Scena 1. „Gdzie są lekarze?!” – rozlegało się na Placu Konstytucji w Warszawie w 2016 roku. To krzyczały kobiety zebrane na jednym z Czarnych Protestów, tłumnie sprzeciwiając się ówczesnym planom zakazu aborcji w Polsce. Gdzie byli? Dlaczego milczeli? Przecież to dotykało ich pacjentek. I ich samych.
Scena 2. „Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej z głębokim zaniepokojeniem przyjmuje…” – głosi uchwała z 27 października 2020 roku. To reakcja samorządu lekarskiego na decyzję Trybunału o usunięciu z ustawy antyaborcyjnej przesłanki patoembriologicznej. Co władze NIL zrobiły później? Jakie wdrożono pomysły, by pomóc lekarzom i pacjentkom?
Scena 3. „Noc z 27 na 28 stycznia zapamiętam na zawsze. Koszmar, najgorsze chwile w moim zawodowym życiu. Odebrałam dziesiątki telefonów od przerażonych kobiet i zdezorientowanych lekarzy. Nikt tym lekarzom nie powiedział, co mają robić. Dzwonili i pytali: nie wie pani, czy ja mogę dokończyć zabieg?” – opowiadała OKO.press Krystyna Kacpura, szefowa Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Czy w izbach lekarskich też urywały się telefony? Czy samorząd miał przygotowane rozwiązania? Prawników w gotowości?
Posłuchaj rozmowy Agaty Kowalskiej z dr. Arturem Drobniakiem, ginekologiem-położnikiem i wiceprezesem Naczelnej Rady Lekarskiej.
Nie ma lepszej "wywiadowczyni" w polskim dziennikarstwie obecnie
Z całym szacunkiem do Pana doktora, ale niestety odebrałam jego wypowiedzi jako potwierdzenie tego jak traktuje się kobiety w tym kraju, a już zwłaszcza w kontekście ich praw reprodukcyjnych i aborcji – radź sobie sama! Niestety z wywiadu wynika, że od października Naczelna Rada Lekarska nie znalazła czasu na podjęcie jakichkolwiek działań jak obecnie można pomóc kobietom w granicach prawa. Bo przecież zawsze znajdą się ważniejsze sprawy, a prokurator patrzy. Coraz bardziej straszny ten mój kraj…
Pani Agato, serdeczne dzięki za taki styl prowadzenia rozmowy – asertywny, czyli uparte pytania o rzeczy istotne, ale bez czepiania się osobiście rozmówcy. A przede wszystkim gratuluję samego pomysłu, żeby włączyć lekarzy do dyskusji o aborcji, rzeczywiście nie przyszło mi do głowy, że ich głosu tu bardzo brakuje. No i rozmówca też bardzo trafnie dobrany – wysoka funkcja, ale jednocześnie odpowiednia specjalność.
Merytorycznie – jestem mocno zaskoczony tym brakiem jasnych odpowiedzi, a te chwile ciszy wręcz były dla mnie bolesne. Aż mi się cisnęło na usta pytanie – skoro lekarze są różni w poglądach, jak pan doktor twierdzi, to jak wyjaśnić jednolity brak aborcji w całym województwie? Obawiam się tylko, że na to też nie dostalibyśmy odpowiedzi. Z tego wywiadu (kwestia odpowiedzialności i zadań NRL to dla mnie zupełnie nowy obszar, więc nie przywiązuję się jeszcze do tego zdania) odnoszę wrażenie, że tu jest bardzo dużo do zrobienia.
Świetnie że wszyscy jesteście tak odważni.
Tylko że to nie wy ryzykujecie więzieniem, zniszczeniem kariery, czy zabraniem finansowania przez NFZ.
Tym bardziej że wśród lekarzy jest mnóstwo pisowców, którzy usłużnie doniosą na kolegę.
Jedyną przyczyną tego stanu rzeczy jest PIS i KK, a nie winowajca zastępczy czyli lekarze
Tak, nie ryzykujemy. Ryzykujemy zaledwie zdrowiem i życiem naszych żon, matek i córek. W PRL\'u ludzie masowo trafiali do aresztów i więzień za dużo bardziej błahe sprawy, a jednak opór przed wstrętną władzą był ogromny. Dziś trudno sobie wyobrazić, żeby fanatycy mogli jeszcze długo porządzić, ale strach przed choćby naganą ze strony władzy jest, przynajmniej w środowisku medycznym, nieskończenie silny…
Inna kwestia, że prawdziwi lekarze w 90% siedzą już dawno za granicą, a pozostali, nie znający zbytnio lingua franca, nie uczący się od czasów studiów i z których co drugi ma podpisaną "klauzulę sumienia", to dość specyficzne przypadki na tle reszty światowego środowiska medycznego.
To w sprawie mojego województwa pan doktor tak wymownie milczał. No właśnie…. I tak milczeli przez wiele lat.
Ja wiem gdzie byłem, w pracy. Aktywizmu mi się odniechciało kiedy zobaczyłem, że działaczki na rzecz "równości" w ramach tej równości obrażają gdzie popadnie mężczyzn, potem zabrali się za moją grupę zawodową. Spójrzcie panie na siebie zanim zaczniecie prawić o równości i szacunku bo nie macie go za grosz do innych.
Ksiądz się tutaj lepiej niech nie produkuje, bo na zakrystii ministranci stygną.
Pani redaktor zapraszała lekarza-specjalistę, a przyszedł urzędnik-rzecznik, który o wiele silniej zabiegał w trakcie rozmowy o zgodę co do tego, że lekarze mogą mieć różne poglądy i wierzyć w różne rzeczy (nawet jeśli te stoją w skrajnej sprzeczności ze współczesną wiedzą medyczną) niż o prawa człowieka i zwiększenie dostępności zabiegów ratujących życie w Polsce.
W tym kraju szybko dobrze jednak nie będzie…