Z informacji OKO.press wynika, że 27 marca wieczorem Szpital Bródnowski przeprowadził cichą ewakuację 24 pacjentów zakażonych koronawirusem. Przez tydzień od pierwszego pozytywnego wyniku testu, kadra bez zabezpieczenia krążyła po innych oddziałach szpitala. Personel nie jest poddawany testom, pracuje w niepewności nie wiedząc, czy nie zagraża pacjentom
Wieczorem w piątek 27 marca 2020, tuż po godzinie 19:00, w Mazowieckim Szpitalu Bródnowskim na warszawskim Targówku rozpoczęła się ewakuacja oddziału chorób wewnętrznych i gastroenterologii. Jak mówi OKO.press jeden z pracowników personelu medycznego
o godzinie 16:00 do szpitala spłynęły 24 pozytywne wyniki testu na obecność koronawirusa.
Wszyscy zarażeni to pacjenci. Wieczorem zostali przewiezieni do szpitala jednoimiennego na oddział zakaźny, a ewakuacja trwała do północy. Jak do tego doszło? Według naszego rozmówcy sytuacja jest konsekwencją braku zachowania odpowiednich procedur, co naraziło pacjentów i personel.
Już 20 marca szpital dowiedział się, że zakażony jest lekarz pracujący na oddziale gastroenterologii. Z oficjalnych komunikatów szpitala wynikało, że oddział został zamknięty. Jeszcze wczoraj, rzecznik prasowy szpitala Piotr Gołaszewski utrzymywał, że w związku z zagrożeniem epidemicznym oddział jest wyłączony. W praktyce przerwano przyjmowanie nowych pacjentów, ale praca trwała. Kwarantannie został poddany tylko lekarz, u którego wykryto SARS-CoV-19, a także pracujący z nim zespół pielęgniarek.
Nie podjęto decyzji o izolacji oddziału, na którym pracował lekarz.
"Brakowało kadry, więc pielęgniarki z całego szpitala — laryngologii, neurochirurgii, okulistyki, chirurgii — ściągano do pracy na oddziale gastrologicznym" — opowiada nasz rozmówca i dodaje, że personel medyczny delegowany do pracy z pacjentami z gastrologii nie miał odpowiedniego zabezpieczenia. "Koleżanka miała tylko maskę chirurgiczną i fartuch z fizeliny. To nic nie daje.
Prosto z gastrologii, poszła pracować na kolejny oddział. Tam miała trzy dyżury. Dopiero po nich trafiła na kwarantannę".
Przez 5 dni niezabezpieczony personel krążył po innych oddziałach. Ubrania ochronne pojawiły się dopiero 25 marca. A już dzień wcześniej do szpitala spłynął kolejny pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Tym razem zakażona była pielęgniarka z oddziału kardiologicznego. I podobnie, jak w przypadku gastrologii, kwarantannie poddanych zostało kilka współpracujących osób. Praca na oddziale trwała.
Z opowieści wyłania się niepokojący obraz funkcjonowania szpitali niezakaźnych. Zarażeni pacjenci i personel kierowani są do szpitali jednoimiennych, a ci, którzy mieli z nimi kontakt trafiają na kwarantannę. Na oddziały, gdzie brakuje kadry, ściąga się personel z całego szpitala. Pracownicy nie są testowani i po dyżurach wracają na swoje oddziały. Pracują w niepewności, czy nie są zarażeni i nie stanowią zagrożenia dla innych pacjentów.
27 marca, o godzinie 9:00 dyrekcja Szpitala Bródnowskiego poinformowała opinię publiczną o 10 wykrytych przypadkach zakażenia koronawirusem i dwóch ogniskach SARS-CoV-2:
Wszyscy zostali przewiezieni specjalnymi transportami do szpitala jednoimiennego.
Z komunikatu wynika, dodatkowo, że:
A to kłóci się z historią personelu medycznego pracującego w szpitalu. Podobną opowieść — o złych procedurach i braku zabezpieczenia dla kadry — na podstawie rozmów z pracownikami placówki na ul. Kondratowicza w Warszawie opublikował portal targówek.info.
OKO.press skontaktowało się z rzecznikiem prasowym szpitala Piotrem Gołaszewskim. W wiadomości poinformował nas, że nowy komunikat ws. sytuacji w szpitalu zostanie opublikowany 27 marca między godziną 13:00 a 14:00.
Wysłaliśmy też pytania do mazowieckiej stacji sanitarno-epidemiologicznej oraz GIS. Czekamy na odpowiedź.
Z naszych informacji wynika, że od 20 do 27 marca 2020 w szpitalu Bródnowskim zakażenie koronawirusem wykryto w sumie u 34 osób: 31 pacjentów (w tym 24 osobach zdiagnozowanych wczoraj) i 3 pracowników szpitala. Informacje podane przez personel, o 24 nowych zakażeniach, nie kłócą się też ze statystykami wojewódzkiej stacji sanitarno-epidemiologicznej.
27 marca wieczorem przybyło bowiem 27 potwierdzonych testami przypadków koronawirusa na Mazowszu.
"Boimy się tu przychodzić. Ponad 30 lat pracuję w zawodzie i nigdy takiego cyrku nie widziałem" — mówi nasz rozmówca. "Zanim spłynęły wyniki sam dostałem polecenie, by iść na gastrologię. Odmówiłem. Kiedy trzeba, to przychodzę na mój oddział wesprzeć kolegów i koleżanki, ale nie chcę bez zabezpieczenia chodzić na oddział z koronawirusem, bo zwyczajnie boję się o własnych pacjentów".
"A na naszym oddziale brakuje personelu.
Ubyło nam już kilka pielęgniarek, bo te, które pracują w kilku placówkach (ok 80 proc.), zaczynają się wykruszać.
Jeśli ktoś pracuje np na oddziale onkologicznym, to ze względu na bezpieczeństwo pacjentów, otrzymuje zakaz pracy na innych oddziałach".
Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.
Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze