0:00
0:00

0:00

"I UE, i tworzące ją Państwa Członkowskie powinny funkcjonować we wzajemnym poszanowaniu i gotowości do wycofania się z działań, które mogłyby zbyt głęboko ingerować w obszary zarezerwowane dla każdej ze stron – nawet, gdy każdej ze stron wydaje się, że miałaby ku temu podstawy prawne (zasada powściągliwości – „self-restraint”)” – przekonuje rząd PiS w tzw. "Białej księdze", którą wysłał do Komisji Europejskiej.

Zachwala ją jako definitywna odpowiedź na rzekomo nieprawdziwe zarzuty o zdemolowanie systemu praworządności w Polsce.

Przeczytaj także:

Odpowiedź na Białą Księgę przygotowało Stowarzyszenie Sędziów Iustitia. OKO.press opublikowało już dwie części tej obszernej odpowiedzi (patrz niżej).

Dziś odpowiedź na wymyśloną przez autorów tej publikacji "zasadę powściągliwości".

Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia" odpowiada na to:

"Fałszem jest stwierdzenie, że w Unii Europejskiej obowiązuje zasada powściągliwości („self-restraint”). Została ona wymyślona przez autorów tezy i nie istnieje w Unii ani jako zasada traktatowa, ani reguła polityczna.

Z kolei rzekoma „nadmierna ingerencja w obszary zarezerwowane dla każdej ze stron” jest pojęciem opartym na nieporozumieniu, gdyż nie wiadomo, o jakie »strony« właściwie może tu chodzić".

Czy chodzi o Polskę z jednej strony i władze unijne z drugiej?

Jeśli tak, to ta dychotomia oparta jest ponownie na fałszywym rozumieniu roli państwa członkowskiego w Unii. Ponadto, w kontekście całości Białej Księgi autorzy zdają się twierdzić, że kwestie związane z systemem sądownictwa krajowego są „zarezerwowane” dla „strony”, jaką jest państwo członkowskie.

Tymczasem tak nie jest, gdyż sądy krajowe są jednocześnie sądami unijnymi, realizującymi między innymi prawo UE, a zatem Unia jako całość ma żywotny interes w utrzymaniu i obronie ich niezależności".

To tylko jeden z przykładów odpowiedzi Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” na tzw. Kompendium „Białej księgi”, czyli odpowiedzi polskiego rządu na zarzuty Komisji Europejskiej.

PiS w okopach "Białej Księgi"

„Biała księga” to 96-stronicowy dokument, którym polski rząd próbuje bronić swoich działań pozbawiających wymiar sądownictwa niezależności, oraz paraliżujących kontrolę konstytucyjności ustaw uchwalanych przez PiS w parlamencie.

Ten dokument ma na celu także stworzenie pozorów, że rząd PiS chce debaty z Komisją Europejską i w ten odsuniecie w czasie uruchomienie wobec Polski procedury z art. 7 Traktatu o UE, który przewiduje sankcje za naruszenie podstawowych wartości Unii.

Kancelaria Premiera 8 marca opublikowała jej pełną wersję w języku polskim oraz 8-stronicowe „kompendium”.

„Iustitia” opublikowała 14 marca 29-stronicową odpowiedź na argumenty padające w kompendium „Białej księgi” i zapowiedziało, że w jest w trakcie przygotowywania całościowej odpowiedzi na jej pełną wersję. Przygotowało też tłumaczenie kompendium na język angielski.

Rządowe kompendium „Białej księgi” składa się z trzech rozdziałów:

I Dlaczego Polska Potrzebuje reformy sądownictwa? II Dlaczego reformy są uzasadnione i proporcjonalne? III Praworządność jako fundament europejskich wartości

Odpowiedź „Iustitii” OKO.press publikuje w trzech częściach.

  • Część pierwszą, wyjaśniająca, dlaczego Polsce wcale nie jest potrzebna taka reforma sprawiedliwości, jaką zafundowało nam Prawo i Sprawiedliwość, opublikowaliśmy w środę,
  • W czwartek opublikowalismy część drugą, pokazującą, jak PiS niszczył niezależność sądownictwa od Trybunału Konstytucyjnego po sądy najniższej instancji.

Dziś prezentujemy trzecią - ostatnią - część odpowiedzi "Iustitii", wyjaśniającą, dlaczego Komisja Europejska ma prawo domagać się od Polski wycofania się z reform uderzających w niezależność sądów.

Odpowiedź jest zbudowana w następujący sposób: najpierw przytoczona została teza zawarta w dokumencie przygotowanym przez Rząd Rzeczypospolitej Polskiej (pogrubiona i opatrzona cudzysłowem), a następnie odpowiedź na tę tezę, przedstawioną przez Stowarzyszenie „Iustitia”.

III. PRAWORZĄDNOŚĆ JAKO FUNDAMENT EUROPEJSKICH WARTOŚCI

26. „Pluralizm konstytucyjny. Każdy kraj posiada specyficzne rozwiązania konstytucyjne, związane z jego historią i tradycjami prawnymi, a różnice te pozostają pod ochroną prawa traktatowego Unii Europejskiej. Art. 4 Traktatu o UE wskazuje, że Unia szanuje tożsamość narodową nierozerwalnie związaną z podstawowymi strukturami politycznymi i konstytucyjnymi państw członkowskich”.

Odpowiedź Iustitii: Istnienie zasady pluralizmu konstytucyjnego państw UE nie jest tożsame z wnioskiem, że reformy w Polsce pozostają w granicach autonomii będącej skutkiem tego pluralizmu, chronionego przez prawo unijne. Autonomia tożsamości konstytucyjnej zakłada, iż państwo członkowskie samo przestrzega zasady patere legem quam ipse fecisti (poddaj się prawu, któreś sam ustanowił) - zwłaszcza wobec własnej konstytucji. Zatem złamanie własnych reguł konstytucyjnych jest zaprzeczeniem zasady pluralizmu konstytucyjnego i wynikającej zeń autonomii decyzyjnej.

Pluralizm tożsamości konstytucyjnych ma w ramach systemu UE ścisłe granice. Są nimi między innymi wspólne wartości Unii i wszystkich Państw Członkowskich, wyrażone w artykule 2. Tożsamość konstytucyjna może tylko dotyczyć form realizacji tych wartości, ale nie obejmuje zanegowania żadnej z tych wartości.

Zmiana ustroju sądownictwa dokonana w latach 2015 -2017 swoim zakresem, głębokością i sposobem przeprowadzenia wkraczała w problematykę konstytucyjną. Dokonanie tych zmian ustawami zwykłymi, z racji uczestnictwa w UE, oznacza więc także naruszenie zasady autonomii konstytucyjnej.

Zmyślona zasada powściągliwości

27. „Ważne jest wzajemne zrozumienie. Unia oparta jest na wspólnych wartościach – w tym praworządności. Europejski system prawny jest wyjątkowy – obejmuje bowiem zarówno krajowe, jak i unijny porządek prawny. Aby należycie funkcjonować w tym systemie i UE, i tworzące ją Państwa Członkowskie powinny funkcjonować we wzajemnym poszanowaniu i gotowości do wycofania się z działań, które mogłyby zbyt głęboko ingerować w obszary zarezerwowane dla każdej ze stron – nawet, gdy każdej ze stron wydaje się, że miałaby ku temu podstawy prawne (zasada powściągliwości – „self-restraint”)”.

Odpowiedź Iustitii: Apelując o “wzajemne zrozumienie” autorzy tezy sugerują istnienie dwóch stron: Unii Europejskiej i Polski. Jest to mistyfikacja: Polska jest częścią Unii, a system unijny (w tym prawo unijne) jest częścią systemu polskiego (w tym, prawa krajowego). Relacje między Unią a krajem członkowskim mają charakter przenikania się, więc mówienie o „wzajemnym zrozumieniu” fałszuje istotę funkcjonowania państwa członkowskiego w Unii.

Ponadto, nie mamy do czynienia z dwoma homogenicznymi bytami. Polska jest – jak każde państwo współczesne – społecznością politycznie pluralistyczną, a duża część Polaków ma większe zaufanie do instytucji unijnych niż do obecnych władz swojego państwa.

Fakt, że niektórzy polscy Europosłowie głosowali za rezolucją PE w sprawie aktywacji procedury Art. 7 oznacza, że część Polaków – w tym, wyborcy tych Europosłów – sprzyja działaniom instytucji unijnych w tej sprawie, widząc w nich a nie w instytucjach swojego państwa odbicie swojej woli politycznej.

Z dwóch pierwszych zdań akapitu – prawidłowych – nie wynika trzecie, błędne. Jest to przykład błędu non sequitur.

Ostatnie zdanie jest mieszanką nieporozumień i fałszu.

Fałszem jest stwierdzenie, że w Unii Europejskiej obowiązuje zasada powściągliwości („self-restraint”). Została ona wymyślona przez autorów tezy i nie istnieje w Unii ani jako zasada traktatowa ani reguła polityczna.

Z kolei rzekoma „nadmierna ingerencja w obszary zarezerwowane dla każdej ze stron” jest pojęciem opartym na nieporozumieniu, gdyż nie wiadomo, o jakie „strony” właściwie może tu chodzić. Czy chodzi o Polskę z jednej strony i władze unijne z drugiej? Jeśli tak, to ta dychotomia oparta jest ponownie na fałszywym rozumieniu roli państwa członkowskiego w Unii.

Ponadto, w kontekście całości Białej Księgi autorzy zdają się twierdzić, że kwestie związane z systemem sądownictwa krajowego są „zarezerwowane” dla „strony”, jaką jest państwo członkowskie. Tymczasem tak nie jest, gdyż sądy krajowe są jednocześnie sądami unijnymi, realizującymi między innymi prawo UE, a zatem Unia jako całość ma żywotny interes w utrzymaniu i obronie ich niezależności.

Gotowość do wycofania się z działań dotyczących zmian sądownictwa w Polsce, o którą zdają się apelować autorzy Białej Księgi w ostatnim zdaniu tego akapitu byłaby równoznaczna z obojętnością Unii Europejskiej na erozję niezależności sądów krajowych, czyli instytucji będących częścią systemu prawnego Unii – a na to nie może być zgody.

To zamach, nie "napięcia"

28. „Napięcia między władzami to natura demokracji. W zasadzie niemożliwy jest realny podział władz bez okresowego pojawiania się takich napięć. Tocząca się obecnie intensywna debata publiczna o tym, w jakim kierunku idą reformy jest najlepszym dowodem, że system demokratyczny w Polsce ma się dobrze i funkcjonuje prawidłowo. Debaty takie toczyły się w przeszłości – i toczyć będą nadal – również w innych krajach Unii”.

Odpowiedź Iustitii: Określenie zamachu ze strony partii rządzącej na niezależność sądownictwa w Polsce mianem „napięć między władzami” jest eufemizmem, zacierającym istotę problemu. Na tej samej zasadzie można by powiedzieć, że agresja państwa X na państwo Y jest przejawem „napięcia” między tymi państwami. Odpowiedź ze strony licznych sądów (w tym S. N.), sędziów i organizacji sędziowskich, a także takich instytucji jak K. R. S. (przed zmianą) czy Rzecznika Praw Obywatelskich, a także licznych uniwersyteckich wydziałów prawa, to nie element „napięcia”, ale forma samoobrony instytucjonalnej.

Nie należy mylić ataku na niezależność sądów z „napięciami” między gałęziami władzy, które istotnie są częścią procesu demokratycznego. Ale nie ma nic demokratycznego w podporządkowaniu sądownictwa konstytucyjnego a potem sądownictwa zwykłego - większości parlamentarnej i administracji państwowej, czyli w praktyce przywództwu partii rządzącej.

Obecna debata publiczna w Polsce jest co najwyżej dowodem na to, że nadal istnieje faktyczna wolność słowa, choć w „debacie” tej argumenty wspierające rząd są uprzywilejowane przez kontrolę władz nad mediami publicznymi, a de facto – rządowymi.

Polska „debata publiczna” nie jest normalnym dyskursem między rozmaitymi stanowiskami na temat wizji dobra wspólnego, ale konfrontacją między obrońcami niezależności sądownictwa (i innych instytucji, takich jak instytucje wyborcze z Państwowym Komitetem Wyborczym na czele, NGOs, służba publiczna itp.) a apologetami rządu, przeprowadzającego zmasowany atak na wszelkie instytucje niezależne od scentralizowanej władzy autorytarnej.

Atak na sędziowską niezależność

29. „Art. 7 może być w pewnych wypadkach uzasadniony – ale nie w tej sprawie. Europejskie porządki prawne różnią się, a każde państwo członkowskie ma prawo organizować swój wymiar sprawiedliwości zgodnie ze swoimi tradycjami i wartościami, które składają się na tożsamość konstytucyjną. Jak się wydaje, granicą tej tożsamości musi być niezawisłość sędziowska, która jest jedną z najważniejszych europejskich wartości – i jej realne zagrożenie mogłoby oczywiście uzasadniać działanie Unii. Ponieważ jednak polscy sędziowie mają bardzo mocne gwarancje tej niezawisłości (jedne z najsilniejszych w całej Europie) a wszystkie reformy w dużym stopniu przypominają rozwiązania obecne w systemach prawnych innych Państw Członkowskich (i pozytywnie oceniane m.in. przez Komisję Wenecką), jego użycie jest w tym wypadku nieuzasadnione.

Odpowiedź Iustitii: W odpowiedzi na tezę 26 wykazano już, że zasada pluralizmu konstytucyjnego, do której również ta teza się odnosi, nie pozwala na łamanie konstytucji obowiązujących w państwach członkowskich, a z taką sytuacją mamy do czynienia w Polsce. Prawdą jest także, że nieprzekraczalną granicą tożsamości konstytucyjnej jest niezawisłość sędziowska. Ta – jak wykazano w odpowiedzi na tezy 8., 9. 14, 15. i 18. – jest w Polsce poważnie zagrożona, a w przypadku Trybunału Konstytucyjnego już została rażąco naruszona.

Nie zmienia tego faktu twierdzenie, że polscy sędziowie mają odpowiednie gwarancje niezawisłości, ponieważ – jak także wykazano w niniejszym dokumencie – gwarancje te zostały przez ostatnie zmiany w prawie naruszone. Z tego samego powodu przeciwko zastosowaniu art. 7 nie przemawia fakt, że wprowadzone przez obecny rząd rozwiązania są podobne do rozwiązań istniejących w innych państwach członkowskich UE.

Jak wykazano w odpowiedzi na tezę 13. jest to nieprawda. Ponadto istotą zmian legislacyjnych wprowadzonych w Polsce w ostatnich dwóch latach jest ich wielowymiarowość, na którą składają się: paraliż sądownictwa konstytucyjnego, przejęcie kontroli politycznej nad powoływaniem, awansowaniem i postępowaniem dyscyplinarnym sędziów oraz publiczne atakowanie wymiaru sprawiedliwości, powodujące efekt mrożący.

W tym całościowym kontekście zgodność jednej szczegółowej regulacji z rozwiązaniem stosowanym gdzie indziej nie ma żadnego znaczenia instytucjonalnego i nie zmienia faktu, że praworządność w Polsce jest poważnie zagrożona.

Podobieństwa wyrwane z kontekstu

30. „Ryzyko nadużycia. Trzeba też podkreślić, że kontynuacja działań w ramach tej procedury w obecnych realiach może stanowić precedens groźny z punktu widzenia równowagi między kompetencjami Państw Członkowskich, a instytucjami europejskimi. Stwierdzenie ryzyka naruszenia praworządności w sytuacji, w której polskie przepisy w dużym stopniu przypominają rozwiązania obecne w systemach prawnych innych Państw Członkowskich, rodzi niebezpieczeństwo nadużywania tej procedury w przyszłości – i wykorzystania tego precedensu w stosunku do innych krajów Unii.”

Odpowiedź Iustitii: Teza powyższa jest bezprzedmiotowa. Jak wskazano w odpowiedzi na tezę 29., podobieństwo wyrwanych z kontekstu rozwiązań polskich do równie wyrwanych z kontekstu rozwiązań innych państw członkowskich nie zmienia faktu, że całościowy obraz politycznego ataku na niezależność sądownictwa w Polsce w pełni uzasadnia zastosowanie procedury z art. 7. Wbrew tezie polskiego rządu to niezastosowanie procedury z art. 7 może stanowić niebezpieczny precedens – precedens przyzwalania na oczywiste naruszenie podstaw aksjologicznych i prawnych Unii Europejskiej.

Szantaż

31. „Ochrona europejskiej jedności. Dalsze działania tego rodzaju są ryzykowne z jeszcze jednej przyczyny: mogą one wzmocnić obecne coraz intensywniej od kilku lat nastroje antyeuropejskie, a w konsekwencji populistyczne, antyunijne siły polityczne dążące do zanegowania jednego z największych sukcesów powojennej Europy jakim jest Unia Europejska. Celem działań podejmowanych przez organy Unii i przez jej Państwa Członkowskie powinno być takie kształtowanie europejskiej polityki, by tendencje te nie narastały – a sytuacja, w której część obywateli Unii uznałaby, że istnieje ryzyko ograniczenia ich praw przez instytucje europejskie może doprowadzić do ich wzmocnienia”.

Odpowiedź Iustitii: Argument powyższy ma w istocie charakter szantażu: jeśli nie zaprzestaniecie działań dotyczących stanu praworządności w Polsce mogą wzmóc się nastroje antyunijne. Tymczasem wiadomo, że część polskiej opinii publicznej nabierze sceptycyzmu co do mocy politycznej Unii jeśli działania takie nie zostaną podjęte – dowodzić to będzie, że wartości zapisane w artykule 2 są tylko pustymi hasłami.

Polskie media rządowe od dłuższego czasu prowadzą nagonkę na instytucje unijne, zarzucając im antypolskość. To taka, świadomie uprawiana, propaganda jest skutecznym motorem „nastrojów antyeuropejskich”, a nie zdecydowane działania instytucji unijnych w obronie wartości Unii, zapisanych w art. 2 Traktatu. Ponadto nikt rozsądny nie uważa, że działania na rzecz praworządności w państwie unijnym zawierają „ryzyko ograniczenia praw części obywateli Unii” – jak sugeruje omawiany akapit w ostatnim zdaniu. Ograniczenie takich praw wynika natomiast z podważenia niezależności sądów, które w wyniku zmian nie będą w stanie dać gwarancji sprawiedliwego i niezależnego od nacisków politycznych bronienia praw obywateli.

;
Na zdjęciu Daniel Flis
Daniel Flis

Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze