0:000:00

0:00

"Wojska estońskie pomagają na granicy polsko-białoruskiej. Zadaniem żołnierzy z Estonii jest budowa i naprawa tymczasowego ogrodzenia oraz udrożnienie połączeń drogowych" – poinformował minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. W sumie w Polsce stacjonuje 150 estońskich żołnierzy, którzy przyjechali tutaj w związku z kryzysem na granicy. Ministerstwo Obrony Narodowej opublikowało na Twitterze również filmik, na którym widać, jak wojsko układa zasieki przy granicy.

Gdzie dokładnie?

Na Bugu, który na odcinku o długości 363 km jest rzeką graniczną. Dzieli Polskę od Ukrainy oraz Białorusi. Na razie nie wiadomo, dokąd zostanie doprowadzone ogrodzenie i na jak długo tam pozostanie. Wysłaliśmy w tej sprawie pytania do MON. Czekamy na odpowiedź.

View post on Twitter

Zasieki na Bugu

Do budowy płotu wykorzystywany jest drut żyletkowy, zwinięty w spirale. Taki, jak na Podlasiu, w miejscach, gdzie najczęściej dochodziło do przekraczania "zielonej granicy", poza oficjalnymi przejściami. Na podlaskim odcinku tymczasowe zasieki mają zostać zastąpione zapowiadanym przez rząd "murem" - w praktyce wysokim stalowym ogrodzeniem. Jarosław Kaczyński podczas konferencji prasowej, na której zapowiadał powstanie "poważnej zapory" wzdłuż Białorusi, podkreślał również, że pewna bariera powinna powstać także na Bugu. Jak dodawał, "są tam problemy prawne".

Przeczytaj także:

To zaprzeczenie wcześniejszych zapowiedzi. W sierpniu szef KPRM Michał Dworczyk zapewniał, że płotu na granicy biegnącej po Bugu nie będzie.

"Na pewno nie [powstanie] na całej granicy. Dlatego, że część granicy polsko-białoruskiej jest podzielona rzeką Bug. W związku tym, tam na pewno tego płotu nie będzie. Przynajmniej według mojej wiedzy dzisiaj nie ma takich planów" - mówił w Polsat News.

Trzy miesiące później zasieki wzdłuż Bugu powstają. Nie są zapowiadaną przez Jarosława Kaczyńskiego "poważną zaporą", człowiek poradzi sobie z jej sforsowaniem albo zniszczeniem. Nie poradzą sobie jednak zwierzęta i nadburzańska przyroda.

Śmiertelna pułapka

"Przez Bug przechodzą zwierzęta lądowe, sarny, jelenie czy łosie. Kiedy będą próbowały wyjść na brzeg, napotkają barierę. A kiedy będą chciały ją przekroczyć, zaplączą się - w najlepszym przypadku raniąc, a w najgorszym ginąc w zasiekach" - mówi prof. Michał Żmihorski z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk. "Żyją tam również zwierzęta wodne, które użytkują brzeg rzeki - bobry, wydry, tchórze. To są gatunki nieprzystosowane do tego typu barier. Bobry, choć spędzają dużo czasu w wodzie, potrzebują wyjścia na brzeg, do lasów, gdzie obgryzają drzewa, budują żeremia i nory. Zasieki im to uniemożliwią, a jednocześnie staną się śmiertelną pułapką" - dodaje.

Jak zaznacza, takie zasieki są dla zwierząt bardziej niebezpieczne niż trwałe i dobrze widoczne przeszkody.

"Paradoksalnie drut żyletkowy może być bardziej niebezpieczny, bo przez ażurową budowę widać drugi brzeg rzeki, więc zwierzęta będą podpływać i wielokrotnie podejmować próby pokonania przeszkody" - wyjaśnia prof. Żmihorski.

Jego zdaniem bobry i inne zwierzęta użytkujące zarówno strefę lądową, jak i wodną, nie znikną z tych terenów. Ale będą miały znacznie utrudnioną drogę do poszukiwania pożywienia czy realizowania swoich potrzeb gatunkowych.

Płot w wodzie

"O tej porze roku nie ma nad Bugiem wielu ptaków wodnych, ale jeśli płot zostanie tam na kilka miesięcy, zaczną pojawiać się kaczki, perkozy, łyski, łabędzie, czaple czy wodniki. Dla nich również każdy kontakt z zasiekami może być śmiertelnym niebezpieczeństwem" - zaznacza naukowiec.

Płot stanie się większą pułapką, jeśli zarośnie nadbrzeżną roślinnością. To sprawi, że przeszkoda będzie jeszcze mniej widoczna dla przeprawiających się przez rzekę zwierząt.

To nie koniec. Jak podkreśla prof. Żmihorski, poziom wody na Bugu zmienia się sezonowo. Jeśli drut nie jest odpowiednio przymocowany do brzegu, po pierwszych wezbraniach wpadnie do wody. "To tylko zwiększy negatywne oddziaływanie tej konstrukcji" - dodaje.

O możliwych konsekwencjach budowy płotu na granicy, który będzie przebiegał przez cenne przyrodniczo tereny (w tym Puszczę Białowieską) mówił w sierpniu rozmowie z OKO.press prof. Rafał Kowalczyk z IBS PAN. Wtedy jeszcze nie stawiano zasieków na Bugu, a jedynie na lądzie, przez część woj, podlaskiego.

"Płot jest barierą. A wszelkie bariery, które pojawiają się w środowisku, wpływają na świat przyrody i populacje zwierząt. Ograniczają przemieszczanie się i migracje. Rozdzielają populacje, które się znajdą po dwóch stronach tej bariery. To z kolei doprowadza do zakłócenia struktury przestrzennej i socjalnej, przepływu genów i – w efekcie – do ograniczenia liczby osobników, możliwości rozrodu i zdobywania pokarmu oraz różnicowania genetycznego populacji" - wyjaśniał naukowiec. "Płot na polsko-białoruskiej granicy może mieć katastrofalne skutki, szczególnie dla gatunków rzadkich i zagrożonych. Będzie w dłuższej perspektywie wpływał na funkcjonowanie i przetrwanie tych populacji" - dodał.

Przyrodniczo-turystyczny potencjał

"Spływałem kajakiem cały przygraniczny fragment Bugu" - mówi Jan Mencwel, aktywista, przewodniczący stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. "To niesamowite miejsce, kilkaset kilometrów dzikiej rzeki, gdzie nie widać cywilizacji, bez betonowych nadbrzeży, stopni i progów wodnych. To, co się dzieje w tej chwili, oznacza całkowite odcięcie cennego przyrodniczo terenu, jeszcze niewykorzystanego turystycznie, z ogromnym potencjałem.

To jest śmierć idei, żeby potraktować Bug jako potencjalną atrakcję przyrodniczo-turystyczną.

Przyroda jest zagrożona, bo zasieki są pułapką dla zwierząt. Do tej pory można było obserwować tam na przykład bobry, które nieprzyzwyczajone do obecności człowieka, budowały swoje żeremia i zbierały gałęzie. Upadnie turystyka, bo mieszkańcom odbiera się dostęp do brzegu, a turystom możliwość wodowania kajaka" - opowiada.

Inne zdanie ma mieszkaniec jednej z miejscowości nad Bugiem w woj. lubelskim. Z nadzieją opowiada o znikomym wpływie płotu na turystykę. "Bug jest piękną i jedną z nielicznych rzek w Europie o nieuregulowanej linii brzegowej. Bug obroni się sam, natura jest potężna" - mówi OKO.press, ale nie chce wypowiadać się pod nazwiskiem.

"Tutejsi mieszkańcy rozumieją sytuację i popierają działania służące ochronie granic. Wspierają Wojsko Polskie, wykonując np. piecyki z beczek ogrzewające tymczasowe punkty wartownicze znajdujące się nad Bugiem. Dowożą drzewo opałowe, Ochotnicza Straż Pożarna również służy pomocą" - wyjaśnia. Przyznaje jednak, że zasieki budzą pewne wątpliwości. "Obecnie nie stanowią dużego problemu dla mieszkańców, ale mogą w perspektywie dłuższego czasu być niebezpieczne dla zwierząt żyjących na obszarze Natura 2000. Na wiosnę przy roztopach i wylewach Bugu zasieki mogą być zabrane przez płynące kłody drzewa, których jest wtedy bardzo dużo. Mogą stanowić więc zagrożenie dla kajakarzy i wszelkiej zwierzyny" - dodaje.

Symbol wolnego państwa

Jan Mencwel opowiada, że przeprawa przez graniczny fragment Bugu wiązała się z pewnymi trudnościami. Białoruski brzeg nigdy nie był dla turystów dostępnym miejscem - stacjonowali tam strażnicy, którzy nie pozwalali wychodzić na ląd po tamtej stronie. Swoją obecność na Bugu trzeba było zgłaszać również do polskiej Straży Granicznej, ale ze zwiedzaniem nadbużańskich terenów nie było problemu.

W rozmowie z OKO.press Mencwel mówi: "Niedostępny brzeg po białoruskiej stronie i dostępny po polskiej był symbolem różnic między państwem autorytarnym i państwem wolnym. Teraz oba brzegi rzeki będą wyglądać tak samo".

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze