0:000:00

0:00

"W przeszłości mieliśmy już do czynienia z podobnymi przypadkami. Ale było ich 2-3 w ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat. A tu w ciągu kilku dni z ręki ludzi zginęły aż 4 foki. To bardzo niepokojące" - mówi OKO.press dr Iwona Pawliczka vel Pawlik, kierowniczka Stacji Morskiej im. Profesora Krzysztofa Skóry Uniwersytetu Gdańskiego w Helu.

"Trwają ustalenia co dokładnie się wydarzyło i jakie były przyczyny zabójstwa" - mówi OKO.press Sebastian Kobus z WWF Polska. Ale cień podejrzenia padł na część polskich rybaków. To oni mają motyw: oskarżają foki o wyjadanie im ryb prosto z sieci. W tym cennych rynkowo łososi.

"Nie trzeba wielkiego śledztwa prokuratury. Ktoś z rybaków nie powstrzymał ręki. Nie dziwię się. Przez głupie pomysły z rozmnażaniem fok, my rybacy, idziemy z torbami" - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską Andrzej Dettleff, szyper kutra rybackiego z Jastarni. "Będziemy tępić te łajzy na własną rękę. Dowodów nie będzie" - odgrażał się inny rybak.

Wygląda więc na to, że na Bałtyku rybacy wypowiedzieli fokom cichą wojnę. A to zwierzęta objęte ścisłą ochroną gatunkową.

"Pamiętajmy iż osobom, które dopuszczają się zabójstwa lub choćby znęcania się nad zwierzętami chronionymi, grozi kara w postaci pozbawienia wolności do lat 3" - przypomina Kobus z WWF Polska.

Foki na polskim wybrzeżu wytępiono jeszcze w XX w. Pierwsze kroki, by je przywrócić rodzimej przyrodzie czynił twórca Stacji Morskiej, nieżyjący już prof. Krzysztof Skóra. Dziś jego dzieło kontynuując pracownicy tej jednostki. Dzięki ich wysiłkowi na polskim wybrzeżu mamy dziś 300 fok. Badacze szacują wielkość bałtyckiej populacji na 30 tys. osobników. To zaledwie 2/3 ich stanu z XIX w., gdy żyło ich tam 100 tys. Trudno więc mówić - jak twierdzą rybacy - że jest ich "za dużo".

Przeczytaj także:

By ciała nie wypłynęły

Szokuje nie tylko sama śmierć młodych fok, ale sposób, w jaki je potraktowano. Dwie pierwsze foki miały na szyjach przywiązane cegłówki. Najpewniej po to by ich ciała nie wypłynęły. Rozcięto im też brzuchy. Taką samą ranę miała też czwarta z martwych fok.

"Brzuchy przecięto im prawdopodobnie po to, by wzbierające w martwych zwierzętach gazy nie utrzymywały ich ciał na powierzchni wody" - mówi Kobus.

Najmłodszej foce - zwanej przez pracowników Stacji Morskiej pieszczotliwie "Helenką" - roztrzaskano głowę tępym narzędziem. Prawdopodobnie zginęła na brzegu. "Helenka trafiła do Stacji Morskiej na rehabilitację jako kilkudniowe focze niemowlę, które z jakiegoś powodu straciło kontakt z matką. Została przywrócona naturalnemu środowisku po kilku tygodniach, kiedy była karmiona specjalną rybną zupką, a potem nabrała wprawy w samodzielnym łapaniu śledzi - mówi dr Pawliczka vel Pawlik.

Zdaniem badaczki nie powinno dziwić, że ofiarami były młode osobniki. "Młode foki są bardzo ufne i ciekawskie. Na morzu podpływają do łodzi, na plażach nie uciekają przed podchodzącymi do nich turystami. Łatwo więc zrobić im krzywdę" - dodaje.

"U nas rządzą ekoświry"

"W Szwecji i Finlandii już dawno uruchomiono odstrzały. U nas foka jest chroniona, bo rządzą ekoświry" - powiedział jeden z rybaków, z którym rozmawiała Wirtualna Polska. "Foka złapana w sieci nie ujdzie żywa" - dodał.

Według danych podanych w kwietniu 2018 r. przez Departament Rybołówstwa Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej w okresie od listopada 2016 do grudnia 2017 r. rybacy przekazali 208 zgłoszeń o stratach w połowach w rejonie Zatoki Gdańskiej. Dotyczyły one 1482 sztuk ryb łososiowatych zniszczonych przez foki, oraz o 236 sztuk innych ryb uszkodzonych przez te ssaki. Przede wszystkim dorsza. Resort przypomniał też, że rybacy mogą się ubiegać o odszkodowania ze środków UE w ramach Programu Operacyjnego „Rybactwo i Morze”.

Ale nie wszyscy rybacy patrzą na te morskie ssaki jak na szkodniki. "Organizują latem rejsy dla turystów, podczas których foki są atrakcją.

Dość szybko zrozumieli, że foki są naturalną wartością przyrodniczą, dla której turyści także przybywają nad morze i liczą na spotkanie z fokami w naturze" - mówi dr Pawliczka vel Pawlik.

Foki są polityczne

"Od kilku lat widać, że niektórzy politycy, również samorządowi, próbują rozgrywać sprawę fok dla własnych celów" - mówi OKO.press Paweł Średziński z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze. I przypomina, że właśnie zbliżają się wybory samorządowe.

"Można się więc spodziewać, że foki będą 'odgrzane' jako temat zastępczy. Można się na nim wypromować jako obrońca interesów społeczności lokalnej, a konkretnie - rybaków. Nie załatwi to jednak problemów rybaków. Wręcz przeciwnie, zabijanie fok jeszcze bardziej pogrąży wizerunkowo tę grupę" - dodaje.

Po koniec marca z pomysłem odstrzału fok wystąpiła posłanka PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk. Powiedziała, że "foka to ewidentny szkodnik" i - całkowicie mijając się z prawdą - że "Bałtyk nie jest jej naturalnym środowiskiem".

Zwolennikiem zabijania fok jest też burmistrz Jastarni Tyberiusz Narkowicz, który mówi, że takie odstrzały prowadzi się w Szwecji. Maria Jujka-Radziewicz, specjalista ds. ochrony ekosystemów morskich WWF, wskazała w rozmowie z TOK.fm, że owszem, redukcje są prowadzone również w Estonii i Finlandii. Ale tam "foki są liczne i rozmnażają się". Natomiast polska populacja jest wciąż słaba.

Póki co, resort gospodarki morskiej sprawia sprawę jasno. "Odcinam się od jakiegokolwiek strzelania do fok" - powiedział na początku kwietnia minister Marek Gróbarczyk.

"Mamy stację na Helu, która otrzymuje dotację unijną w celu rozmnażania fok. A z drugiej strony byśmy strzelali. To paradoks" - podkreślił.

Rybacy są jednak odmiennego zdania. Przyszłość pokaże, w jakim stopniu ich nielegalna "cicha" wojna tworzy zagrożenie dla tego ściśle chronionego gatunku.

;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze