PSL zapowiada poparcie dla PiS-owskiego projektu zmian w ustawie blokującej energetykę wiatrową na lądzie. To efekt starań premiera Morawieckiego, który próbuje obejść blokadę ziobrystów w Sejmie. PSL zastrzega jednak, że o żadnej trwałej koalicji z PiS mowy nie ma
To nie była zwykła wizyta podczas zwykłego spotkania grupy posłów. Mateusz Morawiecki w czwartek (1 grudnia) był obecny podczas spotkania parlamentarnego zespołu do spraw energii odnawialnej. Dotyczyło ono tzw. ustawy 10H. To spore zaskoczenie, bo na takich obradach prezesi rady ministrów zjawiają się bardzo rzadko. Nawet niektóre komisje sejmowe (będące zdecydowanie wyżej w hierarchii ważności) często nie zasługują na uwagę zwykłych ministrów. Przykład? Podczas ostatniego posiedzenia komisji kultury fizycznej, sportu i turystyki nieobecny był kierujący resortem sportu Kamil Bortniczuk. Temat był ważny: posłowie i posłanki dyskutowali o głośnym problemie molestowania seksualnego w polskim tenisie. Relacjonowaliśmy to posiedzenie w OKO.press:
Dlaczego więc premier zwrócił uwagę na liczący 15 osób parlamentarny zespół, który nie ma wielkiego wpływu na sejmową rzeczywistość? Na odpowiedź może nas naprowadzić skład gremium, tworzonego przez 11 posłów i jedną posłankę Koalicji Polskiej, posła Kukiz'15 i dwóch posłów niezrzeszonych. Grupa zdominowana jest więc przez członków Polskiego Stronnictwa Ludowego, którzy na jej forum dyskutują o bardzo ważnym ostatnio temacie odnawialnych źródeł energii. W obecnej kadencji zespół zebrał się zaledwie pięć razy.
Rozmowa o OZE jest kluczowa w kontekście dostępu Polski do środków z KPO. Odblokowanie inwestycji w lądowe elektrownie wiatrowe jest jednym z wymogów Komisji Europejskiej - tak zwanych kamieni milowych - których spełnienie uruchomi przelewy z unijnej kasy. To też jedna z kwestii spornych wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Współrządzący z Prawem i Sprawiedliwością członkowie Solidarnej Polski blokują zmiany w ustawie 10H (nazywaną też "odległościową"). To ona w 2016 roku zatrzymała rozwój wiatraków w Polsce. Ustawę przeforsowała wówczas antywiatrakowa frakcja PiS z dzisiejszą europosłanką Anną Zalewską na czele. Najmniejsza odległość wiatraka od zabudowań musi być równa dziesięciokrotności jego wysokości (łącznie z łopatą) i może wynosić nawet do dwóch kilometrów. Tak pustych terenów o dobrym ukształtowaniu i wietrzności praktycznie w Polsce nie ma.
Według projektu zmiany ustawy, wiatraki mogłyby powstawać wyłącznie na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP).
Plan będzie mógł określić mniejszą niż 10H odległość od budynków mieszkalnych czy innej elektrowni. Przed wydaniem zgody na budowę nowej elektrowni wiatrowej konieczne będzie przeprowadzenie oceny oddziaływania na środowisko (czyli m.in. analiza wpływu emisji hałasu na otoczenie i zdrowie mieszkańców). Zasada 10H została utrzymana w jednym przypadku – jeśli elektrownia ma powstać przy parku narodowym. Nieprzekraczalnym limitem odległości wiatraków od zabudowań ma być 500 metrów.
Solidarna Polska ze Zbigniewem Ziobrą jest przeciwna zmianom w restrykcyjnym prawie i proponuje zmniejszyć limit odległościowy do kilometra. W rządzie mówiło się też o "kompromisie" wynoszącym 750 metrów. Ale osiągnięte krakowskim targiem porozumienie niewiele by zmieniło — rozwój energetyki wiatrowej w Polsce wciąż byłby skrajnie utrudniony. Pisaliśmy o tym ostatnio w OKO.press:
Zapewne dlatego premier pojawił się na zdominowanym przez ludowców spotkaniu zespołu do spraw OZE. Brak głosów 19 posłów Solidarnej Polski może rodzić ryzyko, że projekt nie zyska poparcia sejmowej większości. 38 członków klubu PSL mogłoby pomóc w przepchnięciu przez Sejm projektu ustawy, który Rada Ministrów zaakceptowała już lipcu. Wielu polityków sugeruje jednak, że projekt mógłby zyskać większość i bez ubiegania się o względy posłów PSL.
Mówił o tym między innymi poseł Koalicji Obywatelskiej i były minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Czwartkowy występ Morawieckiego przed posłami nazwał "teatrem".
"Premier Morawiecki wie, że gdyby ta ustawa pojawiła się w Sejmie, to opozycja ją poprze. Gdyby premier Mateusz Morawiecki chciał to załatwić, to doprowadziłby to do skierowania pod obrady. Poprzemy to bez żadnego spotykania. On teatralnie przychodzi do PSL, w otoczeniu 10 ochroniarzy i strażników" - mówił członek Platformy Obywatelskiej w porannej rozmowie politycznej Radia Zet.
Rzeczywiście, deklaracje poparcia dla odblokowania inwestycji w wiatr padały z różnych stron obozu opozycyjnego. Maciej Konieczny z klubu Lewicy mówił o "niezrozumiałym uporze rządu" w sprawie ustawy 10H. Rząd nie miałby też problemu z pozyskaniem głosów posłów i posłanek Polski 2050 Szymona Hołowni. Dlatego może zastanawiać, dlaczego prezes rady ministrów zwrócił się o pomoc akurat do PSL-u.
O obecność premiera podczas obrad zespołu zapytaliśmy jego członka, Krzysztofa Paszyka. Według posła Stronnictwa wydarzenie to nie było niczym niezwykłym, a na pewno nie stanowiło początku ścisłej współpracy między PSL a PiS-em. Członkowie zespołu według niego nie poczuli się w żaden sposób wyróżnieni wizytą Mateusza Morawieckiego.
"To nie polityczny targ. Prowadzimy prace w ramach zespołu już siódmy rok. Rutynowo wysyłamy zaproszenia do premiera i odpowiednich ministrów. Obecność premiera na spotkaniu jest ważna w czasie, kiedy od kilku miesięcy czekamy na tak zwaną ustawę wiatrakową. Jest też przejawem normalności. Szukamy możliwości dialogu" - mówił w rozmowie z OKO.press poseł Paszyk. - "Na spotkaniu gościli posłowie Lewicy, Polski 2050, Platformy i bodajże jeden albo dwóch posłów PiS-u. Na pewno nie można powiedzieć, że premier przyszedł dogadać się z PSL-em" - wyjaśniał członek Stronnictwa.
Jak podkreślił Paszyk, uczestnicy spotkania nie ograniczyli się do wymiany uprzejmości. Premier przyjął krytykę za opieszałość w sprawie ustawy 10H, nieprzychylne głosy słychać było też wśród obecnych na sali przedstawicieli branży OZE. Sam premier w swoim wystąpieniu nie wykroczył jednak w żaden sposób poza znane już formuły. Wytłumaczył, że uchwalenie ustawy wiatrakowej wymaga kompromisu. Stwierdził, że PiS stawia na atom, jednak elektrownie jądrowe buduje się długo, stąd chęć inwestowania w OZE. Wsparł również głosy posłów PSL-u upominających się o większe wykorzystanie biogazu w polskim miksie energetycznym.
Podsumowując: premier nie powiedział nic, o czym wcześniej byśmy nie słyszeli. Oparł się na ogólnikach, jednak zyskał przychylność posłów PSL-u, mimo że ci mają już swój projekt dotyczący energetyki wiatrowej. Prezentujący go kilka miesięcy temu Waldemar Pawlak zapowiadał wprowadzenie zasady "10H korzyści". Obszar wyznaczony 10-krotnością wysokości wiatraka miał być według PSL-owskich propozycji "strefą tańszego prądu" dostępnego dla jego mieszkańców. Wszystko wskazuje na to, że przedstawiony w lutym tego roku pomysł Stronnictwa właśnie umiera.
Prezes partii Władysław Kosiniak-Kamysz co prawda nadal przypomina o jego istnieniu, deklaruje jednak wprost: jeśli PiS-owski projekt będzie głosowany, to bez wahania go poprzemy. Cieszy to członków PiS-u, w tym rzecznika rządu Piotra Müllera, który wyklucza jednak bliższą, koalicyjną współpracę z PSL-em.
"Nie wiem, czy Solidarna Polska (tego projektu — przyp. aut.) nie poprze, bo szukamy też jakiegoś kompromisu w ramach Zjednoczonej Prawicy. Faktycznie to jest wyzwanie i dlatego dobrze, że padła chyba wprost już właściwie deklaracja, tak to można odczytywać, Polskiego Stronnictwa Ludowego, że są gotowi poprzeć projekt, który faktycznie (...) wzmocni energetyczną suwerenność Polski" - mówił polityk na antenie telewizji Polsat.
"Z Morawieckim jest mi nie po drodze od pierwszego dnia sprawowania przez niego urzędu. Nie ma rokowań o współpracę pomiędzy nami a PiS-em. Ale niektórzy z naszych kolegów z opozycji mają problemy z tym, żeby siąść z premierem przy jednym stole, jeśli chodzi o rację stanu. A według nas tutaj ważyła się sprawa racji stanu" - podkreśla Krzysztof Paszyk.
Gospodarka
Władysław Kosiniak - Kamysz
Mateusz Morawiecki
PSL
10h
energetyka
energetyka wiatrowa
ustawa wiatrakowa
wiatraki
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze