Czyżby kryzys gospodarczy miałby być mniejszy, niż się spodziewaliśmy? Dzisiejsze (20 lipca 2020) dane GUS dotyczące produkcji przemysłowej w czerwcu zaskoczyły wszystkich analityków. W czerwcu 2020 produkcja sprzedana przemysłu była o 0,5 proc. wyższa niż w czerwcu 2019. W porównaniu do maja 2020 to wzrost o 13,9 proc.
Tego nie spodziewał się nikt. Analitycy ankietowani przez „Parkiet” spodziewali się spadku o 7,3 proc. w stosunku do zeszłego roku. Najwięksi optymiści przewidywali spadek o 3 proc.
To bardzo dobra informacja dla polskiej gospodarki, choć warto poczynić kilka zastrzeżeń. Po pierwsze przez epidemiczne obostrzenia między marcem a majem spadek był ogromny, i dobre liczby w czerwcu to po części efekt odbicia z niskiego pułapu. Spadek w kwietniu 2020 w stosunku do kwietnia 2019 wynosił aż 25 proc. Po drugie, tegoroczny czerwiec miał dwa dni kalendarzowe więcej niż zeszłoroczny. Według GUS bez tego efektu i bez wpływu czynników sezonowych, mielibyśmy spadek o 4,9 proc. w stosunku do zeszłego roku.
Odroczona konsumpcja
Innego zdania są analitycy mBanku. W swoim komentarzu piszą:
„Malkontenci mogą wskazywać, że to tylko kwestia pozytywnej różnicy dni roboczych (+2 dni w porównaniu do czerwca zeszłego roku), jednak my do nich nie należymy (poza tym w obecnych warunkach te dodatkowe dwa dni robocze bardzo ciężko liczyć), a dzisiejsze dane traktujemy jako pozytywny sygnał dot. odbicia krajowej gospodarki”.
Według ekonomistów mBanku to przede wszystkim efekt odsuniętej konsumpcji na czasy po epidemii. I chociaż epidemia w Polsce wcale się nie skończyła (od tygodni dziennie notujemy 200-300 nowych zakażeń koronawirusem) to większość obostrzeń z wiosny już nie obowiązuje, a ludzie poczuli się bezpieczniej.
I wrócili do zakupów. Wskazują na to kategorie dóbr, które w czerwcu były produkowane z nawiązką. To:
- Meble – 19,3 proc.
- Urządzenia elektroniczne – 16,9 proc.
- Komputery, wyroby elektroniczne i optyczne – 7 proc.
Jeszcze więcej na temat odbicia polskiej gospodarki po wiosennym załamaniu koronawirusowym będziemy wiedzieć gdy 21 lipca GUS opublikuje także dane o sprzedaży detalicznej. Następnym krokiem będą dane o PKB w drugim kwartale, czyli od kwietnia do czerwca. W ujęciu rocznym swoje prognozy rewidowała ostatnio Komisja Europejska. Zamiast wcześniejszego spadku o 4,3 proc. Polska gospodarka ma się w 2020 roku skurczyć o 4,6 proc. To najlepszy wynik w Unii Europejskiej. Jeśli spojrzymy na różnicę między wzrostem w 2019 roku a prognozą na 2020 rok, to Polska wciąż wypada nieźle (8. miejsce), ale nie jest już na czele.
Pesymistyczny NBP: problemem inwestycje i rynek pracy
Jednak nie tylko produkcją przemysłową i konsumpcją żyje gospodarka. Mało optymistyczny obraz wyłania się z najnowszej prognozy Narodowego Banku Polskiego. Kryje się ona w lipcowym raporcie NBP o inflacji. Na podstawie danych dostępnych 2 lipca NBP prognozuje, że w 2020 roku polska gospodarka skurczy się o 5,4 proc. NBP pesymistycznie patrzy na przyszły poziom inwestycji prywatnych.
„Spadła skłonność przedsiębiorstw do podejmowania nowych inwestycji oraz do kontynuacji już rozpoczętych. Dane ankietowe NBP wskazują także na szczególnie silne pogorszenie się klimatu inwestycyjnego wśród eksporterów.Według badań GUS plany inwestycyjne na 2020 r. w największym stopniu zamierzają zredukować przedsiębiorstwa z branż zakwaterowanie i gastronomia, transport i gospodarka magazynowa oraz handel detaliczny” – czytamy w raporcie NBP.
Pesymistyczne są też przewidywania na temat rynku pracy. Na razie wzrost bezrobocia wciąż jest powolny, a badania wśród pracodawców wskazują na to, że już pod koniec maja częściej zatrudniali, niż zwalniali.
NBP: dwukrotny wzrost bezrobocia przez rok
Jednocześnie trzeba pamiętać, że bezrobocie rejestrowane – a o tych danych z GUS mówimy – to problematyczna kategoria. Wymaga rejestracji w urzędzie pracy przez osobę bez pracy, spełnienia kilku warunków. Wiele osób nie jest zainteresowana niskim zasiłkiem z urzędu pracy. Sytuacja niepewności z jednej strony a z drugiej – gospodarczego odbicia – pozwala osobom, które straciły pracę mieć nadzieję, że szybko uda się znaleźć nowe zatrudnienie.
Dlatego bardzo interesujące będą dane BAEL – badania ankietowego, prowadzonego według międzynarodowej metodologii. Według BAEL w 2019 roku bezrobocie w Polsce średniorocznie wynosiło 3,3 proc. Raport NBP korzysta z tej właśnie metodologii i znajdziemy w nim prognozę, że w 2020 roku bezrobocie wyniesie 5 proc. A to daje ponad 50-procentowy wzrost w ciągu roku. Niepokojąca jest też prognoza na kolejne dwa lata. Według niej bezrobocie będzie dalej rosnąć i w 2021 wyniesie 5,6 proc., a w 2022 spadnie nieznacznie do 5,2 proc. Wzrost w 2021 może się wydawać zaskakujący, ale to średnia roczna, a dane z 2020 roku zawierają niskie bezrobocie z pierwszego kwartału 2020. W ujęciu kwartalnym, szczytem – według NBP, ma być czwarty kwartał 2020 z bezrobociem na poziomie 6,4 proc. A to ponad dwukrotny wzrost w stosunku do czwartego kwartału 2019.
Ważną weryfikacją dla tych danych będzie gusowski BAEL za drugi kwartał 2020, którego możemy się spodziewać pod koniec sierpnia.
GUS i CBOS były przed rządami pisuarów niezależnymi instytucjami. W 2016 roku sytuacja zmieniła się diametralnie i GUS podaje dane, które mają poprawiać samopoczucie "wadzy", nie muszą to być informacje o stanie faktycznym.
Panie Jakubie, uprzejmie proszę o wyjaśnienie logiki wskaźnika, na który powołuje się Pan w swoim tekście.
.
"Jeśli spojrzymy na różnicę między wzrostem w 2019 roku a prognozą na 2020 rok, to Polska wciąż wypada nieźle (8. miejsce), ale nie jest już na czele."
.
Pozdrawiam
Pewnie nie odpowie, ale ja zrobię to za niego! Wynika to z "analizy" zaprezentowanej przez redaktora Pacewicza, w jednym z artykułów jeszcze sprzed ciszy wyborczej, gdzie chciano przykryć czymś, bardzo dobrą prognozę dla Polski (co musi być przypisane Rządowi RP na plus). W tym celu posłużono się kuriozalnym porównaniem licząc różnicę pomiędzy procentowym wzrostem w roku 2019 i prognozowanym procentowym spadkiem w 2020. Co w przypadku Polski z +4,1% w roku 2019 i – 4,6% dało 8 miejsce z różnicą 8,7%. A np. Niemcom OKO.press przyznało drugie miejsce. Ponieważ w ich przypadku różnica wyniosła "tylko" 6,9% (na zasadzie im mniejsza tym lepiej), co wynikało z odjęcia od 0,6% wzrostu z 2019prognozy na rok dzisiejszy (-6,3%).
Kontynuując. Oprócz oczywistego błędu, polegającego na tym, że nie powinno się porównywać różnic procentowych z dwóch różnych kwot bazowych, przedstawiona przez OKO.press "analiza" świadczyć może o albo nieznajomości matematyki na poziomie szkoły podstawowej, albo o pogardzie dla czytelników wyrażonej tak toporną manipulacją… Na przykładzie Polski i Niemiec. Na końcu roku 2018, oba te kraje zanotowały jakąś kwotę PKB. Oczywiście różną (my mieliśmy PKB na poziomie około 580mld USD, a Niemcy jako najsilniejsza gospodarka w UE, prawie 4 biliony USD). Patrząc na wzrost procentowy za rok 2019 Polska osiągnęła 104,1% wartości PKB z roku 2018. Niemcy 100,6%. Jeżeli teraz pomniejszymy to o prognozy na rok 2020. To na końcu bieżącego roku wynik Polski będzie na poziomie 99,31% PKB z 2018. W przypadku Niemiec jest to 94,26%. Tak więc porównując różnice w PKB z 2018, miejsce Polski nie jest ósme, ale pierwsze. Natomiast Niemcy nie są na drugim, tylko na 19!
I na sam koniec. W USD w przypadku Polski na koniec tego roku można przewidywać spadek (w stosunku do wartości PKB) o około 4mld. W Przypadku Niemiec jest to ponad 200mld USD!
Oj nie ładnie. Morawiecki już szykował przemówienia o sukcesie. Dostaje w d…w Brukseli, chciał sobie powetowac w Warszawie.
Czerwiec roku 2020 miał dwa dni kalendarzowe więcej? Czyli ile 32? Poprawcie to!