Dymisje szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Iwana Bakanowa i prokurator generalnej Iryny Wenediktowej to dowód, że Wołodymyr Zełenski i jego otoczenie stawia na lojalnych urzędników. Lojalnych zwłaszcza wobec szefa Biura Prezydenta Andrija Jermaka
Oficjalnie powodem zwolnienia zarówno Iwana Bakanowa, jak i Iryny Wenediktowej była zbyt słaba walka ze zdrajcami w kierowanych przez nich instytucjach. Prezydent Wołodymyr Zełenski informował, że w Ukrainie wszczęto 651 postępowań karnych w sprawie zdrady stanu, z tego 60 przeciwko funkcjonariuszom Służby Bezpieczeństwa i prokuratury.
Jak łatwo policzyć, jedynie 10 proc. spraw było związanych z instytucjami, których szefów zwolniono. Pozostałe osoby podejrzane o zdradę mogły być podporządkowane Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, czy obrony, jednak kierujący tymi resortami pozostali na stanowiskach. To zmusza komentatorów do poszukiwania innych przyczyn odsunięcia Bakanowa i Wenediktowej.
Żeby zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się w życiu politycznym Kijowa, należy wiedzieć, że kluczową rolę w ukraińskim systemie politycznym odgrywają prezydent i jego otoczenie, czyli Biuro Prezydenta, wcześniej znane jako Administracja, czy Sekretariat. Niezależnie od tego, kto stał na jego czele, był uznawany często za drugą osobę w państwie, mającą większe wpływy niż premier, czy przewodniczący parlamentu. Tak też jest obecnie.
Andrij Jermak kieruje kancelarią Wołodymyra Zełenskiego od lutego 2020 roku. Jest uważany za człowieka, który ma zawsze dostęp do prezydenta, stara się kontrolować komunikację Zełenskiego z innymi postaciami polityki i biznesu.
Tym samym ma bardzo duży wpływ na podejmowane przez niego decyzje.
Jermak twierdzi, że zna Zełenskiego od 2010 roku, z czasów, gdy razem współpracowali z telewizją Inter. Obecny prezydent był wówczas generalnym producentem kanału, a Jermak współpracował z tą telewizją jako prawnik. Nie wiadomo, na ile zażyła była ta znajomość, ale po wyborach w 2019 roku Andrij Jermak został doradcą Wołodymyra Zełenskiego.
Brał udział w międzynarodowych rozmowach i spotkaniach, w tym z rosyjskimi delegacjami. Matka urzędnika pochodzi z Petersburga i choć wychował się w Kijowie mówi fatalnie po ukraińsku i bardzo dobrze po rosyjsku. W lutym 2020 roku Andrij Jermak został szefem Biura Prezydenta i nadal kontynuował rozmowy z Moskwą, ale już z większymi pełnomocnictwami. Jermak miał być tą osobą, która przed 24 lutego przekonywała prezydenta, że nie będzie agresji Rosji na pełną skalę. Mimo pomyłki, zachował stanowisko i wpływy.
W historii o Wenediktowej i Bakanowa jest jeszcze druga ważna postać - to Ołeh Tatarow. Od sierpnia 2020 roku jest jednym z zastępców Andrija Jermaka. Jest to osoba bardzo kontrowersyjna ze względu na swoją przeszłość. W czasie rewolucji godności 2014 roku pracował bowiem w MSW, gdzie zajmował się prześladowaniami aktywistów walczących z reżimem Wiktora Janukowycza. Jego posada nie podlegała jednak lustracji, dlatego może spokojnie zajmować teraz tak wysokie stanowisko jak wiceszef Biura Prezydenta.
W kontekście zwolnienia Iwana Bakanowa i Iryny Wenediktowej istotna jest sprawa karna, w której Tatarow jest oskarżony o korupcję w związku z budową mieszkań dla Gwardii Narodowej. Była ona rozpatrywana przez Narodowe Biuro Antykorupcyjne (NABU) od 2017 roku i sabotowana przez... Biuro Prezydenta, a także prokurator generalną Wenediktową. W końcu śledztwo przekazano do Służby Bezpieczeństwa (SBU). Mówi się, że Tatarow próbował naciskać na szefa SBU, żeby sprawę zamknął. Jednak Bakanow się temu opierał.
Wołodymyr Zełenski zna się z byłym już szefem SBU jeszcze ze szkoły. Bakanow odpowiadał za obsługę prawną firmy Kwartał ‘95 (jej współwłaścicielem był obecny szef państwa), która produkuje kabaretowe show, filmy i seriale. Kierował też sztabem Zełenskiego w wyborach prezydenckich w 2019 roku, stał na czele partii Sługa Narodu, a po wyborczych zwycięstwach został szefem SBU.
Być może właśnie dlatego, ze względu na bliskie kontakty Zełenskiego i Bakanowa, według dziennika "Ukraińska Prawda" dyskusje o zmianach kadrowych przeciągały się od wielu miesięcy. Decyzja miała być podjęta już na początku czerwca, ale na wahania szefa państwa może wskazywać to, że na jej ogłoszenie trzeba było czekać miesiąc.
Były jednak pewne sygnały ostrzegawcze już wcześniej. W marcu w mediach nagłośniono sprawę Andrija Naumowa, zastępcy Bakanowa, zajmującego się bezpieczeństwem wewnętrznym w SBU, który został zatrzymany w Serbii.
29 maja Wołodymyr Zełenski publicznie zwolnił w Charkowie szefa miejscowego oddziału SBU Romana Dudina. Jednocześnie pojawiły się plotki, że to SBU odpowiada za nieudaną obronę Chersonia i całego południa Ukrainy przed rosyjskimi wojskami, które weszły tam z anektowanego jeszcze w 2014 roku Krymu.
Zatrzymano byłego kierownika oddziału SBU odpowiadającego za Krym (z siedzibą do wielkiej wojny w Chersoniu) Ołeha Kulinicza, który został oskarżony o zdradę stanu i współpracę z rosyjskimi tajnymi służbami. Na samego Bakanowa czas przyszedł dopiero w połowie lipca.
Iwan Bakanow na swoje zwolnienie zareagował spokojnie. Wydał jedynie oświadczenie, w którym podkreślił, że zajmował się raczej pracą, a nie autoreklamą. Przypomniał, że to za jego czasów zatrzymano i ogłoszono zarzuty wobec Wiktora Medwedczuka, biznesmena i prorosyjskiego polityka mającego bardzo dobre stosunki, przyjacielskie wręcz, z Władimirem Putinem.
Bakanow dodał, że SBU pod jego kierownictwem walczyła ze współpracownikami Kremla w państwowych strukturach, a także z prorosyjskimi partiami.
"Warto pamiętać o jednym: trudno w ciągu kilku lat zmienić system, który przez dziesięciolecia był poddany wpływowi silnego i podstępnego wroga, który ma nieograniczone środki" - napisał odnosząc się do tego, że struktury siłowe na Ukrainie były przez lata infiltrowane przez Rosjan.
SBU opublikowała także komunikat, w którym poinformowała, że od 24 lutego zatrzymała ponad 350 agentów i 10 tysięcy kolaborantów.
Obowiązki szefa Służby Bezpieczeństwa pełni obecnie jego dotychczasowy zastępca Wasyl Maluk, jakoby związany z szefem Biura Prezydenta Andrijem Jermakiem oraz z jego zastępcą Ołehem Tatarowem.
39-letni p.o. szefa SBU na początku 2020 roku był zastępcą szefa wydziału do walki z korupcją i zorganizowaną przestępczością, potem został zastępcą Iwana Bakanowa, ale rok temu stracił stanowisko za zbyt słabą walkę z przemytem. W lutym wrócił na dawny fotel.
Pełniącym obecnie obowiązki prokuratora generalnego jest obecnie Ołeksij Symonenko, także osoba powiązana z Jermakiem i Tatarowem. Znany jest stąd, że udało mu się doprowadzić do przekazania z NABU do SBU wspomnianej wyżej sprawy o korupcję przy budowie mieszkań dla Gwardii Narodowej.
"Andrij Jermak za pomocą Ołeha Tatarowa uzyskał lojalnych w stosunku do siebie kierowników SBU i Prokuratury Generalnej. W odróżnieniu od poprzednich, Bakanowa i Wenediktowej, którzy byli najbliższymi doradcami osobiście prezydenta i byli powołani przez niego osobiście i nie mieli bezpośredniego związku z szefem Biura Prezydenta" - skomentował opiniotwórczy i dobrze poinformowany portal NV.ua.
Iryna Wenediktowna współpracowała z Wołodymyrem Zełenskim o wiele krócej niż Iwan Bakanow. Jako prawniczka pomagała obecnemu prezydentowi od 2018 roku, była członkinią jego sztabu, potem deputowaną, kierownikiem Państwowego Biura Śledczego (DBR), a w marcu 2020 roku objęła stanowisko prokurator generalnej.
Na zwolnienie zareagowała w swoim stylu, który obejmuje dość dużą aktywność medialną. Stosunkowo dobry angielski pozwala jej na kontakty z zachodnimi partnerami, a także występy w anglojęzycznych mediach. Swoją dymisję też skomentowała w rozmowie z CNN. Zaprzeczyła, jakoby w jej biurze działali kolaboranci, ponieważ walka z nimi była jednym z jej priorytetów.
"Wiadomo, że mój fotel to fotel polityczny. Byłam 16. prokuratorem w ciągu 30 lat. Taka jest prawdziwa polityka w Ukrainie" - powiedziała.
Wcześniej w mediach chętnie komentowała, między innymi, sprawy karne prowadzone w związku ze zbrodniami wojennymi popełnianymi przez Rosjan. Ruszyły zresztą pierwsze procesy rosyjskich wojskowych. To nie podobało się w Biurze Prezydenta ponieważ, według rozmówców "Ukraińskiej Prawdy", szkodziło negocjacjom na temat zwolnienia ukraińskich jeńców.
"Rosjanie wtedy mówią: jak tak, to my wam cały Azow osądzimy w procesach karnych i wyjdą za 10 lat" - mówił jeden z nich, który bierze udział w negocjacjach z Moskwą.
Osądzony żołnierz przestaje być też formalnie jeńcem wojennym, a tym samym nie może być wymieniony.
Jak pisze w portalu LB zazwyczaj doskonale zorientowana w meandrach ukraińskiej polityki dziennikarka Sonia Koszkina, w otoczeniu prezydenta zarzucano Wenediktowej także “formowanie własnego wizerunku politycznego” i zbyt częste spotkania z zachodnimi dyplomatami w Kijowie.
Przypomina, że podobne zarzuty pojawiały się pod adresem Ludmyły Denisowej, byłej rzeczniczki praw człowieka, o której pisałem niedawno w OKO.press.
W tle jest jeszcze konflikt związany z powołaniem kierownictwa Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAP). Jest to jeden z warunków integracji europejskiej Ukrainy. Formalnie szef SAP będzie wiceprokuratorem generalnym, dlatego Wołodymyrowi Zełenskiemu i jego otoczeniu zależy, aby choć na stanowisku samego kierownika Prokuratury Generalnej mieć osobę w pełni lojalną.
19 lipca komisja konkursowa wreszcie oficjalnie wybrała na to stanowisko Ołeksandra Kłymenkę. Musi go jeszcze zatwierdzić p.o. prokuratora generalnego. Może on przedłużać ten proces, a sam wybór może zaskarżyć Biuro Prezydenta. Dlatego trudno mówić, że to koniec epopei z szefem SAP, którego nie można wybrać niemal od 2 lat. I taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny ponieważ Ołeksandr Kłymenko, jeszcze jako detektyw Narodowego Biura Antykorupcyjnego (NABU) prowadził śledztwo w sprawie... Ołeha Tatarowa. Tak, tę sprawę, której kontynuacji zaniechała Służba Bezpieczeństwa.
Na jak najszybsze rozwiązanie kwestii kierownictwa SAP od wielu lat naciska Unia Europejska. Realna walka z korupcją to bowiem warunek eurointegracji. Zobaczymy, czy po raz kolejny wygrają tutaj interesy poszczególnych członków władz, czy jednak interes państwa, za którego przetrwanie ludzie poświęcają własne życie na froncie.
Iryna Wenediktowa tymczasem okazała się nie dosyć oddaną prezydentowi jeszcze na przełomie grudnia i stycznia, gdy nie chcąc podpisać aktu oskarżenia przeciwko Petrowi Poroszence poszła na urlop. Chodziło o sprawę zakupu węgla z okupowanych terytoriów za czasów jego prezydentury, co zakwalifikowano, jako zdradę stanu i finansowanie terroryzmu.
Działania Wołodymyra Zełenskiego oraz szefa Biura Prezydenta i jego zastępcy świadczą o tym, że obecny szef państwa stawia na całkowitą lojalność urzędników. Mają oni koordynować swoje działania z jego otoczeniem i nie powinni przyćmiewać swoim obrazem wizerunku prezydenta.
Stąd pojawiły się nawet podejrzenia, że następnym kandydatem do zwolnienia miałby być głównodowodzący ukraińską armią generał Walerij Załużny, którego pozycja w czasie wojny znacznie wzrosła. Wymieniane jest także nazwisko szefa Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksija Daniłowa. Wątpliwe jest, aby Wołodymyr Zełenski zdecydował się na tak radykalne ruchy w czasie wojny.
Na horyzoncie widać jednak już zbliżające się wybory prezydenckie w przyszłym roku. Oczywiście ich wynik będzie w dużym stopniu zależał od tego, jak uda się zakończyć wojnę. Niezależnie od tego warto się już do nich przygotowywać, co właśnie robi Wołodymyr Zełenski i spółka.
Dziennikarz Biełsatu, autor podcastu „Po prostu Wschód" (anchor.fm/pogorzelski) i współpracownik Radia 357. Do 2015 roku przez niemal 10 lat pracował w Kijowie jako korespondent Polskiego Radia.
Dziennikarz Biełsatu, autor podcastu „Po prostu Wschód" (anchor.fm/pogorzelski) i współpracownik Radia 357. Do 2015 roku przez niemal 10 lat pracował w Kijowie jako korespondent Polskiego Radia.
Komentarze