Nowelizacja kodeksu wyborczego pozwoli uznać za ważny głos, na którym ktoś zamazał jedną kratkę i zaznaczył inną. Wyborcy boją się, że pozwoli to na fałszowanie wyników wyborów przez członków komisji wyborczych. W rzeczywistości ryzyko jest niewielkie, jeśli znajdą się w nich członkowie różnych partii i komitetów wyborczych
Prezydent Andrzej Duda 16 stycznia 2018 podpisał nowelizację kodeksu wyborczego, która m.in. w niepokojący sposób zmienia zasady wypełniania kart wyborczych.
Po pierwsze zmienia się definicję znaku „x”, którym wyborca zaznacza swój wybór. Do tej pory w kodeksie wyborczym był określony jako „dwie przecinające się linie w obrębie kratki”. Po nowelizacji „x” to „co najmniej dwie linie, które przecinają się w obrębie kratki”.
Po drugie, nowelizacja pozwala na nieskrępowane mazanie po karcie do głosowania. Do tej pory dopiski i komentarze nie unieważniały głosu, o ile nie wkraczały w obręb kratek. Teraz będzie można pisać i rysować także w kratkach, a głos pozostanie ważny, jeśli w którejś z kratek komisja rozpozna znak „x”.
Zmiana tych dwóch przepisów może wywołać chaos w pracach obwodowych komisji wyborczych ustalających wyniki wyborów. Skoro wyborcy mogą robić dopiski w obrębie kratek, a „x” to „co najmniej dwie przecinające się linie”, nikt nie będzie wiedział, jak jasno odróżnić znak wyboru od dopisku lub przekreślenia.
Szczególnie trudno będzie zinterpretować sytuację, w której ktoś zamaże jedną lub więcej kratek, a w innej postawi jakiś znak typu “x”. Będzie można wtedy domyślać się, że wyborca się pomylił lub zmienił zdanie. Jak jednak powinno się interpretować zamazanie kratek?
Czy jest to dopisek, czy też “co najmniej dwie przecinające się linie w obrębie kratki”? Jeśli wybierzemy pierwszą interpretację, głos będzie ważny, jeśli drugą - nieważny, bo (w uproszczeniu) “x” można postawić tylko na jednego kandydata.
Pojawiająca się w internecie rada, by unikać sfałszowania głosu dzięki zamazaniu wszystkich kratek poza wybraną, jest więc radą najgorszą z możliwych. Kto tak zrobi, musi liczyć się z ryzykiem unieważnienia jego głosu.
To tylko jedna z możliwych trudności, a przecież sposobów na przekreślenie kratki mogą być setki. Każdy z nich wywoła zapewne spory wśród członków obwodowych komisji. Każdy taki spór sprawi, że liczenie głosów zostanie wstrzymane.
Jeśli członkowie komisji nie dochodzą do porozumienia, zazwyczaj odbywa się głosowanie nad ważnością danego głosu. Kto nie zgodzi się z wynikiem takiego głosowania, będzie mógł dopisać swoje uwagi do protokołu. A także zgłosić w tej sprawie protest wyborczy. Jeśli sąd go rozpozna, może nakazać ponowne liczenie głosów.
Zmiana przepisów może więc doprowadzić do wydłużenia się prac obwodowych komisji i oczekiwania na ostateczny wynik wyborów.
Wyborcy obawiają się jednak najbardziej, że nowa definicja krzyżyka ułatwi rządzącej partii fałszowanie wyborów. Czy jest się czego bać?
Posłowie PO, Nowoczesnej i PSL chcieli wykreślenia tych przepisów z nowelizacji ustawy, argumentując, że pozwolą na fałszowanie wyborów przez członków komisji poprzez zamazanie znaku “x” postawionego przez wyborcę i dopisanie go w innej kratce.
Teoretycznie takie fałszerstwo staje się możliwe. W praktyce byłoby jednak niezwykle trudne do przeprowadzenia.
Żeby członek komisji mógł dopisać cokolwiek na karcie do głosowania, musiałby albo liczyć głosy w odosobnieniu, albo być pewnym, że pozostali członkowie komisji akceptują fałszerstwo. Przepisy kodeksu wyborczego - nawet po nowelizacji - do takich sytuacji nie dopuszczają.
Zgodnie z nowymi przepisami w komisji ds. ustalania wyników głosowania ma zasiadać dziewięć osób wybranych przez komisarza wyborczego spośród kandydatów zgłoszonych przez pełnomocników wyborczych poszczególnych partii i komitetów wyborczych. Każda z partii i każdy komitet będzie miał zagwarantowane przynajmniej jedno miejsce.
Jeśli kandydatów będzie mniej niż dziewięciu, pełnomocnicy wyborczy mogą zgłosić kolejnych kandydatów na nieobsadzone miejsca. Komisarz wyborczy wyłoni brakujących członków komisji “na drodze publicznego losowania”.
Z kolei liczenie głosów przez członków komisji odbywa się wspólnie. Zgodnie z nowymi przepisami “wszystkie czynności obwodowej komisji wyborczej ds. ustalenia wyników głosowania w obwodzie wykonywane są wspólnie przez członków komisji w liczbie stanowiącej co najmniej 2/3 jej pełnego składu, w tym przewodniczącego lub jego zastępcy” (art. 71 par. 1a).
Opanowanie obwodowej komisji wyborczej przez zwolenników jednej partii lub komitetu byłoby możliwe tylko wtedy, gdyby pozostałe nie zgłosiły swoich reprezentantów.
Nie jest to niemożliwe, szczególnie w najmniejszych miejscowościach, ale na pewno nie będzie częste. W środę 17 stycznia Borys Budka, wiceprzewodniczący PO, zapowiedział w radiu Tok FM, że jego partia, by uniknąć fałszerstw, zapewni swoich reprezentantów w każdej z 27 tys. komisji.
Oczywiście nie można wykluczyć, że mimo wszystko próby fałszowania się pojawią. Zmiany w definicji krzyżyka jednak nie powinny mieć wpływu na ich częstotliwość. Po pierwsze - jak pisaliśmy wyżej - przekreślony znak “x” może być interpretowany jako dopuszczalna forma “iksa”, a karta z dwoma “iksami” będzie głosem nieważnym.
Po drugie, dużo łatwiej fałszować wyniki, dostawiając “iksy” do głosów na przeciwników politycznych, by je unieważniać. To tylko dwa ruchy dłonią. Zamazywanie i dostawianie “iksów” o wiele trudniej ukryć.
“Obecność reprezentantów różnych komitetów w komisjach powinna uniemożliwić fałszowanie wyników wyborów - mówi OKO.press dr Adam Gendźwiłł, socjolog badający politykę lokalną i systemy wyborcze. - Masowe fałszerstwa są stosunkowo trudne do przeprowadzenia, a do tego najczęściej wykrywalne. Wyniki wyborów można testować choćby narzędziami statystycznymi, robi się to w wielu krajach. Odstępstwa od regularności rozkładów głosów mogłyby sugerować, że doszło do nieuprawnionej ingerencji” - dodaje dr Gendźwiłł.
Jego zdaniem poważniejszym problemem jest ryzyko, że wątpliwości co do interpretacji przepisów wywołają chaos organizacyjny wokół wyborów. “Chaos i przekonanie o stronniczości administracji wyborczej mogą doprowadzić do publicznie wypowiadanych podejrzeń co do wiarygodności wyborów, a to może się skończyć brakiem zaufania do tej instytucji. A to ostatnia instancja pozwalająca na pokojowe, powszechnie uznawane rozwiązywanie sporów w naszym skonfliktowanym społeczeństwie. Teraz jej fundamenty mogą być podkopane” - komentuje dr Gendźwiłł
PiS bronił kontrowersyjnych zmian, tłumacząc, że chodziło tylko o zmniejszenie liczby nieważnych głosów. Poseł Łukasz Schreiber powoływał się przy tym na raport OBWE z misji oceny polskich wyborów parlamentarnych w 2015 roku. Rzeczywiście OBWE zalecało, by zliberalizować ten przepis, a nawet pozwolić na uznawanie za ważne “iksów” poza kratką, gdy intencja wyborcy jest oczywista. Miałoby to ograniczyć liczbę głosów nieważnych. W wyborach parlamentarnych z 2015 roku było ich 2,53 proc., a w wyborach do sejmików wojewódzkich w 2014 roku aż 18 proc.
Zmiana iksa na “co najmniej dwie linie przecinające się w obrębie kratki” problemu głosów nieważnych jednak nie rozwiąże. Z badań kart do głosowania - z tych ostatnich wyborów - przeprowadzonych na zlecenie Fundacji Batorego wynika, że najczęstszym powodem nieważności głosów było oddanie pustej karty (47,7 proc. głosów nieważnych). Głosy ze znakiem innym niż “x” to jedynie 2 proc. głosów nieważnych, czyli 0,3 proc. wszystkich głosów. Głosy z wieloma znakami w kratkach lub przekreśleniami to kolejne 3 proc. głosów nieważnych, czyli 0,5 proc. wszystkich głosów. Wprowadzone przez PiS zmiany mogą więc odmienić los maksymalnie 0,8 proc. głosów oddanych w wyborach do sejmików wojewódzkich. W wyborach innych typów odsetek głosów zmarnowanych jest jeszcze niższy.
Ewentualne wątpliwości interpretacyjne będą dotyczyć tylko części z tego niecałego procenta. Masowego fałszowania głosów nie powinniśmy się więc obawiać.
Na wszelki wypadek powinniśmy jednak zachować ostrożność przy wypełnianiu kart do głosowania i nie mazać po nich bez potrzeby. A jeśli jesteśmy w stanie, zgłosić się do lokalnej obwodowej komisji wyborczej.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze