0:000:00

0:00

„Mieszkańcy są podzieleni, niektórzy popierają budowę zbiornika, ale są też tacy, którzy mówią: tu się wychowałem i tutaj chcę umrzeć” – mówi sołtyska Myscowej – podkarpackiej wioski, która już niedługo może zostać zalana wodą.

Myscowa to niewielka wioska na Podkarpaciu, w Beskidzie Niskim nad rzeką Wisłoką. Około 300 mieszkańców, kilka gospodarstw mleczarskich i agroturystycznych. Jest tu remiza, cerkiew przerobiona na kościół katolicki i dużo zielonej przestrzeni. W tym roku Myscowa obchodziła swoje 600-lecie.

Możliwe, że 603. rocznicy nie doczeka. W 2023 roku mają ruszyć prace nad budową zbiornika Kąty-Myscowa z zaporą. Wioska – razem z zabytkową cerkwią, gospodarstwami, a nawet fragmentem Magurskiego Parku Narodowego – zostanie zalana wodą.

„Mieszkam tutaj od 1990 roku, mój dom stoi dokładnie tam, gdzie ma powstać zbiornik” – mówi Małgorzata Mroczka, sołtyska Myscowej.

„A ja nie chcę się stąd wyprowadzać. Kocham to miejsce. Mieszkańcy są podzieleni, niektórzy popierają budowę, ale są też tacy, którzy mówią: tu się wychowałem i tutaj chcę umrzeć”.

Przeczytaj także:

92 domy do wysiedlenia

Plany budowy zbiornika przeciwpowodziowego, który ma być jednocześnie rezerwuarem wody, sięgają czasów sprzed II wojny światowej.

„Zbiornik miał być zlokalizowany poniżej ujścia rzek Jasiołki i Ropy do Wisłoki. Wierzono, że dzięki temu Dębica, Mielec i cała dolina Wisłoki byłyby chronione przed powodziami. Ale w latach 60., kiedy wrócono do tych planów, były już zbyt przestarzałe. Miejscowości się rozbudowały i nie było przestrzeni na stworzenie jednego, wielkiego zbiornika. Ustalono, że powstanie kilka mniejszych – w tym Kąty-Myscowa” – mówi Jacek Engel z Fundacji Greenmind, która jest przeciwna tej inwestycji. „Dyskusja o tym, czy zbiornik powinien powstać, czy nie, ciągnie się od 60 lat” – dodaje.

Teraz jednak plany zalania Myscowej stają się realne.

W 2015 roku polski rząd zaciągnął pożyczkę w Banku Światowym, która miała służyć poprawieniu bezpieczeństwa powodziowego. Większość środków przeznaczono na inwestycje na Odrze, ale 34 mln zł pójdą na prace projektowe zbiornika. Te już trwają.

Pojemność zbiornika ma wynieść 65,6 mln m3, a powierzchnia przy maksymalnym napełnieniu 427 ha. Prace mają rozpocząć się za trzy lata, skończyć w 2027 i kosztować w sumie około miliarda złotych.

Według informacji przesłanych OKO.press przez Wody Polskie, w tej kwocie mają się zmieścić wykupy terenów, dokumentacja i roboty.

Urzędnicy przyznają także, że do utworzenia zbiornika potrzebne będzie przesiedlenie mieszkańców.

Jak informuje Krzysztof Gwizdak z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Rzeszowie, „przesiedlenia obejmą właścicieli 92 budynków mieszkalnych i należy tu zaznaczyć, że część z nich nie jest obecnie zamieszkała”.

fot. Piotr Dziurdzia

Skąd powódź w Jaśle?

Zbiornik ma chronić mieszkańców m.in. Jasła, Dębicy i Mielca przed powodziami, które zdarzają się w regionie dość regularnie. Najbardziej dotkliwe w ostatnich latach okazały się te z 2004, 2006, 2009 oraz 2010 roku.

„W zeszłym roku zamówiliśmy ekspertyzę na temat realnego wpływu inwestycji na redukcję fali powodziowej. Mogę z pewnością powiedzieć: ten zbiornik dla bezpieczeństwa przeciwpowodziowego Jasła, Dębicy czy Mielca nie ma żadnego znaczenia” – mówi Jacek Engel.

Powodów, w ocenie przeciwników inwestycji, jest kilka. Po pierwsze, zbiornik zatrzyma tylko ułamek fali powodziowej. Według wyliczeń Fundacji Greenmind, może zmniejszyć ją co najwyżej o 40 cm. „A fala ma kilka, a nawet kilkanaście metrów” – dodaje Engel.

Kolejnym podnoszonym przez ekologów argumentem jest to, że w Jaśle łączą się trzy rzeki. Każda z nich może wylać – nie tylko Wisłoka, na której ma powstać zbiornik. Na przykład w 2010 roku Jasło zostało zalane wodą z Ropy. A ostatnie podtopienia – w lecie tego roku – były wynikiem nawalnych opadów w samym mieście. „Przez postępujące zmiany klimatu, takich ulew będzie coraz więcej. I żadne zbiorniki w tym nie pomogą” – mówi Jacek Engel. Jego zdaniem dolinę Wisłoki przed powodziami mogłyby częściowo chronić wały – ale zbudowane daleko od koryta, żeby rzeka miała miejsce do bezpiecznego rozlania się.

Krzysztof Gwizdak zwraca z kolei uwagę na najważniejszy cel inwestycji: „przeciwdziałanie skutkom suszy w gminach leżących w zlewni rzeki Wisłoki”. Według oceny urzędników, w przypadku długotrwałej suszy, zasoby wodne zbiornika pozwolą na zaspokojenie potrzeb odbiorców przez pół roku.

„Tu też zleciliśmy ekspertyzę. Wynika z niej, że liczba mieszkańców spada, a wodochłonny przemysł w Jaśle się zamknął. Zapotrzebowanie na wodę nie jest więc tak duże, jak prognozowano. I nie wzrośnie. Ponadto do dyspozycji mamy zasoby wód podziemnych ” – tłumaczy Jacek Engel.

Brakuje mostu, nie zbiornika

Zbiornik był ważnym tematem podczas uroczystej sesji rady gminy z okazji 600-lecia Myscowej we wrześniu tego roku. Na zebraniu pojawili się m.in. posłanka PiS Maria Kurowska, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Rzeszowie Małgorzata Wajda i europoseł Bogdan Rzońca.

„1200 mieszkańców przed wojną, niestety tylko dwustu kilku obecnie. A więc Myscowa wymaga jakiegoś nowego wyzwania. Wymaga tego, aby nastąpiło takie wydarzenie i taka inwestycja, która pozwoli na rozwój tej miejscowości” – mówiła Maria Kurowska.

„Która gmina w województwie Podkarpackim jest najbogatsza? Gmina Solina” – ogłosił Bogdan Rzońca, nawiązując do tego, że w latach 60. zalano tam kilka wiosek, tworząc popularne dziś Jezioro Solińskie. „Nie bójmy się sukcesów” – mówił do mieszkańców.

Cecylia Malik, aktywistka, artystka i członkini kolektywu Siostry Rzeki, która zaangażowała się w sprawę Myscowej, nazywa jego słowa „komunałami”. Jak podkreśla, okrągłe zdania powtarzane są od lat. Brakuje konkretów.

„Po radzie gminy pojechałam do jednego gospodarza – piękny dom, zadbane krowy, szczęśliwa rodzina. Widać, że dobrze zarabiają na gospodarstwie. Jak usłyszał, że tu ma być zapora, od razu powiedział, że on się nigdzie nie wyprowadzi” – opowiada.

Takich historii w Myscowej jest sporo. Widać to na filmie, który nakręcił kolektyw Siostry Rzeki.

„Ja się nie chcę wyprowadzać, ja tu zostaję. Tu leży moja rodzina na cmentarzu i ja tu chcę spoczywać” – to pani Krystyna, która od 80 lat mieszka w Myscowej. Wypowiada się też nastolatka, która Myscową nazywa swoim miejscem na ziemi. „Nie ma drugiego takiego miejsca, gdzie dałoby się tak gospodarzyć” – dodaje pan Czesław, właściciel 20 krów.

„Jestem tu wychowana od małego. Moje dzieci się tu wychowały, syn pracuje na gospodarce, uprawia ziemię, chowa bydło, ma dużo sprzętu rolniczego. Brakuje nam tylko mostu, zapory nie chcemy” – mówi pani Zofia.

Most pojawia się w wielu wypowiedziach. Dziś przez Wisłokę mieszkańcy muszą przejeżdżać przez bród wyłożony betonowymi płytami. A przy wyższym poziomie wody – naokoło, przez Krempną, nadrabiając kilkanaście kilometrów.

„Jakby urzędnicy cały czas odsuwali nas na bok. Bo tu się nie opłaca inwestować w most, bo to teren pod zaporę” – tłumaczy w rozmowie z OKO.press sołtyska, Małgorzata Mroczka. „A ludzie mają tutaj panele fotowoltaiczne, małe oczyszczalnie ścieków, przyłącze internetowe. My nie czujemy, żeby tu się nie opłacało inwestować.”

fot. Piotr Dziurdzia

Podzielona wieś

Wielu Myscowian narzeka, że nie znają kwot odszkodowań, nie wiedzą, dokąd mieliby się wyprowadzić. Małgorzata Mroczka mówi, że kiedy ruszą prace nad budową zbiornika, będzie miała ponad 60 lat. „Kto mnie w tym wieku przyjmie do nowej pracy? Kim ja będę w tym nowym miejscu? A co zrobią gospodarze, którzy mają po 20 krów? Gdzie je będą trzymać?” – denerwuje się.

Krzysztof Gwizdak z RZGW tłumaczy w mailu, że konsultacje z mieszkańcami jeszcze się nie zakończyły. Przeprowadzono już ankiety wśród właścicieli gruntów i wielu z nich jest pozytywnie nastawionych do inwestycji. Również samorządy, pisze Gwizdak, są „za”.

„Niektóre rodziny mają nieuregulowaną sytuację prawną. Dla nich takie rozwiązanie, w którym dostaną za dom pieniądze i się łatwo nimi podzielą między sobą, jest najprostsze” – mówi Małgorzata Mroczka. „Inni chcą się wyprowadzić bliżej miasta, żeby bez problemu dojechać do urzędu, lekarza czy sklepu. Sąsiadka mi powiedziała, że jak zamieszka w bloku, nie będzie musiała się wreszcie przejmować paleniem w piecu. Jeszcze inni liczą na duże pieniądze z odszkodowań. Ale nikt nam nie powiedział, jakie są widełki kwot. Ani gdzie się mamy wyprowadzić” – tłumaczy sołtyska.

Zapytany o to Krzysztof Gwizdak uspokaja, że Myscowianie „nie pozostaną bez odpowiedniego wsparcia ze strony Państwa” i podaje przykład Zbiornika Racibórz na Śląsku, przez który trzeba było wysiedlić wieś Nieboczowy. Mieszkańców przeniesiono do nowej miejscowości, gdzie wybudowano budynki jednorodzinne , dom kultury, siedzibę Ochotniczej Straży Pożarnej, przedszkole, boiska, kościół i nowy cmentarz.

"Siostry Rzeki" i mieszkanki Myscowej robią baner na protest przeciw budowie zapory. Fot. fot. Piotr Dziurdzia

Fragment Magurskiego Parku Narodowego pod wodą?

„To jest niesamowite, że w XXI wieku można tak szybko wymazać coś, co działa, gdzie rodzi się obywatelskość i gdzie już urodziło się przywiązanie ludzi do swojej ziemi” – mówi Cecylia Malik. Jej zdaniem Myscowa ma ogromny potencjał turystyczny. Przyczyniły się do tego… plany budowy zbiornika, przez które nie można było się budować blisko rzeki. Teren jest dzięki temu dziki, bardzo rozległy, zielony, z pięknym widokiem.

„Szczególnie teraz, w czasie pandemii, wszyscy szukamy takich miejsc. A Myscowa jest jak kraina z bajki” – opowiada.

„Mamy w tej okolicy wszystko, co najcenniejsze przyrodniczo” – dodaje Jacek Engel z Greenmind. „Są tu rysie, żbiki, wilki. Niedaleko Myscowej znajduje się gniazdo orła przedniego i orlika krzykliwego, symbolu Magurskiego Parku Narodowego. Zalewając ten teren wodą, ptaki te stracą cenne żerowiska. Powstanie bariera dla migracji drapieżników” – wylicza.

Fundacja Greenmind zwraca też uwagę na to, że powstanie zbiornika Kąty-Myscowa zagrozi chronionym rybom, małżom i ptakom, które żyją nad rzeką. A utrudnienie migracji, zniweczy dotychczasowe wysiłki na rzecz odtwarzania populacji łososia w dorzeczu górnej Wisły. To, jak zaznaczają ekolodzy, nie wszystko: zbiornik zniszczy znaczną część czterech obszarów Natura 2000 - Ostoja Magurska, Beskid Niski, Wisłoka z Dopływami, Łysa Góra. Na kolejne trzy będzie miał negatywne oddziaływanie. Zalany ma być też fragment Magurskiego Parku Narodowego.

RZGW podaje, że według wariantu inwestorskiego, czyli analizowanego właśnie planu budowy, będzie to 0,3 proc. powierzchni parku. O możliwym oddziaływaniu na środowisko poinformuje dopiero, kiedy będzie gotowy oficjalny raport na ten temat.

Siostry Rzeki, Fundacja Greenmind i mieszkańcy w październiku zorganizowali protest w Myscowej. W ostatniej chwili trzeba było zmienić jego formę i odwołać uczestników, bo cały kraj został objęty czerwoną strefą, a zgromadzenia ograniczono do pięciu osób. Zamiast ludzi w proteście wzięły udział myscowskie krowy. Na grzbietach zwierząt zawieszono płachty z wyszytymi przez aktywistki hasłami przeciwko budowie zbiornika. Jedno z nich brzmiało: „My tu zostajemy”.

Myscowa 25.10.2020   Protest w Beskidzie Niskim Krakowska artystka, Cecylia Malik wraz z kobiecym Kolektywem Siostry Rzeki, z mieszkancami Myscowej, a takze Fundacja Greenmind i Koalicja Ratujmy Rzeki zorganizowala nietypowe artystyczne wydarzenie - protest krow “Krowy mowia NIE zbiornikowi Katy-Myscowa”.  Ze wzgledu na sytuacje epidemiologiczną to krowy musialy w imieniu mieszkancow i milosnikow Beskidu Niskiego wyrazic sprzeciw wobec rzadowych planow budowy zbiornika na Wisloce. Na pastwiska we wsi Myscowa wyszly ubrane w kolorowe kocyki z wymownymi hasła                                                     fot.Bogdan Krezel/Forum  ### CENA MINIMALNA 100 PLN ###
fot. Bogdan Kręzel

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze