"Nie można panu odmówić wyobraźni, czasami bujnej. Nie można opierać polityki na dyrdymałach" - zwracał się do Morawieckiego Grzegorz Schetyna, wytykając mu kłamstwa i niespełnione obietnice. Władysław Kosiniak-Kamysz i Adrian Zandberg szachowali premiera własnymi projektami - o klimacie, równych płacach i emeryturach. Pytali, czy PiS je poprze
Po exposé premiera Morawieckiego usłyszeliśmy trzy wystąpienia polityków opozycji. Każde inne - nie tylko w treści. Obrazowały bowiem różne strategie różnych odłamów opozycji:
Rząd Morawieckiego nazwał rządem kontynuacji i może dlatego przemówienie lidera PO też było przemówieniem kontynuacji - niezłomnej opozycji, która będzie bronić państwa prawa. Schetyna nazywał Morawieckiego kłamcą, wytykał niespełnione obietnice. Nie dowiedzieliśmy się wiele o tym, jaka jest kontrpropozycja KO.
Przemówienia liderów PSL i Lewicy roiły się od zapowiedzi projektów, które zgłoszą, w przemówieniu szefa PO takich deklaracji nie było. Zrobił to później Borys Budka, zapowiedział złożenie dwóch projektów - o bezpieczeństwie pieszych oraz in vitro.
Zrobiło wrażenie porównywalne z występem Zandberga w telewizyjnej debacie w 2015 roku. Dobitne, merytoryczne, wygłoszone z pasją. Komentatorzy pisali o "exposé Zandberga" albo o "kontrexposé".
Polityk Lewicy odniósł się bowiem niemal do wszystkich obszarów, w których wcześniej coś obiecywał Morawiecki. I odpowiadał kontrpropozycjami. Siła jego krytyki nie polegała na epitetach, ale na pokazaniu możliwych rozwiązań problemów społecznych, które PiS pomija.
I na łapaniu PiS za słowo: "Jesteście tacy prospołeczni? To zobaczmy, czy poprzecie prospołeczne ustawy Lewicy. "Przemówienie na miarę kandydata w wyborach prezydenckich?" - pytali dziennikarze.
Silne nie tyle szczegółowością krytyki, ile próbą budowania porozumienia. Lider ludowców docenił obecną na sali Lewicę.
A jako motyw przewodni lekarz Kosiniak-Kamysz wybrał temat, który najbardziej chyba interesuje dziś polskie społeczeństwo - opłakany stan systemu ochrony zdrowia.
Kosiniak-Kamysz przedstawił PSL jako inicjatora wspólnych projektów - przypomniał, że "Pakt na rzecz zdrowia" podpisali liderzy czterech innych ugrupowań. Mówił przede wszystkim do przedsiębiorców i mieszkańców małych miejscowości.
Poniżej szczegółowe omówienie trzech przemówień.
Platforma Obywatelska przez całe exposé punktowała je w mediach społecznościowych pod hasztagiem #exposeKłamstw. I właśnie kłamstwo było głównym motywem wystąpienia Grzegorza Schetyny.
Zresztą PiS nie pozostawał dłużny, Schetynie raz po raz przerywały okrzyki "kłamstwa" - krzyczał tak z ław rządowych m.in. Mariusz Błaszczak, na co szef PO odkrzyknął: "Prawda boli!". I przypomniał, że Mateusz Morawiecki dwukrotnie przegrał przed sądem - właśnie za kłamstwo. "To jest prawda o pańskiej polityce" - mówił.
Gdy Schetyna zaczął przemawiać, z sali plenarnej wyszedł Jarosław Kaczyński. A przewodniczący PO wykorzystał okazję, by wytknąć Morawieckiemu, że nie jest on samodzielnym premierem:
"Faktycznym twórcą tego rządu jest prezes Kaczyński. Widzieliśmy to na Nowogrodzkiej. Suflował przez rzecznika rządu premierowi wskazówki personalne".
Upomniał się o oświadczenie majątkowe premiera i zaapelował o ujawnienie majątku również żony Morawieckiego. Schetyna zapytał też, czy premier dostał od służb notę ostrzegającą przed Marianem Banasiem.
Morawiecki nie zdefiniował, czym jest "normalność", Schetyna - tak: "Normalność to prawda, uczciwość, rządy prawa i gospodarność". "A wy wszystko to łamiecie dzień w dzień".
Schetyna mówił: "Z tym się zgodzę [że nowy rząd będzie rządem kontynuacji]. Będzie kontynuował waszą pisowską nieudolność, łamanie prawa, zasad demokracji, brutalną propagandę i kłamstwo. To słyszeliśmy i to zapowiedź tego. Widzieliśmy to przez ostatnie 4 lata i rozumiem, że będziemy widzieć te próby przez następne cztery, a może krócej".
Stwierdził, że pomysł PiS na politykę to "ciągłe obietnice". I przypomniał obietnicę miliona aut elektrycznych, prom, przemysł stoczniowy - "stępka została", oddłużenie szpitali.
"Ochrona zdrowia nigdy nie była tak zadłużona jak za waszych czasów"- mówił. Zwrócił uwagę na fatalną sytuację na SOR-ach i "inwestycje porośnięte krzakami". "Dalej pan nakręca spiralę politycznego science fiction" - punktował Schetyna.
Mówił o rozbieżności między słowami Morawieckiego a rzeczywistością: "Nie można panu odmówić wyobraźni, czasami bujnej. Nie można opierać polityki na dyrdymałach". "Państwo nie jest bytem wirtualnym, tu mieszka 38 milionów ludzi. O ich interes trzeba walczyć.
Schetyna zdefiniował zadania opozycji na najbliższe cztery lata:
"Będziemy pilnować praworządności, demokracji, wreszcie zdrowego rozsądku. Będziemy pokazywać wasze błędy, wasze zaniechania, wasze niespełnione obietnice".
O Senacie: "nie będzie nocnego procedowania w Senacie, Senat nie będzie na wasze usługi. Tego już nie będzie. Będzie normalnie".
To wystąpienie zelektryzowało komentatorów.
Adrian Zandberg po raz pierwszy stanął na mównicy sejmowej oko w oko z premierem Morawieckim. I przemawiał tak, jakby prowadził z premierem rozmowę - poważną debatę o Polsce, jak równy z równym. A jednocześnie pokazywał, że premier RP nie ma pojęcia, o czym mówi.
Zandberg dowodził, że Polska ani państwem dobrobytu nie jest, ani się nim nie stanie pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. Wymieniał kolejne dziedziny, w których PiS nie dotrzymał obietnic: mieszkalnictwo, szkolnictwo, ochrona zdrowia. Upomniał się o lokatorów, lekarzy-rezydentów, osoby starsze, małych przedsiębiorców, pracowników budżetówki.
Zandberg:
"Polska po czterech latach pańskich rządów nie jest państwem dobrobytu. Młodzi nauczyciele zarabiają tyle, że nie da się za to przeżyć. Ludzie uciekają z budżetówki, bo państwo staje się najgorszym z pracodawców. Nadal kwitną śmieciówki i łamane jest prawo pracy".
Polityk Lewicy postanowił wytłumaczyć Morawieckiemu i PiS-owi, na czym faktycznie polega "państwo dobrobytu":
"Porozmawiajmy zatem o tym, czym jest państwo dobrobytu. To tanie mieszkania na wynajem, dostępne dla każdego. To dobrze dofinansowane szpitale. Naprawdę bezpłatna ochrona zdrowia i edukacja.
To państwo, w którym każdy czuje się bezpiecznie na ulicy. A nie jest ofiarą bicia i wyzwisk ze strony prawicowych radykałów. Nowoczesne państwo dobrobytu szanuje pracowników, związki zawodowe i dialog.
Państwo dobrobytu wreszcie to takie państwo, w którym podatki płacą wielkie korporacje, a nie tylko pracownicy i mali przedsiębiorcy".
Premier nie zna Polski - podkreślał Zandberg. A nie zna, bo nie rozmawia między innymi z pracownikami: "Szkoda, bo może by Pan usłyszał o problemach polskich pracowników. O problemach, które dotykają milionów Polaków. To bardzo znaczące i chciałbym zwrócić na to uwagę - w pańskim exposé prawie nie mówił Pan o pracy. A to z pracy, nie z pana puszenia się, bierze się dobrobyt".
Program "mieszkanie plus" Zandberg nazwał "totalną kompromitacją": "opowiadaliście bajki", "Przez cztery lata zbudowaliście 900 mieszkań. Mydliliście oczy, że da się budować mieszkania bez pieniędzy".
Czasem Zandberg zaznaczał, że PiS niektóre problemy odziedziczył po poprzednich rządach, ale ich nie rozwiązał. Tak jest na przykład w przypadku zapaści w ochronie zdrowia: "Żeby była jasność, to nie jest tylko pana wina. Ochrona zdrowia zapada się od lat. Teraz po prostu przechodzą na emerytury kadry medyczne, które wykształciła Polska Ludowa.
W Polsce ten, kto jest bogaty, żyje nawet kilkanaście lat dłużej niż biedny. Tak jest też pod waszymi rządami i niczego z tym nie zrobiliście".
"Powie Pan: porządne usługi publiczne, podwyżki dla budżetówki - to wszystko kosztuje. To prawda. Tyle, że przez cztery lata, zamiast zbudować nowoczesny system podatkowy, po prostu administrowaliście tym, co wam zostawił Tusk. Fakt - pogoniliście paru VAT-owskich złodziei. To wystarczyło na 500 plus. Ale w sprawie kluczowej, w sprawie wielkich korporacji - stchórzyliście".
Wytknął wycofanie się rządu z podatku cyfrowego: "Szczerze mówiąc dziwię się, że poruszył Pan temat unikania opodatkowania. Przecież za każdym razem od interesu polskich obywateli ważniejszy był telefon z ambasady USA. Gdzie jest podatek od platform cyfrowych? Wycofaliście się, bo kazał wam to zrobić Mike Pence. Tak samo było z Uberem czy z listą leków refundowanych. I tak samo było z reprywatyzacją. A to sprawa wyjątkowo haniebna".
Zandberg zwrócił też uwagę, że idzie spowolnienie gospodarcze, a rząd nie ma pomysłu, co z nim zrobić: "Skąd weźmie Pan pieniądze, skoro boi się Pan sięgnąć po podatki od wielkich korporacji?".
O polityce zagranicznej: "Bezpieczeństwo Polski to Europa. To dobra współpraca z naszymi sąsiadami z zachodu i północy.
Dlatego, proszę wybaczyć, śmieszą mnie dziś, Panie premierze, pańskie słowa o polityce europejskiej. Przecież wy tę współpracę od kilku lat niszczycie. Lewica widzi w Europie przyjaciół - wy wrogów.
My chcemy wspólnie budować politykę obronną. Wy skłócacie nas z naszymi sąsiadami. To, co robicie, Panie premierze, jest nieodpowiedzialne. Żeby przypodobać się Trumpowi, wystawiacie na ryzyko naszą przyszłość. Jeżeli ktoś uważa, że prezydent Trump jest gwarantem czegokolwiek, niech przyjrzy się Kurdom".
O normalności i rodzinie: "Lewica chce Polski, która jest krajem wolności. Nowoczesne państwo dobrobytu jest gwarancją wolności. Wolności od biedy, od bezdomności, wolności od strachu i przemocy – ale też wolność wyboru. Polacy i Polki nie chcą żeby jakakolwiek władza mówiła im jak mają żyć, kogo wolno im kochać, z kim wolno im zakładać rodziny".
O nietykalnych dzieciach: "Dzieci są nietykalne - mówi premier. Szkoda, że pan premier chce dzieci chronić przed jakąś wyimaginowaną ideologią, a nie ma problemu z pedofilią i jej ukrywaniem wśród kleru. Zamiast o kolejnych skazanych księżach, z mediów cały czas napływają kolejne wiadomości o umorzonym postępowaniach przeciwko pedofilom w sutannach".
Zandberg zapowiedział, że Lewica będzie sprawdzać PiS - ale nie wytykając niedotrzymywanie obietnic, tylko zgłaszając konkurencyjne projekty:
"My nie będziemy czekać. Już teraz, w tym Sejmie powiemy wam: sprawdzam. Mówicie, państwo z PiS-u, że jesteście prospołeczni? Damy wam szansę to udowodnić".
Tu padła propozycja ustawy "która podniesie wydatki na publiczną ochronę zdrowia do europejskiego poziomu, do 7.2 proc. produktu krajowego brutto" oraz drugiej "która wprowadzi leki na receptę za 5 złotych".
"Te ustawy, ustawy naprawiające sytuację w ochronie zdrowia, trafią do tego Sejmu. I oczekuję, że za nimi Państwo zagłosujecie. Jeżeli pani marszałek Elżbieta Witek zapakuje te prospołeczne propozycje do zamrażarki, to sami wydacie sobie świadectwo" - mówił Zandberg.
Ale to nie wszystko. Lider Lewicy obiecał "projekt podwyższenia płac w całej budżetówce", zwiększenie uprawnień Państwowej Inspekcji Pracy i ustawę o płacy minimalnej: "Lewica zaproponuje nowy mechanizm: powiązanie płacy minimalnej ze średnim wynagrodzeniem".
Wytknął też Morawieckiemu hipokryzję w sprawie równości kobiet: "To, że w Pańskim rządzie zasiadają tylko trzy kobiety, dobrze pokazuje, jak traktujecie większość społeczeństwa".
Kosiniak-Kamysz zaczął od metafory lekarskiej: exposé to powinno być postawienie diagnozy i zaproponowanie odpowiedniego leczenia. A tak nie jest: "Premier przedstawił koncert życzeń: wszystkiego najlepszego dla wszystkich".
"Może jest i dobra wola, ale nie ma konkretów" - mówił. Zwracał uwagę, że nie raz premier zapraszał opozycję do współpracy, a potem "zamrażarka albo niszczarka".
O ile Adrian Zandberg tłumaczył Morawieckiemu, czym jest państwo dobrobytu, o tyle lider ludowców zmierzył się z pojęciem "normalności":
Przewodniczący PSL dużo mówił o przedsiębiorcach, m.in, że składki na ZUS wzrosną z 1100 do 1500 zł, wzrosną też opłaty za prąd dla małych i średnich przedsiębiorstw.
"Jest prawda przedwyborcza i prawda PiS-owska - powyborcza". "Państwo dobrobytu za dnia, a po nocy sięganie do kieszeni. Obłuda do kwadratu".
Premier Morawiecki lubi się powoływać na liczby i zagraniczne rankingi, w swoim exposé przywołał kilka z nich. Kosiniak-Kamysz zrobił rzecz prostą i efektowną - sprawdził, jak Polska wypadła w rankingu Banku Światowego Doing business, o którym mówił premier: "Kiedy przejmowaliście władzę, byliśmy na 25. miejscu, jesteśmy na 40. miejscu, wyprzedza nas Azerbejdżan, Ruanda, Kazachstan i Mauritius. Nie jest to zbyt wielki powód do dumy".
Wielkim korporacjom przeciwstawił małe i średnie przedsiębiorstwa "polskich rzemieślników":
"Ręce precz od polskich przedsiębiorców!" - zawołał lider ludowców, dodając, że to zawołanie "trochę w waszym [PiS] stylu".
Kosiniak-Kamysz wykorzystał sytuację, by zadbać o dobre stosunki z Lewicą. Nawiązał do głośnej wypowiedzi Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i stwierdził: "My się możemy różnić, my się możemy spierać, ale ja nigdy nie powiem, że jesteście nic nie warci. Wasz głos też jest potrzebny i my go bardzo potrzebujemy". Chodziło o ochronę zdrowia.
Mówił, że kluczowa jest dostępność do specjalistów i to, by mogli oni pracować w godnych warunkach. O pracownikach ochrony zdrowia mówił "są niedofinansowani, są zmęczeni, jest za dużo biurokracji".
"Żeby nie było tak jak w Barlinku, Mrągowie, Głupczycach czy Cieszynie, gdzie są zamknięte oddziały pediatryczne, czy jak w Zakopanem i Kamieniu Pomorskim, gdzie zamknięte są oddziały ginekologiczno-położnicze, czy Wodzisławiu Śląskim, gdzie jest zamknięta chirurgia albo w Rzeszowie, gdzie są przyjmowani tylko pacjenci w trybie nagłym, w stanach zagrożenia życia".
Właśnie w sprawie ochrony zdrowia Kosiniak-Kamysz zapowiadał porozumienie ponad podziałami: "Potrzeba współpracy wszystkich sił politycznych". Domagał się natychmiastowej realizacji paktu na rzecz zdrowia.
Zapowiedział, że zgłosi poprawkę, by pieniądze z podniesionej akcyzy przeznaczyć na walkę z chorobami onkologicznymi.
Inny ważny temat wystąpienia Kosiniaka-Kamysza to współpraca z partnerami społecznymi, konsultacje i dialog. Jest to od pewnego czasu jeden z głównych motywów wystąpień szefa ludowców. "Pięknie pan mówił: wolność, solidarność, dialog społeczny, ze wszystkim trzeba się zgodzić, ale czy wszystko jest realizowane? Jak traktowaliście partnerów społecznych? Nie tylko związkowców, ale też przedsiębiorców".
Zadeklarował współpracę w podnoszenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Ale jednocześnie pytał, dlaczego PiS zapowiedział konsultacje tylko w tym obszarze.
Kosiniak-Kamysz obiecał, że zgłosi ustawy Pawła Kukiza - m.in. o zmianie ordynacji i sędziach pokoju. Chodzi o "zmiany ustrojowe, które doprowadzą do pełnej demokratyzacji państwa polskiego".
"Jak nie będzie demokracji bezpośredniej, to wcześniej czy później w Polsce będą żółte kamizelki" - ostrzegał.
Sporą część przemówienia poświęcił klimatowi. Zapowiedział Pakt na rzecz klimatu - przechodzenie na energię odnawialną: "to jest prawdziwe bezpieczeństwo energetyczne".
"Zrobimy wszystko, żeby kolejnym pokoleniom naszą planetę Ziemię, nasze środowisko przekazać w lepszym stanie niż zastaliśmy" - deklarował.
Nie odmówił sobie złośliwości: PiS tak zabiegał o odebranie PSL poparcia na wsi, a nie wiele dla rolników zrobił. "30 sekund było o rolnictwie w tym exposé. No ja wiem, że nie ma się czym pochwalić". "Najlepszy obraz, jaki bałagan, jaki syf zrobiliście w rolnictwie, to jest stajnia w Janowie i Michałowie". Zauważył też, że Morawiecki zapomniał o samorządach.
W finale Kosiniak-Kamysz mówił o wspólnocie narodowej, w której jest miejsce dla wszystkich.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze