Zastrzeżony wojskowy dokument dotyczący rosyjskiego pocisku znalezionego pod Bydgoszczą został opublikowany w sieci. Stopień tajności zdradzają widoczne sygnatury pism: wszystkie były zastrzeżone! Ujawnienie tych informacji może zagrażać bezpieczeństwu państwa.
Ta twitterowa publikacja to pokłosie otwartego konfliktu między ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem a dowództwem Polskich Sił Zbrojnych. W czwartek minister oskarżył wojskowych o brak informacji o rosyjskim pocisku, który 16 grudnia spadł w Zamościu pod Bydgoszczą. Generałowie twierdzą, że informowali o nim „bez zbędnej zwłoki”.
Ujawniony w sieci wojskowy dokument miał potwierdzić wersję Błaszczaka. Tyle że ujawnił znacznie więcej. Wszystko wskazuje na to, że do publicznej wiadomości podano niejawne informacje.
Prawicowy dziennikarz Piotr Nisztor w piątek po południu opublikował na Twitterze zdjęcie dokumentu. To fragment protokołu kontroli, przeprowadzonej przez Ministerstwo Obrony Narodowej w Dowództwie Operacyjnym Sił Zbrojnych w sprawie rosyjskiego pocisku spod Bydgoszczy.
W czasie kontroli ustalano, kto i kiedy zauważył pocisk oraz kogo poinformowano o zdarzeniu.
Na zdjęciu jest jedna, niepełna strona protokołu. Fotografię skadrowano w taki sposób, że nie widać nagłówków dokumentu. Ale pozostał dół strony, a tam – przypisy do głównego tekstu.
Każdy przypis kieruje do oficjalnych pism:
Co najistotniejsze: każde z nich opatrzone było sygnaturą, która zaczynała się od litery „Z”.
W ten sposób oznacza się dokumenty zastrzeżone – czyli dokumenty niejawne, chronione klauzulą o najniższym poziomie tajności.
Zgodnie z ustawą o ochronie informacji niejawnych, klauzulę tajności nakłada się na dokumenty zawierające informacje, których ujawnienie mogłoby spowodować szkody dla Polski.
Klauzulowane pisma mogą być klasyfikowane jako zastrzeżone, tajne lub ściśle tajne (najwyższy poziom ochrony). Dostęp do nich mają tylko osoby uprawnione, nie można ich więc podawać do wiadomości publicznej.
Odwołania do informacji chronionych klauzulą mogą się pojawić w dokumencie jawnym - ale tylko wtedy, gdy treść dokumentów klauzulowanych pozostanie tajemnicą. Czyli: powołujemy się na dokument w przypisie, ale w tekście głównym nie cytujemy go ani nie opisujemy jego zawartości.
Jeśli jest inaczej, a tekst główny zawiera szczegóły materiałów chronionych – ten dokument także musi mieć nałożoną klauzulę tajności. Poziom klauzuli określa się głównie przewidując możliwe szkody, spowodowane ujawnieniem danych.
W opublikowanym przez Nisztora na Twitterze fragmencie protokołu pokontrolnego znajdują się dokładne omówienia treści zastrzeżonych pism, do których prowadzą przypisy.
Oto kluczowe fragmenty:
Jak widać, w opublikowanym wojskowym dokumencie opisano treść dokumentów zastrzeżonych. Co to oznacza formalnie? Zapytaliśmy generała Piotra Pytla, byłego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
"Mamy do czynienia z ujawnieniem dokumentu, który moim zdaniem ma nadaną klauzulę tajności przynajmniej na poziomie zastrzeżone, a najprawdopodobniej wyższą. Wynika to z treści tego dokumentu" – stwierdził gen. Pytel.
Jeśli tak, to Piotr Nisztor ujawnił dokument, który:
Dlaczego ten dokument powinien być chroniony? Mamy tu fragment protokołu pokontrolnego, zawierający informacje istotne dla bezpieczeństwa państwa. Są w nim opisane szczegóły dotyczące obiegu informacji w polskim wojsku, w sytuacji zaistnienia tak zwanego zdarzenia krytycznego.
Dokument ten dowodzi, że w potencjalnie niebezpiecznej sytuacji nie zadziałały podstawowe procedury.
Doszło do niezrozumiałej zwłoki w powiadamianiu Szefa Szefostwa Obrony Powietrznej DO RSZ. Natomiast Centrum Operacji Powietrznych nie było w stanie zidentyfikować obiektu, który później okazał się rosyjską rakietą. Wskazano w nim również, że choć - jak dziś wiemy - rakieta spadła 16 grudnia, informację o nim dowództwo uzyskało dopiero dzień później.
Tego rodzaju dane opisujące sposób reagowania (czy jego brak) kolejnych dowództw polskich sił zbrojnych są niezwykle cenne dla rosyjskich służb. Mówiąc wprost: Kreml już wie, jak Polska zareagowałaby na lecące na nią rosyjskie rakiety. Nie trzeba być wysokim stopniem oficerem, by uświadomić sobie, jak istotne powinno być chronienie tego rodzaju ustaleń.
Czy ujawniony protokół mógł zostać najpierw objęty klauzulą, a potem odtajniony?
Ze względu na zawarte treści taki dokument nie podlega odtajnieniu. Odnosi się bezpośrednio do kwestii bezpieczeństwa państwa - mówi gen. Piotr Pytel.
I wyjaśnia: Protokół zawiera informacje, których ujawnienie wprost zagraża bezpieczeństwu Polski. Takich dokumentów się nie odtajnia, a już na pewno nie teraz.
A jednak ten zastrzeżony dokument trafił do sieci. Już kilka godzin po jego publikacji na Twitterze cytowały go największe prawicowe i prorządowe polskie media. Ale opisywały go w sposób charakterystyczny. Ich zdaniem protokół potwierdził wcześniejsze słowa ministra obrony narodowej.
Chodzi o czwartkowe oświadczenie Błaszczaka. Minister stwierdził w nim:
„Ustalenia kontroli jasno wskazują, że działania Centrum Operacji Powietrznych były prawidłowe. Centrum Operacji Powietrznych poinformowało w meldunku przełożonego czyli dowódcę operacyjnego, o niezidentyfikowanym obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej.
Zgodnie z ustaleniami kontroli, Dowódca Operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej, ani nie informując Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb.
W sprawozdaniu operacyjnym Dowództwa Operacyjnego z 16 grudnia, które otrzymałem znalazła się informacja, że w dniu 16 grudnia nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej RP, co jak później się okazało było nieprawdą”.
Tej wersji zaprzeczyli jednak wojskowi. Najpierw gen. Rajmund Andrzejczak, Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, powiedział w Radiu RMF FM, że dowództwo poinformowało MON o incydencie bez zbędnej zwłoki. Zaś w piątek publicznie oświadczenie wygłosił Dowódca Operacyjny RSZ, gen. Tomasz Piotrowski.
„Mówię do Państwa, bo chciałem zwrócić się z apelem o rozsądek, o to abyśmy w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje, abyśmy byli rozsądni w tym, co robimy, abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki, nie dawali się dzielić na grupy. Bo ten przeciwnik już tylko na to czeka. Apeluję do Państwa, abyśmy byli silni i skonsolidowani. Abyśmy się nawzajem wspierali, aby nigdy więcej nie dochodziło do sytuacji, które pomagają przeciwnikowi, a szkodzą nam" – zaapelował generał.
Tego rodzaju apele i wypowiedzi dowódców to wyjątkowa sytuacja w Polsce. Wskazują na wysoki poziom konfliktu między MON-em a wojskiem.
W piątek głos zabrał także Paweł Szrot z Kancelarii Prezydenta. Zapewnił, że prezydent Duda nie traci zaufania do generałów. Wtedy właśnie na Twitterze pojawił się fragment protokołu pokontrolnego, który miał przechylić szalę na stronę Błaszczaka i dowieść, że to on ma rację w konflikcie z generałami.
Czy doszło do sytuacji, w której w interesie politycznym ministra na Twitterze opublikowano niejawny dokument? W jakim stopniu ujawnienie zawartych w nim informacji zagraża bezpieczeństwu Polski?
Wystąpiliśmy do Ministerstwa Obrony Narodowej z pytaniami. Czekamy na odpowiedzi.
Władza
Mariusz Błaszczak
Ministerstwo Obrony Narodowej
konflikt generałów
rakieta pod Bydgoszczą
rosyjska rakieta
wojna rosyjsko-ukraińska
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze