0:00
0:00

0:00

"W sytuacji, gdy odpłatne wykonywanie eliminacji żubrów przez myśliwych budzi kontrowersje i nie ma dla niego społecznej akceptacji, zdecydowaliśmy się zaniechać takich działań" - powiedział 4 kwietnia 2018 Andrzej Konieczny, Dyrektor Generalny Lasów Państwowych.

Oznacza to, że LP rezygnują ze sprzedaży myśliwym prawa do zabicia żubra. Do tej pory takie komercyjne imprezy organizowały nadleśnictwa Krynki (Puszcza Knyszyńska) i Borki (Puszcza Borecka).

W tym roku z rąk myśliwych zginęły trzy żubry z Puszczy Boreckiej. OKO.press ujawniło tę informację jako pierwsze. Potem tematem zainteresowały się inne media. Sprzedano też polowania na żubry w Puszczy Knyszyńskiej, o czym informowała białostocka "Wyborcza".

Przeczytaj także:

Zgoda na zabicie żubra była wydawana przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. Była konieczna, ponieważ żubr jest gatunkiem ściśle chronionym. Obowiązuje bezwzględny zakaz zabijania tych zwierząt, z którego zwolnić może tylko GDOŚ.

Nadleśnictwa wnioskowały do Generalnej Dyrekcji o odstrzał motywując go zwykle potrzebą wyeliminowania z populacji osobników rannych i chorych. Otrzymywały również zgody na wywóz trofeów - poroża i skór - za granicę, co wskazywało, że sprzedają za pieniądze prawo do zabicia zwierzęcia majętnym myśliwym. A także na sprzedaż mięsa.

Tej praktyce od lat głośno sprzeciwiał się m.in. polski oddział Greenpeace, nazywając ją wprost "jedną patologii systemu ochrony żubra w Polsce". Organizacja przygotowała w tej sprawie apel do Premiera RP i ministra środowiska. Podpisało go ponad 80 tys. osób.

"Ogłoszona dzisiaj decyzja Lasów Państwowych pokazuje, że nacisk społeczny ma sens. Lasy przyznały wreszcie, że nie ma społecznej akceptacji dla komercyjnych polowań na symbol polskiej przyrody" - napisała w komunikacie Greenpeace Polska Małgorzata Górska.

Zaznaczyła jednocześnie, że organizacja będzie "monitorować sposób, w jaki Lasy sprawują pieczę nad powierzonymi im stadami żubrów". I jasno określa swój cel: zmiana obowiązującej strategii ochrony żubra, która pozwalała na dokonywanie komercyjnych odstrzałów.

Teraz, jak poinformowała w depeszy PAP, jeśli eksperci stwierdzą konieczność zabicia żubra - a Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wyda na to zgodę - to

"odstrzału sanitarnego dokonają pod nadzorem weterynarzy posiadający odpowiednie uprawnienia pracownicy Lasów Państwowych - w ramach obowiązków służbowych".

Półprawda dyrektora Koniecznego

Dyrektor Andrzej Konieczny, informując o wycofaniu się Lasów Państwowych z komercyjnych odstrzałów żubrów, rozminął się jednak z prawdą:

Wcześniejsza sprzedaż odstrzałów myśliwym nie miała nic wspólnego z polowaniem [...].

Lasy Państwowe ,04 kwietnia 2018

Sprawdziliśmy

Półprawda. Formalnie nie były to polowania, ale...

Uważasz inaczej?

Zdaniem Koniecznego nie były to polowania, ponieważ "eliminowano konkretne osobniki wskazane przez naukowców i weterynarzy, zgodnie z warunkami decyzji wydawanych przez GDOŚ".

Dodał, że nadleśnictwa z tych odstrzałów finansowały część kosztów utrzymania stad żubrów (m.in. zakup karmy i remont zagród hodowlanych).

Prawdą jest, że odstrzał żubrów nie jest polowaniem w rozumieniu Prawa łowieckiego, bo te zwierzęta nie są tzw. zwierzyną, czyli nie znajdują się liście gatunków łownych.

Dlatego zabijanie żubrów podlega innemu reżimowi prawnemu – ustawie o ochronie przyrody (z tego powodu potrzebna jest wspomniana zgoda GDOŚ). Ale odstrzały oferowano myśliwym za pieniądze. A w biurach polowań pojawiały się oferty na zabijanie żubrów kierowane do myśliwych z zagranicy. LP oferowały kwatery łowieckie i organizację całego polowania.

Mieliśmy więc do czynienia z turystyką myśliwską.

Według oferty cenowej na odstrzał żubrów przygotowanej przez Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Białymstoku w lutym 2017 roku, samo postrzelenie żubra – byka lub krowy – kosztowało 12 tys. 200 zł. Za trofeum medalowe (głowa z rogami) należało dodatkowo zapłacić nawet 36 tys. zł. Opłata organizacyjna wynosiła dla każdego myśliwego 560 zł za dzień. OKO.press o cenniku "na żubra" pisało tu:

OKO.press zwraca również uwagę na to, że nawet

Państwowa Rada Ochrony Przyrody (PROP) – przed odwołaniem większości jej członków przez byłego ministra środowiska Jana Szyszkę – w swojej opinii w sprawie ochrony żubra z 2015 roku tę praktykę określiła mianem „quasi-polowań”.

Jak wyglądało takie polowanie można obejrzeć na filmie nakręconym przez amatora myśliwskich wrażeń z zagranicy. Uwaga: Drastyczne sceny!

Hodować, by strzelać

Używanie terminu "polowanie" względem tego, co jeszcze do niedawna działo się w puszczach Boreckiej i Knyszyńskiej staje się jeszcze bardziej uzasadnione, jeśli przyjrzymy się modelowi ochrony żubra w Polsce. Ten został precyzyjnie opisany w raporcie „Polowanie, czyli ochrona żubra po polsku” autorstwa Greenpeace Polska, opublikowanym w październiku 2017 roku.

Fundamentem tego „systemu” jest „Strategia ochrony żubra w Polsce” z 2007 roku. Ten dokument w sposób arbitralny ustala maksymalną liczebność grup wolno żyjących żubrów w Polsce. W sytuacji, gdy zostaje przekroczona – np. w Puszczy Boreckiej może żyć najwyżej ok. 85 zwierząt – nadleśnictwa mogą wnioskować o odstrzał. Bo może zostać przekroczona „pojemność środowiska” i dojść do "przegęszczenia" stad.

Ale liczebnością stad żubrów można sterować. Po pierwsze - przez zasilanie stad żubrów z zewnętrznych hodowli (tak dotąd robiono w Nadleśnictwie Borki):

Źródło: Greenpeace Polska

Po drugie - przez intensywne dokarmianie. W wyniku sztucznie wygenerowanej obfitości pokarmu rodzi się więcej żubrów. Zmniejsza się też ich naturalna śmiertelność.

Fot. Greenpeace Polska
Fot. Greenpeace Polska

W efekcie, odstrzały komercyjne żubrów realizowane dotąd przez LP – używając fachowej terminologii – „nosiły znamiona użytkowania łowieckiego”.

A sam system ochrony, zawierający jako integralny element polowania, w pewnym stopniu przypominał sytuację znaną z obwodów łowieckich. Tam też steruje się liczebnością zwierząt przez dokarmianie i określa się limity odstrzałów.

OKO.press o raporcie Greenpeace Polska „Polowanie, czyli ochrona żubra po polsku” pisało tu:

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze