0:000:00

0:00

Z początkiem sierpnia 2017 ministerstwo środowiska Jana Szyszki wydało nowe przepisy, które znoszą wszelkie ograniczenia dotyczące polowań na dziki. Można polować przez cały rok i można strzelać do loch (samic dzika) w ciąży, choć nawet wśród myśliwych jest to postrzegane jako nieetyczne polowanie.

Ten desperacki krok resortu jest związany z rozwijającą się od kilku lat epidemią Afrykańskiego Pomoru Świń we wschodniej Polsce. Na tę bardzo zaraźliwą, śmiertelną i nieuleczalną chorobę umierają również świnie domowe. Na wirus ASF nie ma szczepionki, więc w przypadku odkrycia w jakimś gospodarstwie ogniska choroby, wybija się wszystkie zwierzęta.

Z roku na rok resort nakazuje odstrzał dziesiątków tysięcy dzików, ale epidemia coraz bardziej rozszerza. Stąd pomysł na zniesienie wszelkich ograniczeń w polowaniu na te zwierzęta. Problem jednak w tym, że

nie ma żadnych dowodów, że odstrzał dzików zahamuje groźną epidemię ASF.

Zgodnie z nowymi pomysłami resortu, dziki mają być zabite również w prawie wszystkich parkach narodowych. Właśnie to było przedmiotem spotkania Ministerstwa Środowiska z dyrektorami parków narodowych 11 sierpnia 2017.

OKO.press jest w posiadaniu pisma, które Główny Konserwator Przyrody Andrzej Szweda-Lewandowski skierował do parków narodowych. Na spotkaniu podał dyrektorom parków, ile mają zabić dzików u siebie.

Przeczytaj także:

Pół dzika na kilometr

Akcja ma być zakwalifikowana jako działanie w ramach zadań ochronnych poszczególnych parków, a nie jako nadzwyczajne czynności zoosanitarne, które wynikają z przepisów o ochronie zdrowia zwierząt.

Zebranym zakomunikowano, że do listopada 2017 powinni łącznie odstrzelić 7 tys. dzików. To prawie 5 proc. krajowej populacji tych zwierząt. (W Polsce żyje ok. 144 tys. dzików - wg danych ministerstwa środowiska z 2016).

"Rzeź dzików mają wykonać w ramach obowiązków służbowych pracownicy parków posiadający odpowiednie uprawnienia" - pisze Klub Przyrodników. Na koszt parków.

Ministerstwo Środowiska chce, by wielkość populacji dzików nie przekraczała "docelowo" w parkach narodowych 0,1 osobnika na km kw. na wschód od Wisły i 0,5 osobnika na km kw. na zachód od Wisły.

"Ustalanie takich limitów w parkach narodowych jest niepoważne. To nie place zabaw pod blokami, a najdziksze tereny naszego kraju" - komentuje dla OKO.press Paweł Średziński z Fundacji Dziedzictwo przyrodnicze, która jako pierwsza alarmowała opinię publiczną o nowym pomyśle resortu środowiska.

"W parkach narodowych nie ma takiej sytuacji, że dzików jest za dużo. Dopiero jak zwierzęta wychodzą na tereny podmiejskie i na pola uprawne, to może być odczuwalne" - dodaje.

Szweda-Lewandowski zobowiązał dyrektorów parków na narodowych do:

  1. zintensyfikowania odstrzału redukcyjnego dzików w tych parkach, w których się ich dokonuje i - następnie - zaplanowania kolejnego, jeśli w wyniku poprzedniego nie uda się osiągnąć wspomnianego wyżej limitu;
  2. wprowadzenia odstrzału dzików w tych parkach, które dotąd tego nie robiły;
  3. poszukiwania martwych, padłych na ASF osobników.

Najwięcej dzików zginie w Drawieńskim, Kampinoskim i Wielkopolskim

Podczas spotkania z dyrektorami Szweda-Lewandowski wskazał również konkretne liczby odstrzelonych dzików, z których muszą się wywiązać dyrektorzy parków. Do nich również dotarło OKO.press.

  • Najwięcej, bo aż 1596 dzików, ma być odstrzelonych w Drawieńskim Parku Narodowym.
  • W pierwszej trójce są również Kampinoski i Wielkopolski Park Narodowy - do odstrzału kolejno 1113 i 918 dzików.

W Drawieńskim Parku Narodowym docelowa populacja tego gatunku ma liczyć zaledwie 60 osobników, w Kampinoskim - 338, a w Wielkopolskim - 38 dzików.

W Pienińskim Parku Narodowym mają żyć tylko... 4 dziki, a w Babiogórskim 3. Co w sytuacji, gdy będą to tylko same odyńce albo lochy? To po prostu droga do całkowitego wyniszczenia populacji w tych parkach.

Tylko w Biebrzańskim i Białowieskim Parku Narodowym zwierzęta nie mają być strzelane. Powód? W Biebrzańskim jest 40 osobników, a więc poniżej zakładanej wartości docelowej (61). Jeśli zaś chodzi o drugi z wymienionych parków, to - jak zauważył Klub Przyrodnika - nie podał on wiosennej liczebności wiosennej dzików, w związku z czym MŚ uznało wielkość populacji na poziomie... zero (!).

Parki narodowe zostały zobligowane do odstrzelenia łącznej liczby 7382 dzików.

Parki na wschód od Wisły

Parki na zachód od Wisły

Ministerstwo liczy, czyli sufitologia stosowana

Niezbyt realistyczny jest również sposób, w jaki wyliczono, ile zwierząt należy odstrzelić. Zrobiono to według równania:

raportowany stan populacji parku razy 2 minus wartość docelowa populacji wynikająca z powierzchni parku minus liczba zwierząt już odstrzelonych w ramach zadań ochronnych przed decyzją ministerstwa.

Przyjęto więc ad hoc, że - pisze Klub Przyrodnika - "przyrost zrealizowany wynosi wszędzie 100 proc.". To sufitologia.

Obszar Drawieńskiego Parku Narodowego to 120,05 km2. Jeśli pomnożymy to razy 0,5 - tyle dzików ma przypadać na km2 w parkach na zachód od Wisły - to mamy liczbę 60 osobników jako wartość docelową.

Podana przez MŚ obecna liczba dzików to 844 zwierzęta. Zakłada się, że przyrost będzie stuprocentowy, więc liczę mnoży się razy 2, co daje 1688 dzików. Od tej kwoty odejmujemy wartość docelową - 60 - oraz liczbę dzików dotąd odstrzelonych w ramach założonych wcześniej zadań ochronnych parku - 32. W ten sposób otrzymujemy liczbę, którą trzeba jeszcze odstrzelić - 1596 zwierząt.

Bezsensowna rzeź

Organizacje ekologiczne i naukowcy już biją na alarm i krytykują irracjonalność całego pomysłu, motywowanego walką z Afrykańskim Pomorem Świń.

"Parki narodowe nie są źródłem ASF. Przypadki padłych dzików, u których wykryto ASF dotyczą głównie województw podlaskiego i lubelskiego, gdzie już wcześniej prowadzono depopulację dzika.

Jak widać, odstrzał nie jest skutecznym sposobem walki z ASF, co potwierdzają eksperci i wciąż pojawiające się przypadki ASF" - mówi Średziński.

"Pomysł jest absurdalny i nie usprawiedliwia go nawet to, że w Polsce mamy ASF" - mówi w rozmowie z OKO.press dr Tomasz Podgórski z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży. To jego wyniki badań zmanipulowało MŚ, tworząc uzasadnienie dla masowego odstrzału, o czym pisaliśmy tu.

"Gdybyśmy mieli wyniki badań, które jednoznacznie mówią, że spadek zagęszczenia dzików w wyniku zmniejszenia ich populacji rzeczywiście doprowadzi do zatrzymania epidemii, to moglibyśmy go rozważyć. Ale takich danych nie mamy" - dodaje badacz.

Naukowiec z PAN przypomina również, że średnia powierzchnia parku narodowego w Polsce to 137 km2. To znaczy, że te obszary są tak małe, że nie mogą być rozsadnikami ASF. "A do tego parki są rozproszone po całej Polsce, a więc pozostają we wzajemnej izolacji, co nie sprzyja ekspansji choroby" - komentuje dla OKO.press.

Trudne do przewidzenia konsekwencje

"Ministerialny nakaz odstrzału dotyczy również tych parków, gdzie polowania są zakazane jak np. w Bieszczadzkim Parku Narodowym, bądź tych gdzie nie strzela się do dzików, jak w Magurskim Parku Narodowym" - mówi Średziński. Tam redukcji liczebności dzików dotąd dokonywały duże drapieżniki i trudne warunki życiowe. Wejście myśliwych w te ekosystemy doprowadzi do zaburzenia ich dotychczasowego funkcjonowania.

Ponadto - przypomina Średziński -

nie bez powodu dziki nazywa się "leśnymi inżynierami". Pełnią bowiem bardzo ważne funkcje w parkach narodowych: zjadają padlinę, biorą udział w odnawianiu się lasu, są pokarmem dla drapieżników. Dlatego tak naprawdę nie wiadomo, jak poważne konsekwencje ekologiczne będzie miał nasilony odstrzał.

Problem nie tylko dzików

Propozycja resortu środowiska oznacza nie tylko "kłopot" dla dzików, ale również dla innych gatunków. Nowe przepisy nie zabraniają na przykład organizowania polowań zbiorowych w parkach narodowych, które - podkreśla Średziński - byłyby zdecydowanie najgorszym rozwiązaniem.

"Nagonka wypłasza nie tylko dziki. Przypadkowy postrzał może dotyczyć innych gatunków zwierząt. Myśliwi nie są zawsze w stanie odróżnić gatunki, które wybiegają im pod lufę" - mówi.

Z kolei dr Podgórski podkreśla, że więcej polowań oznacza intensywne płoszenie zwierząt. "Ich reakcją będzie stres, który zapewne odbije się na ich kondycji ogólnej. To w konsekwencji może doprowadzić np. do spadku ich rozrodczości, czy nawet przeżywalności młodych osobników" - wyjaśnia.

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze