Komisja Europejska proponuje, by z problemem nierówności płac kobiet i mężczyzn rozprawić się na poziomie UE. Zdaniem KE, państwa członkowskie nie robią postępów wystarczająco szybko
Swój pomysł na równość płac Komisja Europejska przedstawiła 4 marca 2021. Nowa dyrektywa ma wprowadzić paneuropejskie zasady przejrzystości wynagrodzeń, w tym m.in.:
Wniosek, który KE przedłożyła Parlamentowi Europejskiemu i Radzie UE, zawiera też narzędzia, które mają pozwolić pracownikom łatwiej dochodzić ich praw, w tym przed sądem. Np. poprzez przerzucenie ciężaru dowodu na pracodawcę, któremu za niesprawiedliwe wynagradzanie grozić będzie grzywna. Zatrudnione osoby będą mogły ubiegać się o odszkodowanie.
Komisja nie kryje, że jej głównym celem jest wyeliminowanie w UE nierówności płac między kobietami a mężczyznami. Ma to szczególne znaczenie w kontekście pandemii, która pogłębia te dysproporcje i jeszcze mocniej naraża kobiety na ubóstwo.
"Taka sama praca zasługuje na takie samo wynagrodzenie. Aby zapewnić równe wynagrodzenie, niezbędna jest przejrzystość. Kobiety muszą wiedzieć, czy są sprawiedliwie traktowane przez pracodawców. Jeżeli tak nie jest, muszą mieć możliwość podjąć walkę i uzyskać to, na co zasługują" - stwierdziła 4 marca przewodnicząca KE Ursula von der Leyen.
"Pracodawcy muszą zadbać o przejrzystość, jeżeli chodzi o ich politykę płac. Nie ma już miejsca na podwójne standardy, których nic nie usprawiedliwia"
- wtórowała jej Věra Jourová, wiceprzewodnicząca ds. wartości i przejrzystości.
Zapraszamy na "Powiększenie Live" 24 marca, czyli rozmowę Agaty Kowalskiej z ekspertami nt. projektu Komisji. Czy w Polsce potrzebna jest jawność płac? Dołącz do dyskusji! Transmisja w środę, o 18:00 na Facebooku OKO.press.
Walka z nierównością płci to jeden z politycznych priorytetów Ursuli von der Leyen - pierwszej kobiety na stanowisku przewodniczącej KE w historii Unii. Do zapewnienia równego wynagrodzenia kobiet i mężczyzn obliguje państwa członkowskie art. 157 Traktatu o Funkcjonowaniu UE oraz dyrektywy m.in. z 2006 i 2011 roku. Mimo to zdaniem Komisji postęp w tej dziedzinie idzie zbyt wolno.
Z badań Eurostat wynika, że w 2019 roku różnica między zatrudnieniem kobiet i mężczyzn w UE wynosiła 11,7 punktów procentowych (67,3 proc. do 79 proc.). Luka płacowa ze względu na płeć - 14,1 proc. Oznacza to, że kobiety zarabiają w UE średnio 14,1 proc. mniej za godzinę pracy. Jak podkreśla KE, odsetek ten tylko nieznacznie zmalał w ostatnim dziesięcioleciu.
Kobiety znacznie częściej niż mężczyźni pracują też w niepełnym wymiarze godzin. W2019 roku pracę na mniej niż etat podjęło 30,7 proc. kobiet i 8 proc. mężczyzn.
Mniej kobiet na rynku pracy, częstsza praca na niepełen etat i za mniejszą płacę sprawiły, że w 2018 roku kobiety zarobiły w UE o 36,7 proc. mniej niż mężczyżni.
Jak podkreślają eksperci KE problem ten jest efektem wielopoziomowego i systemowego braku równości:
Poziom nierówności płacowych w 27 państwach członkowskich UE nie jest identyczny. Powyżej unijnej średniej (14,1 proc.) znalazły się m.in. Estonia, Łotwa, Austria, Niemcy, Węgry, Francja czy Holandia. Polska wypada nieźle z nierównościami na poziomie 8,5 proc.
Na stosunkowo dobry wynik Polski wskazywała niedawno Jadwiga Emilewicz, była wicepremierka i ministra rozwoju. Politycy Zjednoczonej Prawicy chętnie powołują się na dane Eurostatu, by wykazać, że Polska to kraj przyjazny dla kobiet. Ale
Eurostat bazuje tylko na surowych danych ze sprawozdań przedsiębiorstw - bez zróżnicowania ich ze względu na cechy pracowników, np. wiek, staż czy branżę.
Obraz zakłamuje zwłaszcza fakt, że w Polsce pracuje mniej kobiet niż mężczyzn, a kobiety pracujące znacznie częściej niż mężczyźni są dobrze wykształcone. Tym samym, jeżeli porównamy średnie zarobki godzinowe wszystkich mężczyzn (grupa większa, ale statystycznie gorzej wykształcona) do wszystkich kobiet (grupa mniejsza, ale lepiej wykształcona), różnica w płacach będzie mniej widoczna. Widać ją wyraźnie, gdy porównuje się osoby pracujące w tych samych zawodach i na tych samych stanowiskach.
Statystyki zaburza także wysoki poziom zatrudnienia kobiet w sektorze publicznym, gdzie nierówności są niższe niż w sektorze prywatnym. W opracowaniu Instytutu Badań Strukturalnych z listopada 2015 skorygowaną lukę płacową w administracji rządowej oszacowano na poziomie 10 proc. W firmach prywatnych - na niemal 30 proc.
Gdy podliczymy wszystkich, skorygowana luka oscyluje na poziomie 20 proc.
Na niesprawiedliwe różnice w zarobkach wskazywali zresztą sami posłowie PiS. Nie skorzystali jednak z sensownych postulatów przedstawionych w marcu 2020 przez Kongres Kobiet. W lipcu 2020 złożyli w Sejmie projekt ustawy, w którym chcieli lukę płacową uznać za przejaw mobbingu. Pomysł ten - krytykowany przez RPO i... rząd PiS - trafił jednak do sejmowej zamrażarki.
Komisja Europejska chce rozwiązać problem luki działając dwutorowo: poprzez przejrzystość wynagrodzeń i ułatwienie ofiarom dyskryminacji dostępu do wymiaru sprawiedliwości.
KE zapewnia, że wzięła pod uwagę trudną sytuację przedsiębiorców w związku z pandemią i zadbała o proporcjonalność środków. Z wyliczeń ekspertów wynika, że roczne koszty sprawozdawczości dotyczącej wynagrodzeń (w przypadku przedsiębiorstw zatrudniających ponad 250 pracowników) nie będą wysokie: wyniosą między 379 a 890 euro.
Aby rozwiązania zaproponowane przez KE zostały przyjęte, muszą jeszcze zostać poprawione i zaakceptowane przez PE i Radę UE. Potem
państwa członkowskie będą miały dwa lata na przeniesienie jej przepisów do krajowych porządków prawnych. W niektórych z nich podobne prawo obowiązuje już dziś.
W Niemczech firmy zatrudniające powyżej 200 pracowników od 2018 roku mają obowiązek informować o wysokości płac, jeśli dany pracownik lub pracownica je o to poproszą. Ew. różnice muszą być uzasadnione. Część krajów zmusza już także przedsiębiorców, by upubliczniały informacje o średniej luce płacowej. W Polsce nie mają takiego obowiązku.
Propozycje KE mogą wydawać się zachowawcze, gdy przyjrzymy się, jak z nierównością radzi sobie Islandia. Tam od 2018 roku raporty o luce płacowej muszą składać firmy, w których pracuje 25 pracowników lub więcej. Jeżeli udowodnią, że płacą kobietom i mężczyznom tyle samo - otrzymują specjalny certyfikat. Od 2020 roku brak certyfikatu sprawia, że na danego pracodawcę nakładana jest codzienna kara finansowa.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze