0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Rafał KowalczykRafał Kowalczyk

Na zdjęciu: żubr, którego w październiku 2022 r. zastrzelili pracownicy Białowieskiego Parku Narodowego. Fot. Rafał Kowalczyk

Od dawna sprzeciwiam się odstrzałom żubrów. Szczególnie jestem przeciw komercyjnym polowaniom, ale również zabijaniu żubrów z nieuzasadnionych powodów. Uważam, że żubry powinny być odstrzeliwane, jeśli zostały poważnie ranne w kolizjach drogowych lub kolejowych. Również wtedy, kiedy mają złamane kończyny, co zdarza się czasem w miejscach, gdzie żubry przeskakują przez rowy melioracyjne. Jednak nie dlatego, że są „agresywne” – mówi w rozmowie z OKO.press badacz żubrów, profesor Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie

Przeczytaj także:

Uciążliwy żubr w sadzie

Paweł Średziński, OKO.press: Dyskusję o zasadności decyzji o zabiciu „uciążliwego” żubra w Puszczy Białowieskiej skomentowałeś dosadnymi słowami. Pozwolisz, że zacytuję: Czy trzeba było go zabić? Zdecydowanie nie! Stał się ofiarą zaniechań i nieodpowiedzialności. Niestety, strzał jest ciągle w Polsce najszybszym i najłatwiejszym rozwiązaniem konfliktów ze zwierzętami. Zbyt łatwym.

*Prof. Rafał Kowalczyk: W tej ostatniej sprawie z żubrem chodziło o to, że młody, zdrowy byk, bo to był sześcioletni byk, który przychodził do jednego z sadów w Białowieży, został wypędzony przez pracowników Białowieskiego Parku Narodowego za pomocą samochodów i klaksonów na łąki, a następnie zastrzelony. Nie wiemy, jaki był powód odstrzału, ale domyślam się, że został uznany za uciążliwego osobnika.

Oburzyło mnie to. Od dawna sprzeciwiam się odstrzałom żubrów, zczególnie komercyjnym polowaniom, ale również zabijaniu żubrów z nieuzasadnionych powodów. Uważam, że żubry powinny być odstrzeliwane, jeśli zostały poważnie ranne w kolizjach drogowych lub kolejowych. Również wtedy, kiedy mają złamane kończyny, co zdarza się czasem w miejscach, gdzie żubry przeskakują przez rowy melioracyjne. Jednak nie dlatego, że są „agresywne”.

Nie wierzę w agresywne żubry. One nie atakują, a domniemane ataki są formą obrony przed natarczywością ludzi. Te odstrzały, które próbuje się usprawiedliwić chorobami, szkodami, agresję, albo przekroczeniem pojemności środowiska, noszą znamiona zaplanowanej redukcji.

Przepędzać, nie dokarmiać

Czy żubr z Białowieży, który zginął pod koniec października, musiał być potraktowany w ten sposób? A jeśli nie, to kto ponosi winę? Zawiódł brak reakcji na sytuację kryzysową, możliwą do rozwiązania nie przez odstrzał?

Ten żubr, czy też żubry, bo nie był to jeden osobnik, od jakiegoś czasu pojawiały się w Białowieży i w Parku Pałacowym, po sąsiedzku. Nazywam je żubrami „zepsutymi”, które przyzwyczaiły się do tego, że we wsi znajdą atrakcyjny pokarm. Jabłka w sadzie, świeżą trawę na skoszonej łące. Jeśli nie spotykają się ze zdecydowanym działaniem zniechęcającym do takich wizyt, to się przyzwyczajają i będą wchodzić do środka miejscowości.

A Białowieża jest miejscowością, gdzie z każdego miejsca jest maksymalnie 100-150 metrów do terenów otwartych na jej obrzeżach. W wielu miejscach są dziurawe płoty, więc zwierzęta nie napotykają żadnych barier. Dochodzi nawet do tego, że nieświadomi konsekwencji ludzie rzucają tym zwierzętom pokarm. Robią sobie selfie, a żubr zaczyna kojarzyć ludzi z pokarmem i dodatkowo się ośmiela.

W ostatnim roku żubry z białowieskich łąk były regularnie dokarmiane przez stacjonujące tu wojsko. Miałem wiele telefonów w tej sprawie od zaniepokojonych ludzi. Albo ktoś regularnie dokarmia żubry przy swoim domu, a potem alarmuje, że nie może wyjść, bo zwierzę mu się położyło na podwórku. Jestem zdania, że kiedy żubry wchodzą do ludzkich osad, powinny być przepędzane. Powinniśmy stosować w razie potrzeby gumowe kule. Jeśli zwierzę wchodzi do miejscowości i kilka razy zostanie tak potraktowane, to zapamięta, że wejście między domy kończy się niemiłym doświadczeniem. W ten sposób można zapobiegać konfliktom, nie zabijając zwierząt.

Obrona, nie agresja

Potrzebne są też działania edukacyjne i uświadamiające. A jeżeli, tak jak tutaj, przyzwala się na taką sytuację, która trwa od miesięcy, dochodzi też do poturbowania człowieka. Przy czym był to człowiek, który w Parku Pałacowym pod wpływem alkoholu podszedł za blisko i żubr wykazał reakcję obronną, a nie agresję.

Żubr jest dużym, nieprzewidywalnym zwierzęciem.

Jeśli nie reagujemy odpowiednio wcześniej na żubry, szczególnie byki, które pojawiają się w pobliżu człowieka, to potem jest za późno. Przepędzanie tych zwierząt nie daje rezultatu. W tym przypadku, po zabitym żubrze pojawiły się dwa kolejne. Na szczęście nie zostały zastrzelone, tylko uśpione i wywiezione.

Mam nadzieję, że to moja reakcja na zabicie pierwszego byka spowodowała pewną refleksję, może i niezadowolenie w parku narodowym. Takiej refleksji oczekiwałem.

Łowieckie podejście zagrożeniem

Mogłoby się wydawać, że jeśli mamy gatunek ściśle chroniony, charyzmatyczny, który cudem ocalał i z taką troską był odtwarzany, to stanie się w pewnym sensie zwierzęciem nietykalnym. Tymczasem żubr jest stosunkowo często odstrzeliwany.

Zbyt lekko podchodzimy w Polsce do uśmiercenia zwierząt chronionych, unikatowych, jakimi są żubry. To jest szerszy problem systemu ochrony przyrody w Polsce. Nie jest to tylko kwestia podejmowania decyzji o odstrzale, bo zgodę na podstawie wniosku wydaje Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. To zezwolenie jest obwarowane określonymi warunkami. Zazwyczaj komisja typuje żubry do odstrzału i w zezwoleniu jest mowa o tym, jakie żubry mogą być zabite.

Niepokoi przeświadczenie, szczególnie w odniesieniu do populacji żubrów zarządzanych przez Lasy Państwowe, że żubr jest takim samym gatunkiem, jak gatunki łowne – jeleń czy dzik. I tak samo powinien być zarządzany. Leśnicy zbyt często powołują się na „pojemność środowiskową” i argumentują, że ta pojemność została w przypadku żubrów przekroczona, co wskazuje, że trzeba żubry redukować.

To jest podejście łowieckie, a nie ochroniarskie.

Pojemność środowiska jest pojęciem łowieckim, a jej oszacowanie jest bardzo trudne. To szereg czynników związanych ze strukturą siedlisk, biomasą roślinności, warunkami klimatycznymi, zagęszczeniami innych zwierząt żyjących na danym terenie, i wieloma innymi czynnikami. Określanie pojemności jest dość karkołomnym wyliczeniem. Takie modele próbowano już robić dla bizonów, z marnym zresztą skutkiem, w Parku Narodowym Yellowstone.

Wyliczenia pojemności są obarczone ogromnym błędem. Stosowanie ich w przypadku żubrów i mówienie nie o zarządzaniu czy ochronie, a o gospodarowaniu czy hodowli, to podejście zootechniczne. Nosi ono znamiona podejścia łowieckiego. Przypomnę, że w strategii ochrony żubra Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody z 2004 roku, takie podejście zostało wskazane jako jedno z zagrożeń.

Mężczyzna przy leżącym żubrze
Prof. Rafał Kowalczyk i jego przedmiot badań. Fot. Archiwum Rafała Kowalczyka

Negatywny wizerunek żubra

Czy nie jest też tak, że żubry zaczyna się przedstawiać jako zwierzęta problemowe, które wchodzą coraz częściej „w szkodę”. Jest ich więcej, a nawet, jak powiedziałeś, mówi się, że jest ich „za dużo”?

Celowo utrwala się przeświadczenie, że żubry należy zabijać. Że jest ich „za dużo”, że wyrządzają szkody, są agresywne.

W ten sposób kreuje się negatywny wizerunek tego zwierzęcia. Potem wnioskuje się o odstrzał.

Wcześniej była praktyka, że każdy wniosek opiniowała Państwowa Rada Ochrony Przyrody. Jednak obecnie PROP nie działa tak jak kiedyś, po drastycznych zmianach w jego funkcjonowaniu i składzie dokonanych przez ministra Jana Szyszko. Stąd pozwolenia są wydawane lżejszą ręką.

Na szczęście nie wszędzie się do tych zwierząt strzela. Przykładem jest stado zachodniopomorskie, w którym do odstrzału dochodzi bardzo sporadycznie.

Natomiast w innych populacjach szuka się różnych powodów, żeby uzasadnić odstrzał. Ostatnio w Bieszczadach słyszeliśmy o telazjozie, chorobie pasożytniczej, która zresztą występuje nie tylko u bieszczadzkich żubrów, ale i u białowieskich. A jeśli nie telazjoza, to szkody na polach, albo „agresywne żubry”. Zyskuje się na negatywnym wizerunku problemowych żubrów. Skoro są problemy, łatwiej uzasadnić wydanie zgody na zabicie kilkudziesięciu żubrów.

Czym się różni żubr od dzika?

To dlaczego nie szuka się rozwiązań alternatywnych? Tatrzański Park Narodowy wypracował modelowy sposób reagowania na sytuacje konfliktowe z udziałem niedźwiedzi. Nie można tego skopiować i zastosować w przypadku żubrów?

Wciąż nie ma przeszkolonych ludzi, znających sposoby rozwiązywania sytuacji konfliktowych. Kłania się tutaj postulat, który powraca co jakiś czas, żeby w końcu powołać profesjonalne służby ochrony przyrody, działające w terenie, uprawnione do podejmowania działań dotyczących dzikich zwierząt. Takie służby wspierałyby lokalne samorządy w rozwiązywaniu konfliktów. Pomagały rannym zwierzętom, szukały sprawców kłusownictwa, a nie siedziały za biurkiem. Tym bardziej, że wyzwań jest coraz więcej. Z rąk ludzi giną chronione wilki, giną rysie.

Wymieniłeś wilki, rysie. Giną też żubry.

Dowiódł tego ostatni ciąg zdarzeń w zachodniopomorskim, gdzie nielegalnie zastrzelono aż cztery zwierzęta tego gatunku. Sprawcy tłumaczyli, że pomylili żubra z dzikiem lub strzelali w obronie własnej. Tak może się tłumaczyć przysłowiowe dziecko. Myśliwy powinien rozpoznawać gatunki.

Odróżnienie żubra od dzika nie jest trudne, bo żubr jest dwa razy większy. Inaczej jest ubarwiony, ma rogi, inną sylwetkę ciała, inaczej się porusza.

Co najważniejsze, myśliwy powinien strzelać do rozpoznanego celu. A jeśli nie jest pewien, to należy z oddania strzału zrezygnować. Nie trafia do mnie też tłumaczenie, że ktoś zabił żubra na polowaniu w obronie własnej. Zwłaszcza że z tego co wiem, te zwierzęta miały postrzały z boku ciała, a więc nie szarżowały na myśliwego.

W zachodniopomorskim zginęły dwie krowy prowadzące i karmiące kilkumiesięczne cielęta. Przeżycie tych cieląt stoi teraz pod dużym znakiem zapytania.

Łatwo nacisnąć na spust

A może myśliwych ośmiela fakt, że do żubrów i tak się strzela zgodnie z prawem. Można nawet kupić sobie prawo do takiego odstrzału?

W Polsce jest przyzwolenie na strzelanie do zwierząt chronionych. Powtórzę, jeśli buduje się negatywny wizerunek żubra jako źródła problemów, to pewne granice się przesuwają. Jeśli mówią nam, że to zwierzę jest „złe” i szkód jest „za dużo”, to działa ten sam mechanizm, co w przypadku wilków.

Bywają lata, że zabija się od 80 do 90 żubrów rocznie.

Skoro jest zgoda na zabijanie zwierząt chronionych, a nawet polowania komercyjne, co miało miejsce jeszcze kilka lat temu, to cały system powoduje, że myśliwym łatwiej nacisnąć na spust.

Ośmielać może również to, że kary za zabicie zwierząt chronionych są niskie. Dochodzenia są zwykle umarzane, a sprawcy takich czynów karani są rzadko lub otrzymują kary w zawieszeniu.

Żubr z obrożą telemetryczną i prof. Rafał Kowalczyk. Fot. T. Kamiński

Licencja na zabijanie

Jak wygląda system wydawania zgód na zabicie żubra?

Instytucje, które sprawują opiekę nad żubrami, co roku występują z wnioskami o odstrzał. Na pierwszy rzut oka nie powinno to nas bulwersować. Każdy wnioskodawca, który wziął na siebie obowiązek opieki nad tymi zwierzętami, powinien mieć zgodę na uśmiercenie pewnej liczby żubrów. Pozwala to szybko reagować w sytuacji kryzysowej, kiedy zwierzę cierpi, jest ofiarą wypadku lub innej sytuacji losowej.

Nie oznacza to, że wnioskujący o taką zgodę powinien wykorzystać całą przyznaną pulę zwierząt do odstrzału. Nie zwalnia to go z szukania alternatywnych sposobów uniknięcia uśmiercenia zwierzęcia, co przewiduje ustawa o ochronie przyrody.

Instytucjami występującymi o zgodę jest nie tylko park narodowy, ale i Lasy Państwowe.

W przypadku Puszczy Białowieskiej park zarządza żubrami na obszarze, który wchodzi w skład sieci Natura 2000. Jednak już poza nim, również na obrzeżach puszczy, ta jurysdykcja się kończy. Część populacji, szczególnie zimą, bytuje poza Puszczą. W rezultacie, do grona wnioskujących o odstrzał dołączyła nawet Podlaska Izba Rolnicza. Wiem o dwóch takich zgodach na odstrzał udzielonych tej instytucji.

To kuriozalna sytuacja, nawet jeśli odstrzału mieli dokonywać w imieniu izby miejscowi leśnicy.

Okazuje się, że nawet instytucja, niemająca nic wspólnego z zarządzaniem populacjami dzikich zwierząt, może wystąpić o odstrzał i może taką zgodę dostać.

Żubrzy monopol Lasów Państwowych

Duża część populacji żubrów żyjących w Polsce jest pod opieką Lasów Państwowych. Jak wygląda opieka nad żubrami w wykonaniu leśników?

Należy zacząć od tego, że żubr nie jest zwierzęciem leśnym. Wpuszczanie go do lasów, gdzie od późnej jesieni do wiosny nie ma pokarmu dla tak dużego roślinożercy, wymaga zimowego dokarmiania. Prędzej czy później skutkuje to konfliktami.

Obserwujemy to w Puszczy Knyszyńskiej. Prawie cała populacja, licząca ponad 200 osobników, wychodzi jesienią z puszczy na uprawy rzepaku i pozostaje tam do wiosny. Jeśli leśnicy opiekują się stadami żubrów, traktują je trochę jak zwierzęta łowne. Skoro się nimi opiekują, oczekują też profitów z użytkowania populacji na drodze odstrzałów komercyjnych, które sprzedaje się chętnym i zamożnym myśliwym. Nie jest to tajemnicą.

Można o tym przeczytać nawet w projekcie wsiedlenia żubrów do Puszczy Augustowskiej, które zaczęło się w 2018 roku. Jeśli augustowska populacja urośnie do 30-40 osobników, to "nadwyżki" będą odstrzeliwane na zasadzie polowań komercyjnych. Przypomnę, że mówimy o gatunku ściśle chronionym, a nie gatunku łownym.

Dziś Lasy Państwowe mają monopol na opiekę nad żubrami w różnych częściach Polski, co ma konsekwencje dla sposobu zarządzania populacjami tych naszych największych krajowych ssaków. Ten model, już nie zarządzania, ale hodowli i gospodarowania żubrami przez leśników, sprawia, że w Puszczy Knyszyńskiej, czy w Puszczy Boreckiej, odstrzeliwano od 80 do 90 proc. żubrów. Zgodę na ich zabicie dostawały miejscowe jednostki Lasów Państwowych.

W konsekwencji 80 proc. żubrów ginęło w rezultacie odstrzałów, a 20 proc. w wyniku przyczyn naturalnych.

Z kolei w Puszczy Białowieskiej, gdzie żubrami zarządza park narodowy, te proporcje przyczyn śmiertelności są obecnie odwrotne. 20 proc. to odstrzał, a 80 proc. zwierząt pada w sposób naturalny.

Grzywka i brzuch do kontroli

We wnioskach jednego z nadleśnictw o zgodę na odstrzał żubrów, które mi pokazałeś czytamy, że leśnicy wnioskowali o zabicie „sztuk będących w słabej kondycji, chorych, agresywnych czy późno cielących się krów”. Na jakiej podstawie dokonuje się typowanie takich osobników?

Wnioski o odstrzał zawierają nieraz kuriozalne uzasadnienia. W niektórych przypadkach można było odnaleźć wytyczne rodem z lat 70., jak ma wyglądać „grzywka i brzuch” żubra. Wymieniano szereg przesłanek, które wynikają z zootechnicznego podejścia. Były też wnioski o odstrzał późno urodzonych cieląt, co było nagminnym argumentem we wszystkich populacjach. Wynikało to z przeświadczenia, że przyczyną późnych narodzin są zaburzenia genetyczne.

Ta argumentacja nie jest słuszna. Obecnie prowadzimy projekt, który ma zbadać uwarunkowania późnych wycieleń u żubrów. Powód przesunięcia terminu narodzin na jesień i zimę jest przede wszystkim związany z dostępem do dużej ilości pokarmu, pochodzącego z dokarmiania zimowego. Skoro zimą zwierzęta mogą dostać kiszonkę kukurydzianą, tak jak w Puszczy Boreckiej, buraki czy zboża, to po co rodzić latem, kiedy pożywienia jest mniej.

W rezultacie żubry rodzą się przez cały rok, co jest efektem rozregulowania przez człowieka fizjologii żubra.

Nieprawdą jest również, że późno urodzone żubry są słabiej rozwinięte. Zaprzeczają temu obserwacje z zachodniopomorskiego stada tych ssaków.

Żubry na poligony

To jak zarządzać populacjami żubrów w Polsce, żeby nie powielać dotychczasowych błędów? I jaka przyszłość czeka te ssaki w naszym kraju?

Działania w tym zakresie powinny być oparte na zarządzaniu adaptacyjnym, a więc takim, które jest oparte na podstawach naukowych. Mamy coraz więcej badań dotyczących żubra, ale z tej wiedzy nie korzystamy. Zamiast tego powielamy utarte praktyki z przeszłości.

Przede wszystkim, już w momencie wprowadzenia żubrów, należy zadbać o to, żeby zostały wsiedlone do odpowiednich środowisk. Pamiętajmy, że żubr nie jest gatunkiem leśnym i zimą nie ma dla niego wystarczającej ilości pokarmu w lesie. Mimo to kolejne żubry są wsiedlane do lasów i to ubogich lasów iglastych, które dominują w Puszczy Augustowskiej i Lasach Janowskich. Tam dominuje sosna i siedliska borowe.

Teraz mówi się o równie niedostosowanym dla żubrów obszarze Borów Dolnośląskich, gdzie też dominują lasy iglaste. Z takich miejsc zwierzęta będą migrować na tereny rolnicze, jak te z Puszczy Knyszyńskiej. A my zapłacimy za te błędy, bo nadal je popełniamy.

Powinniśmy zamiast tego szukać miejsc o mozaikowej strukturze, słabo zaludnionych. Na przykład terenów po poligonach, gdzie są rozległe tereny otwarte, a żubry mogłyby funkcjonować przy ograniczonej opiece człowieka i niskim poziomie konfliktów. W takich miejscach będą w stanie znaleźć pokarm przez cały rok.

Chronić żubra i inne gatunki

Jednocześnie należy zmienić model dokarmiania. W Puszczy Boreckiej wykłada się od ośmiu do dziewięciu ton pożywienia na osobnika. Pokarm stanowi często kiszonka kukurydziana, nienaturalne pożywienie dla żubrów. W rezultacie przeżywalność zwierząt jest większa, rozród większy, a człowiek sam napędza wzrost lokalnej populacji.

Potem mówi się, że trzeba strzelać, bo została przekroczona pojemność środowiskowa albo sztucznie ustalony limit liczebności.

Dokarmianie powoduje też nadmierne koncentracje żubrów, wzrost ryzyka inwazji pasożytniczych i uzależnienie od człowieka. Zmiana sposobu zarządzania populacjami, umożliwienie im zajmowania nowych obszarów, niosłaby za sobą również zwiększenie atrakcyjności turystycznej kolejnych regionów. Już dziś wokół żubra buduje się strategie promocyjne, adresowane do turystów.

Tak jak wspomniałem wcześniej, niezbędne jest powołanie terenowych służb ochrony przyrody, które będą pomagały w rozwiązywaniu sytuacji konfliktowych. Nie tylko z żubrami, ale i innymi chronionymi gatunkami. Należy też wdrażać szereg alternatywnych metod radzenia sobie z konfliktami, powodowanymi przez żubry. To przełoży się na wzrost akceptacji dla obecności tego dużego roślinożercy w środowisku.

Fot: Archiwum Roberta Kowalczyka

*Prof. Rafał Kowalczyk, biolog, badacz żubrów i łosi, od ponad dwudziestu lat zajmuje się ekologią ssaków drapieżnych i kopytnych w Instytucie Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży.

;
Na zdjęciu Paweł Średziński
Paweł Średziński

Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych” i „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej”.

Komentarze