Liczba aktywnych przypadków w Polsce przestała spadać. 11 maja odnotowaliśmy drugi najwyższy wynik - 201 - aktywnych zakażeń od 20 kwietnia. Aż 64 proc. nowych zakażeń jest ze Śląska. Rosja jest już trzecia w Europie pod względem liczby zakażeń, ale prezydent Putin odmraża gospodarkę i każe iść do pracy
"Zespół epidemiologów z Państwowego Zakładu Higieny, z Uniwersytetu Warszawskiego, wielodyscyplinarny zespół pokazuje, że ten szczyt może być przed nami. Szczyt epidemii jest przesuwany do przodu, wypłaszczany, owszem, i jesteśmy teraz na wskaźniku ok. 1, co oznacza, że wypłaszczyliśmy. Mam nadzieję, że ten wskaźnik spadnie poniżej jedności" - powiedział 11 maja na konferencji prasowej minister zdrowia Łukasz Szumowski.
Jednocześnie podkreślił, że "bardzo ważne jest odmrażanie gospodarki. Jeśli nie wrócimy do pracy, to odbije się to negatywnie także na finansowaniu służby zdrowia". Rząd planuje kolejne etapy na drugą połowę maja. Minister Szumowski zaznaczył, że być może Śląsk będzie odmrażany wolniej.
W ciągu miesiąca, obiecał minister, rozpocznie się także powszechne testowanie Polaków na obecność przeciwciał.
Czyli: szczyt epidemii ciągle przed nami, ale wypłaszczony, więc gospodarka może ruszać.
Ale już dziś wiemy, że liczba aktywnych przypadków przestała spadać. 11 maja odnotowaliśmy drugi najwyższy wynik - 201 - aktywnych zakażeń od 20 kwietnia:
Na wykresie powyżej przedstawiamy dzienną liczbę aktywnych przypadków (od liczby nowych zakażonych odejmujemy liczbę zgonów i ozdrowieńców).
"Ja już dałem swoją rekomendację. Uważam, że w czasie epidemii najbezpieczniejszą formą są wybory korespondencyjne. I to jest jedyna forma, którą możemy w czasach epidemii przeprowadzić", powiedział minister Szumowski zapytany o wybory.
Jednocześnie PiS przedstawił projekt nowelizacji kodeksu wyborczego, który zakłada, że wybory mogą odbyć się także w lokalach wyborczych. Nie wiemy jeszcze jaką datę zaproponuje marszałek Elżbieta Witek, jednak jest pewne, że będzie to jeszcze czas epidemii. Mówi się o 28 czerwca, 5 lub 12 lipca. Jeżeli szczyt epidemii wciąż przed nami, nie ma mowy, by epidemia wygasła do lipca.
Czy wybory prezydenckie odbędą się wbrew rekomendacjom ministra zdrowia?
11 maja przyniósł 330 nowych zachorowań. To mniej niż średnia dla kwietnia (341), ale więcej niż średnia pierwszych 10 dni maja (313).
Dziś (11 maja) wieczorem sytuacja według informacji ministerstwa zdrowia wyglądała zatem tak:
Zgony na COVID-19 (czarny pasek na wykresie wyżej) stanowiły zatem 5 proc. wszystkich przypadków zakażeń.
To więcej niż m.in. w Czechach (3,4 proc.), w Niemczech (4,4), w Norwegii (2,7 proc.), w Austrii (3,9 proc.).
Większa śmiertelność jest w krajach Europy Zachodniej, mocno dotkniętych wirusem: we Francji (15 proc.), Hiszpanii (prawie 10 proc.), Włochy (prawie 14 proc.).
11 maja ministerstwo poinformowało, że wykonano 14,3 tys. testów. To znowu mniej niż w kilku ostatnich dniach.
Liczba testów na milion w Polsce wzrosła do prawie 13 tys., ale to wciąż mało w porównaniu z innymi krajami UE. Większość nas wyprzedza w liczbie testów. Za nami są jedynie: Węgry, Grecja, Chorwacja i Bułgaria.
11 maja ministerstwo podało też nową informację: ile testów zrobiono w poszczególnych województwach:
Zdecydowanie wyróżnia się mazowieckie, ale prawdopodobnie w najbliższych dniach najwięcej testów zostanie zrobionych w woj. śląskim - obecnym epicentrum epidemii.
Jak pokazał sondaż OKO.press, tylko 27 proc. Polaków uważa, że oficjalne statystyki zakażeń i zgonów oddają prawdziwą skalę epidemii w Polsce.
Większość badanych jest zdania, że za mało testujemy, by wiedzieć, gdzie na krzywej znajduje się Polska (47 proc.), ale aż 17 proc. badanych jest przekonanych, że rząd fałszuje dane.
Sytuacja ciągle najgorzej wygląda na Śląsku. Zdiagnozowano tam aż 3 779 przypadków koronawirusa. Choruje tam zatem 847 osób na milion. Zakażeni ze Ślaska stanowią aż 23 proc. wszystkich chorych w Polsce. Dzisiejsze nowe przypadki - 213 - to aż 64 proc. wszystkich nowych przypadków z 11 maja.
Dlaczego sytuacja na Śląsku jest tak trudna? Pisaliśmy o tym tutaj:
Co najmniej 90 tys. pracowników służby zdrowia na całym świecie mogło zarazić się koronawirusem – ogłosiła Międzynarodowa Rada Pielęgniarek. Według obliczeń tej instytucji, choroba zabrała już 260 pielęgniarek. Personel medyczny to grupa najbardziej narażona na zakażenie, prawdziwy pierwszy front walki z pandemią.
Gdy wieczorem wrzucaliśmy do sieci ten tekst, pandemiczna sytuacja na świecie wyglądała tak:
Z 221 300 wykrytych przypadków Rosja jest jednym z trzech krajów najbardziej dotkniętych epidemią na kontynencie europejskim. Więcej przypadków mają tylko Wielka Brytania i Hiszpania.
Mimo to prezydent Władimir Putin ogłosił w poniedziałek, że przedstawiciele niektórych sektorów gospodarki wrócą do pracy. Rosjanie od końca marca nie musieli pracować, choć otrzymywali wynagrodzenie. Putin zostawił jednak dalsze decyzje o poluzowywaniu restrykcji – i jak twierdzą komentatorzy, odpowiedzialność – gubernatorom. Dlatego w Moskwie, która jest najciężej dotknięta epidemią, nie zostaną one poluzowane przez końcem maja.
Rosja w poniedziałek zanotowała aż 11 600 nowych przypadków koronawirusa. Większe dobowe przyrosty na świecie mają tylko Stany Zjednoczone. Jak skomentował to opozycyjny bloger Aleksiej Nawalny: „powinno to zostać zapamiętane. Putin zakończył działania mające na celu walkę z epidemią tego samego dnia, kiedy zanotowaliśmy rekordową liczbę nowych przypadków. M jak Mądrość".
Zastanawia wyjątkowo mała jak na taką liczbę przypadków liczba zgonów – oficjalnie tylko 2 tysiące. Jednak jak pisze „The New York Times", według danych moskiewskiego magistratu w kwietniu w mieście zmarło 1 700 osób ponad średnią z ostatnich pięciu lat. Oficjalne dane epidemiczne mówią tylko o 642 zgonach w stolicy.
SARS-CoV-2 dotarł na waszyngtońskie salony władzy, a także do grupy kryzysowej do walki z epidemią. Dr Anthony Fauci, dyrektor Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych i „twarz" antykoronawirusowego task force, spędzi dwa tygodnie w odosobnieniu, podobnie jak dr Robert Redfield, szef Centrów Prewencji i Kontroli Chorób oraz dr Stephen Hahn, który stoi na czele Agencji Żywności i Leków.
Samoizoluje się również admirał Michael M. Gilday, szef amerykańskiej Marynarki Wojennej i generał Joseph L. Lengyel, dowódca Gwardii Narodowej.
A wiceprezydent Mike Pence, mimo że wykryto koronawirusa u jednego z jego bliskich współpracowników, nie zamierza udać się na kwarantannę. Jego rzecznik tłumaczy, że prezydent się bada codziennie.
Stany Zjednoczone mają już 1 375 400 przypadków SARS-CoV-2, zmarło tam 81 100 osób.
Wskaźnik reprodukcji podniósł się znów do 1,1 – ogłosił w poniedziałek Instytut Roberta Kocha, który odpowiada za eksperckie wsparcie niemieckiej walki z epidemią. Oznacza to, że znów liczba nowych zakażonych będzie rosła, jeśli władzom sanitarnym nie uda się położyć temu kresu.
Większość tych nowych infekcji wydaje się mieć miejsce w zakładach mięsnych. W piątek 8 maja zamknięto zakład mięsny w Coesfeld w Nadrenii Północnej-Westfalii, w którym ponad 200 z 1 200 pracowników ma koronawirusa. Według dziennika „Süddeutsche Zeitung", w zakładzie pracują Rumuni i Bułgarzy, mieszkający w złych warunkach w dużym zagęszczeniu. Premier landu zapowiedział, że badaniom przesiewowym zostaną poddani wszyscy pracownicy zakładów mięsnych. Do przypadków zakażenia dochodziło też w innych tego typu zakładach w całych Niemczech.
Tymczasem wyraźnie zirytowana kanclerz Angela Merkel na najkrótszym chyba w historii piastowania przez siebie funkcji briefingu ogłosiła w poniedziałek, że „wchodzimy w nową fazę pandemii i musimy mieć pewność, że razem z poluzowaniem ludzie będą się trzymali podstawowych zasad: utrzymywania dystansu, zasłaniania nosa i ust ze względu na innych ludzi. To bardzo ważne. Dziękuję." Po tych słowach kanclerz wyszła z sali.
W Niemczech od kilku tygodni trwają protesty przeciwko restrykcjom w kontaktach międzyludzkich w imię wolności obywatelskich.
Jak pisze „Guardian", wszystko wskazuje na to, że poluzowanie ograniczeń wywołało w Iranie kolejny wzrost zakażeń. Ostatni dobowy przyrost - 1 600 - był największy od prawie miesiąca. Tymczasem irański rząd zaczął już zdejmować restrykcje w kontaktach – po trwającym do 23 maja ramadanie mają się otworzyć miejsca kultu religijnego, restauracje i zakłady fryzjerskie. Wiele meczetów otworzyło swe podwoje dla wiernych już w piątek 8 maja.
W Teheranie i graniczącej z Irakiem prowincji Chuzestan liczba nowych przypadków jest najwyższa. Najwyraźniej najwyższy przywódca ajatollah Ali Chamenei pośpieszył się, kiedy napisał na Twitterze, że „porażka zachodniej cywilizacji w jej globalnej próbie zwalczenia koronawirusa jest oczywista i doskonale widzialna".
W Iranie wykryto 109 200 przypadków SARS-CoV-2, oficjalnie zmarło 6 600 osób, ale irańska opozycja twierdzi, że ta liczba jest znacznie zaniżona.
Władze w Seulu przełożyły o tydzień planowane na środę 13 maja otwarcie szkół z powodu nowej fali zakażeń, która ma związek z nocnymi klubami w stolicy, zwłaszcza klubami gejowskimi. Organizacje LGBT obawiają się, że wzrośnie w związku z tym niechęć do osób nieheteronormatywnych. Z 35 nowych przypadków 29 ma związek z Itaewon, dzielnicą klubów gejowskich w Seulu. Razem pośród bywalców nocnych klubów wykryto 86 przypadków zakażenia.
„To się nie skończyło, póki się nie skończyło. Do końca musimy bardzo uważać, nie lekceważyć działań na rzecz zapobiegania epidemii" – stwierdził w niedzielę prezydent Korei Moon Jae-In.
Korea ma 10 900 przypadków SARS-CoV-2, liczba nowych w ciągu dwóch tygodni przed ostatnim wzrostem nie przekraczała 10.
Od 25 maja Czesi nie będą już mieli obowiązku nosić masek w miejscach publicznych. Zakrywać usta i nos trzeba będzie nadal w sklepach, teatrach i transporcie publicznym, w pozostałych miejscach ich użycie będzie tylko rekomendowane. Czechy już w połowie marca wprowadziły obostrzenia w związku z pandemią i także w marcu nakazały wszystkim obywatelom zakrywać nos i usta. Rząd forsuje narrację, że to jeden z filarów czeskiego sukcesu w walce z epidemią.
W Czechach zarejestrowano 8 100 zakażeń koronawirusem, 281 osób zmarło.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze