0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Kamila Kotusz / Agencja GazetaKamila Kotusz / Agen...

22 sierpnia na Pl. Piłsudskiego w Warszawie - pomiędzy pomnikiem Lecha Kaczyńskiego oraz pomnikiem katastrofy smoleńskiej - IPN odsłonił wystawę „Ściany totalitaryzmów. Polska 1939-1945”.

Następnego dnia, 23 sierpnia, w 80. rocznicę podpisania Paktu Ribbentrop-Mołotow, wystawę odwiedził prezydent Andrzej Duda. Tego dnia obchodzony jest także Europejski Dzień Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu, ustanowiony przez Parlament Europejski.

„Dziś jest, niestety, wielu takich, którzy próbują fałszować historię. Zgłaszają sugestie, że tak naprawdę II wojna światowa rozpoczęła się w 1941 roku. Nie – wojna się rozpoczęła od hitlerowsko-sowieckiej napaści na Polskę we wrześniu 1939 roku na podstawie ustaleń paktu Ribbentrop-Mołotow”

- mówił prezydent.

To reakcja na rosyjską ofensywę propagandową, której celem jest rehabilitacja sojuszu Stalina z Hitlerem. Rosyjska dyplomacja od lat powtarza, że ZSRR nie miał wyjścia i musiał podpisać układ z III Rzeszą. W tym roku zabiegi te jednak są wyjątkowo nasilone.

Zarówno w Związku Radzieckim, jak i czasami w USA, podawane są w dodatku późniejsze daty rozpoczęcia II wojny światowej. Dla ZSRR „wielka wojna ojczyźniana” rozpoczęła się z atakiem Niemiec (22 czerwca 1941), a USA weszły do wojny po ataku Japonii na Pearl Harbor (7 grudnia 1941).

Wystawa podobała się także prawicowym mediom.

View post on Twitter

OKO.press obejrzało wystawę dzień po prezydencie. Nie jest bardzo okazała: dwa czworokątne słupy z tablicami informacyjnymi umieszczonymi na wysokości wzroku. W pogodne słoneczne popołudnie zebrało się przy niej 20-30 osób.

Według IPN celem wystawy jest „pokazanie doświadczenia II wojny światowej z polskiej perspektywy”. Jej adresatami, przynajmniej w części, są cudzoziemcy - teksty zostały przygotowane także w trzech obcych językach (angielskim, rosyjskim i niemieckim).

Jak więc zdaniem IPN wygląda „polska perspektywa” w pigułce?

Wystawa zawiera typowe dla polityki historycznej rządu PiS manipulacje i przeinaczenia. Prezentuje przeszłość w sposób taki, aby trudno było zarzucić jej autorom proste kłamstwo, ale w praktyce prowadzi widza do zupełnie fałszywego obrazu przeszłości.

Zobaczmy, jak to zostało zrobione. Oto polityczne przesłanie wystawy — i zarazem manipulacje przeszłością.

Zrównanie okupacji niemieckiej i sowieckiej

Wystawa mówi o „dwóch totalitaryzmach” i ma postać dwóch słupów - na jednym znajdują się informacje o okupacji niemieckiej, na drugim - radzieckiej. Przesłanie jest jednoznaczne: oba zagrażały Polakom w równym stopniu.

Jest to jednak nieprawda, czego zresztą można się dowiedzieć z samej wystawy, jeśli tylko się w nią uważnie wczytać. Nie chodzi o wybielanie jednego agresora, ale o fakty.

Liczba ofiar obu okupacji jest nieporównywalna. Niemcy zabili - wg samej wystawy IPN - nawet 6 mln obywateli RP. Celem okupacji nazistowskiej było wymordowanie Żydów i fizyczna eksterminacja dużej części Polaków (oraz sprowadzenie reszty do roli słabo wykształconej siły roboczej).

Tymczasem ofiar okupacji ZSRR było znacznie mniej - dziesiątki tysięcy zabitych oraz ok. 330 tys. deportowanych na Syberię i do Azji Środkowej. Celem okupacji sowieckiej nie była eksterminacja całego narodu: NKWD prześladowało dawne elity (m.in. ziemian, urzędników, policjantów).

Nie ma wątpliwości, że oba ustroje były zbrodnicze i totalitarne. Celem tylko jednego z nich było biologiczne wyniszczenie Polaków. Można się tego dowiedzieć z wystawy, ale trzeba się w nią w tym celu wczytać.

Zrównanie okupacji niemieckiej i radzieckiej to jeden z najważniejszych elementów polityki historycznej PiS. Komunizm miał być w tej optyce zagrożeniem dla „tożsamości narodowej” czy „zatruciem duszy” Polaków, co ma stanowić zagrożenie zrównywane z niemiecką eksterminacją. Ten wątek powraca w opowieści PiS stale, pisaliśmy już o nim w OKO.press parokrotnie.

Zachód zdradził

W narracji PiS o II wojnie Polska jest samotna i zawsze zdradzana - o zachodnich aliantach nie znajdziemy tam dobrego słowa. Liberalne demokracje są słabe i sprzyjają często Stalinowi. „Mimo zaangażowania Polaków w walkę z Niemcami po stronie aliantów sojusznicy zadecydowali, że Polska znajdzie się pod dominacją ZSRS” - czytamy w opisie wystawy.

Cała narracja wystawy jest zresztą przesycona nieufnością wobec demokratycznego Zachodu. Czytamy o „utracie terenów” na Wschodzie, na którą zgodził się Zachód, ale nie ma ani słowa o rekompensacie, którą miały stanowić ziemie niemieckie, dziś stanowią blisko jedną trzecią Polski.

W innym miejscu IPN pisze, że Zachód „pod sowieckim naciskiem poświęcił Polskę”. Wspomnienia żołnierzy rozczarowanych uznaniem przez Zachód rządu w Warszawie w 1945 roku pozostawione są bez żadnego komentarza — dlaczego alianci zachodni to zrobili.

Nie wspomina się także (ta informacja została schowana w relacji oficera przywoływanej w innym miejscu wystawy), że Zachód wymógł na Stalinie zobowiązanie do przeprowadzenia w Polsce demokratycznych wyborów. Odbyły się one w 1947 roku i zostały sfałszowane przez komunistów.

PRL jako nowa okupacja

Dla ponad 100 tys. żołnierzy (niektóre źródła podają 180 tys.) walczących z Niemcami w oddziałach Ludowego Wojska Polskiego nie ma dobrego słowa. 17 stycznia 1945 roku Warszawa została „wyzwolona” - czytamy, a cudzysłów ma oznaczać, że nie było to naprawdę wyzwolenie.

I Armia WP została opisana następująco: „pod sowieckim dowództwem służyli w niej polscy żołnierze”. Tymczasem dużą część kadry oficerskiej stanowili Polacy. Polskie oddziały w ogóle zresztą służyły pod obcym dowództwem - wchodzili w skład armii alianckich, chociaż w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie kadra oficerska była w całości polska.

Polskę - czytamy dalej - „oddano w ręce komunistów wykonujących sowieckie polecenia”. O ile można tego twierdzenia jeszcze bronić w odniesieniu do lat 1944-1956, to później jest już z pewnością fałszywe: PRL była krajem niesuwerennym, ale jej władze miały duży i stale rosnący zakres autonomii.

Polacy - mówi wystawa - opierali się komunizmowi. Co ciekawe, mowa jest jednak wyłącznie o „wyklętych”, którzy stanowili wówczas radykalny margines oporu.

Nie ma wzmianki o PSL, partii, która była głównym konkurentem i przeciwnikiem politycznym komunistów po wojnie. To również jest zgodne z polityką historyczną PiS, która gloryfikuje opór zbrojny, zwłaszcza formacji wywodzących się z przedwojennej skrajnej prawicy, a nie wspomina w ogóle o oporze politycznym.

Żydów głównie ratowaliśmy

Osobna plansza poświęcona została Zagładzie Żydów. Czytamy na niej: „Chociaż w okupowanej Polsce za pomoc Żydom groziła kara śmierci dla pomagającego i całej jego rodziny, wielu Polaków ratowało żydowskich współobywateli. Natomiast polscy obywatele wydający Niemcom Żydów lub donoszący na ratujących ich Polaków byli karani przez podziemny aparat sprawiedliwości”.

Jest to sprytna manipulacja, polegająca na powiedzeniu części prawdy - co znów często robi polityka historyczna PiS.

W istocie, za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci, ale wykonywano ją rzadko (udokumentowano kilkaset takich przypadków). (OKO.press pisało o tym m.in. tu: „Czarny jest ten obraz. Promil Polaków ratował Żydów. Przepędzano ich jak bezpańskie psy, rabowano, zabijano” – mówi badaczka okupacyjnego Biłgoraju)

Jeśli chodzi o szmalcowników, to rzeczywiście polskie państwo podziemne ich karało, ale zaczęto to robić późno i w praktyce niemal wszyscy pozostali bezkarni. W samej Warszawie było ich według historyka prof. Jana Grabowskiego kilka tysięcy, a wyroki zaczęto wydawać późno - w 1943 roku, kiedy większość polskich Żydów już nie żyła - i wykonano ich bardzo niewiele.

Na wystawie czytamy - w podpisie pod zdjęciem - że przypadki denuncjowania Żydów „nie były odosobnione”, ale na „tylko niewielu” szmalcownikach wykonano wyroki śmierci. Jest to zaskakujące dla IPN przyznanie, chociaż nadal w złagodzonej formie.

Zachód do końca wojny „uważał informacje o Zagładzie za nieprawdopodobne” - czytamy w innym miejscu. Nie wiadomo, co znaczy „Zachód”. Warto jednak wiedzieć, że politycy na Zachodzie byli bardzo dobrze poinformowani o Zagładzie polskich Żydów.

W dodatku - jak pisaliśmy w OKO.press - „Rząd RP i AK patrzyły na Zagładę z obojętnością".

Polityka przemilczeń

Wystawę na pl. Piłsudskiego warto obejrzeć, ale z innych powodów, niż zrobił to prezydent Duda: stanowi ona przykład manipulacji popełnianych przez politykę historyczną PiS w jednej małej pigułce.

Techniki tej manipulacji opierają się przede wszystkim nie na jawnym fałszu - chociaż i to się zdarza - ale przede wszystkim na przemilczeniach i bardzo dziwacznych niekiedy niedomówieniach.

Oto jeszcze jeden przykład. W opisie agresji ZSRR na Kresy czytamy: „Spora część miejscowej ludności Kresów nie była lojalna wobec II RP. Kresy ogarnął rodzaj rewolty, której beneficjentami byli sowieci”.

Nie ma w tym opisie nic więcej. Tymczasem „miejscowa ludność” oznacza po prostu Ukraińców, Białorusinów i Żydów (autorzy piszą tak, jak gdyby mieszkający na Kresach Polacy nie byli „miejscową ludnością”).

Nielojalność ta miała wiele przyczyn, ale wśród nich ważną była ta, że obywatele o niepolskich korzeniach byli w II RP traktowani jako ludzie drugiej kategorii.

O przedwojennym antysemityzmie napisano już bardzo wiele: warto przypomnieć np., że tuż przed wojną Żydów usuwano np. ze stowarzyszeń zawodowych.

Wojsko polskie „pacyfikowało” także wsie ukraińskie w latach 30. i niszczyło cerkwie. Przedstawiciele mniejszości właściwie nie mogli robić karier w aparacie państwowym - udawało się to tylko nielicznym Żydom czy Ukraińcom. Nie mieli więc powodu, żeby być lojalnymi wobec państwa, które postrzegali jako obce i nielojalne wobec nich samych.

Tego jednak z wystawy na Pl. Piłsudskiego oczywiście się nie dowiemy.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze