"Z najwyższym uznaniem myślę o tych, którzy chcą zjednoczyć opozycję, ale też intuicja mi mówi, że to może nie wystarczyć" - powiedział w wywiadzie w TVN24 Tusk. Czy to znaczy, że zakłada swoją partię? Nie. Chce organizować "ruch obywatelski". Czy to sposób, żeby przejąć władzę od PiS w 2019 roku?
Rozmowa Katarzyny Kolendy Zalewskiej z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem dała jednoznaczną odpowiedź przynajmniej na jedno pytanie. Czy Tusk zakłada nową partię polityczną? Nie. W każdym razie nie dziś.
„Nie potrzeba dziś w Polsce kolejnej nowej partii politycznej. Nowa partia nie jest dzisiaj potrzebna”.
Dalej już nie jest tak łatwo. Tusk nadzwyczaj często odpowiadał uśmiechem, gestem, ruchem oczu, wyraźnie unikając słów, które dziennikarze mogliby zacytować, by łapać go później za słowo. Na przykład na pytanie, czy wystartuje w wyborach prezydenckich w 2020 roku, odpowiedział:
"Na pewno nie mówię definitywnie »tak«".
To na pewno więcej niż "nie".
Mimo to rozmowa w TVN24 (20 lutego 2019) daje przekonanie, że Donald Tusk chce wrócić do krajowej polityki oraz że ma pewną wizję, jak to zrobić. Przewodniczący powiedział wręcz, że ma "dość dobrze przygotowany plan", choć jego szczegółów nie zdradził.
Pytanie, na ile odpowiada on współczesnym polskim realiom.
Tusk co prawda powtórzył kilka swoich tradycyjnych już zaklęć: ("patrzę z dystansu, ale to nie znaczy, że z obojętnością", „Nie będę ukrywał bezstronnego czy naturalnego, bo tu chodzi o interes Polski”, „Nie będę udawał, że to nie moja wojna”).
Ostatecznie jednak złożył jasną deklarację: będzie budował szerokie zaplecze opozycji.
Unikał przy tym jak ognia słowa "partia", posługując się pojęciem "ruchu obywatelskiego": "Partie dzisiaj działające na scenie politycznej nie mają żadnego powodu obawiać się działań z mojej strony i nie powinny obawiać się ruchu obywatelskiego". Oraz: do wyborów parlamentarnych "powinna pójść wielka obywatelska koalicja, która uruchomi energię nie tylko partii politycznych, ale także wielu ludzi".
Czy chodzi o osobny byt? A może koalicję koalicji? Parasolową organizację ponad istniejącymi partiami i inicjatywami niepartyjnymi? Nie jest to jasne.
Inspiracja ma wprost pochodzić z najnowszej historii: "Nieprzypadkowo mówi się wiele o potrzebie mobilizacji w związku z rocznicą wyborów 4 czerwca 1989 roku. Ja mam takie wrażenie i jestem o tym przekonany i dlatego będę zapraszał z całego serca wszystkich Polaków do Gdańska na 4 czerwca, że
potrzeba tego typu mobilizacji, nie tylko politycznej, ale i etycznej, moralnej, takiej nowej energii, która była tak charakterystyczna wówczas, w roku 89".
Tusk zaprzeczył wprost, jakoby chodziło o powtórzenie modelu Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie, który wprowadził solidarnościową opozycję do parlamentu w 1989 roku ("Nie, ja znam proporcje, historię i ja nie aspiruję").
Mówiąc o rozproszonej energii, Tusk rysuje obraz "przedpolitycznej" mobilizacji. Charakterystycznej właśnie dla takich okresów przejścia jak rok 1989, kiedy nie było jeszcze uformowanych struktur partyjnych. Dziś jednak - nawet jeśli mamy do czynienia z kolejnym momentem przejścia i definiowania systemu politycznego na następne dekady - nie doświadczamy politycznej pustyni. Scena polityczna zapełniona jest nie tylko partiami, od których próbuje się odżegnywać Tusk, ale również najróżniejszymi ruchami obywatelskimi (miejskimi, kobiecymi, rodzicielskimi, antyklerykalnymi, lokatorskimi i wieloma innymi) oraz samorządami.
Tusk próbuje wrócić nie tylko do historii sprzed 30 lat (Komitet Obywatelski), ale też sprzed niecałych 20. Platforma Obywatelska, którą zakładał jako 44-letni człowiek, również odwoływała się do energii obywateli, którzy nie odnajdywali się w ówczesnym układzie partyjnym (między SLD a AWS) i miała być „platformą” właśnie. Czy uda się Tuskowi wejść do tej samej rzeki po raz drugi?
Co również ciekawe, "zmiana" i zaangażowanie znudzonych obecnymi partiami - to obecnie piosenki z repertuaru Roberta Biedronia.
"Z najwyższym uznaniem myślę o tych, którzy chcą zjednoczyć opozycję, ale też intuicja mi mówi, że to może nie wystarczyć" - powiedział wprost Tusk.
I dodał: "Niczego nie rozbijajmy, nikomu nie przeszkadzajmy, mobilizujmy wszystkich tych, którzy chcą pomóc".
Z kim to zrobi? Zamierza zaangażować "tych, którzy z jakichś powodów nie widzą się w partiach politycznych, ale będą chcieli (...) pomóc, a nie przeszkodzić".
Na przykład samorządowców średniego pokolenia. Jak bardzo Tusk unikałby nazywania ich politykami, nie ma jednak wątpliwości, że Rafał Trzaskowski, Jacek Karnowski czy Aleksandra Dulkiewicz to nie są przypadkowi zaangażowani obywatele, tylko politycy pełną gębą z wieloletnim stażem i wyrazistą agendą. Tusk mówi, że testament Adamowicza powstał na "jego oczach". OKO.press publikowało dokument Adamowicza - zamordowany prezydent Gdańska pisze tam wyraźnie o szczególnej roli i zobowiązaniu władz samorządowych jako "władzy obdarzonej mandatem obywatelskim".
Pomysł Adamowicza był zatem inny niż pomysł Tuska: chciał on stworzyć ruch samorządowy. A władze samorządowe mają dziś nie tylko znaczną władzę i szacunek obywateli, ale również poczucie autonomii. Adamowicz, jako jeden z samorządowców mógł proponować wspólne działanie. Czy jednak poddadzą się Tuskowi?
"Istotą dobrej polityki dzisiaj jest zdolność przekraczania tego, co historia naznaczyła w sposób negatywny" - odpowiedział przewodniczący RE na pytanie o obecność polityków SLD w Koalicji Europejskiej.
Jak pisaliśmy ("SLD ucieszyło wszystkich"), Koalicja w składzie przygotowanym przez Grzegorza Schetynę, oparta na nazwiskach polityków odnoszących sukcesy w poprzednich politycznych rozdaniach, może mieć trudność z pokonaniem PiS-u o znaczny margines procentowy. Duża część energii obywatelskiej i głosów pozostaje poza Koalicją.
Donald Tusk wyraźnie widzi to ryzyko. I szuka innego sposobu mobilizacji niż uprawiane dotąd przez opozycję okładanie potencjalnych partnerów po głowie. W szerokiej "obywatelskiej koalicji" wyraźnie widzi Roberta Biedronia i jego partię.
O nowej partii Wiosna Tusk wypowiadał się z szacunkiem: „Bardzo doceniam to, co się dzieje po lewej stronie sceny politycznej, mówię tu o partii Wiosna”, choć zaznaczył „nie ze wszystkim się zgadzam”. Na tak jednoznaczne słowa pochwały nie zdobyli się liderzy Platformy Obywatelskiej, między PO a Wiosną nieustannie iskrzy.
Nie poprzestał jednak na aprobacie. Katarzyna Kolenda-Zalewska zapytała go o głośną wypowiedź Biedronia. Szef Wiosny powiedział 20 lutego 2019: „myślałem, że dinozaury wyginęły! PE to nie dom spokojnej starości! Leśne dziadki na płatnych wczasach. Mówię nie! Skończmy z dziadostwem w polskiej polityce”. Tłumaczył później, że nie miał na myśli wieku: "Bycie "leśnym dziadkiem", "dinozaurem" - nie ma nic wspólnego z płcią czy metryką. To stan umysłu i poziom kompetencji (a raczej ich braku)".
Co na to Tusk? „To jest uwaga pod adresem wszystkich liderów partii opozycyjnych: nie powinniście się ze sobą kłócić. Na pewno jest potrzeba, żeby mówili o sobie albo dobrze, albo wcale”. I wprost o słowach Biedronia:
„Czasami można milczeć i z tego też bywa polityczna korzyść, to dotknęło mnie też osobiście, takich słów nie należy używać”.
Wydaje się, że na polskiej scenie politycznej trwa rywalizacja o to, kto zostanie arbitrem. Biedroń mówi, że chce skończyć wojnę polsko-polską między PO i PiS. Zaś Donald Tusk chce pogodzić opozycyjne siły i liderów, między innymi Biedronia z resztą. Tylko Jarosław Kaczyński (ani Paweł Kukiz) nikogo z nikim nie chcą łączyć. Tusk żongluje rolami ojca (patriarchy?) i politycznego rozrabiaki, kogoś spoza i z wewnątrz, Polaka i Europejczyka.
Jak dowiódł tego wielokrotnie, Donald Tusk z dużym rozmysłem dobiera słowa i obrazy, jakimi odnosi się do Jarosława Kaczyńskiego. Tak było i tym razem. Na pytanie o ewentualny start Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich Tusk zażartował: "na razie słyszę, że zajmuje się czymś zupełnie innym". Potem jednak wyprowadził prawdziwy cios:
"że [Kaczyński] jest aż tak owładnięty obsesją pieniędzy, nie sądziłem".
Ze wszystkich ostatnich i dawniejszych przewin PiS-u wybrał tę:
"Jeśli jest prawdą to, o czym dzisiaj wszyscy piszą i mówią, że politycy PiS-u rozkradli ubrania i to, co Polski Czerwony Krzyż zbierał dla ubogich i bezdomnych, i używali tych dóbr w swojej kampanii wyborczej... To się nie mieści w głowie. Dla mnie to jest taki najbardziej dotkliwy przykład tego, jak bardzo są zdeprawowane elity w Polsce".
Dał też do zrozumienia, że sprawa Srebrnej, nawet jeśli nie zostanie podjęta przez obecną prokuraturę (a nie zanosi się na to, żeby prokuratura Ziobry działała tu z zaangażowaniem i skutecznością), nie zniknie. Kolejny rząd (w domyśle: tworzony przez obecną opozycję) nie odpuści:
"nie ma powodu, żebyśmy uwierzyli w bezstronność obecnej władzy (…) więc być może będziemy musieli kilkanaście miesięcy poczekać na wyjaśnienia".
Bez względu na to, w sprawie jakiego kraju Tusk się wypowiada, w jego słowach komentatorzy szukają odniesień do Polski. Również w OKO.press jego rady dla Ukrainy zinterpretowaliśmy jako ukryty przekaz dla polskiej opozycji („Nie pokłóćcie się za bardzo w czasie najbliższych wyborów. Uwierzcie w młodych”).
Pytany o Brexit Tusk mówił, że David Cameron i zwolennicy wyjścia z Unii Europejskiej nie myśleli o przyszłości:
"nie przygotowali się na zwycięstwo".
Czy również w tym przypadku Tusk miał na myśli polską opozycję, która przygotowuje się do walki z PiS, ale nie ma planu na to, co zrobić po przejęciu władzy? I czy sam Tusk ma taki plan?
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze