0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Il. Iga Kucharska / OKO.pressIl. Iga Kucharska / ...

Zacznijmy jak u Hitchcocka, od trzęsienia Ziemi. No, prawie. W ubiegłym tygodniu media obiegła wiadomość, że zespół astronomów, na czele którego stali badacze z Cambridge, odkryli ślady życia w atmosferze planety K2-18b odległej o 124 lata świetlne.

Planetom nadaje się literowe oznaczenia, poczynając od litery b, a macierzysta gwiazda tej planety to K2-18. Jest czerwonym karłem. To najliczniejszy typ gwiazd we wszechświecie, jednak z powodu ich słabego blasku, żadna nie jest widoczna gołym okiem z Ziemi.

Także najbliższa nam po Słońcu gwiazda, Proxima Centauri, jest czerwonym karłem. Choć odległa jest od nas o 4,24 lata świetlne, zobaczyć ją można jedynie przez teleskop. I jedynie z południowej półkuli naszego globu.

Pierwsza (ciekła) woda poza Ziemią

Planeta K2-18b, co okaże się za chwilę istotne – została odkryta przez Obserwatorium Kosmiczne Keplera metodą zaćmieniową. Gdy planeta przechodzi przed tarczą swojej gwiazdy, powoduje nieznaczny spadek jej jasności. Taki spadek obserwowano regularnie co 33 dni, co wskazało na obecność planety. Przy okazji wskazało jej odległość od gwiazdy, która zależy od okresu obiegu.

Choć jej macierzysta gwiazda jest słaba, planeta K2-18b krąży blisko niej. Półoś wielka jej orbity wynosi 0,15 jednostki astronomicznej. Dla porównania – najbliższy naszej gwieździe Merkury krąży 0,36 jednostek astronomicznych od Słońca.

Ta bliskość oznacza, że choć gwiazda jest stosunkowo słaba, planeta krąży w jej ekosferze, czyli strefie, w której wokół gwiazdy może występować woda w stanie ciekłym. To o tyle istotne, że istnienie ciekłej wody uważa się za warunek istnienia życia.

Przeczytaj także:

Świat-ocean

Z początku nie było jasne, czy woda na K2-18b w ogóle występuje. Jednak 2019 roku na łamach „Nature Astronomy” na podstawie danych z Kosmicznego Teleskopu Hubble’a naukowcy stwierdzili, że w atmosferze planety znajdują się znaczne ilości pary wodnej. Było to pierwsze potwierdzenie istnienia wody na planecie krążącej w ekosferze swojej gwiazdy.

Astronomom udało się również określić masę i rozmiar K2-18b. Dane sugerują, że to glob nieco ponad dwa i pół raza większy od ziemskiego. Nieco mniejsza gęstość wskazuje natomiast na to, że jest to planeta skalista niczym Ziemia, przykryta grubą warstwą wody.

Jest to zatem planeta, której całą powierzchnię skrywa głęboki ocean. Prawdziwy świat wody.

Jak wykryć pozaziemską atmosferę

Astronomowie byli ciekawi także tego, z czego składa się atmosfera planety K2-18b. To również można zbadać – dzięki temu, że obserwowana przez nas z Ziemi planeta przechodzi czasem przez tarczę swej gwiazdy.

Atomy pierwiastków i cząsteczki związków chemicznych pochłaniają niektóre częstotliwości przechodzącego przez nie promieniowania. Pozwala to je wykryć metodą spektroskopową, czyli za pomocą analizy spektrum dobiegającego do nas promieniowania.

Co do zasady metoda jest prosta i polega na porównaniu źródła promieniowania (w tym wypadku światła gwiazdy) z promieniowaniem, które przeszło przez badany obiekt (w tym wypadku atmosferę planety). W spektroskopii stosuje się nie tylko światło widzialne, mogą być to inne długości fal elektromagnetycznych: od radiowych po promienie rentgena, a rodzajów spektroskopii jest kilkanaście.

W ten sposób można wykryć, czy planeta posiada atmosferę i z czego się ona składa. Wystarczy porównać światło nieprzesłoniętej gwiazdy ze światłem, gdy na tle jej tarczy znajduje się planeta.

To, czego brakuje w widmie promieniowania, to swoiste odciski palców chemicznych związków. Diabeł tkwi jednak w szczegółach, bowiem owe „odciski palców” miewają wspólne fragmenty. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że światło dobiegające do nas z odległości 124 lat świetlnych jest, jak można się domyślić, bardzo słabe.

Co ma kapusta do powstawania chmur

Półtora roku temu, w październiku 2023 roku na łamach „The Astrophysical Journal Letters” zespół badaczy doniósł, że K2-18b ma atmosferę składającą się głównie z wodoru, metanu i dwutlenku węgla. Wykryli w niej także ślady dwóch związków organicznych: siarczku dimetylu (DMS od dimethyl sulfate) oraz dwusiarczku dimetylu (DMDS od dimethyl disulphide).

Nieco zabawne jest to, że oba te związki możemy spotkać w kuchni. Powstają podczas gotowania kapusty, kalafiora, czy brokułów. Mają charakterystyczny zapach, który trudno pomylić z innym.

Oba związki, DMS i DMDS, są też obecne w ziemskiej atmosferze. A to z tej przyczyny, że w niewielkich ilościach, lecz stale produkują je morskie glony (zwane też algami).

Oba związki stosunkowo łatwo się utleniają i powstają z nich inne, w tym tlenek siarki i kwas siarkowy. Ten ostatni brzmi groźnie, ale jest stale obecny w wyższych warstwach atmosfery.

Co istotne, jego cząsteczki stanowią jądra kondensacji, na których skrapla się para wodna. W ten sposób kwas siarkowy (pochodzący z rozkładu DMS) odgrywa dość istotną rolę w powstawaniu chmur nad oceanami.

Gaja, czyli opacznie zrozumiana hipoteza

James Lovelock, chemik i twórca wielu instrumentów badawczych dla NASA, był także ekologiem. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku wysunął hipotezę, że żywe organizmy mogą mieć wpływ na klimat naszej planety. Tę hipotezę nazwał „hipotezą Gai”, od imienia greckiej bogini symbolizującej Matkę Ziemię.

Jego hipoteza została dość opacznie zrozumiana. Lovelock zwrócił jedynie uwagę na szereg biochemicznych mechanizmów, dzięki którym ziemski ekosystem przypomina samoregulujący się, żywy organizm. Nigdy jednak nie twierdził, że Ziemia jest takim organizmem (ani tym bardziej że jest obdarzona świadomym bytem).

Na przykład wyższa temperatura wpływa dodatnio na ilość glonów w oceanach. To oznacza więcej powstającego siarczku dimetylu. Przekłada się to z kolei na większą ilość kropelek kwasu siarkowego w atmosferze. Na nich powstaje więcej chmur. To zaś zatrzymuje dalszy wzrost temperatury.

Tę hipotezę (od pierwszych liter nazwisk jej współtwórców – Charlson, Lovelock, Andreae oraz Warren) nazwano CLAW. Jest dyskusyjna, bowiem wzrost temperatury powyżej pewnego progu może zmniejszać, a nie zwiększać, ilość glonów w oceanach.

Wróćmy jednak do spraw pozaziemskich.

99,7 procent pewności

Poruszenie związane z odkryciem siarczku dimetylu na odległej planecie wynika z tego, że na Ziemi siarczek dimetylu produkują wyłącznie organizmy żywe. Nie znamy „nieożywionego” (abiotycznego) źródła tego gazu. A to może oznaczać, że na planecie K2-18b istnieje życie, a astronomowie odkryli jego ślady.

Trzeba przyznać, że praca sprzed półtora roku (która określiła skład atmosfery tej planety) była jedynie sygnałem, że takie związki organiczne mogą się tam znajdować. Prawdopodobieństwo tego naukowcy szacowali wtedy na około 67 procent. Niby więcej to niż rzut monetą (i to o jedną trzecią więcej). Jednak jak na naukowe standardy – niewiele.

W połowie kwietnia 2025 roku ci sami naukowcy w tym samym periodyku opublikowali pracę, w której dokładniej przeanalizowali widmo światła gwiazdy K2-18 przefiltrowane przez atmosferę planety B. Tym razem prawdopodobieństwo, że widać w nim ślady siarczku dimetylu szacują na 99,7 procent.

Czy tam jest życie? To skomplikowane

Czy to oznacza, że na planecie K2-18b jest życie? A to już bardziej skomplikowane. Na Ziemi nie ma procesów geologicznych, w których siarczek dimetylu powstaje bez udziału życia. Co nie oznacza, że takich procesów nie ma w ogóle.

W laboratoriach siarczek dimetylu produkuje się na przykład z siarkowodoru i metanolu w obecności tlenku glinu jako katalizatora. To akurat mało prawdopodobny scenariusz geologiczny bowiem tlen (który doprowadzi do powstania tlenku glinu) ułatwia rozkład siarkowodoru i metanolu. Z tego powodu też nie są to gazy zbyt trwałe w ziemskiej atmosferze.

Niemniej K2-18b może mieć atmosferę zupełnie inną niż Ziemia. Obserwacje wskazują, że jest w niej dużo wodoru i metanu, których w ziemskiej atmosferze są zaledwie ślady.

W 2024 roku (również w „The Astrophysical Journal Letters”) naukowcy przekonywali, że zarówno siarczek (DMS), jak i disiarczek dimetylu (DMDS) powstawać mogą w atmosferach zawierających metan i siarkowodór pod wpływem promieniowania ultrafioletowego gwiazd. Mniej więcej w takiej ilości, jaką właśnie wykryli autorzy wcześniej przytaczanych tu prac (z 2023 i kwietnia 2025 roku).

Na tym sprawę można by zakończyć. Nie mamy dowodów na to, że na odległej planecie wykryto ślady życia. Równie dobrze K2-18b może być spowita oparami siarkowodoru i metanu, a organiczne związki powstawać w jej atmosferze samoistnie.

Sęk w tym, że w atmosferze K2-18b nie znaleziono siarkowodoru, co zagadkę pogłębia.

22 kwietnia w serwisie ArXiv (w którym naukowcy publikują swoje prace jeszcze przed recenzją i przyjęciem do druku w naukowych periodykach) ukazała się praca, której autorzy twierdzą, iż żadnych śladów siarczku dimetylu w atmosferze planety K2-18b nie ma. To tylko statystyczny szum.

Prawda czy fałsz?

Na odległej o 124 lata świetlne planecie K2-18b astronomowie odkryli ślady życia

Sprawdziliśmy

Trudno powiedzieć. Astronomowie odkryli ślady związków, które na Ziemi produkują tylko organizmy żywe. Jednak te same związki mogą powstawać w atmosferze metanu i siarkowodoru bez udziału życia. Ich obecność nie jest więc dowodem na istnienie życia

Uważasz inaczej?

Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.

Aminokwasy na komecie

Być może ekscytacja siarczkiem dimetylu jest nieco na wyrost, a spekulacje, czy może powstawać w wyniku procesów niebiologicznych pozbawione szczególnego sensu. Otóż ślady tego związku wykrywano w przestrzeni kosmicznej poza Ziemią już wcześniej.

W 2014 roku na orbicie wokół komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko zacumowała sonda Rosetta, a kilka dni później na powierzchni komety wylądował próbnik Philae. Udział w tych badaniach mieli także polscy naukowcy, którzy skonstruowali jeden z instrumentów badawczych.

Żmudne analizy naukowe trwają czasem bardzo długo. Osiem lat później na łamach „Nature Communications” naukowcy opublikowali pracę, w której donosili o wykryciu na powierzchni komety ponad czterdziestu różnych związków organicznych. Wśród nich była glicyna, jeden z aminokwasów wchodzących w skład białek będących budulcem organizmów żywych.

W ubiegłym roku w „The Astrophysical Journal” ukazała się praca, w której badacze zidentyfikowali na komecie także obecność innego związku organicznego. Jak być może się już czytelnicy domyślają, był to dwusiarczek metylu. Najwyraźniej powstaje także w kosmicznej pustce i chłodzie.

W tej pustce powstaje zresztą zadziwiająca obfitość związków potrzebnych do powstania życia.

I składniki DNA na asteroidzie

Równie zaskakujące w biochemiczne odkrycia były wyprawy sond kosmicznych na niewielkie ciała naszego Układu Słonecznego. Dwie sondy, które badały skaliste asteroidy, znalazły na nich ślady związków wchodzących w skład ziemskich organizmów żywych. Zaskakująco wielu takich związków.

Sonda Hayabusa badała asteroidę Ryugu w 2019 roku i rok później przywiozła jej próbki na Ziemię. Znaleziono w nich ponad 20 tysięcy (to nie pomyłka) różnych związków organicznych. W tym piętnaście aminokwasów wchodzących w skład białek organizmów ziemskich (o czym donosili badacze w pracy opublikowanej w „Science”).

Z kolei sonda Osiris-Rex zbadała asteroidę Bennu w 2023 roku. Po dwóch latach badań, w styczniu bieżącego roku w „Nature Astronomy” badacze donieśli, że w próbkach pobranych z powierzchni asteroidy wykryli wszystkie „ziemskie” aminokwasy oraz pięć zasad azotowych, które wchodzą w skład DNA i RNA: adeninę, guaninę, cytozynę, tyminę oraz uracyl.

Wszystkie te związki, jak sądzą naukowcy, powstają nie tylko na kometach i asteroidach, ale i w kosmicznych mgławicach, z których rodzą się gwiazdy i planety. Składników, z których życie może powstać, jest w kosmosie pod dostatkiem.

Gdy gwiazda już rozbłyśnie, a planety okrzepną, są na nich aminokwasy i zasady azotowe niezbędne do powstania genetycznego kodu. To tłumaczy, dlaczego życie na Ziemi powstało zaskakująco wcześnie, być może już 4,1 mld lat temu (listę najwcześniejszych możliwych śladów życia na Ziemi wylicza na przykład angielska Wikipedia).

Hipoteza, że w kosmosie powstają związki organiczne niezbędne do powstania życia, nazywana jest „pseudopanspermią”. Sama „panspermia” to hipoteza, że w kosmosie powszechne są nie tylko składniki życia, ale przede wszystkim samo życie, a mikroby pokonują kosmos na kometach i asteroidach.

Jednak nie oznacza to, że życie powstało wszędzie. Na innych planetach naszego układu poza Ziemią nigdy go nie odkryto – i to mimo faktu, że jest zadziwiająco odporne. Może na przykład przetrwać w niesprzyjających kosmicznych warunkach.

Prawda czy fałsz?

W kosmosie są składniki potrzebne do powstania życia

Sprawdziliśmy

To prawda. Na kometach i asteroidach wielokrotnie znajdowano złożone związki organiczne, w tym aminokwasy wchodzące w skład białek oraz zasady azotowe budujące DNA i RNA. Życie mogło powstać dzięki składnikom z kosmosu.

Uważasz inaczej?

Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.

Jak przetrwać w próżni (i promieniowaniu)

Powierzchnie asteroid nie są aż tak lodowate, jak otaczająca je przestrzeń kosmiczna. Promieniowanie słoneczne rozgrzewa je do 70-80 stopni, ich zacieniona strona schładza się do podobnych wartości poniżej zera. Są to trudne warunki dla rozwoju i przetrwania ewentualnych form życia – jednak są i takie organizmy na Ziemi, które znoszą takie zakresy temperatur. Nazywane są ekstremofilami.

Większym zagrożeniem dla życia jest kosmiczna próżnia, bowiem w niej woda wrze mimo niskiej temperatury. Szkodliwe jest także bezustanne bombardowanie przez promieniowanie ultrafioletowe, które lubi naruszać wiązania chemiczne.

Mimo tego mikroorganizmy mogą przetrwać w przestrzeni kosmicznej kilka dni. Dłużej, jeśli znajdą miłe i zacienione przed niszczącym promieniowaniem zagłębienie. Wiemy o tym z eksperymentu prowadzonego na zewnątrz Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Jeden z gatunków archeonów (to jednokomórkowe mikroorganizmy przypominające bakterie, lecz z nimi niespokrewnione, genetycznie bliżej im do grzybów i zwierząt) w takich warunkach przetrwał dwa lata, donosili naukowcy w „Scientific Reports” w ubiegłym roku.

Przetrwanie prostych form życia w kosmosie nie jest tak do końca niemożliwe.

Zbyt wąskie na bakterie

Mikroorganizmów nie znaleziono jednak nigdy ani na Księżycu, ani na asteroidach. To sugeruje, że w dłuższej perspektywie wpływ kosmicznej próżni i promieniowania staje się jednak zbyt dotkliwy. Życie w kosmosie prawdopodobnie może przetrwać z trudem i niezbyt długo.

Czy na asteroidach są lub były organizmy żywe? Nie ma na to żadnych dowodów.

Ślady przypominające te, które w skamieniałościach ziemskich pozostawiły bakterie, odkryto w meteorycie Allan Hills 84001 (ich zdjęcie znajdziemy na przykład w Wikipedii).

Struktury na meteorycie ALH84001 widoczne pod mikroskopem elektronicznym. Źródło NASA. W domenie publicznej

Skład tego meteorytu wskazuje na to, że jest odłamkiem Marsa wybitym z powierzchni tej planety przez jakieś większe uderzenie, który krążył w kosmosie, nim uderzył w Ziemię.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że po publikacji pracy, która zasugerowała, że są to ślady bakterii (w 1996 roku w „Science”) większość naukowców pozostała sceptyczna. Choćby dlatego, że struktury te mają około 20 do 100 nanometrów średnicy. Są zbyt małe, by pomieścić nawet najmniejszą znaną nam biochemiczną maszynerię.

Najmniejsza ziemska bakteria (Mycoplasma) liczy około 200-300 nanometrów średnicy i jest to najmniejszy znany organizm żywy. Przeciętne bakterie są od niej dużo większe, bowiem większość z nich liczy od 500 do 5000 nanometrów. Trudno byłoby wcisnąć komórkowe organelle w rurki kilka razy węższe.

Z analiz chemicznych wynika też, że w strukturach znalezionych w meteorycie Allan Hills nie ma atomów fosforu. A jest to pierwiastek niezbędny dla organizmów żywych. Wchodzi w skład DNA i RNA, komórkowego „transportera energii” ATP (adenozynotrójfosforanu) oraz fosfolipidów, tworzących błony komórkowe.

Zatem pudło. Może życie ukrywa się na innych planetach naszego Układu?

Piekło Wenus

Bliźniacza siostra Ziemi – Wenus po bliższych oględzinach okazała się jej gorszą kopią. Przypomina naszą planetę rozmiarami i na tym podobieństwo się kończy.

Na jej powierzchni panuje średnia temperatura około 460°C, ciśnienie takie jak 900 metrów pod wodą. Jej atmosfera składa się głównie z dwutlenku węgla i unoszą się w niej gęste chmury kwasu siarkowego. Wyjście na powierzchnię Wenus byłoby dla nas doświadczeniem równie bolesnym, co krótkim.

Takie warunki najpewniej wykluczają życie nawet zatwardziałych ziemskich mikrobów-ekstremofili. Czasem pojawiają się spekulacje o możliwości życia unoszącego się wysoko w wenusjańskich chmurach, gdzie temperatura i ciśnienie stają się już znośniejsze.

W 2020 roku w „Nature” astronomowie donieśli o wykryciu śladów fosforowodoru (zwanego też fosfiakiem lub fosfiną) w atmosferze Wenus. To związek, który (podobnie jak DMS) na Ziemi wytwarzają tylko organizmy żywe. Ten alarm okazał się fałszywy, a ślad w danych prawdopodobnie był błędem.

Nawet gdyby odkrycie to okazało się prawdziwe, życie w atmosferze Wenus jest niezwykle mało prawdopodobne. Po prostu z braku wody by wyschło, wyliczali naukowcy w „Nature Astronomy” w 2021 roku.

W wenusjańskich chmurach jest około 20 cząsteczek wody na milion innych (ppm), co oznacza stężenie 0,002 procent. Na Ziemi wynosi średnio około 0,4 procent, czyli jest jej dwieście razy więcej.

W serwisie ArXiv w połowie kwietnia ukazała się praca, która sugeruje, że autorzy poprzednich publikacji (o wykryciu śladów życia w atmosferze planety K2-18b) źle zinterpretowali słaby sygnał światła gwiazdy przechodzącego przez atmosferę. Nie ma tam oceanu wody, to świat pokryty grubą warstwą chmur niczym Wenus i równie jak ona rozpalony.

Kanały, których nie było

Podczas opozycji Marsa i Ziemi w roku 1877 (która stwarza najlepsze warunki do obserwacji planet), Giovanni Virginio Schiaparelli, włoski astronom i wykładowca akademicki, zaobserwował na powierzchni Marsa struktury, które nazwał canali. I wskutek nieporozumienia wywołał ożywioną dyskusję.

W języku włoskim canali oznaczają zarówno kanały naturalne, jak i sztuczne. Różnica jest taka, że naturalne rzadko kiedy są liniami prostymi, sztuczne są do nich jak najbardziej zbliżone. Schiaparelli zaobserwował wydłużone struktury, jednak nie sugerował nigdzie, że są regularne jak od linijki.

W języku angielskim naturalne kanały to channels, sztuczne zaś canals. Doniesienia Schiaparellego przetłumaczono niefortunnie na angielski jako canals. Wybuchła gorączka. Sztuczne kanały mogły być wodnymi drogami stworzonymi przez Marsjan.

Jednym z propagatorów tej idei był Percival Lowell, amerykański pisarz i astronom amator. Sam Schiaparelli uważał kanały kreślone przez Lowella (i mu współczesnych) na mapach Marsa za dzieło wyobraźni.

Dziś wiemy, że żadnych kanałów ani Marsjan na Czerwonej Planecie nie ma. Nie oznacza to, że poszukiwania życia na niej ustały. Trwają nadal, tyle że jest to życie mikroskopijne.

Poszukiwania wody na Marsie

Dziś wiemy, że Mars nie jest miejscem przyjaznym dla życia z dokładnie odwrotnych powodów niż Wenus. Panuje na nim arktyczny chłód, około minus 60 stopni, jedynie latem na równiku dochodząc do zera.

Atmosfera Marsa składa się głównie z dwutlenku węgla, który stanowi 95 procent. Jest go jednak tak mało, że ciśnienie wynosi tam nieco ponad pół procenta ziemskiego (około 6 hektopaskali). To mniej więcej takie jak 30-35 kilometrów nad powierzchnią Ziemi.

Nie zagłębiając się w prehistorię Czerwonej Planety, warto nadmienić, że w przeszłości mogła mieć gęstszą atmosferę, a na jej powierzchni płynąć woda. Dziś to niemożliwe, bo przy tak niskim ciśnieniu atmosferycznym woda poniżej minus pięciu stopni istnieje tylko w postaci lodu, a powyżej sublimuje i przechodzi w parę wodną.

Naukowcy jednak sugerują (na przykład w tej publikacji z 2020 roku), że wysokie stężenie soli mineralnych w marsjańskiej glebie może ten stan zmieniać. W niektórych miejscach (sugerowali inni badacze w „Scientific Reports” w 2024 roku) woda może istnieć w stanie ciekłym. Co ułatwiłoby przetrwanie ewentualnych form życia.

Sól (marsjańskiej) ziemi

Sęk w tym, że większość tych soli mineralnych stanowią nadchlorany (sole kwasu nadchlorowego). Są toksyczne dla znanych nam organizmów żywych. Z tego też powodu scenariusz z filmu „Marsjanin”, w którym bohater uprawia w marsjańskiej glebie ziemniaki, by przetrwać, jest artystyczną fikcją. Nic nie wyrośnie w trującej marsjańskiej glebie.

Znamy co prawda kilkanaście gatunków bakterii, które na Ziemi zajmują się rozkładaniem nadchloranów na chlorki i tlen. Naturalne stężenie tych związków w ziemskiej glebie jest jednak niskie, rzędu 0,03 do 0,1 procent (300-1000 mg/kg). Powstają głównie w wyniku uderzeń piorunów (rzadziej w pustynnych glebach, gdy chlorki utleniają się do chloranów, co wymaga obecności tlenku tytanu).

W marsjańskiej glebie jest go przynajmniej pięć-sześć razy więcej, być może i trzydzieści razy tyle, bowiem zawiera ona od 0,5 do 1 procenta (5000-10 000 mg/kg) nadchloranów. Naukowcy sugerują zresztą, że to stanowi zagrożenie dla przyszłych astronautów.

Jest wątpliwe, żeby mikroby mogły przetrwać marsjańskie warunki, czyli wysokie stężenie nadchloranów i wysoki poziom promieniowania ultrafioletowego jednocześnie. W pracy opublikowanej w „Scientific Reports” w 2017 roku naukowcy donosili, że gdy umieszczali mikroby w warunkach odpowiadających marsjańskim, obumierały nadzwyczaj szybko. Bezpośrednią przyczyną było promieniowanie ultrafioletowe, ale nadchlorany przyspieszały ich obumieranie aż dziesięciokrotnie.

Prawda czy fałsz?

Życie przybyło na Ziemię z kosmosu

Sprawdziliśmy

Nie ma naukowych dowodów na to, że życie powstało kiedyś poza Ziemią. Hipotezę panspermii należy uznać za fałszywą.

Uważasz inaczej?

Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.

Składniki to nie wszystko

Wiele wskazuje na to, że w kosmosie nie brak składników do powstania życia. Aminokwasy i zasady azotowe znajdowane na asteroidach, kometach, a nawet w odległych mgławicach. Jednocześnie życie znamy tylko jedno – na Ziemi.

Być może składniki to nie wszystko. Najwyraźniej istotne są także warunki sprzyjające rozwojowi życia. Nie ma ich w kosmicznej próżni, nie ma na zbyt gorącej Wenus, nie ma też na zimnym, suchym i zasolonym Marsie. Takie warunki to najwyraźniej łagodne temperatury i obfitość wody, które znalazło na Ziemi.

Doniesienia o odkryciu dwusiarczku metylu na odległej o 124 lata świetlne planecie K2-18b warto jednak zapamiętać. Jest niemal pewne, że Teleskop Webba wykryje kilka takich śladów jeszcze za naszego życia. Nie będziemy jednak mieć pewności, czy odległe planety zaludniają inteligentne istoty, bakterie, czy to tylko statystyczny błąd w analizie danych.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Michał Rolecki
Michał Rolecki

Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i słowniki. Ukończył anglistykę, tłumaczył teksty naukowe i medyczne. O nauce pisał m. in. w "Gazecie Wyborczej", Polityce.pl i portalu sztucznainteligencja.org.pl. Lubi wiedzieć, jak jest naprawdę. Uważa, że pisanie o nauce jest rodzajem szczepionki, która chroni nas przed dezinformacją. W OKO.press najczęściej wyjaśnia, czy coś jest prawdą, czy fałszem. Czasem są to powszechne przekonania na jakiś temat, a czasem wypowiedzi polityków.

Komentarze