0:00
0:00

0:00

Na spotkanie Zuzanna* przychodzi z dużą szarą kopertą. Otwiera ją, po czym na stole ląduje stos dokumentów.

Jako pierwszy przedstawia wydruk z badania USG, na którym wyraźnie widać płód. Następnie wyciąga kwit z wizyty u ginekologa. To na niej dowiedziała się, że ciąża przestała się rozwijać. Zaraz potem wskazuje palcem na uzupełnioną po szpitalnym poronieniu kartę martwego urodzenia.

Chwilę później Zuzanna wyjmuje z tej samej koperty wyniki badań histopatologicznych, które przeczą wszystkim poprzednim dokumentom. Według nich żadnego płodu nie było. Warszawski Szpital im. Świętej Rodziny, w którym roniła, od ponad trzech lat nie odpowiedział jednak na otrzymaną prośbę o wyjaśnienia.

Ciąża do usunięcia

Zuzanna: – To była moja pierwsza ciąża. Cieszyłam się nią i stresowałam jednocześnie. Na USG w siódmym tygodniu wszystko było w porządku, ale ja nadal nie potrafiłam pozbyć się lęku.

Zuzanna: – To była moja pierwsza ciąża. Cieszyłam się nią i stresowałam jednocześnie. Na USG w siódmym tygodniu wszystko było w porządku, ale ja nadal nie potrafiłam pozbyć się lęku.

Po skończonym dwunastym tygodniu poszłam na pierwsze badanie prenatalne. Wtedy dowiedziałam się, że serce płodu przestało bić. Poronienie zatrzymane. Nie miałam żadnych objawów wskazujących, że coś jest nie tak, chociaż ciąża przestała się rozwijać w okolicach dziewiątego tygodnia.

Byłam w totalnym szoku. Lekarz powiedział: „ciąża do usunięcia". Te słowa bardzo mnie uderzyły. Przez wszystkie historie po zakazie aborcji w pierwszej chwili wpadłam w przerażenie, że w polskim szpitalu nie będą chcieli usunąć tej ciąży. Dopiero po chwili lekarz mnie uspokoił, że z usunięciem martwego płodu nie powinno być problemu nawet przy obecnym stanie prawnym.

W pierwszym, prywatnym szpitalu, do którego się zgłosiłam, usłyszałam, że mam przyjść za dwa tygodnie. Nie chciałam się na to godzić. Nosiłam w sobie nieżywą ciążę od prawie trzech tygodni. Czekanie przez kolejne dwa nie wchodziło w grę. Zdecydowaliśmy z mężem, że pójdziemy na Madalińskiego.

;
Na zdjęciu Oliwia Gęsiarz
Oliwia Gęsiarz

Absolwentka położnictwa, logopedka, pedagożka. Na co dzień marketing managerka OKO.press. Poza pracą propaguje położnictwo, w którym każda osoba ma prawo zakończyć swoją ciążę wtedy, kiedy chce i tak, jak chce.

Komentarze