0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: (Photo by Genya SAVILOV / AFP)(Photo by Genya SAVI...

O wycieku poinformował jako pierwszy 6 kwietnia „The New York Times”. Kilka slajdów datowanych na 1 marca — i zawierających dużo informacji wywiadowczych, w tym informacji m.in. o wyposażeniu i szkoleniu wojsk ukraińskich oraz o trudnościach wojsk rosyjskich — zaczęło wówczas krążyć w mediach społecznościowych, m.in. na Twitterze i na Telegramie.

OKO.press oczywiście nie opublikuje tych materiałów.

Początkowo wielu obserwatorów traktowało je jako rosyjską dezinformację, tym bardziej że jeden ze slajdów zawierał zupełnie nierealistyczne szacunki dotyczące strat wojennych Rosji i Ukrainy (16-17 tys. zabitych po stronie rosyjskiej oraz 61-71 tys. zabitych po stronie ukraińskiej). Oficjalne szacunki amerykańskiego wywiadu mówią o ok. 100 tys. rannych i zabitych Ukraińcach oraz ok. 200 tys. rannych i zabitych Rosjanach.

Ten slajd okazał się jednak najprawdopodobniej zmanipulowany przez rosyjskiego blogera wojskowego, który udostępnił materiały na Twitterze. Oryginał mówił o ok. 16-17 tys. zabitych żołnierzy ukraińskich oraz 30-45 tys. zabitych Rosjan — co i tak znacząco odbiega od publicznie ujawnianych szacunków.

Nie wiadomo, czy inne dokumenty zawierają modyfikacje — i jakie. W sumie „wyciekło” ponad 100 sfotografowanych slajdów oraz wewnętrznych informacji wywiadowczych. Do rąk dziennikarzy trafiło nieco ponad 50.

W następnych dniach się okazało, że dokumentów wyciekło więcej i dotyczyły m.in. relacji USA z Izraelem czy Koreą Południową.

Pierwotnym źródłem wycieku był najprawdopodobniej serwis Discord, komunikator internetowy używany m.in. przez graczy komputerowych. Znalazły się one na kanałach poświęconych popularnej grze Minecraft. Na discordzie krążyły najprawdopodobniej od pierwszych dni marca, a więc przez kilka tygodni.

Kto jest za to odpowiedzialny? Do tych materiałów ma dostęp ponad tysiąc osób z amerykańskiej armii i administracji. Ślady pozostawione online mogą jednak szybko zawęzić liczbę podejrzanych — poinformował amerykański kontrwywiad.

Przeczytaj także:

Czy dokumenty są prawdziwe?

Znaczna ich część jest zapewne prawdziwa.

Skąd to wiemy? Przyznają to nieoficjalnie i oficjalnie sami Amerykanie.

Według „Głosu Ameryki” amerykańskie służby podjęły bardzo intensywne starania, aby usunąć je z mediów społecznościowych, m.in. z serwisów Twitter i Facebook czy Reddit. Dokumenty można znaleźć jednak w innych miejscach — m.in. w serwisie 4chan, chociaż i on jest systematycznie z nich czyszczony (nie linkujemy bezpośrednio do ich treści).

10 kwietnia serwis „The Hill”, wyspecjalizowany w analizowaniu waszyngtońskich gier politycznych, poinformował o „międzyagencyjnym wysiłku”, aby ocenić skutki wycieku dokumentów.

„Wygląda na to, że zawierają wrażliwy i wysoce tajny [ang. highly classified] materiał” — oświadczyła zastępczyni rzecznika Pentagonu, Sabrina Singh. Specjalny zespół z kilku agencji wywiadowczych i kontrwywiadowczych zajmuje się „oceną wpływu tych sfotografowanych dokumentów, który mogą mieć na naszych sojuszników i partnerów”.

Departament Sprawiedliwości wszczął oficjalne śledztwo w sprawie wycieku. Według agencji Reuters mogą za nim stać prorosyjskie elementy w USA albo rosyjski wywiad.

Źródła Reutersa oceniły wyciek jako najpoważniejszy od ujawnienia 700 tys. dokumentów USA przez WikiLeaks w 2013 roku.

Co zostało ujawnione?

Dokumenty zawierają bardzo wiele ściśle tajnych informacji. Omówimy je wstrzemięźliwie. Mówią m.in.:

  • jak wielkie jest zaangażowanie USA w wojnę w Ukrainie. Amerykanie m.in. dostarczają dokładne dane dotyczące celów dla ukraińskich wojsk, ćwiczą ukraińskich żołnierzy, planują logistykę i zaopatrzenie wojska — zajmują się wszystkim poza bezpośrednim prowadzeniem działań wojennych przeciwko Rosji;
  • wiele nowo sformowanych brygad ukraińskich jest dopiero na początku szkolenia i brakuje im wyposażenia;
  • ukraińskiej obronie przeciwlotniczej zaraz skończą się rakiety, a wyrzutniom HIMARS — pociski;
  • Bachmut jest w stanie się bronić dlatego, że Ukraina skierowała tam elitarne rezerwy wojska;
  • Rosyjskie wojsko ma drastyczne trudności z zaopatrzeniem i wyposażeniem według przechwyconych przez USA dyskusji rosyjskich wojskowych;
  • Mosad, izraelski wywiad, pomagał w przygotowywaniu protestów przeciwko reformie sądowej wprowadzanej przez rząd Netanjahu, która — podobnie jak w Polsce — miała ograniczyć ich niezależność (Mosad zaprzeczył);
  • Izrael jest naciskany przez USA, aby dostarczył „śmiercionośną” broń dla Ukrainy, w tym rakiety przeciwczołgowe i przeciwlotnicze;
  • w Południowej Korei toczą się wewnętrzne dyskusje nad dostarczaniem broni Ukrainie, czego domagają się Amerykanie i przed czym Korea się dotąd wstrzymywała. Szczegóły rozmów pomiędzy wysokimi rangą dygnitarzami wskazują na to, że wywiad USA jest doskonale poinformowany o tym, co dzieje się na szczytach koreańskich władz.

Jaki będzie wpływ tych dokumentów?

Sojusznicy USA wiedzą oczywiście doskonale, że amerykański wywiad zbiera informacje także na ich temat. Teraz jednak będą musieli się skonfrontować z publicznym ujawnieniem tego faktu.

„Potencjalnie może to ujawniać nasze źródła i metody oraz ma wpływ na zaufanie pomiędzy nami i niektórymi z naszych przyjaciół. A więc jest to fatalne [ang. pretty bad]” — skomentował dla „The Hill” Lary Pfeiffer, b. szef sztabu w CIA.

Niektóre z dokumentów są oznaczone „NOFORN”, czyli mogą mieć dostęp do nich tylko Amerykanie (ang. no foreign nationals).

„Jeżeli jesteś Ukraińcem, albo jesteś naszym sojusznikiem, jesteś wkurwiony na maksa [ang. pissed off as hell]”

— skomentował Daniel Fried, b. ambasador USA w Polsce. „Zwłaszcza dlatego, że to Amerykanie zwykle pouczają innych w sprawach bezpieczeństwa”.

Według CNN (telewizja powołuje się na źródło z kręgu prezydenta Ukrainy) ukraińska armia w związku z wyciekiem ma zmieniać plany zapowiadanej na wiosnę kontrofensywy, oskarżając równocześnie o ujawnienie dokumentów rosyjskie służby.

View post on Twitter
;
Na zdjęciu Adam Leszczyński
Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze