0:000:00

0:00

W Polsce pomocą cudzoziemcom zajmują się niemal wyłącznie organizacje pozarządowe, które do tej pory finansowane były głównie ze środków europejskich. Od 2015 roku jednak rząd PiS blokuje wypłaty z tzw. FAMI, czyli Funduszu Azylu, Migracji i Integracji. Wszystko wskazuje na to, że ofiarami takiej polityki w 2018 roku staną się dzieci, które razem z rodzicami przebywają w podwarszawskich ośrodkach dla cudzoziemców i starają się o ochronę międzynarodową w Polsce. Obecnie do dwóch przedszkoli uczęszcza 112 dzieci.

Jak dowiedziało się OKO.press, Fundacja Refugee.pl uzyskała zapewnienie od Urzędu ds. Cudzoziemców, że znajdą się środki na zatrudnienie jednej osoby, byłego pracownika Fundacji, w ośrodku w Lininie na 3 miesiące. Pieniądze uzyskane przez Fundację poprzez zbiórkę na Facebooku wystarczą na zatrudnienie drugiej osoby, również na 3 miesiące i również do Linina. Co będzie z dziećmi w osrodku w Dębaku i jaki jest długofalowy plan Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji ?

Na te pytania OKO.press rzecznik MSWiA odpowiedział dość enigmatycznie:

"Opieka nad dziećmi w wieku przedszkolnym w ośrodkach dla cudzoziemców w Dębaku i Lininie jest obecnie realizowana w ramach projektu współfinansowanego z Funduszu Azylu, Migracji i Integracji. Projekt był zaplanowany na lata 2016–2017. Po jego zakończeniu opieka nad dziećmi w wieku przedszkolnym będzie nadal zapewniona w obydwu ośrodkach".

Przeczytaj także:

Co się stało z unijnymi pieniędzmi na integrację cudzoziemców?

Zamiast konkursu na środki europejskie z FAMI Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zorganizowało wiosną i latem 2017 roku dwa nabory „ograniczone”, w których startować mogły jedynie instytucje rządowe – urzędy wojewódzkie. To zaskakująca decyzja. Urzędy wojewódzkie zajmują się bowiem głównie wydawaniem pozwoleń na pobyt i na pracę migrantom. A przeważającą większość działań integracyjnych – zarówno dla uchodźców, jak i migrantów – koordynują właśnie organizacje pozarządowe. Blokowanie środków europejskich jest dla nich katastrofą.

Jak wynika z raportu Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, organizacje muszą ograniczyć wsparcia prawne i działania integracyjne dla cudzoziemców, tracą ciągłość i stabilność działań, rozpadają się fachowe zespoły, składające się z prawników, adwokatów, psychologów i tłumaczy.

Pracownicy Fundacji Refugee.pl tak opisują sytuację na stronie publicznej zbiórki na Facebooku: "Wyposażone przez naszą Fundację i naszych darczyńców pomieszczenia będą stały zamknięte, ponieważ nie dysponujemy środkami na wynagrodzenia dla przedszkolanek, które pracowały z dziećmi codziennie po 8 godzin (wg. kodeksu pracy i bez przywilejów wynikających z Karty nauczyciela; dojeżdżając do lasów, w których położone są ośrodki autobusem podmiejskim). (...) Ze względu na rodzaj pomieszczeń oraz to, że nie jesteśmy ich zarządcą, nie możemy ubiegać się o subwencję na prowadzenie punktów przedszkolnych z gmin, w których położone są ośrodki. Dzieci nie mają realnej szansy na uczęszczanie do przedszkoli publicznych, a rodziców nie stać na opłacenie przedszkoli prywatnych. Dzieci to ok. 40 -50 proc. wszystkich mieszkańców Ośrodków dla Cudzoziemców. Należy pamiętać, że prawidłowo prowadzona edukacja przedszkolna ma ogromny wpływ na rozwój psychofizyczny dziecka, jego umiejętności społeczne, znajomość języka polskiego i późniejsze funkcjonowanie w polskiej szkole. Obecnie do 2 przedszkoli i 2 świetlic uczęszcza 112 dzieci. (...)

Przykro nam, ale dzieci rosną, niezależnie od tego czy są polskie czy cudzoziemskie i nie mogą poczekać ze swoją edukacją do roku 2020. Potrzebują wsparcia w rozwoju tu i teraz".

„Dziel i rządź”: dlaczego minister Błaszczak nie chce dać pieniędzy bezpośrednio NGO-som

OKO.press zapytało Ministerstwo o przyczyny blokowania środków dla organizacji pozarządowych. W odpowiedzi rzecznik prasowy tłumaczy, że konkurs wyłącznie dla wojewodów wcale nie dyskryminuje organizacji pozarządowych, bo przecież wojewodowie „mają możliwość dobierania partnerów do realizacji projektów, w tym również NGO”.

Rzeczywiście, na przykład wojewoda mazowiecki zorganizował konkurs na partnerów, w którym mogły startować również organizacje pozarządowe. Lista wymagań wobec potencjalnego partnera zapiera dech: prowadzenie punktu informacyjnego dla cudzoziemców, prowadzenie kursów języka polskiego, kursy adaptacyjne, warsztaty w szkołach… Trudno znaleźć organizację, która zajmowałaby się tym wszystkim na raz.

Ostatecznie wojewoda wybrał czterech partnerów: Caritas, Fundację dla Somalii (aktywizacja zawodowa migrantów), Polskie Forum Migracyjne (działania informacyjne dla cudzoziemców) i Lingua Mundi (założona przez MEN, nauka języków obcych dla dorosłych). Nie wiadomo, ile organizacji kandydowało i na jakiej podstawie wybrano zwycięzców.

Dzięki oddaniu wojewodom decyzji o doborze organizacji partnerskich, MSWiA jeszcze bardziej zwiększa kontrolę nad tym, do kogo trafią środki europejskie. Potwierdza to odpowiedź od rzecznika ministerstwa, który tłumaczy OKO.press, że konkursy w ramach FAMI „zbiegły się w czasie ze zmianą założeń polskiej polityki migracyjnej”.

Możemy tylko domniemywać na podstawie znanych wypowiedzi i faktów, że nowe założenia to polityka niewpuszczania uchodźców, utożsamianie ich z terrorystami i zamykanie polskich granic – bo niestety od dwóch lat nowe założenia nie zostały sprecyzowane. Dlatego rozstrzygnięcie konkursów z 2015 i 2016 roku zostało wstrzymane do czasu „opracowania nowych założeń tworzonej obecnie polskiej polityki migracyjnej”. Konieczne jest „określenie priorytetów, które w pełni będą odpowiadać nowym wyzwaniom oraz narządzi, dzięki którym reakcja na dynamiczną sytuację migracyjną w Europie – w tym migrację ekonomiczną z Ukrainy – mogłaby być adekwatna i skuteczna”.

MSWiA i jego szef minister Mariusz Błaszczak stosują stały chwyt, czyli utożsamienie uchodźców, którzy potrzebują wsparcia, z imigrantami ekonomicznymi, którzy nie dość, że nie dostają od państwa żadnej pomocy, to jeszcze rozwijają polską gospodarkę i zwiększają nasze PKB. Ukraińcy, o których wspomina rzecznik MSWiA w swojej odpowiedzi, założyli w Polsce 2,7 tys. firm i dokładają do naszego budżetu 400 mln zł rocznie.

Dlaczego organizacje pozarządowe potrzebują pieniędzy unijnych?

Tymczasem wbrew obiegowej opinii w Polsce są już zarówno uchodźcy, jak i migranci. Jak wynika z raportu Stowarzyszenia Interwencji Prawnej w sprawie funduszy europejskich, w lipcu 2017 karty pobytu w Polsce posiadały 302 263 osoby, z tego aż 128,3 tysiąca Ukraińców – to migranci.

Jeśli chodzi o uchodźców, w latach 2015 i 2016 wnioski o ochronę międzynarodową (a więc albo status uchodźcy, albo ochronę uzupełniającą) składało ok. 12,5 tysiąca osób rocznie. Na skutek faktycznego (i niezgodnego z prawem) zamknięcia dla uchodźców przejścia granicznego w Terespolu i działań Straży Granicznej, w 2017 roku ta liczba znacząco spadła – do czerwca było to ok. 3000 osób.

Procedura przyznania lub odmówienia prawa do azylu trwa bardzo długo – średnio kilkanaście miesięcy. Przez pierwsze sześć miesięcy cudzoziemcy nie mają prawa do pracy, a ochronę międzynarodową w Polsce otrzymuje niewiele osób.

Według danych Urzędu ds. Cudzoziemców, w 2016 roku otrzymało ją 344 cudzoziemców, rok wcześniej – 515. W ramach Indywidualnego Programu Integracji tylko oni – i tylko przez pierwszy rok po otrzymaniu statusu – otrzymują wsparcie integracyjne od państwa.

Potem zarówno osoby z ochroną międzynarodową, jak wszyscy inni uchodźcy i migranci w Polsce, muszą radzić sobie sami – tak jak setka dzieci w ośrodkach dla cudzoziemców pod Warszawą.

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze