0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Genya SAVILOV / AFPFot. Genya SAVILOV /...

Artykuł został przygotowany w ramach The Reckoning Project: Ukraine Testifies [Projekt Rozrachunek: Ukraina Zeznaje] – inicjatywy ukraińskich i międzynarodowych reporterów, analityków oraz badaczy, mającej na celu dokumentowanie zbrodni wojennych i tworzenie poruszających opowieści, które będą stanowić materiały o rosyjskiej wojnie przeciwko Ukrainie. Ukraińscy dziennikarze i badacze zbierają zeznania świadków rzekomych zbrodni wojennych, rejestrują je w sposób neutralny, zgodnie z metodologią, która umożliwia ich wykorzystanie w postępowaniu sądowym.

Rankiem 17 sierpnia 2022 roku pięciu uzbrojonych mężczyzn wtargnęło na podwórko prywatnego domu Oksany Jakubowej. Jakubowa jest dyrektorką Liceum numer 2 w Nowej Kachowce w obwodzie chersońskim. To miasto na południu Ukrainy było wówczas okupowane od sześciu miesięcy, od pierwszego dnia pełnoskalowej inwazji.

Jakubowa nadal pracowała w szkole, która prowadziła zajęcia online.

Twarze mężczyzn były ukryte za kominiarkami, a w rękach trzymali broń. Aby dotrzeć do domu, musieli przedostać się przez ogrodzenie. Zaczęli walić do drzwi. Otworzył je mąż Jakubowej, Mykoła. Uzbrojeni mężczyźni nie byli nim zainteresowani, chodziło im o Oksanę. Zapytali o jej nazwisko, a następnie rozkazali, by oddała im telefon komórkowy i spakowała swoje rzeczy. Mówili po rosyjsku bez śladu ukraińskiego akcentu. Powiedzieli, że eskortują ją na posterunek lokalnej policji. Pozwolili 55-letniej Jakubowej wziąć ze sobą leki na serce, ciśnienie krwi i bóle głowy. „Czy będę torturowana?” – zapytała. Jeden z mężczyzn w kominiarkach powiedział, że nie wie. „W takim razie zabierz mnie na zewnątrz i zastrzel” – powiedziała cicho.

Od tamtego czasu Oksana nie postawiła stopy na swoim podwórku. Przez 35 lat pracowała w szkole w Nowej Kachowce, mieście nad Dnieprem założonym w latach pięćdziesiątych, kiedy zbudowano tamę Kachowka. Obecnie mieszka 250 km od domu, w będącej pod ukraińską kontrolą Odessie. Część obwodu chersońskiego na prawym brzegu Dniepru została wyzwolona przez armię ukraińską w listopadzie 2022 roku. Ale nie leżąca na lewym brzegu Nowa Kachowka.

Początkowo Rosjanie zatrzymywali byłych żołnierzy, a następnie aktywistów, wolontariuszy i dziennikarzy, którzy sprzeciwiali się okupacji. Później, jak wspomina Jakubowa, przyszli po nauczycieli, którzy odmówili współpracy. Szef okupacyjnej administracji miasta, Władimir Leontiew, początkowo zaproponował jej kierowanie wydziałem edukacji. Odmówiła. Powołali więc na to stanowisko Wiaczesława Rieznikowa, który współpracował z władzami okupacyjnymi.

Do wiosny 2022 roku szkoła korzystała z ukraińskiego programu nauczania. Nauczycielom zaproponowano przejście na rosyjski program i podporządkowanie się rosyjskim okupantom. Jakubowa odmówiła. Dlatego też po zakończeniu roku szkolnego liceum zostało zamknięte. Dyrektorce udało się jakoś ukryć szkolne komputery i uniemożliwić okupantom ich zabranie.

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) ustaliła, że posterunek policji w mieście został zajęty przez rosyjskie wojsko trzeciego dnia inwazji i przekształcony w miejsce nielegalnego przetrzymywania oraz torturowania cywilów mieszkających w Nowej Kachowce i okolicach.

Tam właśnie zabrano dyrektorkę szkoły: do szarego, trzypiętrowego budynku przy alei Dnieprowskiej 24. Jakubowa jest jedną z pięciu przetrzymywanych tam osób, z którymi rozmawiał The Reckoning Project. Oprócz niej w ramach projektu rozmawiano także z setkami Ukraińców, których miasta, miasteczka oraz wsie były okupowane przez Rosję i którzy przeszli przez niewolę i tortury.

Została umieszczona w tak zwanym „skrzydle kobiecym” – części budynku, w której przed wojną znajdowało się biuro paszportowe i meldunkowe. Ale teraz biura zamieniły się w cele więzienne. Jakubowa została przydzielona do celi, w której przebywały już dwie inne kobiety. Czwarta dołączyła do nich później. Nie było tam łóżek, więc dyrektorka, podobnie jak pozostałe więźniarki, musiała spać na podłodze na kartonach. Za toaletę służyło wiadro po farbie opróżniane tylko raz dziennie. „Każdego dnia o 7 rano miałyśmy 10 minut na opuszczenie celi, opróżnienie wiadra, pobiegnięcie do toalety i umycie się. Jeśli nie udało ci się tego zrobić w ciągu 10 minut, to twój problem, i tak musisz wrócić do celi” – opowiada.

kobieta w średnim wieku z blond włosami do ramion siedzi w kuchni składając ręce jak do modlitwy
Oksana Jakubowa w swojej kuchni w Odessie, fot. Taras Osipow

Trzy dni po zatrzymaniu pozwolono, by mąż przekazał jej szczoteczkę do zębów, papier toaletowy i nawilżane chusteczki. Kobiety podzieliły się nimi. Więźniarkom nie zapewniano żadnego wyżywienia, więc członkowie ich rodzin (jeśli wiedzieli, że zostały aresztowane) przynosili im jedzenie, które następnie było rozdzielane między zatrzymane. Raz dziennie, wieczorem, mogły udać się na krótki spacer po podwórzu.

Była przesłuchiwana przez dwóch mężczyzn, którzy jej zdaniem byli pracownikami FSB, rosyjskiej służby bezpieczeństwa, ponieważ różnili się od zwykłych strażników. Oskarżyli ją o „niszczenie rosyjskiej edukacji na terytorium Federacji Rosyjskiej” i kazali sporządzić listę wszystkich proukraińskich nauczycieli i aktywistów.

Jakubowa wiele lat uczyła rosyjskiego języka i literatury, ale to nie czyniło z niej rosyjskiej agentki. Odmówiła donoszenia na swoich kolegów i przyjaciół.

Zgodziła się jedynie oddać szkolny sprzęt elektroniczny: laptopy i tablice interaktywne. Została zwolniona około tygodnia później, po czym wraz z mężem opuściła okupowane tereny. Aby dostać się na terytorium kontrolowane przez rząd Ukrainy, musieli przejechać przez okupowany Krym, następnie Rosję, a potem Europę. Wyjazd przez Krym jest jednym z niewielu sposobów, w jaki Ukraińcy mogą ewakuować się z okupowanych obszarów.

Wspominając dni spędzone na komisariacie Jakubowa mówi, że pomimo upokorzeń i niehigienicznych warunków miała szczęście. Dzień i noc słyszała krzyki dochodzące z innych cel i piwnic, ale ona sama nie była bita. Podczas jednego z wieczornych spacerów widziała mężczyzn ze śladami ciężkiego pobicia. Często słyszała też zdanie: „Koniec czasu, doktorze”. Zrozumiała, że niektórzy cywile byli katowani na stacji tak dotkliwie, że wymagali pomocy medycznej.

Przeczytaj także:

Brutalne przyjęcie

Przez cztery miesiące spędzone w rosyjskiej niewoli 32-letni Jurij Armasz udzielał pomocy medycznej innym jeńcom. Jest ukraińskim lekarzem wojskowym, został schwytany przez Rosjan w obwodzie chersońskim na początku kwietnia 2022 roku. Oblicza, że zajmował się w tym czasie ponad trzystoma cywilami; wszyscy byli bici lub torturowani przez Rosjan.

Kiedy Rosja rozpoczęła inwazję, Jurij Armasz oczekiwał na zwolnienie z Sił Zbrojnych Ukrainy. Mieszkał w Oleszkach w obwodzie chersońskim. Jego kontrakt wojskowy miał wygasnąć tydzień przed pełnoskalową inwazją: 17 lutego 2022 roku. Ale nie doczekał się na czas wszystkich dokumentów zezwalających na odejście ze służby. Wojna zastała go na poligonie w pobliżu Oleszek.

Przez pierwsze dwa miesiące, aż do 2 kwietnia 2022 roku, Armasz ukrywał się w domu wraz z dwoma innymi żołnierzami. Trzeciego kwietnia żołnierze próbowali uciec, ale zostali zatrzymani na punkcie kontrolnym w pobliżu wsi Czełburda. Następnego dnia, 4 kwietnia, Armasz został przewieziony na komisariat policji w Nowej Kachowce.

Jak wspomina, Rosjanie wykorzystywali piwnicę oraz pierwsze piętro do przetrzymywania jeńców, a sami mieszkali na drugim.

Na pierwszym piętrze znajdowały się dwie cele dzienne. Rosjanie przyprowadzali tam mężczyzn. 4 kwietnia 2022 roku Armasz został przydzielony do celi nr 5, która była przeznaczona dla dwóch osób, ale przetrzymywano tam szesnastu więźniów. Najniższy jeniec spał przy krótszej ścianie, a najwyższy przy dłuższej.

To jak rosyjscy żołnierze traktowali cywilów, zależało od tego, kto był na zmianie – niektórzy byli bardziej okrutni, inni mniej interesowali się więźniami.

Początkowo zmiany trwały kilka tygodni, a następnie miesiąc. Arwasz uważa, że wszystkie przesłuchania były przeprowadzane przez przedstawicieli FSB. Ale to nie strażnicy bili, tylko Rosgwardia (federalna służba rosyjska, której rolą jest zapewnienie porządku i walka z przestępczością zorganizowaną, terroryzmem i ekstremizmem), a także lokalni kolaboranci, którzy zaczęli współpracować z Rosjanami i dołączyli do policji okupacyjnej.

Zdaniem lekarza kolaboranci dorównywali okrucieństwem gwardzistom. Rosyjskie jednostki zmieniały się, ale kolaboranci byli wciąż ci sami. Podczas zmiany warty to oni zmywali krew ze ścian. SBU zidentyfikowała 26 mieszkańców Nowej Kachowki, którzy przypuszczalnie dobrowolnie zgodzili się pracować dla Rosjan w policji i wszczęła wobec nich postępowanie.

Bicie zaczynało się praktycznie przy wejściu do budynku. W sali policyjnej, na którą funkcjonariusze mówili z angielska „reception” (recepcja) nowi jeńcy byli najpierw bici gumowymi pałkami, a dopiero potem przydzielani do konkretnej celi. Niektórzy trafiali na pierwsze piętro, inni do piwnicy, a kobiety do pokoju, gdzie niegdyś wydawano paszporty, tam, gdzie trzymano Oksanę. Według przybliżonych szacunków Armasza w budynku policji w pewnym momencie przebywało od 50 do 80 zatrzymanych.

Armasz był torturowany podczas pierwszych przesłuchań: oprawcy przebili mu szyję szydłem, razili prądem, dźgali nożem w nogę tak długo, aż ostrze dotarło do kości. Ale bardziej nawet niż tortury szokowało go to, jak okupanci i kolaboranci traktowali cywilów.

30-latek stojący w ciemnościach z zaciśniętymi pięściami
Jurij Armasz, fot. Serhij Chanduszenko

Najczęściej, jak mówi, ludzie byli zatrzymywani za rzekome przekazywanie informacji Siłom Zbrojnym Ukrainy, nawet jeśli nie było żadnych dowodów na to, że faktycznie to zrobili. W maju 2022 roku 39-letni cywil został zatrzymany na jednym z punktów kontrolnych w Nowej Kachowce. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy twierdzi, że jego przesłuchaniem kierował Dmitrij Łajkow, pracownik FSB. Łajkow zażądał od zatrzymanego przyznania się do współpracy z Siłami Zbrojnymi Ukrainy. Mężczyzna został pobity gumowymi pałkami. Z materiałów śledczych wiadomo, że kiedy odmówił przyznania się do winy, przypięto mu do krocza zaciski i rażono prądem.

Po raz pierwszy Jurij Armasz został poproszony o udzielenie pomocy medycznej uwięzionym cywilom trzy tygodnie po tym, jak sam trafił do niewoli. Początkowo nie miał żadnych leków ani nawet bandaży. Ludzie najczęściej wymagali pomocy medycznej po pobiciu lub przesłuchaniu w „recepcji”.

Pewnego razu, jak mówi Armasz, na posterunek policji w Nowej Kachowce przyszła kobieta. Wyglądała na około 40 lat. Jej syn był przetrzymywany w piwnicy przez około tygodnia, nie chcieli go wypuścić. Stała przed budynkiem i krzyczała, że Rosjanie są najeźdźcami, a nie „wyzwolicielami”, jak twierdziła rosyjska propaganda, że przybyli na Ukrainę, aby wszystko zniszczyć i wszędzie zostawiali tylko gruzy. Pobili ją. Gdy leżała w wejściu, próbowała oddawać ciosy, uderzać rękami i nogami, za co pobili ją jeszcze bardziej, tym razem pałkami po głowie.

Głowa kobiety była rozcięta i mocno krwawiła. Jurij miał do dyspozycji tylko kilka opatrunków polowych, a krwawienie nie chciało ustać. Okazało się, że przed wizytą na komisariacie kobieta piła alkohol. „Próbowałem ją uspokoić, powiedziałem, że jestem ukraińskim lekarzem, a nie Rosjaninem. Ale nie chciała mnie słuchać” – mówi Armasz. Zatrzymanie krwawienia, zabandażowanie głowy i przywrócenie rannej do jako takiej świadomości zajęło około godziny. Ale rozcięcie na głowie wymagało szwów, a te można było założyć tylko w szpitalu. Armaszowi udało się przekonać Rosjan, by wezwali karetkę.

Jurij Armasz był przetrzymywany na posterunku do 19 sierpnia 2022 roku. Następnie przewieziono go okupowany Krym, a stamtąd do Rosji, gdzie spędził kolejne osiem miesięcy w kolonii karnej w obwodzie rostowskim i był poddawany dalszym torturom. Został zwolniony podczas wymiany więźniów między Ukrainą a Rosją w kwietniu 2023 roku, rok po tym, jak dostał się do niewoli w Nowej Kachowce.

Pamięta jednak wszystko, co się tam wydarzyło i był w stanie złożyć zeznania przed organami ścigania. Nie zna nazwisk leczonych przez siebie osób, ale pamięta ich rany. Według niego najciężej torturowani byli mężczyźni w wieku poborowym. Młodemu chłopakowi wyrwano paznokcie u palców stóp i jego palce zaczęły ropieć. Stopy innego mężczyzny oblano jakimś płynem i podpalono, co doprowadziło do poważnych oparzeń. Widział także złamaną nogę, pękniętą czaszkę, wyciętą wytatuowaną skórę i 14-letnią dziewczynkę, która – jest o tym przekonany – została zgwałcona.

Smuga krwi

Czternastolatka została zatrzymana wraz z dwoma miejscowymi nastolatkami za rzekome przekazywanie informacji ukraińskiemu wojsku. Zanim doszło do gwałtu, przebywała na oddziale policji już przez jakiś czas. „Szła korytarzem komisariatu, krew się z niej lała. Zostawiała za sobą smugę krwi” – wspomina medyk. Pobiegł do dowódcy Rosgwardii, żeby mu wytłumaczyć, że to na pewno nie była krew miesiączkowa, ale następstwo gwałtu, i że trzeba ją pilnie przewieźć do szpitala. W szpitalu ginekolog ustabilizował jej stan i przepisał leki na nadmierne krwawienie. Potem dziewczynka wróciła na komisariat. Przez następne półtora tygodnia Jurij codziennie podawał jej lekarstwa pod nadzorem funkcjonariusza Rosgwardii i kolaboranta. Drobna nastolatka stała się bardzo wycofana; nie chciała z nikim rozmawiać, odwracała wzrok.

Pięćdziesięciosiedmioletnia Olena Litwinienko również była przetrzymywana w kobiecym skrzydle. Jest lokalną przedsiębiorczynią, a zatrzymano ją za (nieudaną) próbę wysadzenia kawiarni, która służyła jako baza dla rosyjskich żołnierzy i kolaborantów. Opowiada, że podczas przesłuchań na komisariacie była poddawana torturom prądem: przypinano jej zaciski do paznokci u stóp, płatków uszu, a później także sutków.

Podobnie jak Armasz, Litwinienko dowiedziała się, co się stało z dziewczynką na komisariacie i martwiła się o nią. Udało jej się przekonać rosyjską straż, by pozwoliła przez jakiś czas pozostać nastolatce w celi. „Rozmawiałam z nią o wszystkim, żeby odwrócić jej uwagę: o szkole, o tym, kim chce zostać, gdy dorośnie, o wszystkim, co nie było z tym związane” – opowiada Litwinienko. Spędziła na posterunku w Nowej Kachowce 84 dni. Obecnie mieszka w Niemczech ze swoją córką.

Litwinienko i Armasz błagali matkę dziewczyny, która w końcu przyszła na komisariat odwiedzić córkę, aby przekonała dowódcę, by ją uwolnił. „Jest jeszcze dzieckiem i została zgwałcona” – powiedziała jej Litwinienko. Chce odwiedzić dziewczynkę i w końcu z nią porozmawiać o tym, co wydarzyło się na komisariacie latem 2022 roku. Według niej dziewczynka mieszka obecnie w Polsce z matką i prawdopodobnie nie opowiedziała matce o tym, co się wydarzyło na posterunku.

Nie ma usprawiedliwienia dla tortur

Zapora w Kachowce została zniszczona 6 czerwca 2023 roku. Ukraiński rząd obwinia za jej zniszczenie Rosjan, którzy mieli kontrolę nad tamą od pierwszego dnia pełnoskalowej inwazji. Eksplozja na zaporze doprowadziła do powodzi na prawym i lewym brzegu Dniepru. Częściowo zalany został również posterunek policji w Nowej Kachowce. Litwinienko, która przebywała w mieście do września 2023 roku, mówi, że po zniszczeniu tamy policja ewakuowała się do wsi Juwiłejne w obwodzie chersońskim i otworzyła tam „posterunek policji w Nowej Kachowce”. Został on później zniszczony w wyniku ataku.

SBU prowadzi dochodzenie w sprawie przestępstw popełnionych na komisariacie. Dwudziestu sześciu kolaborantów, którzy tam pracowali, a także jeden pracownik FSB, zostało powiadomionych o podejrzeniach wobec nich jesienią 2023 roku. Niektórzy z tych kolaborantów już nie żyją.

Izby tortur nadal istnieją, ponieważ część Ukrainy pozostaje wciąż pod okupacją. Ukraińska policja znalazła na wyzwolonych terenach 80 miejsc, w których wcześniej Rosjanie przetrzymywali ludność cywilną.

Prawo międzynarodowe bezwzględnie zakazuje stosowania tortur, zarówno w czasie pokoju, jak i podczas konfliktu zbrojnego.

Nie może być dla nich usprawiedliwienia, bez względu na zarzuty ciążące na ofierze.

Dowody z Nowej Kachowki wyraźnie wskazują na powszechny proceder torturowania przesłuchiwanych. Bicie, rażenie prądem i inne formy zadawania silnego bólu i cierpienia są rutynowo stosowane wobec zatrzymanych, którzy są całkowicie bezbronni.

Już same warunki, w jakich przetrzymywani są więźniowie, są nieludzkie i poniżające oraz naruszają prawa człowieka i prawo konfliktów zbrojnych. Ukraińscy więźniowie nie mają dostępu do odpowiedniej ilości pożywienia oraz opieki medycznej, są zmuszeni do przebywania w niezdrowych warunkach.

Jurij Armasz jest jeszcze młody, ale jak mówi, nie może cieszyć się życiem po tym, jak zobaczył, co robiono ludziom w jednym z takich miejsc. Każdy dzień zaczyna od podziękowania za to, że jest w domu, a nie w rosyjskiej niewoli. Jego telefon nie milknie, bez przerwy dzwonią do niego ludzie, którym pomógł w Nowej Kachowce. „Najchętniej by mnie uściskali aż do utraty tchu. Za każdym razem, gdy doświadczam ich wdzięczności, zalewam się łzami” – mówi.

Na zdjęciu: piwnica komendy regionalnej policji w Chersoniu, gdzie wedlug świadków podczas rosyjskiej okupacji torturowano proukraińskich obywateli. Siły rosyjskie wycofały się za Dniepr w listopadzie 2022 roku. Zdjęcie z 31 stycznia 2023 roku.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;

Udostępnij:

Krystyna Berdynskych

dziennikarka freelancerka z Kijowa, wcześniej reporterka polityczna tygodnika „NV". W latach 2013-2014, tworzyła e-People projekt w mediach społecznościowych poświęcony uczestnikom Euromajdanu. W 2022 roku została uznana przez BBC za jedną ze stu kobiet, które są inspiracją dla świata.

Komentarze