Projekt prawdopodobnie ułatwi ograniczanie wolności byłych skazanych i uzasadni to zaburzeniami psychicznymi. To wielkie pole do nadużyć. Może spowodować masowe kierowanie więźniów do przepełnionych zakładów psychiatrycznych. „To próba medykalizacji zła” - mówi psychiatra. Ośrodek w Gostyninie pokazuje, z jaką łatwością pozbawiamy wolności już dziś
Ministerstwo Zdrowia wspólnie z Ministerstwem Sprawiedliwości opracowuje projekt nowelizacji prawa dotyczące postępowania wobec więźniów, u których zdiagnozowano zaburzenia psychiczne. Pracuje nad nim zespół ekspertów powołany przez premiera pod koniec stycznia 2019 roku.
Co dobrego może wyjść z ministerialnego projektu? Zapełnienie istniejących luk prawnych, które utrudniają właściwą opiekę psychiatryczną dla więźniów ze stwierdzona chorobą psychiczną.
Co złego? Rozszerzenie uprawnień, które ułatwi arbitralne pozbawianie ludzi wolności. "A te uprawnienia już dziś są nadużywane" - mówi karnistka prof. Monika Płatek.
Jak nieoficjalnie dowiedziało się OKO.press, pierwszy przedstawiony przez rząd projekt upadł pod krytyką konsultowanych ekspertów. Jest sie czego obawiać, bo doświadczenia z ustawą Gowina dotyczącą osób uznanych za niebezpieczne pokazuje, z jaką łatwością można dziś bezterminowo pozbawiać wolności na podstawie prawa pełnego luk i niedomówień.
Propozycja zmian w prawie jest reakcją na zabójstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. 13 stycznia 2019 podczas obchodów Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy został kilkakrotnie dźgnięty nożem. 14 stycznia zmarł w wyniku odniesionych ran. Według różnych źródeł zabójca, który miesiąc wcześniej wyszedł z więzienia, miał mieć w zakładzie karnym stwierdzoną schizofrenię paranoidalną.
W odpowiedzi rząd postanowił zmienić przepisy, żeby skuteczniej kontrolować byłych więźniów. „Poprosiłem ministra Zdrowia oraz ministra Sprawiedliwości, by zaproponowali rozwiązania, aby zapobiegać takim sytuacjom w przyszłości" - mówił Morawiecki.
Jak zapobiegać takim sytuacjom? Dlaczego ma się tym zająć Ministerstwo Zdrowia? Z dotychczasowych zapowiedzi rządu wynika, że nowelizacja nie obejmie tylko luki w przepisach dotyczących osób chorych psychicznie przebywających w więzieniach.
„Na razie trudno powiedzieć, co pojawi się w projekcie, ale możemy mieć do czynienia z próbą medykalizacji zła, wkładanie w ręce psychiatrów odpowiedzialności za osoby potencjalnie niebezpieczne. W takim systemie, zamiast roli leczniczej psychiatrzy zaczną pełnić rolę izolacyjną” – mówiła OKO.press dr Agnieszka Welento-Nowacka, ordynatorka Oddziału Psychiatrii Sądowej w Stargardzie Gdańskim.
„Warto popracować dłużej i poważnie zastanowić się nad tym, jakie rozwiązania będą najlepsze i jaka grupa osób ma być nimi objęta" - tłumaczy OKO.press dr Ewa Dawidziuk z biura RPO. - "Byle nie nowelizować istniejących ustaw w pośpiechu i niedokładnie. Mamy już jeden negatywny przykład ustawy Gowina, która ma mnóstwo luk i braków gwarancji proceduralnych dla ludzi, których pozbawiamy wolności".
„Jakiekolwiek zmiany wprowadzane w systemie, w którym nie zadba się najpierw o przestrzeganie prawa oraz intencji ustawy, nie dają gwarancji, że będzie to środek służący przeciwdziałaniu przemocy. Dają większą obawę, że będzie to środek, który będzie tę przemoc szerzyć” - ostrzega profesor Płatek.
Polska stosunkowo niedawno zaczęła eksperymentować z rozwiązaniami, które identyfikują potencjalnie niebezpiecznych więźniów jeszcze zanim popełnią kolejną zbrodnię. Przełomowa pod tym względem była niesławna ustawa o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób, czyli tzw. ustawa Gowina. Na jej mocy powstał Krajowy Ośrodek Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie.
Chociaż wzorowany na zagranicznych placówkach o podobnym charakterze, polski ośrodek wyróżnia się wyjątkowym brakiem pomysłu na to, co - poza izolowaniem - zrobić z osobami potencjalnie niebezpiecznymi. Ustawa nie reguluje szeregu kwestii związanych z funkcjonowaniem ośrodka, które są potem arbitralnie ustalane przez dyrektora ośrodka. A trafić tam przerażająco łatwo.
O katastrofalnych skutkach ustawy dla polskiego prawa i ludzkiej wolności pisaliśmy już wielokrotnie.
KOZZD w Gostyninie nie wypalił. Nowelizacja z lutego 2015 zakłada, że Ośrodek nie będzie trwał wiecznie - jest tzw. regulacją epizodyczną. Ustawa może być stosowana wyłącznie wobec skazanego, który rozpoczął odbywanie kary pozbawienia wolności przed dniem 1 lipca 2015.
Co z tymi, którzy zostali skazani za czyny popełnione po 2015, a zostaną uznani za niebezpiecznych? Zgodnie z nowelizacją - trafią do zakładu psychiatrycznego, który przejmie funkcję izolacyjną. Bo trudno mówić o leczeniu, jeśli trafiać tam będą także osoby z zaburzeniami osobowości, na które skutecznym "lekiem", może być tylko dobrowolna terapia.
Z dotychczasowych doświadczeń z ustawą Gowina, która jest jawnie nadużywana (Gostynin miał być Ośrodkiem dla najniebezpieczniejszych, a są tam dziś byli więźniowie, którzy w więzieniu nie spędzili nawet 2 lat) wynika, że dyrektorzy więzień chętnie korzystają z możliwości "zabezpieczenia się" przed ewentualnymi konsekwencjami wypuszczenia niebezpiecznego więźnia, kierując go do Gostynina.
Rządowy projekt na pewno ułatwi ograniczanie wolności byłych skazanych i na pewno uzasadni to istnieniem zaburzeń psychicznych. To wielkie pole do nadużyć, które może się skończyć masowym kierowaniem niepokornych więźniów do zakładów psychiatrycznych.
Więziennictwu grozi odejście od resocjalizacji na rzecz psychiatryzacji, a psychiatrom to, że zamiast leczyć, będą musieli wyrokować.
W komunikacie Ministerstwa Zdrowia z 18 stycznia 2019 roku czytamy, że prowadzone są prace „nad możliwością wprowadzenia, orzekanego przez sąd, obligatoryjnego badania i leczenia osób, u których istnieje podwyższone ryzyko popełnienia przestępstwa po wyjściu na wolność”.
Z komunikatu wynika, że procedura ta miałaby objąć już nie tylko sprawców szczególnie groźnych przestępstw, ale wszystkich potencjalnie niebezpiecznych, u których w trakcie wykonywanej kary rozpoznano:
„Czyli praktycznie wszystkich” – podsumowuje dr Agnieszka Welento-Nowacka, ordynatorka Oddziału Psychiatrii Sądowej w Stargardzie Gdańskim. „W więzieniu jakieś zaburzenie osobowości ma prawie każdy osadzony. Jeśli dodamy do tego uzależnienia i upośledzenie, to mamy już właściwie 100 proc.”.
Zmiany obejmą prawdopodobnie kodeks karny, kodeks karny wykonawczy i ustawę o ochronie zdrowia psychicznego. Jest w nim kilka luk, na których istnienie zwracał już uwagę RPO. Najważniejsza jest ta dotycząca osób, u których podczas odbywania kary więzienia stwierdzono chorobę psychiczną.
Polskie prawo przewiduje dziś, że wobec osób uznanych za niepoczytalne podczas dokonywania przestępstwa (np. ze względu na chorobę psychiczną) umarza się proces karny. Sąd ma za to do dyspozycji szereg środków zabezpieczających – np. skierowanie do zakładu psychiatrycznego o odpowiednim stopniu zabezpieczenia.
Gorsza jest sytuacja osób, u których choroba psychiczna ujawniła się po tym, jak zostali skazani i osadzeni w zakładzie karnym. Zgodnie z art. 150 k.k.w. karę pozbawienia wolności należy wtedy obowiązkowo odroczyć do czasu „ustania przeszkody”, a więc umożliwić skazanemu leczenie.
„Problem w tym, że nie ma przepisu, który pozwalałby na skierowanie takiej osoby do zakładu psychiatrycznego o odpowiednim poziomie zabezpieczenia” – mówi OKO.press dr Ewa Dawidziuk z biura RPO.
Teoretycznie chory powinien więc wyjść na wolność. Jeśli stanowi zagrożenie dla siebie lub innych i odmawia leczenia, może potem zostać umieszczony w szpitalu psychiatrycznym na wniosek rodziny, opiekuna lub opieki społecznej.
Rodzina może z różnych względów nie chcieć złożyć wniosku, a nawet jeśli się na to zdecyduje, to szpital psychiatryczny nie dysponuje odpowiednimi zabezpieczeniami dla szczególnie niebezpiecznych. Projekt włączy prawdopodobnie do grupy możliwych wnioskodawców także policję, prokuratora czy dyrektora więzienia.
Być może zmianie ulegnie też art. 93c. określający wobec kogo można orzekać środki zabezpieczające. Dzisiaj ich orzekanie jest uzależnione od wyroku skazującego i od typu przestępstwa, którego dopuścił się więzień. Teoretycznie nie można więc orzec środka zabezpieczającego po wyjściu z więzienia wobec osoby, która została skazana za przestępstwo, które nie miało związku z nasilonym zaburzeniem osobowości lub uzależnieniem.
Radykalna liberalizacja tego zapisu pozwoliłaby kierować na obserwację i przymusowe leczenie praktycznie wszystkich więźniów.
„Jeśli trzeba będzie nagle tych wszystkich więźniów przebadać, to nie damy rady” – alarmuje Welento-Nowacka. „Jest nas, psychiatrów, za mało. Za mało jest też miejsc w zakładach psychiatrycznych”.
Z obwieszczenia Ministra Zdrowia z 13 marca 2018 w sprawie wykazów zakładów psychiatrycznych wynika, że łącznie wszystkich miejsc w zakładach psychiatrycznych jest 2.6172.
Jak wynika z cytowanej przez RPO Oceny skutków regulacji do projektu ustawy, w 2017 roku do zakładów psychiatrycznych trafiły 833 osoby. Na koniec roku przebywało w nich 1.092 sprawców.
W wystąpieniu do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji RPO podważa jednak te informacje, powołując się na dane Komisji Psychiatrycznej do spraw Środków Zabezpieczających, funkcjonującej przy Ministrze Zdrowia. Według sprawozdania Komisji z dnia 25 września 2018 wykorzystane zostały wszystkie miejsca w zakładach psychiatrycznych, przekraczając nawet wyznaczone limity miejsc, a 322 osoby oczekiwały na przyjęcie do zakładów psychiatrycznych.
"Dane zawarte w ocenie skutków regulacji dotyczą końca 2017 roku, nie wydaje się jednak możliwe zwiększenie liczby sprawców przebywających w zakładach psychiatrycznych o ponad 140 proc. w ciągu 9 miesięcy" - pisał wtedy RPO.
Pomoc psychologiczna czy psychiatryczna w więzieniach, też jest dzisiaj utrudniona. Służba Więzienna dysponuje dziś jedynie 66 miejscami w pięciu szpitalach psychiatrycznych, do tego w placówkach tych prowadzi się też obserwację sądowo-psychiatryczne.
W tych, które istnieją, nie ma zwykle odpowiednich warunków dla rehabilitacji i leczenia chorych psychicznie, bo przeznaczone są głównie do obserwacji i stwierdzania poczytalności. „Chorzy często nie mają tam dostępu do żadnej formy leczenia poza przyjmowaniem leków” – mówi dr Ewa Dawidziuk.
Służba Więzienna zgłaszała te problemy Ministrowi Sprawiedliwości oraz Rzecznikowi Praw Pacjenta już w 2011 roku. „Od tego czasu stan opieki psychiatrycznej w więzieniach nie poprawił się, co więcej należy sądzić, iż przy systematycznym braku środków finansowych na ten cel, uległ pogorszeniu” – wynika z informacji RPO.
Polityka społeczna
Zdrowie
Łukasz Szumowski
Zbigniew Ziobro
Ministerstwo Sprawiedliwości
Ministerstwo Zdrowia
KOZZD
Ośrodek w Gostyninie
więziennictwo
zaburzenia psychiczne
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze