0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Serge SerebroSerge Serebro

Zatrzymani Polacy działają na co dzień w Związku Polaków na Białorusi. Anna Paniszewa i Irena Maria Tiszkowska to dyrektorki polskich szkół, odpowiednio w Brześciu i Wołkowysku. Irena Biernacka przewodzi lidzkiemu oddziałowi Związku. Andżelika Borys, przewodnicząca Związku Polaków i Andrzej Poczobut, dziennikarz i wieloletni działacz Związku, to najbardziej medialni Polacy w Białorusi.

Cała piątka dołączyła do grona 324 osób uznanych przez organizacje prawoczłowiecze za więźniów politycznych reżimu Aleksandra Łukaszenki.

Z aresztu śledczego aresztowanych Polaków przetransportowano do mińskiego więzienia o zaostrzonym rygorze, potocznie nazywanego Waładarką. Warunki panujące w tej instytucji okryły to miejsce niesławą w związku z nieustającą presją psychologiczną wywieraną na więźniach oraz niespełnianiem podstawowych potrzeb więźniów, co dokładniej opisuje Biełsat.

Wszyscy zostali oskarżeni w ramach paragrafu 130. białoruskiego kodeksu karnego, dotyczącego „nawoływania do nienawiści na tle rasowym, etnicznym bądź narodowościowym”. Oficjalnie oskarżenia reżimowej prokuratury wiążą się z obchodami Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” w placówkach kojarzonych ze Związkiem Polaków.

Białoruskie propagandowe media łączą działania Związku z propagowaniem nazizmu, przedstawiając Romualda Rajsa „Burego” jako nazistowskiego kolaboranta. Przedstawiają obchody dnia „Żołnierzy Wyklętych” jako celebrację nazistowskiej ideologii, a nie upamiętnienie powojennego, antykomunistycznego podziemia.

Polacy są „tylko” częścią planu

Zdaniem Pawła Usova, białoruskiego politologa, zatrzymania i represje wobec Polaków są jednak wyłącznie częścią reżimowego planu wytrzebienia wszelkich przejawów samoorganizacji lub aktywizmu, które istnieją dzisiaj w Białorusi. Represje wobec Polaków dopełniają w Białorusi obrazu wyjętego z orwellowskich powieści, nie są dla Białorusinów ani szokujące, ani specjalnie wyjątkowe. Stanowią część całości.

W niepowiązanej sytuacji, tydzień po aresztowaniu Paniszewej, obiektem represji stał się białoruski nauczyciel historii ze Smorgoni, który przeprowadził lekcję uwzględniającą informacje o miejscu biało-czerwono-białej flagi w dziejach Białorusi. Doniósł na niego jeden z uczniów, syn jednej z miejscowych urzędniczek. W efekcie mężczyznę zwolniono z pracy, ale realia dzisiejszej Białorusi sugerują, że zwolnienie to dopiero początek problemów nauczyciela.

Ludzie klasyfikowani przez system jako wrogowie muszą się liczyć z dużo poważniejszymi konsekwencjami. W pierwszych dniach kwietnia 2021 roku kolejną rozpoznawalną przeciwniczką systemu systemu stała się Aleksandra Hierasimienia, medalistka olimpijska z Rio i Londynu, jedna z twarzy „Funduszu solidarności białoruskich sportowców” wspierającego represjonowanych atletów. Pływaczka musi się dzisiaj mierzyć z zarzutami karnymi, a w mieszkaniach jej bliskich urządzono inwazyjne przeszukania.

[W treści posta: Nexta przytacza oficjalny komunikat MSW z przesłankami do oskarżenia Hierasimieni oraz Opiejkina (drugiego z oskarżonych w ostatnich dniach sportowców), by podkreślić polityczne motywacje prokuratury. Na koniec zamieszcza również link, za pomocą którego można wesprzeć fundusz wsparcia sportowców]

Naród antyfaszystów rządzony przez faszystę

Co więcej reżimowa narracja, przypisująca wszystkim przedstawicielom opozycji faszystowskie sympatie, nie dotyczy wyłącznie Polaków. Dużo ważniejszym aspektem jest tutaj szeroko zakrojona kampania powiązania wszystkich opozycyjnych sił z rzekomym faszyzmem. Właśnie z nazistami władze próbują powiązać białoruską historyczną symbolikę, którą posługują się Białorusini w trakcie protestów, czyli biało-czerwono-białą flagę oraz godło z Pogonią.

Działania reżimu są bezpośrednio związane z głęboko zakorzenionym w białoruskiej tożsamości antyfaszyzmem, zbudowanym na nauczanych w postsowieckiej szkole historiach o partyzantach z czasów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (sugestywnie rozpatrywanej jako konflikt z lat 1941-1945). Białorusini utożsamiają się z partyzantami, mimo że Białoruś była terenem walk kilku, nierzadko wzajemnie zwalczających się grup zbrojnego podziemia – AK-owskich, NSZ-owskich, antykomunistycznych, komunistycznych czy suwerenno-białoruskich.

Przez lata po jego dojściu do władzy propagandzie Łukaszenki udawało się przedstawiać chadecką i tradycjonalistyczną opozycję jako zlepek skrajnie prawicowych ugrupowań z charakteryzującą takie organizacje sympatią do faszyzmu. Taka opowieść rezonowała wśród Białorusinów mimo braku zaufania do państwowych mediów i mimo prodemokratycznych haseł kolejnych liderów opozycji.

Narracja o propagowaniu nazizmu przez Związek Polaków idealnie wpisuje się w tę strategię reżimu, ale dla Białorusinów wydaje się karkołomna i właściwie nie znajduje społecznego odzewu. Zresztą, jak twierdzi Usow, propaganda Łukaszenki dzisiaj już po prostu nie działa, bo po zbrodniach popełnionych w trakcie minionego roku, poparcie dla jego rządów dramatycznie spadło i jest w kraju marginalne. Poza tym, nawet gdyby propaganda jakkolwiek działała, to dzisiejsza białoruska opozycja z tamtą tradycyjną, chadecką, nie ma zbyt wiele wspólnego.

Białorusini wciąż głęboko utożsamiają się z antyfaszyzmem, ale faszystami są dla nich dzisiaj Łukaszenka i OMON-owcy.

Niedźwiedzia przysługa polskiej dyplomacji

Polskie MSZ zachowuje się jakby było nieświadome sytuacji wewnątrz Białorusi. Reaguje na oskarżenia wobec Polaków, jak gdyby były niezwiązane z ogólną sytuacją w kraju. Oficjele MON i MSZ za wszelką cenę stoją przy „Burym”, odbierając ataki propagandowych białoruskich mediów jako poważny i racjonalny atak na ich światopogląd, a nie "trolling".

Skądinąd zaangażowany w spotkania z liderami białoruskiej opozycji premier Mateusz Morawiecki „wzywa władze białoruskie do tego, aby w spokoju rozwiązywały swoje wewnętrzne problemy, bez brania zakładników” mocno nadwyrężając wypracowany dotychczas wizerunek polityka nieobojętnego sprawie wolnej Białorusi.

View post on Twitter

Brak taktu, wyczucia, a może też kompetencji najlepiej obrazuje tweet opublikowany przez MSZ w ramach reakcji na zatrzymania Polaków. Trudno przypuszczać, by Andżelika Borys albo Andrzej Poczobut byli jakkolwiek związani z reżimową czerwono-zieloną flagą. Ta jest dzisiaj silniej niż kiedykolwiek utożsamiana ze zbrodniami Łukaszenki. Żenującej pomyłki dopełnia fakt, że tweet pochodzi z 25 marca, czyli Dnia Woli, podczas którego Białorusini świętowali utworzenie współczesnej białoruskiej państwowości w 1918 roku pod biało-czerwono-białą flagą.

Kwestia polska?

Nie mniej obcesowo reaguje zresztą sam Związek Polaków. Znadniemna.pl, oficjalny kanał komunikacji Związku, publikuje tekst ze śródtytułem:

„WŁADZE BIAŁORUSI SZYKUJĄ SIĘ DO „OSTATECZNEGO ROZWIĄZANIA KWESTII… POLSKIEJ””

I dalej komentuje:

„rządzący obecnie na Białorusi mentalni i moralni spadkobiercy bolszewików próbują zemścić się na Polsce i Polakach za klęskę, poniesioną przez bolszewickie hordy najpierw pod Warszawą, a potem w Bitwie nad Niemnem”.

Utopiony w polskiej martyrologii przekaz jest wypaczony, bo nie uwzględnia dramatycznej sytuacji, w której znaleźli się wszyscy mieszkańcy Białorusi. Mimo że bez wątpienia doszło do bezprecedensowych represji wobec jednej z mniejszości narodowych – polskiej – to nie można go rozpatrywać w oderwaniu od ogólnej sytuacji politycznej w Białorusi. Decydując się na przedstawienie represji wobec Polaków jako stricte antypolskich, Związek Polaków zachęca polskie MSZ do wdania się w dyplomatyczną utarczkę z białoruskimi dyplomatami.

To konflikt zaprojektowany przez Łukaszenkę, by odwrócić uwagę od globalnego problemu - czym stała się dzisiaj Białoruś. Postawienie oskarżeń zatrzymanym Polakom ma zmusić polskie władze do podjęcia dialogu z Łukaszenką jako równorzędnym przeciwnikiem. Dorzucenie do pieca ideologicznego, polsko-polskiego konfliktu o „Burego” mogło w ogóle nie być zaplanowane przez białoruskich propagandzistów.

Czy zatrzymani Polacy pójdą siedzieć?

Odwołanie do stalinowskich metod Łukaszenki, które przywołuje znadniemna.pl jest mimo wszystko trafne, ale dlatego, że stalinowski terror dotyczył nie tylko Polaków, a wszystkich nieakceptujących totalitarnego ustroju.

Andrzej Poczobut spędził już raz 3 miesiące w areszcie śledczym w 2011 roku, kiedy był oskarżony o „obrazę i zniesławienie prezydenta” (Łukaszenki). Ostatecznie otrzymał wyrok 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Tym razem może być inaczej, bo reżim Łukaszenki jeszcze nigdy nie był tak bezwzględny. Bazując na analogicznych, politycznych procesach innych aktywistów można przypuszczać, że za oskarżeniami wobec zatrzymanych Polaków podążą kilkuletnie wyroki bezwzględnego więzienia.

Od wspólnych wysiłków społeczności międzynarodowej i białoruskiego społeczeństwa zależy jak dużą część swoich wyroków więźniowie polityczni rzeczywiście spędzą za kratami. Białoruscy Polacy, podobnie jak inni mieszkańcy Białorusi, będą w tym kraju represjonowani do ostatniego dnia Łukaszenki u władzy.

;

Udostępnij:

Nikita Grekowicz

Niezależny dziennikarz specjalizujący się w tematach Białorusi i Europy Wschodniej. Od 2022 pracuje w Dziale Edukacji Międzynarodowej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2009 roku związany ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Wolna Białoruś, członek Zarządu Stowarzyszenia w latach 2019-2021. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW z dyplomem zrealizowanym na kierunku Artes Liberales. Grafik i ilustrator. Z pochodzenia Białorusin.

Komentarze