0:000:00

0:00

"Sobotni marsz to jedna z 24 parad, które zaplanowano w tym roku w Polsce. Ta rekordowa liczba to według organizatorów odpowiedź na zaostrzający się homofobiczny i transfobiczny język hierarchów kościelnych i polityków PiS" - tak amerykańska CNN relacjonuje wydarzenia pierwszego w historii Marszu Równości w Białymstoku w sobotę 20 lipca 2019.

O paradzie napisały najważniejsze dzienniki i tygodniki amerykańskie, francuskie i niemieckie. Informację podały duże agencje europejskie i amerykańskie agencje prasowe, telewizje BBC i CNN. Białystok trafił też na drugą stronę planety - do internetowego wydania "The Fiji Times".

To jednak nie sam tęczowy przemarsz przyciągnął uwagę zagranicznych mediów, a próby jego zablokowania i zgłoszone 61 kontrmanifestacji. Prasa w Europie i Stanach opisuje, jak pokojowe hasła "Miłość to nie grzech" i "Równość płci" natrafiły na opór środowisk kiboli i nacjonalistów, którzy zjechali z całej Polski, by zatrzymać paradę. Do obrony "chrześcijańskich wartości" nawoływali hierarchowie Kościoła katolickiego.

"Białystok wolny od zboczeńców" - skandowali kontrmanifestanci i rzucali w stronę ok. 800 maszerujących petardy, kamienie i potłuczone butelki. Liczne zagraniczne media udostępniły wideorelacje z homofobicznych ataków. Przypomniano o strefach i miastach "wolnych od LGBT" oraz i kampanii wyborczej, którą politycy PiS próbują napędzać nienawiścią do tych, którzy zagrażają "polskiej rodzinie".

W marszu w sobotę wzięli udział reporterzy i fotoreporterka OKO.press. Ich relację można przeczytać w tekście "Marsz równości przeszedł w kordonie nienawiści".

Przeczytaj także:

USA: "Odpowiedź na homofobię i transfobię"

"Demonstracja miała zgoła odmienny charakter, niż radosne i hedonistyczne przemarsze, jakie kojarzą się z wydarzeniami tego typu" - dziennikarze CNN tłumaczą czytelnikom we wstępie do obszernego materiału poświęconego sobotnim wydarzeniom.

Autorzy podają, że uczestnicy parady przeszli ulicami miasta, podczas gdy "nacjonalistyczne bojówki", "skrajna prawica" i "kibole" rzucały w nich petardami, kamieniami i szklanymi butelkami.

"Gdy kontrmanifestanci skandowali »Bóg, honor, ojczyzna« i »Białystok wolny od zboczeńców«, uczestnicy parady odkrzykiwali »Polska wolna od faszystów«" - relacjonują dziennikarze CNN. I podają przygnębiające statystyki: w kontrmanifestacjach wzięło udział ok. 4000 osób, zatrzymano 25.

CNN zarysowuje też szerszy kontekst. Wspomina, że niemal 300-tysięczny Białystok leży w "konserwatywnym regionie", który popiera rządy PiS i gdzie skrajna prawica jest szczególnie silna.

W materiale dziennikarze cytują m.in. słowa arcybiskupa Tadeusza Wojdy, który wezwał do "obrony chrześcijańskich wartości" uczestników Pikniku Rodzinnego. Piknik, w ramach protestu wobec parady, zorganizował podlaski marszałek Artur Kosicki z PiS.

"Sobotni marsz to jedna z 24 parad, które zaplanowano w tym roku w Polsce. Ta rekordowa liczba to według organizatorów odpowiedź na zaostrzający się homofobiczny i transfobiczny język hierarchów kościelnych i polityków PiS" - pisze CNN. Autorzy materiału wspominają także, że nagonka na osoby LGBTQ jest częścią kampanii przed październikowymi wyborami parlamentarnymi.

"Wielu Polaków popiera prawa par tej samej płci [...]. Ale część społeczeństwa jest przeciwna [...]. Małżeństwa jednopłciowe i adopcja dzieci przez pary tej samej płci są w Polsce zakazane, a werbalna przemoc wobec osób LGBT nie stanowi przestępstwa z nienawiści" - czytamy w materiale.

Niemcy: Groza "zwykłych obywateli"

O wydarzeniach w Polsce obszernie pisze też prasa niemiecka - zarówno konserwatywna, jak i liberalna. Informacje o białostockiej paradzie pojawiły się w niemal wszystkich najważniejszych dziennikach i tygodnikach.

Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" opublikował relację 29-letniego Bartka Górskiego. Górski opisuje przemoc zebranych w Białymstoku chuliganów, ale też przygnębiające wsparcie dla nich ze strony "zwykłych obywateli", którzy sypali mąkę, wylewali wodę i rzucali przedmioty na uczestników parady z okien swoich mieszkań.

"To było dla nas bardzo trudne. To nie była nienawiść prawicowych ekstremistów, ale zwykłych ludzi" - powiedział FAZ Górski.

Wydarzenia z Białegostoku opisały także tygodnik "Der Spiegel" i dziennik "Der Tagesspiegel" cytując francuską agencję prasową. "Przemoc przyćmiła pierwszą paradę w polskiej miejscowości Białystok" - piszą niemieccy dziennikarze.

Wideorelacje z parady pojawiły się też na stronach "Die Welt" oraz bawarskiego dziennika "Süddeutsche Zeitung".

Francja: "W Polsce strefy wolne od LGBT"

Relacje z Białegostoku trafiły też do mediów francuskich.

Tygodnik "Le Figaro" opublikował 3,5-minutowy materiał wideo, w którym zestawił ujęcia z pokojowej parady i agresywne okrzyki kontrmanifestantów.

"Demonstranci nieśli tęczowe flagi i plakaty z napisami »Miłość to nie grzech« oraz »Równość płci«. Ale grupy kibiców piłkarskich, które zjechały się z całego kraju, wielokrotnie wstrzymywały marsz, zmuszając policję do interwencji. Według świadków niektórzy mieli na sobie koszulki z nacjonalistycznymi symbolami, inni skandowali »Białystok nie dla pedałów«" - czytamy w relacji.

Le Figaro cytuje także Kampanię Przeciwko Homofobii i wspomina, że w ostatnich miesiącach już ok. trzydzieści polskich miejscowości ogłosiło się "wolnymi od ideologii LGBT".

Dziennik "Le Monde" zwrócił uwagę na fakt, że to, co na Zachodzie nazywa się paradą lub marszem dumy (ang. pride parade, fr. marche des fiertés), w Polsce funkcjonuje jako "Marsz Równości".

"Białystok, w którym mieszka 300 tys. ludzi to ostatnie miasto wojewódzkie w Polsce, w którym taka manifestacja dotychczas nie miała miejsca. To symbol. Podlasie to region znany z konserwatyzmu i historyczny bastion polskiego nacjonalizmu" - czytamy w Le Monde.

Centrolewicowy dziennik "Libération" wspomina też o reakcji amerykańskiej ambasador. Georgette Mosbacher skrytykowała na Twitterze na naklejki "Strefa wolna od LGBT", które mają być dołączone do wydania tygodnika "Gazeta Polska" 24 lipca.

Rosja, Białoruś: "To jest Polska, nie Bruksela"

Na wydarzenia w Białymstoku zareagowały też media rosyjskie i białoruskie, które konsekwentnie nazywają je "zamieszkami ulicznymi".

Portal "Izwiestija" podaje, że paradę kilkakrotnie próbowali zatrzymać "nieznani sprawcy", wśród których obecni byli fanatycy futbolu. Nie wspomina o hasłach, z którymi szła parada, cytuje natomiast kontrmanifestantów, którzy skandowali "To jest Polska, nie Bruksela, tu się zboczeń nie popiera".

Cytat ten, który dobrze pasuje do putinowskiej narracji o "brukselskim homolobby", rozpowszechniła centralna rosyjska agencja prasowa "Tass", powołując się na RMF24. W artykule "Tass" czytamy też, że uczestnicy parady to "zwolennicy społeczności LGBT", którzy nawoływali do równości płci i "wolnej miłości". "Tass" dokładnie cytuje także białoruska agencja prasowa "Tut.by".

"Kamienie, butelki i płyty chodnikowe poleciały w kierunku policji, która pilnowała porządku. W odpowiedzi funkcjonariusze użyli granatów hukowych i miotaczy pieprzu. Zatrzymano około 20 osób" - podają "Izwiestija".

Portal "News.ru" przypomina natomiast, że na początku lipca odwołana miała zostać parada równości w Tbilisi. Organizatorzy postanowili tak po tym, jak pojawiły się groźby pod adresem jej zapowiedzianych uczestników.

Ostatecznie tbiliska "parada" odbyła się w formie 30-minutowego zgromadzenia, wzięło w nim udział ok. 30 osób.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze