W przemyśle włókienniczym w 1887 roku włókniarz zarabiał średnio 17,5 rubla, włókniarka 9,5 rubli, a nieletni 4,5 rubla. Zarobki dzieci były jeszcze niższe. Mamy trzecią dekadę XXI wieku i ta sytuacja się utrzymuje. Z dwoma wyjątkami: zakazaliśmy zatrudniania dzieci i stawki przestały być jawne.
Kobiety wciąż są na rynku pracy traktowane gorzej. Dlaczego? Z jakiego powodu pracodawcy płacą mniej pracownicom niż zatrudnionym na jednakowym stanowisku pracownikom?
„W Polsce powszechne jest przekonanie, że mężczyźnie należy się wyższa pensja, bo może mu się urodzić dziecko, a kobiecie niższa, bo może urodzić dziecko” – wskazuje na paradoks ekonomistka, prof. Joanna Tyrowicz.
„Oni nie robią tego intencjonalnie” – broni przedsiębiorców Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan.
„Płacą nam mniej, bo mogą” – twardo podsumowuje jedna ze słuchaczek „Powiększenia”.
W Polsce lukę płacową oszacował Instytut Badań Strukturalnych. Wg ich opracowania kobiety w budżetówce zarabiają średnio o 10 proc. mniej niż mężczyźni. W firmach prywatnych jest jeszcze gorzej, dyskryminacja sięga 30 proc.
Dane Eurostatu są łaskawsze (8,5 proc. mniej za rok 2019), ale – jak wskazują eksperci IBS – to efekt mniej precyzyjnej metody zbierania danych.
Tej niesprawiedliwości próbuje przeciwdziałać Komisja Europejska, składając projekt nowej dyrektywy, której nazwa zajmuje kilka wersów. To dyrektywa w sprawie wzmocnienia stosowania zasady równości wynagrodzeń dla kobiet i mężczyzn za taką samą pracę lub pracę o takiej samej wartości za pośrednictwem mechanizmów przejrzystości wynagrodzeń oraz mechanizmów egzekwowania. Opisywaliśmy ją w OKO.press.
Na ile proponowane przez KE rozwiązania przystają do polskiej rzeczywistości? Czy ogłoszenia z proponowaną stawką płacową albo dostęp pracowników do informacji o pensji wypłacanej innym na podobnych stanowiskach sprawią, że dochody się wyrównają?
Co z osobami zatrudnianymi na umowy o dzieło? Albo zmuszanymi do pracy w formie jednoosobowej działalności gospodarczej?
Czy pracodawcy znajdą sposób na obejście szykowanych regulacji? I dlaczego w ogóle mieliby je obchodzić? O tym wszystkim rozmawiamy z prof. Joanną Tyrowicz, ekonomistką z Uniwersytetu Warszawskiego i ośrodka badawczego GRAPE i z Robertem Lisickim, dyrektorem departamentu pracy w Konfederacji Lewiatan, oraz słuchaczkami i słuchaczami „Powiększenia”. Posłuchaj!
Czy w tym przemyśle włókienniczym w ogóle pracowali mężczyźni? Skoro kobietom płacilo się o połowę mniej niż mężczyznom za tę samą pracę to jaki był sens zatrudniania mężczyzn?
Teraz warto zliczyć jaka jest produktywność na danym stanowisku – kobieta ploteczki, tu jakieś zwolnienie bo dziecko, bo choroba bo okres, bo handra, "te dni" i wychodzi na to, że pracowała mniej niż facet.
NIE dla równej płacy kobiet i mężczyzn jeśli nie pracują tak samo wydajnie.
Myślę, że Pan "wie", że nie pracują tak samo wydajnie bez potrzeby sprawdzania tego, toteż i pensje by Pan dał różne…. Płace powinny być jawne właśnie dlatego, żeby takie uprzedzenia (wartość mężczyzny wszak większa jest niż kobiety) były jawne, bo wtedy można z nimi walczyć i przed nimi się bronić. Bo bardzo łatwo wykazać, że to są bzdury. A jeżeli Pan ma takie poglądy, to współczuję – bo, jak łatwo się domyślić, takie właśnie, dość głupawe, są kobiety w Pana rodzinie, matka zapewne w pierwszej kolejności, a żonę pewno Pan ma na wzór swojej mamy z opisem jak Pan sam wskazał…
@Agnieszka Papiernik.
Równa płaca nie pomoże.
Tak długo, jak kobiety będą grały ciążą z pracodawcami, nie będą one chętnie zatrudniane.
W Polsce ciąża jyż od pierwszego tygodnia kończy się zwolnieniem lekarskim na nieokreślony czas.
Kogo stać na takich pracowników?!
Na powyższy stereotyp zapracowały same kobiety.
Serio?
W pierwszej ciąży w 27 tygodniu (wcześniej pracowałam codziennie), Główna Księgowa wydarła się na mnie, bo firma zewznętrzna wysyłała faktury do złego oddziału i ten oddział nie przesyłał ich do nas. Były to moje zamówienia. Nie była to ani moja odpowiedzialność, ani wina, ale się przejęłam. Trzy godziny później poczułam ukłucie. Po 10 minutach minęło. Ruchy płodu spoko. Trzy dni później okazało się, że szyjka mi się skróciła o połowę i ciąża stała się zagrożona. Od tamtej pory dwa tygodnie zwolnienie tydzień w pracy i tak do porodu!
W drugiej ciąży jak ktoś na mnie krzyczał, odwracałam się na pięcie, trzaskałam drzwiami i wychodziłam mówiąc, że drugi raz sobie na to nie pozwolę. Zatem, może by Pan ciążą grał, ale o zwolnieniu decyduje lekarz jak ma ku temu powody! Wie Pan ile osób ustąpiło mi miejsca w tramwaju jak byłam w ciąży? Trzy. I to zawsze były kobiety!
Luka płacowa nie istnieje, ile razy to będzie trzeba wyjaśniać? Albo ktoś ma błędne dane, albo je niepoprawnie interpretuje. To nie jest rok 1887…