Witold Waszczykowski udzielił obszernego wywiadu "Gazecie Polskiej". Wynika z niego wprost, że ministrem spraw zagranicznych w Polsce jest człowiek, który nie zna jednego z najważniejszych dokumentów dotyczących polityki obronnej, jakie powstały w ciągu ostatnich lat. Mowa o deklaracji kończącej szczyt NATO w Newport w 2014 roku
Idziemy w dobrą stronę. Sukcesem jest to, że w wyniku intensywnej pracy tego rządu odbył się szczyt NATO.
W ostatnim, 113. punkcie oficjalnej deklaracji ze szczytu NATO w Newport zawarto podziękowania dla rządu Wielkiej Brytanii i Walijczyków za gościnność, wyrażono przekonanie, że podjęte decyzje poprawią bezpieczeństwo świata, oraz zapowiedziano kolejny szczyt.
"We will meet again in Poland in 2016 [Spotkamy się ponownie w Polsce w 2016 roku]" - ogłosiły głowy państw i szefowie rządów obecni na szczycie w Walii.
Tamten rząd funkcjonował na podstawie decyzji z Walii, gdzie NATO chciało nas bronić szpicą, która dolatywałaby do nas w przypadku zagrożenia.
To, że minister Waszczykowski nie zna postanowień dokumentu podpisanego w Newport staje się jasne po wygłoszeniu przez niego tezy o tzw. szpicy NATO - czyli siłach bardzo szybkiego reagowania, zdolnych w ciągu kilkudziesięciu godzin znaleźć się w miejscu konfliktu. O ich powołaniu rzeczywiście zdecydowano podczas szczytu w Walii.
Minister spraw zagranicznych Rzeczypospolitej powinien jednak wiedzieć, że tuż obok deklaracji powołania "szpicy" znajduje się zapowiedź "znaczącej obecności i aktywności militarnej we wschodniej części Sojuszu, obu na zasadach stałej rotacji".
To właśnie wtedy zdecydowano o rozmieszczeniu wojsk w Europie Środkowej i Wschodniej oraz w krajach bałtyckich - a szczegóły politycy i wojskowi ustalali między szczytami. Potwierdzeniem decyzji szczytu z Newport były szczegółowe decyzje z Warszawy.
Postawiliśmy tę sprawę bardzo jasno - Polska musi być broniona przez obecność wojsk sojuszniczych na terenie naszego kraju. I to zostało przyjęte. To jest najważniejszy sukces.
Skutkiem nieznajomości decyzji z Newport jest to, że w "Gazecie Polskiej" minister Waszczykowski za najważniejszy sukces rządu PiS uznaje to, co przywieźli w 2014 roku politycy Platformy Obywatelskiej z Walii.
Minister mógłby też wiedzieć, że to, czym się przechwala, PiS w 2014 i 2015 roku bardzo ostro krytykowało.
Chodzi o wpisaną do deklaracji z Newport zasadę "stałej rotacji". Ta dziwna konstrukcja językowa pozwoliła NATO odpowiedzieć na zagrożenie ze strony Rosji bez wypowiadania porozumienia NATO-Rosja z 1997 roku, w którym Sojusz zobowiązał się nie rozmieszczać stałych baz wojskowych na terenie państw byłego bloku wschodniego, które zostały przyjęte do NATO na przełomie XX i XXI wieku.
Po szczycie z 2014 doku PiS natomiast - m.in ustami Andrzeja Dudy i Krzysztofa Szczerskiego - krytykowało tę decyzję za zbyt łagodną. Politycy Prawa i Sprawiedliwości chcieli, żeby NATO wypowiedziało porozumienie z Rosją i rozmieściło na terenie Polski i innych krajach regionu stałe bazy - czyli takie, do których żołnierze przybywają z rodzinami, by mieszkać w nich często przez całe życie. Takie bazy USA mają m.in. w Niemczech.
Takich baz w Polsce nie będzie - "stała rotacja" oznacza, że żołnierze amerykańscy będą do Polski przyjeżdżać na pół roku, po czym wracać do USA; w ich miejsce przyjadą jednak kolejni. Dzięki temu liczba żołnierzy pozostanie niezmienna, a porozumienie z Rosją - technicznie nienaruszone.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze