Takiej kampanii reklamowej pracy w komisjach wyborczych Polska jeszcze nie widziała. "Jak zgarnąć 1000 zł dla siebie lub 13 mln dla swojej organizacji?" – zaczyna się post w jednej z reklam. „Jest 13 mln do wzięcia z budżetu dla osób pracujących w obwodowych komisjach wyborczych. Mamy 20 tys. miejsc do obsadzenia. Zgłosimy każdego”
Ponad 67 tys. zł wydał na takie reklamy na Facebooku jeden z kandydatów na prezydenta w ciągu ostatnich 30 dni. Drugi – 20 tys. zł. Żaden z nich nie należy do wiodącej szóstki, o której piszemy co tydzień. Kto i po co wydaje tak duże pieniądze, mimo że nie ma żadnych szans na zostanie prezydentem?
To Stanisław Żółtek, lider partii Polexit, oraz kojarzony z poprzednich wyborów prezydenckich Paweł Tanajno. Obaj przedstawiają wybory jako sposób zarabiania pieniędzy. „Jest 13 mln zł do wzięcia z budżetu państwa” – m.in. za pomocą takiego hasła Tanajno namawia Polaków, by za pośrednictwem jego komitetu zgłaszali się do komisji wyborczych.
Jak co tydzień, przyglądamy się także aktywności sieciowej wiodących kandydatów. W pierwszym tygodniu marca znów najlepsze wyniki miała Małgorzata Kidawa-Błońska. Znakomity okres miał też Robert Biedroń, który wskoczył na drugie miejsce na Facebooku. Andrzej Duda wylądował tam dopiero na trzecim miejscu, ex equo z Szymonem Hołownią.
Analizy kampanii prezydenckiej wykonane przez Annę Mierzyńską publikujemy regularnie w OKO.press. Opublikowaliśmy już analizy 10 lutego, 17 lutego, 24 lutego i 2 marca.
Metodologia analizy jest opisana na samym końcu tekstu, wyjaśniono tam też są pojęcia stosowane w analizach ruchu w sieci.
Realnymi sukcesami w minionym tygodniu mógł się pochwalić właśnie Szymon Hołownia. Zebrał on już 100 tys. podpisów pod swoją kandydaturą - a to było jedno z najtrudniejszych wyzwań dla kandydata, który rozpoczynając kampanię nie miał żadnych struktur terenowych.
Co więcej, zebrał on też ponad milion zł na swoją kampanię – wszystkie pieniądze pochodzą z wpłat osób prywatnych. Środki dla Hołowni przekazało ponad 10 tys. Polaków.
W sieci aktywna jest też jeszcze jedna polityczna inicjatywa finansowa: na portalu zrzutka.pl trwa zbieranie pieniędzy na „billboardy obnażające PiS”.
Zbiórka jest założona przez Marcina Mycielskiego. Obsługuje ją grupa osób, które działają pod nazwą Spontaniczny Sztab Obywatelski, służy zgromadzeniu środków na billboardy przypominające gest posłanki Lichockiej w Sejmie. Z wpłat od prywatnych osób zebrano już 295 tys. zł i sfinansowano ponad 100 reklam wielkoformatowych w całej Polsce.
Efekty tych dwóch zbiórek: na kampanię Szymona Hołowni i przeciwko PiS pokazują, że część Polaków coraz bardziej angażuje się w kampanię, ale robi to pod warunkiem, że ma na nią wpływ.
Są gotowi zapłacić, w zamian za to jednak chcą odpowiadającego ich wyobrażeniom konkretu.
Widać to nawet we wpisach Hołowni, który odpowiada na pytania, na co wydawane są zebrane środki, pokazując kolejne kampanijne gadżety.
Także grupa Mycielskiego dokładnie raportuje, gdzie wiszą billboardy, kiedy pojawią się następne i w jakich lokalizacjach. Istnieje nawet opcja „ufundowania billboardu w swoim mieście”, pod warunkiem wpłacenia minimum 1000 zł. I są osoby korzystające z tej możliwości.
Kampanię wyborczą, choć zupełnie inną niż ta, do której przywykliśmy, prowadzą także niszowi kandydaci, którzy nie mają realnych szans na wyborcze zwycięstwo:
Inwestują w swoje działania spore pieniądze, co widać w zestawieniu reklam na Facebooku. Pozostali kandydujący są bardziej wstrzemięźliwi – większość czeka jeszcze z uruchomieniem promocji za pośrednictwem platform społecznościowych.
Od 4 marca na FB promuje się kandydat Lewicy Robert Biedroń – w ciągu ostatnich 7 dni wydał na ten cel 5 tys. zł i opublikował 33 reklamy, tyle że za niewielkie kwoty. Ich różnorodność pod względem treści i grup docelowych każą przypuszczać, że to tzw. reklamy testowe, które pozwalają sprawdzić, jakie tematy budzą największe zainteresowanie, i kto się nimi interesuje.
Reklamy wykupuje także kandydat Konfederacji Krzysztof Bosak – przeznaczył na nie ok. 1500 zł w ciągu ostatniego tygodnia. Są to zaproszenia na spotkania z nim w całej Polsce. Pozostała czwórka obywa się na razie bez reklam FB.
Natomiast były eurodeputowany Stanisław Żółtek, lider Kongresu Nowej Prawicy, a od wiosny 2019 roku – partii Polexit, już po raz kolejny promuje pracę w komisjach wyborczych (robił to także w kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego).
Do tej pory wydał na tę promocję ponad 67 tys. zł. Opisywałam już, że tego rodzaju reklamy wcześniej opublikował komitet kandydata Leszka Samborskiego (do niedawna także związanego z partią Polexit).
Żółtek jest jednak najbardziej bezpośredni z wszystkich kandydatów oferujących pracę w komisjach. Jego reklama mówi wprost, o co chodzi. Jest praca, można zarobić 700-1000 zł, wystarczy wejść na stronę pracakomisja.pl i wysłać zgłoszenie. Reklama na FB dociera do tysięcy ludzi, tylko jedna z jej wersji (a jest ich osiem) ma ponad 1 mln wyświetleń na tablicach użytkowników FB w całej Polsce.
Na stronie trzeba oczywiście podać swoje dane: imię i nazwisko, telefon, mail, kod pocztowy. Po wysłaniu formularza pojawia się instrukcja dla zgłaszających się. I wtedy okazuje się, że aż tak łatwo nie jest: każde zgłoszenie musi być uzupełnione 15 podpisami poparcia dla Stanisława Żółtka jako kandydata w wyborach prezydenckich.
„Prosimy nie przysyłać zgód (na pracę w komisji – przyp.red.) bez załączonych podpisów” – można przeczytać na stronie wraz z informacją, że jeśli do komisji chce się zgłosić więcej osób np. z rodziny, każda musi załączyć wymagane 15 podpisów.
Tę samą pracę trochę inaczej niż Żółtek, za to znacznie bardziej biznesowo, promuje Paweł Tanajno. Takiej kampanii reklamowej pracy w komisjach Polska jeszcze nie widziała.
„Jak zgarnąć 1000 zł dla siebie lub 13 mln dla swojej organizacji?” – tak zaczyna się post w jednej z reklam. – „Szukasz kasy dla Siebie lub dotacji, darowizn dla osób potrzebujących, chorych itp. albo swojej organizacji – stowarzyszenia, fundacji itp. Jest 13 mln do wzięcia z budżetu państwa. Tyle wynosi budżet dla osób pracujących w obwodowych komisjach wyborczych. Mamy 20 tys. miejsc do obsadzenia. Zgłosimy każdego kto się zarejestruje…”. (pis. oryg.)
Tanajno hojną ręką oferuje więc miliony i podpowiada patent na zarobkowanie na rzecz organizacji czy np. zebranie pieniędzy na operację dla chorego dziecka – wystarczy zgłosić grupę wolontariuszy do komisji. „100 osób razy 700 i masz 70 tys. na operację dziecka lub inne cele twojej organizacji” – można przeczytać w reklamowanym poście.
Grupy chętnych muszą mieć jednak swojego „menadżera” – tę pracę Tanajno promuje w innej reklamie. Gwarantuje pełnomocnictwa na obszar działania menadżera oraz dodatkowe wynagrodzenie w wysokości 400 zł. Menadżerowie zespołów będą także „tworzyć pierwszą ogólnopolską obywatelską i bezpartyjną sieć nadzorowania wyborów w kolejnych latach” – zapewnia KW Tajano na stronie internetowej.
Oczywiście, przy każdym zgłoszeniu pojawia się informacja, że aby pracować w komisji, trzeba zebrać podpisy. Menadżerowie muszą nawet zadeklarować, ile podpisów zbierze cała grupa. Osoby rejestrujące się indywidualnie mają to przedstawione na infografice, z której jasno wynika, że praca w komisji jest uzależniona od przesłania podpisów poparcia.
Co na to przepisy? Cóż, zgłoszenia do obwodowych komisji wyborczych może zbierać każdy komitet wyborczy, jednak PKW już podczas kampanii do PE podkreślała, że może dochodzić do naruszenia prawa.
„Zgodnie z art. 106 § 3 Kodeksu wyborczego, zbieranie lub składanie podpisów w zamian za korzyść finansową lub osobistą jest zabronione, a zatem naruszenie wskazanego przepisu wiąże się z naruszeniem przepisu karnego Kodeksu wyborczego” – czytamy w komunikacie PKW z kwietnia 2019.
Przy czym zastrzeżono, że oczywiście to, czy w konkretnym przypadku doszło do naruszenia prawa, oceniają organy ścigania i sąd.
W niedawnym komunikacie z 20 lutego PKW przypomniała natomiast to, czego ogłaszający się na FB kandydaci nie przypominają: „samo zgłoszenie kandydata na członka komisji nie gwarantuje, że dana osoba zostanie powołana w skład komisji wyborczej” (wszystko zależy od liczby chętnych zgłoszonych do danej komisji).
Oraz „zaleca ostrożność w udostępnianiu danych osobowych nieznanym podmiotom”.
Kiedy jedni z wyborów robią biznes, inni walczą o cele polityczne. W minionym tygodniu czołowa szóstka kandydatów bardzo aktywnie rywalizowała w sieci.
Najbardziej dynamicznym okresem był oczywiście weekend – po piątkowej decyzji Andrzeja Dudy o podpisaniu ustawy przekazującej 2 mld zł rocznie TVP, wiatru w żagle nabrali ci, którzy skrytykowali ten podpis.
Było to widoczne zwłaszcza na Twitterze. Wśród sześciu najlepszych tweetów aż cztery były wpisami Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, wszystkie dotyczyły owych 2 mld zł.
Na pierwszym miejscu wylądował jednak tweet Roberta Biedronia na ten sam temat. Prezydent Duda przebił się tylko z jedną informacją – użytkownikom Twittera spodobał się jego wpis ze wspomnieniem Anny Walentynowicz. Natomiast o swoim podpisie pod kontrowersyjna ustawa nie wspomniał ani na TT, ani na FB.
Także wykres zaangażowania odbiorców na TT pokazuje, że od piątku wzrosło zainteresowanie opiniami opozycyjnych kandydatów i aż troje z nich pokonało (jeśli chodzi o liczbę reakcji pod wpisami) urzędującego prezydenta.
Piątek należał do Kidawy-Błońskiej, sobota do Roberta Biedronia, a w niedzielę na prowadzeniu znalazła się dwójka kandydatów prawie ex equo – Kidawa-Błońska i Kosiniak-Kamysz (który przez resztę tygodnia budził znacznie niższe zainteresowanie).
Duda zakończył tydzień na trzecim miejscu – w niedzielę znalazł się na tym samym poziomie co Robert Biedroń. Pozostali dwaj kandydaci – Krzysztof Bosak i Szymon Hołownia – zamykali stawkę, choć na początku tygodnia, gdy aktywność pozostałych polityków nieco spadła, Bosakowi udało się przegonić Biedronia.
Warto zwrócić uwagę na ogromne zróżnicowanie w poziomie aktywności samych kandydatów: gdy Robert Biedroń miał na swoim koncie w minionym tygodniu 585 aktywności (tweetów, retweetów, odpowiedzi), Andrzej Duda miał ich zaledwie cztery.
Na Facebooku także widoczny był weekendowy wzrost zainteresowania. W sobotę Kidawa-Błońska zostawiła w tyle swoich konkretów, ale w niedzielę nieco lepsze zaangażowanie było widoczne u Andrzeja Dudy.
W sumie najwyższy tygodniowy wskaźnik aktywności odnotowała Kidawa-Błońska (444,5 tys.), na drugim miejscu znalazł się Robert Biedroń (370 tys.), a na trzecim prawie ex equo Andrzej Duda (330 tys.) i Szymon Hołownia (329 tys.).
Natomiast jeśli weźmiemy pod uwagę samą liczbę reakcji (bez przeliczania ich na podstawie określonych wartości – patrz: metodologia na końcu tekstu), to najwięcej było ich pod postami Roberta Biedronia (145 tys., przy 117 tys. reakcji u Kidawy-Błońskiej).
W szóstce najlepszych wpisów dominowały te dotyczące 2 mld zł dla TVP, koronawirusa oraz Dnia Kobiet – i nie było wśród nich żadnego postu urzędującego prezydenta.
Największe zaangażowanie wywołały:
Duże znaczenie dla odbiorców miały też dwa posty Biedronia na temat koronawirusa – zwłaszcza ten, w którym pokazał on screen artykułu z wypowiedzią księdza z Wrocławia. Duchowny podczas mszy stwierdził bowiem, że „koronawirus to kara za homoseksualizm, a najlepszą obroną jest modlitwa”.
Szóstkę najlepszych postów zamknął wpis Kidawy-Błońskiej z okazji Dnia Kobiet – było to zdjęcie jej z mężem we własnym ogrodzie.
Analiza sieci wyraźnie pokazuje, że piątkowy podpis rezydenta Dudy pod ustawą przekazującą 2 mld zł dla TVP p zadziałał na jego niekorzyść.
W bieżącym odbiorze w mediach społecznościowych największym zainteresowaniem cieszyły się wpisy, w których kontrkandydaci krytykowali za to Dudę. Czy przełoży się to na poparcie dla urzędującego prezydenta, pokażą jednak dopiero nowe sondaże opinii publicznej.
Metodologia
Analiza dotyczy sześciorga kandydatów na prezydenta RP. Analizujemy po jednym, oficjalnym profilu na Facebooku i na Twitterze każdego z kandydatów.
W przypadku, gdy kandydaci mają dwa profile na jednej platformie społecznościowej (np. używany dotychczas i nowy kampanijny), analizowany jest ten profil, który ma większą liczbę obserwujących (jeśli nadal jest aktywny). Nie ma możliwości analizowania dwóch profili (z tej samej platformy) tego samego kandydata.
Analiza kont i aktywności na nich dokonywana jest za pomocą narzędzia analitycznego SoTrender. W raportach staram się podawać dane dotyczące zarówno liczby reakcji pod wpisami, jak i dane dotyczące tzw. wskaźnika aktywności, obliczanego przez So Trender, nazywanego także: Interactivity Index dla Facebooka oraz Activity Index dla Twittera. To wskaźnik zliczający wszystkie aktywności dziejące się w obrębie fanpage’a. Odzwierciedla on poziom zaangażowania odbiorców w treści publikowane na fanpage`u. Każda z aktywności posiada inną wagę.
Aktywności dla Facebooka wartościowane są następująco: - Like - 1 - Komentarz - 4 - Post (status tekstowy lub status multimedialny, np. zdjęcie, link do YouTube) - 12 - Udostępnienie – 16
Jak informuje Sotredner: „różne wagi odzwierciedlają różne znaczenie poszczególnych rodzajów interakcji z treścią, oraz proporcje w występowaniu poszczególnych aktywności na Facebooku”.
Aktywności dla Twittera wartościowane są następująco:
- Tweet użytkownika - 8 - Retweety i odpowiedzi użytkownika - 5 - Retweety - 3 - Polubienie - 1 - Odpowiedź - 4 - Wspomnienie – 2
Za pomocą tych wartości oblicza się wskaźnik aktywności na koncie: w badanym okresie oraz dla każdego z wpisów. Na jego podstawie Sotrender określa też najlepsze w analizowanym okresie wpisy.
WZMIANKI I ZASIĘGI
Liczba wzmianek w sieci na danych temat, np. podczas badania popularności hashtagów, oraz ich zasięg, podawane są na podstawie analiz dokonanych przez narzędzie Unamo.
Ogólna liczba wszystkich wzmianek na dany temat, jeśli nie podano inaczej, jest to suma wszystkich wzmianek zawierających analizowane słowa kluczowe oraz komentarze do nich. Zbierane dane pochodzą tylko z profili publicznych.
Ważny wskaźnik to zasięg, inaczej: potencjał wpływu. Zasięg postu/tweeta to potencjalna liczba odsłon danego wpisu. Analizowana jest wielkość profilu: algorytm używany przez narzędzie analityczne ustala mnożnik procentowy (od 3 do 18 proc.), bada także ilość reakcji pod wpisem, aktywność konta i na podstawie tych danych szacuje zasięg. Jest to zasięg potencjalny, szacowany. W ten sposób powszechnie badane są zasięgi sieciowe w mediach społecznościowych.
Rankingi najpopularniejszych wpisów lub ich autorów prezentują najbardziej wpływowe wzmianki oraz konta, wypowiadające się w obrębie badanego tematu. Ranking powstaje po zsumowaniu wartości ze wszystkich publicznych wpisów, udostępnionych na kanałach społecznościowych w wybranym okresie.
Wybory
Robert Biedroń
Andrzej Duda
Szymon Hołownia
Małgorzata Kidawa-Błońska
Raport Mierzyńskiej
Wybory prezydenckie 2020
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze