OKO artykul o "prawie" Hiszpanii. Jest brutalne, ale jasne – granicę można przekroczyć tylko w punkcie granicznym. I to jest OK. Ale w punkcie granicznym trzeba mieć dokumenty. Większość tzw. uchodźców ich nie ma – dlaczego? Ano dlatego, że gdyby mieli, to 90% nie kwalifikuje sie do pomocy międzynarodowej.
Pamiętajcie, że w cywilizowanych krajach nawet pies musi mieć na granicy paszport! Jeśli to nie jest jasne, to Wasze protesty są wodą na młyn dyktatorka, bo zrobi wybory i je wygra. Tego chcecie?