6 czerwca 2023 roku seria potężnych eksplozji zniszczyła Kachowską Elektrownię Wodną na południu Ukrainy, jedną z największych w Europie. To była zbrodnia wojenna i ekobójstwo
Tej nocy Maksym Razganiajew, pracownik chersońskiego urzędu miasta, budził się kilkukrotnie. Podczas dwóch lat pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę przywykł do wybuchów, ale tej nocy wydawało się wyjątkowo cicho. O świcie 6 czerwca 2023 roku obudził go telefon z pracy. Maksym usłyszał wiadomość, w którą nie chciał uwierzyć – Kachowska Elektrownia Wodna, wraz z zaporą, została zniszczona. Setki tysięcy ton wody wdzierały się do miast i wsi dwóch administracyjnych regionów Ukrainy: obwodów chersońskiego i mikołajowskiego.
Maksym wszedł na media społecznościowe i zobaczył zdjęcia osiedli położonych w pobliżu zapory, które już były zalane. Ludzie siedzieli na dachach domów.
Chersoń znajduje się 90 kilometrów od zapory w Kachowce. Maksym oszacował, że ma pięć godzin, zanim woda zaleje miasto. Obudził swoich starszych rodziców, zabrał ich dokumenty i przewiózł na drugi koniec Chersonia, z dala od rzeki. Kilkukrotnie w ciągu poranka wykonywał takie kursy, zabierając sąsiadów swoim małym samochodem. Około południa ulica, na której mieszkał Maksym, znalazła się pod wodą. Dołączył do grupy ratowników na łodziach i dalej ewakuował ludzi oraz zwierzęta.
Ewakuacja trwała kilka dni. Przez następne dwa tygodnie Maksym wyciągał z wody ciała zmarłych. Jest jednym ze świadków tragedii na Ukrainie, których zeznania zostały udokumentowane przez śledczych z The Reckoning Project.
Pomimo masowej ewakuacji na prawym (zachodnim) brzegu Dniepru, gdzie znajduje się Chersoń i który jest kontrolowany przez ukraińskie wojsko, zginęło według Prokuratury Generalnej Ukrainy 35 osób.
Liczba zgonów na lewym (wschodnim) brzegu Dniepru, który jest pod kontrolą wojska rosyjskiego od pierwszego dnia pełnoskalowej inwazji, nie jest znana. Władze okupacyjne zgłosiły 53 zgony. Ta liczba może być jednak wyższa, ponieważ okupowany brzeg znajduje się na nizinie i był zalany w większym stopniu.
Ukraińscy dziennikarze kontaktowali się z mieszkańcami lewego brzegu telefonicznie – ludzie mówili, że władze okupacyjne i rosyjskie wojsko porzucili ich na pastwę losu. W tej sytuacji ukraińscy strażnicy graniczni wysłali drony na lewy brzeg rzeki i zrzucali wodę pitną oraz żywność na dachy domów.
„Na zalanych ulicach panował nieznośny smród”, wspomina Maksym. "Musiałem pracować w masce przeciwgazowej. Woda śmierdziała – była mieszanką domowych śmieci, mebli, ziemi i ton mułu z dna Zbiornika Kachowskiego, gdzie wszystko gniło przez dziesięciolecia. Kanalizacja miasta była zalana, w wodzie pływały ścieki, martwe zwierzęta i ryby. Maksym musiał wszystko wyciągać z wody, aby zapobiec wybuchowi epidemii.
„Przez osiem miesięcy Chersoń był pod okupacją. Mieszkałem w mieście przez ten czas, ponieważ moja żona urodziła syna i nie mogliśmy wyjechać,” mówi. „Kiedy ukraińskie wojsko wyzwoliło Chersoń w listopadzie 2022 roku, myślałem, że nic gorszego niż okupacja nie może nam się przytrafić. Ale potem zaczęli codziennie nas ostrzeliwać i zniszczyli zaporę”.
Według Prokuratury Generalnej Ukrainy i raportu Programu Środowiskowego Organizacji Narodów Zjednoczonych (UNEP), ponad 80 osiedli w Ukrainie, zamieszkanych przez 100 tys. osób, znalazło się w strefie katastrofy ekologicznej. Woda podniosła się o 5-10 metrów, zalewając rezerwaty przyrody, lasy, pola zbożowe, zakłady chemiczne i cmentarze. Szybki przepływ wody odsolił Morze Czarne.
W Chersoniu woda stała przez trzy tygodnie, a gdy opadła, na budynkach pozostały ślady benzyny. Nawet rok po powodzi po każdym deszczu widać na ziemi oleiste plamy.
Zbiornik Kachowski dostarczał wodę pitną do pięciu obwodów Ukrainy. Nawet rok po tragedii mieszkańcy miast, które pobierały z niego wodę, jak Nikopol i Marganiec, nadal dostają wodę w beczkach. Mieszkańcy nadal zbierają ją do butelek. Każdemu przysługuje kilka litrów dziennie na potrzeby domowe. Rolnicy i ciężki przemysł nie mają dostępu do wody. Dno Zbiornika Kachowskiego jest teraz porośnięte drzewami i roślinami, w tym inwazyjną ambrozją, której pyłki są silnym alergenem.
Po powodzi Maksym zaczął pracować w Inspektoracie Ochrony Środowiska w Chersoniu, aby badać wpływ wojny na środowisko. On i jego koledzy pracują w kamizelkach kuloodpornych.
Chersoń znajduje się trzy do pięciu kilometrów od rosyjskich pozycji po drugiej stronie Dniepru. Maksym mówi, że codziennie słyszy około 20 eksplozji.
Ulice są puste nawet w ciągu dnia. Większość mieszkańców opuściła miasto, a ci, którzy zostali, ukrywają się przed ostrzałami.
Kolega Maksyma z Inspektoratu Ochrony Środowiska, Oleh Kajdaszow, od roku mieszka w piwnicy domu razem ze swoją żoną. To nie jedyne nieszczęścia, jakie spotkały tę rodzinę. Chersoń był pod rosyjską okupacją przez prawie osiem miesięcy. Synowie Oleha byli torturowani. Po wyzwoleniu w listopadzie 2022 roku, jego mieszkanie zostało zniszczone przez pocisk, a dacza zalana.
Jako inspektor chersońskiej służby ochrony środowiska Oleh pobierał próbki gleby, które Prokuratura Generalna Ukrainy włączyła do śledztwa w sprawie zniszczenia zapory w Kachowce.
Postępowanie wszczęto w pierwszych godzinach po tragedii. Międzynarodowe prawo humanitarne kładzie silny nacisk na ochronę zapór, wałów przeciwpowodziowych i elektrowni jądrowych. Zniszczenie zapory jest uważane za zbrodnię wojenną. Osobno ukraińscy prokuratorzy badają ekobójstwo, ponieważ niemożliwe jest przywrócenie warunków środowiskowych, które istniały w regionie przed katastrofą.
Według Maksyma Popowa, doradcy Prokuratora Generalnego Ukrainy ds. ochrony środowiska, śledztwo napotyka na wiele trudności. Obszar, na którym znajdowała się zapora w Kachowce i część zalewu, jest nadal okupowany. Badający go ekolodzy są ostrzeliwani. Niewiele krajów na świecie prowadziło dochodzenie w sprawie zniszczenia zapory podczas wojny. Dlatego trudno jest brać tu przykład z doświadczeń innych państw.
Według raportu organizacji Truth Hounds dokumentującej zbrodnie wojenne, rosyjskie wojsko przejęło kontrolę nad Kachowską Elektrownią Wodną 24 lutego 2022 roku. Tydzień przed wybuchem w elektrowni wodnej rosyjski rząd zezwolił na niebadanie wypadków w obiektach hydrotechnicznych „powstałych w wyniku działań wojennych, sabotażu i aktów terrorystycznych”. Jak mówi Popow, w tym samym czasie kiedy zniszczono zaporę w Kachowce, rosyjskie wojsko wysadziło dwie inne małe zapory w obwodzie donieckim, zalewając wsie.
„Zapory były również niszczone podczas innych wojen, ale to nie były tak duże obiekty, a te zbrodnie nie były badane. Ukraina jest pierwszym krajem, który poświęca na to zasoby. Dzięki temu zintensyfikowała się na świecie dyskusja o zbrodniach przeciwko środowisku” – mówi Maksym Popow.
Unia Europejska przyjęła dyrektywę dotyczącą ochrony środowiska poprzez prawo karne, Belgia dodała przestępstwo ekobójstwa do swojego kodeksu karnego, a Zgromadzenie Państw Stron Statutu Rzymskiego dyskutuje o włączeniu ekobójstwa do międzynarodowych zbrodni.
„Wojna w Ukrainie może wydawać się odległa dla ludzi w innych krajach, ale tak nie jest. Tragedia zapory w Kachowce już zmienia świat”.
Procesy dotyczące tragedii zapory w Kachowce mogą trwać latami, przyznaje Prokuratura Generalna. Stopniowo na ławie oskarżonych zasiądą ci, którzy wydali rozkaz jej wysadzenia, zaplanowali operację, zdając sobie sprawę z jej konsekwencji dla środowiska, mówi Popow. Procesy będą odbywać się w sądach ukraińskich, ale mogą również odbywać się w sądach innych krajów na zasadzie jurysdykcji uniwersalnej. Ukraina liczy także na proces w Międzynarodowym Trybunale Karnym, gdzie odpowiedzialność za powodowanie nadmiernych szkód środowiskowych jest jedną ze zbrodni wojennych.
Autorka tekstu: Hanna Mamonowa dla The Reckoning Project – inicjatywy ukraińskich i międzynarodowych dziennikarzy oraz prawników mającej na celu dokumentowanie zbrodni wojennych.
Komentarze