Spółki lotnicze PLL LOT i LOT AMS planują zwolnić grupowo setki etatowych pracowników, oszczędzają samozatrudnionych. "To kpina z nas i z państwa” - mówi Monika Żelazik, działaczka związkowa. RPO domaga się wyjaśnień od Jacka Sasina, który nadzoruje państwowe spółki
Rzecznik Praw Obywatelskich w piśmie z 14 stycznia zażądał, by minister aktywów państwowych Jacek Sasin przekazał mu informacje i własną ocenę na temat zwolnień grupowych w Polskich Liniach Lotniczych LOT. 8 stycznia LOT poinformował pracowników, że zwolni 150 z 530 zatrudnionych na etacie stewardes i stewardów (28 proc.), 50 z 269 pilotów i pilotek (19 proc.) oraz 100 z 750 pracowników biurowych (13 proc.). Pracę straci więc 300 z ok. 1600 pracowników.
Jednocześnie spółka nie planuje rozwiązywać umów z grupą 1200 stewardes i 600 pilotów, czyli tzw. samozatrudnionymi, z którymi zawarła umowy B2B. W ubiegłym roku nie przedłużyła umów 200 osobom z tej grupy, ale nie zwolniła nikogo z personelu zatrudnionego na umowę o pracę.
Państwowa spółka, która powinna wzorowo przestrzegać prawa pracy, zwalnia więc pracowników, których ono chroni, pozostawiając tych, którzy pozbawieni są praw pracowniczych.
Wzbudziło to niepokój Rzecznika Praw Obywatelskich. Zwrócił też uwagę, że LOT może łamać prawo, nie udzielając pracownikom pełnych informacji o działalności spółki, które mają wpływ na zwolnienia grupowe. O jakie informacje chodzi?
“Spółka nie przedstawiła planowanej planowej siatki połączeń. Przewiduje tylko, że w 2021 roku LOT obsłuży tylu pasażerów co w 2017 roku. A wtedy zatrudniała 700 stewardes. Powinna więc zwiększyć zatrudnienie”
- mówi OKO.press Monika Żelazik, związkowczyni z PLL LOT.
Państwowa spółka tłumaczy, że zmniejszenie zatrudnienia jest wymuszone przez Komisję Europejską, która zatwierdziła plan pomocowy polskiego rządu. Polski Fundusz Rozwoju przyznał LOT prawie 3 mld zł. W tym 1,8 mld złotych pożyczki w dwóch transzach po 900 mln zł oraz 1 mld 180 mln zł bezzwrotnej dotacji ze Skarbu Państwa.
“Realizując zatwierdzony przez Komisję Europejską plan pomocy publicznej, musimy dostosować się do warunków rynkowych i między innymi ograniczyć zatrudnienie o ok. 300 osób. Stosunkowo niewielkie ograniczenie zatrudnienia w przypadku PLL LOT jest możliwe dzięki oszczędnościom wypracowanym przede wszystkim na umowach leasingu samolotów, finansowanych przez zagraniczne instytucje"
- tłumaczy biuro prasowe LOT.
Monika Żelazik w rozmowie z OKO.press przekonuje, że spółka powinna gdzie indziej szukać oszczędności:
“Namawialiśmy LOT do programu dobrowolnych odejść, ale propozycję odrzucono. Naszym zdaniem powinno zrezygnować się z leasingu niedochodowych samolotów. W tym z niedochodowej bazy LOT-u na Węgrzech. Pracuje tam 50 osób, które od marca nie wykonały żadnego połączenia” - mówi nam Żelazik.
Poza tym, jak wskazuje Żelazik, pracownicy etatowi nie są wcale dla LOT-u wyjątkowo kosztowni.
“Od czerwca, żeby utrzymać stanowiska, 530 stewardes i stewardów zgodziło się na zatrudnienie na połowę etatu. Dostają na rękę 1505 zł. Nie są obciążeniem dla spółki. Łącznie to tylko 265 etatów. Pracownicy firm zewnętrznych tymczasem otrzymują pełne wynagrodzenie, To kpina z nas i z państwa. Wygląda to tak, jakby spółka chciała pozbyć się etatów pod pretekstem pandemii” - uważa Żelazik.
Kierownictwo PLL LOT od dawna jest w konflikcie z etatowymi pracownikami. W czerwcu 2018 zwolniło Żelazik, która była wtedy szefową Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego, za samo wysłanie do pracowników maila wzywającego do strajku. Sąd uznał, że zwolnienie za działalność związkową jest bezprawne. Przywrócił ją do pracy, a pięciu członkom zarządu nakazał zapłacenie po 5 tys. zł grzywny.
Z kolei w październiku 2018, gdy pracownicy rozpoczęli strajk, prezes PLL LOT Rafał Milczarski próbował zwolnić strajkujących pod pretekstem prowadzenia rozmów. Opublikowaliśmy wtedy w OKO.press nagranie z tego wydarzenia.
Pracownicy domagali się wówczas przywrócenia dawnych zasad pracy i budżetu wynagrodzeń z 2010 roku. Regulamin wynagrodzeń został wypowiedziany w 2013 roku, kiedy LOT znalazł się w bardzo złej sytuacji finansowej. Później sytuacja spółki się poprawiła, ale prekaryzacja zatrudnienia w LOT postępowała.
Prawie połowa pensji pracowników opiera się na nieregularnych dodatkach w różnej wysokości. W takiej sytuacji np. choroba pracownika skutkuje niższymi zarobkami. Pilotki i stewardzi, którzy chcą pracować dla LOT-u, są zmuszani do zakładania jednoosobowej działalności gospodarczej.
Piloci, z którymi rozmawialiśmy, wskazują, że to rozwiązanie jest nie tylko fatalne dla pracowników, ale jest też po prostu niebezpieczne. Gdy piloci nie latają z powodu choroby, nie zarabiają – finansowa presja może więc zmuszać ich do ignorowania choroby. Milczarski nazywa to formułą „business to business” (kontrakt między dwoma przedsiębiorstwami), tak jakby istniała symetria między spółką o wielomiliardowych obrotach a jednoosobową działalnością gospodarczą.
„Nie jestem wrogiem etatów, ale jestem zwolennikiem tego, żeby ludzie brali sprawy w swoje ręce i mogli się rozwijać” – mówił prezes LOT w rozmowie z Radiem Zet w 2018 roku „I chciałbym pani przypomnieć, że ogromna część polskiego wzrostu gospodarczego właśnie jest generowana przez osoby, które wykonują działalność gospodarczą. Ja taką działalność gospodarczą wykonuję od 1999 roku. I przyczyniam się do wzrostu gospodarczego Polski”.
Obecne zwolnienia grupowe mogą być dla prezesa Milczarskiego kolejnym sposobem na spacyfikowanie pracowników i związków zawodowych.
Czy rzeczywiście Komisja Europejska wymogła na polskim przewoźniku zwolnienia grupowe, jak sugeruje komunikat LOT?
Od dzisiaj (15 stycznia 2021) sprawdzają to posłowie Koalicji Obywatelskiej. Na środowej konferencji prasowej Michał Szczerba, Paweł Poncyljusz i Dariusz Joński zapowiedzieli kontrole poselskie w Locie i PFR. Poncyljusz zaapelował nawet do prezesa PLL LOT Rafała Milczarskiego o wstrzymanie zwolnień grupowych, a zwolnienia nazwał „modelem z drapieżnych czasów kapitalizmu”, w których „człowiek jest kompletnie nieważny”.
Posłowie sprawdzą też, czy rządowa dotacja zamiast na utrzymanie miejsc pracy nie sfinansuje roszczeń niemieckich linii lotniczych Condor. W połowie kwietnia 2020 roku należąca do Skarbu Państwa Polska Grupa Lotnicza, właściciel LOT, poinformowała niemiecką spółkę, że rezygnuje z jej zakupu. Condor domaga się z tego powodu odszkodowania wysokości 55,8 mln euro.
OKO.press relacjonowało dzisiejszą (15 stycznia) konferencję prasową posłów KO. Paweł Poncyljusz mówił na niej:
"Nasza kontrola w PFR wskazuje, że rząd nie zadbał o zastrzeżenie, że kolejna transza pomocy - 1 mld 800 mln zł - gwarantuje utrzymanie miejsc pracy i godnych warunków pracy. Okazuje się, że rząd dzieli firmy na swoje, od których mało wymaga i nieswoje, od których wymaga utrzymania miejsc pracy".
W środę 20 stycznia sytuacją w PLL LOT z inicjatywy posłów KO zajmie się sejmowa Komisja Infrastruktury.
Tego samego dnia, co w LOT, 8 stycznia, o zwolnieniach grupowych poinformowała także spółka LOT AMS, również należąca do Polskiej Grupy Lotniczej. AMS zatrudnia przede wszystkim personel odpowiedzialny za stan techniczny samolotów. Ze 1 100 etatowych pracowników chce zwolnić 250. Podobnie jak w spółce lotniczej, AMS LOT nie rozwiązuje teraz umów B2B ze współpracownikami na podobnych stanowiskach. Jest ich 150 i drugie tyle na umowach cywilnoprawnych. Jeśli oni też będą zwalniani, to w drugiej kolejności.
“Inne firmy, które oferują obsługę techniczną, np. Norwegian, w ubiegłym roku zaproponowały zatrudnionym na B2B, żeby przeszli na etat. Walczyli o najlepszych pracowników. Nasza firma z kolei w trakcie pandemii przyjmowała na B2B, a teraz pozbywa się etatów” - tłumaczy OKO.press Robert Skalski, Przewodniczący Związku Zawodowego Naziemnego Personelu Lotniczego w LOT AMS.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze