"Mogą mnie skazać nawet na dożywocie i mam to w dupie" - powiedział dziś po ogłoszeniu wyroku Jerzy Urban. Od 2014 toczy się przeciwko niemu proces o obrazę uczuć religijnych. Wyrok, który nakładał na niego 120 tysięcy zł grzywny został uchylony, a sprawę skierowano do ponownego rozstrzygnięcia przez sąd I instancji. Proces trwa już 6 lat
Sąd Okręgowy uchylił wyrok I instancji i skierował go do ponownego rozpatrzenia. W październiku 2018 roku Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów uznał bowiem Jerzego Urbana winnym obrazy uczuć religijnych (art. 196 kodeksu karnego) i skazał na grzywnę 120 tysięcy złotych i pokrycie kosztów sądowych.
Proces dotyczy grafiki, która ukazała się na okładce "Nie" w 2013 jako ilustracja artykułu o apostazji. Na grafice widać "zdziwionego Jezusa" wpisanego w drogowy znak zakazu. Sześć osób złożyło do prokuratury doniesienie, że obraziło to ich uczucia religijne. W maju 2014 ruszył proces. Prokurator oskarżał Urbana o opublikowanie "karykaturalnego wizerunku nawiązującego do wizerunku Jezusa, z mało inteligentnym wyrazem twarzy", wnioskował o 40 tysięcy grzywny.
Sąd Rejonowy, po kilkuletnim procesie, wydał wyrok skazujący, ale podniósł grzywnę aż do 120 tysięcy.
Taka kwota nie padła w żadnej podobnej sprawie w Polsce.
"Oskarżony w szyderczy sposób składał wyjaśnienia dotyczące rysunku" oraz "nie sposób uznać, aby oskarżony z takim doświadczeniem życiowym nie zdawał sobie sprawy, z tego iż Najświętsze Serce Jezusowe jest przedmiotem kultu chrześcijańskiego" - argumentował wtedy w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Rafał Stępak.
Kontrowersyjne przedstawienie Jezusa z okładki "Nie"
Jerzy Urban zamieścił na fanpage'u "Nie" komentarz:
"Wskutek drakońskiego wyroku - rysunek, który podobno obraża uczucia religijne, został niezwykle spopularyzowany we wszystkich portalach internetowych.
Wlepiłby mi sąd 10 tysięcy, to nikt by nie zwrócił uwagi. 120 tysięcy już zwraca uwagę i działa na moją korzyść z tego powodu, że w istocie jest to zagrożenie istnienia wszystkich gazet, czasopism i portali i programów, które idą na zwadę z Kościołem.
To jest odpowiedź na film »Kler«, że będziemy używać państwa do poskramiania tych, którym się nie podoba święta religia katolicka".
Jerzy Urban już w październiku podkreślał, że wyrok jest nie do utrzymania. Miał rację, choć Sąd Okręgowy nie orzekał co do istoty sprawy, ale uchylił wyrok ze względu na szereg nieprawidłowości. Przede wszystkim - w trakcie procesu wzywano biegłych. Jeden z nich - specjalista w zakresie historii sztuki - miał określić, czy Jezus z okładki jest tak zwanym przedstawieniem kanonicznym. Zdaniem biegłego nie był, ale sąd zignorował jego opinię i poczynił własne ustalenia.
Ustalenia biegłego z religioznawstwa były z kolei według Sądu Okręgowego niejasne. Zdaniem sędziego Mariusza Jackowskiego biegły jako punktu odniesienia używał gorliwych katolików, a miernikiem w takich sprawach powinien być "przeciętny odbiorca".
"Sąd nie pozostawił suchej nitki na wyroku Sądu Rejonowego. Ale z tego wynika tylko tyle, że sprawa jeszcze raz musi być rozpatrzona" - komentował Jerzy Urban zaraz po wyjściu z sali rozpraw. "Ja kończę w tym roku 86 lat i nie jestem zainteresowany końcem tej sprawy, która trwała ponad sześć lat. I zapewne będzie trwała drugie tyle. Porozumiałem się z moim pełnomocnikiem, ale nie zamierzam uczestniczyć w żadnych rozprawach. Nie jestem zainteresowany żadnym wyrokiem. Mogą mnie skazać nawet na dożywocie i mam to w dupie".
Podobny entuzjazm wobec sprawy zdają się wykazywać osoby, które pierwotnie złożyły na "zdziwionego Jezusa" donos do prokuratury. Tym razem na sali rozpraw w charakterze oskarżyciela posiłkowego pojawiła się tylko jedna z sześciu osób.
"Gdyby nie było Najświętszego Serca Pana Jezusowego na tej ilustracji, można by mówić, że zobrazowano jakąś inną osobę. Ale w nie ma wątpliwości. Dlatego obraża to moje uczucia religijne" – mówił oskarżyciel posiłkowy Maciej Danko w rozmowie z Niezależna.pl. "Dla mnie sprawa jest jasna, jak i wina oskarżonego. Dla sądu najwyraźniej nie".
Danko jest działaczem PiS i byłym radnym Dzielnicy Targówek.
Dla porządku dodajmy, że Urbanowi nie grozi dożywocie. Maksymalny wymiar kary to w tym przypadku 2 lata więzienia, ale oskarżający wnioskowali o grzywnę.
Nie istnieje definicja legalna, ale Sąd Najwyższy w 2004 opisał je następująco: „Można je określić jako stan psychiczny, którego istotę stanowi ustosunkowanie się wewnętrzne do przeszłych, obecnych i przyszłych zdarzeń, bezpośrednio lub pośrednio związanych z religią jako formą świadomości społecznej, obejmującej wierzenia dotyczące sensu i celu istnienia człowieka, ludzkości i świata".
Co roku zgłaszanych jest kilkadziesiąt spraw z art. 196 Kk. Śledztwa najczęściej są umarzane, a do procesów dochodzi głównie, gdy sprawy są medialne. Przypadków skazań też nie ma wiele, choć na przykład Dorotę Nieznalską prawomocnie uniewinniono dopiero po 10 latach.
Jednym z wyjątków jest Dorota "Doda" Rabczewska, którą ukarano grzywną 5 tysięcy złotych. Piosenkarka stwierdziła w jednym z wywiadów, że "bardziej wierzy w dinozaury niż Biblię", ponieważ "ciężko uwierzyć w coś, co spisali jacyś napruci winem i palący jakieś zioła". W 2015 po wniesionej przez nią skardze konstytucyjnej Trybunał Konstytucyjny potwierdził ogólne założenie przepisu 196 kk - karanie za obrazę uczuć religijnych nie jest sprzeczne z konstytucyjnymi gwarancjami wolności słowa i sumienia.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze