ZNP do ministerstwa edukacji: spełnijcie nasze żądania płacowe albo wyjdziemy na ulice. OKO.press liczy, ile chcieliby zarabiać nauczyciele i sprawdza, co oferuje rząd Donalda Tuska
„Czara goryczy się przelała, nie ma obszaru do dalszych ustępstw w sytuacji, gdy od grudnia 2023 żadna z rządowych deklaracji nie została wypełniona” – ogłosił we wtorek 24 czerwca Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Po spotkaniu zarządu ZNP, największej związkowej organizacji nauczycieli w Polsce, Broniarz przedstawił plan działania na najbliższe miesiące. Pracownicy oświaty żądają spełnienia trzech postulatów do 29 sierpnia 2025. W innym wypadku zaczną akcję protestacyjną.
Chodzi o 10 proc. podwyżkę wynagrodzeń od 1 września 2025.
Uchwalenie nowelizacji Karty Nauczyciela, która zakłada m.in. krótsze zatrudnienie na czas określony nauczyciela początkującego, umożliwienie nauczycielom uprawnionym do wcześniejszej emerytury skorzystania z urlopu dla poratowania zdrowia, czy rozszerzenie grupy uprawnionych do świadczeń kompensacyjnych.
A także przyspieszenie prac nad obywatelskim projektem ustawy „Godne płace i wysoki prestiż nauczycieli”. ZNP proponuje, żeby system wynagradzania nauczycieli był przejrzysty, stabilny i wolny od politycznych decyzji. Podstawowym wskaźnikiem determinującym poziom zarobków miałaby być średnia w gospodarce narodowej. Nauczyciel dyplomowany, na najwyższym stopniu awansu zawodowego, zarabiałby – według pomysłu ZNP – 155 proc. średniej w III kwartale poprzedniego roku. Chodzi tu nie o pensję zasadniczą, ale średnią.
Związkowcy domagają się, żeby nowy system płac wszedł w życie od 1 stycznia 2026 roku. Podczas konferencji prasowej Broniarz przypomniał, że sam premier Donald Tusk podczas zjazdu delegatów ZNP obiecał przyspieszenie prac nad reformą wynagradzania nauczycieli.
„W przypadku niespełnienia żądań, rozpoczniemy akcję protestacyjną” – zapowiedział prezes ZNP. Pierwszym punktem miałoby być zorganizowanie ogólnopolskiej manifestacji pracowników oświaty w dniu rozpoczęcia nowego roku szkolnego – 1 września 2025. Broniarz powoła też specjalny zespół, który będzie układał scenariusze zaostrzenia akcji protestacyjnej.
Urszula Woźniak wiceprezeska ZNP podkreślała, że związkowcy wsłuchali się w głosy nauczycieli i nauczycielek, którzy działaniami nowego rządu są rozczarowani. „Przez 1,5 roku zmarnowano czas. Nauczyciele czują się oszukani” – mówiła Woźniak. „To, co niepokojące, to że w nowym otwarciu, drugim exposé premiera Tuska nie było słowa o edukacji, a problemy są olbrzymie – od braków kadrowych, przez awans, po płace” – dodała. I zaapelowała do kierownictwa resortu o przyspieszenie prac.
„W lipcu są dwa posiedzenia Sejmu, w sierpniu jedno. To wystarczająco długi czas, żebyśmy mogli powiedzieć nauczycielom, że najważniejsze żądania zostały spełnione – ustawy uchwalone i podpisane przez prezydenta” – mówił Broniarz. „Nie ulega wątpliwości, że nasze postulaty są wyrazem nastrojów, które towarzyszą nauczycielom. Jesteśmy zdeterminowani” – dodał prezes ZNP.
Związkowcy mówią, że nie chodzi tylko o płace, ale największe napięcie dotyczy właśnie wynagrodzeń. A zaczęło się w styczniu 2025 roku, gdy nauczyciele dostali – tak jak cała budżetówka – 5 proc. podwyżkę wynagrodzeń, co ledwo zrekompensowało ubiegłoroczny wzrost cen (3,6 proc.). Nie odpowiadało to też innym parametrom, szczególnie prognozom wzrostu wynagrodzeń. Przypomnijmy, że płaca minimalna w 2025 roku wzrosła o 8,5 proc., a średnie wynagrodzenie w gospodarce według zapisu w budżecie o 6,1 proc. (prognozy NBP były wyższe – 8,2 proc.). W ten sposób zarobki nauczycieli znów niebezpiecznie zbliżyły się do wartości pensji minimalnej, a nie średniej w gospodarce.
W połowie czerwca 2025 Rada Ministrów przyjęła propozycję średniorocznych wskaźników wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej od stycznia 2026. Rząd proponuje, żeby było to 103 proc. w ujęciu nominalnym. A 3 proc. więcej dla budżetówki to nie podwyżka, a waloryzacja inflacyjna. Propozycję oprotestowało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (do którego należy także ZNP), wskazując, że bez realnego wzrostu wynagrodzeń z sektora publicznego, w tym ze szkół, nadal będą odpływać specjaliści, co pogorszy jakość usług publicznych i osłabi całą administrację. OPZZ zaproponowało 12 proc. podwyżkę dla sfery budżetowej. Rządowa propozycja wyjściowa, która będzie przedmiotem konsultacji na Radzie Dialogu Społecznego, jest wyjątkowo skąpa, biorąc pod uwagę inne wskaźniki. Z analiz makroekonomicznych przytaczanych przez rząd wynika, że przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej w 2026 roku wzrośnie o 6,7 proc.
Nauczyciele dostali 30 i 33 proc. podwyżkę w styczniu 2024 roku. Było to spełnienie wyborczej obietnicy – choć nie bez kontrowersji, bo premier Donald Tusk w kampanii rzucił kwotę „co najmniej 1 500 zł więcej” – o odklejeniu pensji nauczycieli od minimalnego wynagrodzenia. Innymi słowy, pensje nauczycieli przestały szorować po dnie, ale to nie wystarczyło, żeby były konkurencyjne. Szczególnie jeśli kolejne podwyżki są zaledwie waloryzacjami.
Od 1 stycznia 2025 nauczyciele zarabiają (podajemy wartości średniego wynagrodzenia, uwzględniające gołą pensję i dodatki):
Pierwsze żądanie ZNP zakłada podwyższenie wynagrodzeń od 1 września 2025 o 10 proc. Gdyby zostało spełnione, nauczyciele zarabialiby:
Ale to nie koniec, obywatelski projekt ustawy zgłoszony przez ZNP, o którym pisaliśmy już wyżej, wyniósłby zarobki nauczycieli na zupełnie inną orbitę. Gdyby opierać się na wskaźnikach z 2024 roku, nauczycielka dyplomowana zarabiałaby 13 582 zł brutto, czyli aż 3,5 tys. zł więcej niż dziś.
ZNP chce, żeby decyzje o pensjach nauczycieli przestały być arbitralne, bo to nie służy całej oświacie. Nauczycielki od kilkunastu lat są uzależnione od politycznego „widzimisię”: od docenienia, po zupełną ignorancję, aż po próbę odratowania pauperyzującego się zawodu.
Pisał o tym szczegółowo w OKO.press Piotr Pacewicz:
O tym, że jest źle, świadczą też dane dotyczące zatrudnienia. Jak pisaliśmy w OKO.press, resort edukacji w lutym 2025 podczas spotkania ze związkowcami ujawnił, że nauczyciele w Polsce wyrabiają 2 mln 245 tys. nadgodzin tygodniowo. Większość z nich to nie zastępstwa chorobowe, ale wypełnianie dziur w planach lekcyjnych. Gdy podzielić liczbę nadgodzin przez liczbę nauczycieli, wyjdzie nam, że statycznie każdy nauczyciel pracuje dodatkowo ponad 4 godziny w tygodniu. Dobrze wiadomo jednak, że większość nadgodzin dotyczy miast, gdzie nauczyciele powszechnie wyrabiają 1,5 etatu.
Według ZNP w skali kraju brakuje 10 tys. nauczycielek. Badaczki Uniwersytetu Warszawskiego – dr Joanna Dobkowska, prof. Anna Zielińska, prof. Małgorzata Żytko – oszacowały, że realnie w szkołach może brakować ich jeszcze więcej – nawet 23 tys. na wszystkich etapach edukacji. Połowa badanej przez nich kadry rozważała zmianę z zawodu.
Ze szkół tylko w ciągu roku odeszło 13 tys. najmłodszych pedagogów, poniżej 26. roku życia.
Z raportu OECD „Education at glance 2024” wynika, że tylko 5 proc. kadry w Polsce ma mniej niż 30 lat – to jeden z najgorszych wyników w Europie – a odsetek nauczycieli po 50. wynosi aż 36 proc.
W roku szkolnym 2023/2024 w placówkach oświatowych w Polsce pracowało w sumie 525 tys. nauczycieli.
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Komentarze