Ćwierć wieku temu Macierewicz chciał użyć Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych, by odsunąć od władzy prezydenta Wałęsę i utrzymać rząd Olszewskiego. Wtedy większość żołnierzy go nie posłuchała i nie wystąpiła przeciwko zwierzchnikowi sił zbrojnych. Dziś Macierewicz buduje formację, która będzie liczyła 53 tysiące żołnierzy i podlegała bezpośrednio jemu
4 czerwca 1992 roku parlament odwołał rząd premiera Jana Olszewskiego. Odbyło się to w atmosferze napięcia i strachu, jakiego młoda republika jeszcze nie doświadczyła. Później, przez wiele lat prawica przedstawiała te wydarzenia jako "zamach stanu" przeprowadzony przez prezydenta Lecha Wałęsę.
Wiele wskazuje na to, że faktycznie ktoś szykował wówczas zamach stanu. Nie był to jednak Wałęsa.
Antoni Macierewicz był w rządzie Olszewskiego ministrem spraw wewnętrznych. A szefem Urzędu Ochrony Państwa (który podlegał MSW) jego wieloletni współpracownik z czasów harcerstwa i opozycji - Piotr Naimski.
26 maja 1992 roku prezydent Lech Wałęsa poinformował marszałka Sejmu o utracie zaufania do gabinetu Olszewskiego i cofnięciu poparcia dla niego. Dzień później Unia Demokratyczna, Kongres Liberalno-Demokratyczny oraz Polski Program Gospodarczy podjęły decyzję o zgłoszeniu wotum nieufności dla rządu. A 28 maja, głosami prawicowych partii (m.in. Porozumienia Centrum braci Kaczyńskich, KPN i ZChN), Sejm przyjął uchwałę zobowiązującą ministra spraw wewnętrznych do przedstawienia informacji o urzędnikach, parlamentarzystach, sędziach, prokuratorach i adwokatach, którzy w PRL współpracowali z Urzędem Bezpieczeństwa i Służbą Bezpieczeństwa. Lista miała zostać przygotowana do 6 czerwca.
Wcześniej - 4 maja, Macierewicz odwołał dowódcę, podporządkowanych MSW, Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych generała brygady Edwarda Wejnera. Zarzucał mu bliskie relacje z prezydentem Wałęsą, z którym rząd był w coraz ostrzejszym konflikcie. Komendę powierzył zastępcy Wejnera - lojalnemu wobec rządu pułkownikowi pilotowi Józefowi Pęcko.
4 czerwca 1992 roku o godzinie 10.00 Antoni Macierewicz wkroczył do Sejmu otoczony ubranymi w garnitury funkcjonariuszami Grupy Antyterrorystycznej podpułkownika Sławomira Petelickiego (później przekształconej w GROM).
Gdy wnosił na Wiejską „listę agentów”, w stan alarmu postawiono 800 żołnierzy, w tym jednostki żandarmerii, Grupę Antyterrorystyczną oraz 103 Pułk Lotnictwa. W pogotowiu czekały ciężarówki, śmigłowce i antyterroryści. Ze ściany w dowództwie zdjęto portret Lecha Wałęsy.
Pułkownik Pęcko rozesłał do jednostek szyfrogram PF 100, zarządzający podwyższone pogotowie.
Wcześniej Macierewicz wysłał do przewodniczących klubów parlamentarnych i marszałków Sejmu listę 64 osób umieszczonych w rejestrach współpracowników UB i SB. W oddzielnym dokumencie, który otrzymali prezydent, marszałkowie Sejmu i Senatu, I prezes Sądu Najwyższego oraz prezes Trybunału Konstytucyjnego, były nazwiska prezydenta Lecha Wałęsy i marszałka Sejmu Wiesława Chrzanowskiego.
Wałęsa zwrócił się wówczas do Sejmu o natychmiastowe odwołanie rządu i przyjechał do parlamentu.
Przed północą premier Olszewski wygłosił w obu programach TVP orędzie o spisku agentów. Po północy Sejm przegłosował wotum nieufności dla jego rządu - 273 posłów głosowało za (m.in. UD, KLD, SLD, KPN, PSL) przy 119 przeciw (m.in. ZChN, PC, NSZZ "Solidarność") i 33 wstrzymujących się.
Nowym premierem został Waldemar Pawlak z PSL.
12 czerwca 1992 roku nowy minister spraw wewnętrznych - Andrzej Milczanowski - oświadczył w Sejmie, że Antoni Macierewicz i Piotr Naimski próbowali wprowadzić do Warszawy wojska i aresztować prezydenta Lecha Wałęsę. Żołnierze Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych mieli otoczyć Belweder, parlament i telewizję publiczną.
Rozkazy z MSW wykonywali jednak opieszale i bez przekonania lub wręcz je sabotowali. Wojsko nie ruszyło się z koszar, mimo ponaglających telefonów Naimskiego do dowódcy NJW. Wyjątkiem była żandarmeria NJW oraz Grupa Antyterrorystyczna, w których pogotowie bojowe utrzymywano już od 27 maja 1992 roku. Jak później zeznał w prokuraturze były szef NJW, generał Wejner, 3 czerwca Macierewicz wizytował tę Grupę.
17 czerwca zastępca prokuratora generalnego Stanisław Iwanicki, przesyłając materiały do Naczelnej Prokuratury Wojskowej, napisał:
„Wyjaśnienia wymaga, czy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że podjęte przez b. kierownictwo MSW decyzje zmierzały do obalenia przemocą ustroju RP”.
7 lipca 1992 roku prokurator pułkownik Andrzej Komarski wydał postanowienie o wszczęciu dochodzenia „w sprawie udziału żołnierzy NJW i innych formacji wojskowych MSW podejrzanych o udział w związku mającym na celu popełnienie przestępstwa”.
Śledztwo umorzono latem 1993 roku.
Prokuratura tłumaczyła, że nie stwierdzono realizacji pełnej procedury prowadzącej do podwyższonej gotowości wojska. Z 30 czynności składających się na procedurę wprowadzono tylko 6.
W rzeczywistości umorzenie to była jednak decyzja polityczna. Nowe władze uznały, że dla Polski, rozpoczynającej właśnie starania o członkostwo w UE i NATO, nie będzie korzystne chwalenie się wydarzeniami przećwiczonymi rok wcześniej w Moskwie przez Giennadija Janajewa.
Dzięki temu Macierewicz i jego współpracownicy nie stanęli przed sądem, choć dowody spisku były jednoznaczne.
Akta śledztwa PoD-I-3092 liczą zaledwie 257 kart.
[Pierwszy uzyskał do nich wgląd Wojciech Czuchnowski z "Gazety Wyborczej". Skrócona wersja jego tekstu ukazała się na portalu wyborcza.pl, a pełna na blogu Czuchnowskiego. ]
Nie wiadomo kiedy usunięto z nich zeznania Macierewicza, Naimskiego oraz Pęcki. Z wyjaśnień generałów Edwarda Wejnera (byłego szefa NJW) i Jana Światowca z Biura Bezpieczeństwa Narodowego wynika, że istniała realna groźba siłowego przejęcia władzy. Prawdopodobnie zapobiegła mu decyzja Wałęsy o pozostaniu przez całą dobę w gmachu parlamentu.
Według Wejnera, w korpusie oficerskim panowało przekonanie, że gdyby prezydent wieczorem lub w nocy wyszedł poza budynek Sejmu, zostałby odizolowany i odsunięty od władzy. W prokuraturze zeznał: „Przed moim odwołaniem docierały do mnie informacje o dziwnych i podejrzanych ruchach czynionych za moimi plecami przez urzędników MSW w Bieszczadach.
Selekcjonowano tam moich żołnierzy do jakichś dziwnych zadań, sprawdzono liczbę wolnych miejsc w koszarach, wyciągano na tajne rozmowy moich oficerów”.
Pułkownik Józef Kołaczkiewicz, zastępca dowódcy NJW, mówił śledczym, że w kwietniu 1992 roku grupa urzędników MSW wizytowała koszary nadwiślańczyków w Bieszczadach i ośrodek w Arłamowie. Szukano miejsc do lądowania śmigłowców i zakwaterowania żołnierzy. Podczas jednego z rekonesansów szef NJW, pułkownik Pęcko osobiście pilotował śmigłowiec z Bogdanem Ścibutem, dyrektorem generalnym MSW, na pokładzie.
Według relacji Kołaczkiewicza, pod koniec kwietnia 1992 roku w Bieszczady udała się kolejna ekipa. Wizytację przeprowadzili najbliżsi współpracownicy Macierewicza: wiceminister spraw wewnętrznych Andrzej Zalewski, dyrektor generalny MSW Bogdan Ścibut i dyrektor gabinetu ministra Arkadiusz Siwko, w obecności dyrektora biura spraw obronnych MSW pułkownika Gabriela Zmarzlińskiego. Wizytę zatajono przed BOR, BBN i Kancelarią Prezydenta.
Współpracownicy Macierewicza kazali sobie pokazać wojenne stanowiska kierowania dla naczelnych organów władzy i administracji państwowej. Zrobiono to łamiąc zakaz Wejnera, a także nie zważając na protest Zmarzlińskiego, który zdawał sobie sprawę, że chodzi o najgłębsze tajemnice państwowe. Dowódcy załogi ochrony zakazano informowania kogokolwiek o wizycie, a pułkownika Zmarzlińskiego zaraz po powrocie do Warszawy Macierewicz odwołał.
Delegację z MSW przyjmował pułkownik Tadeusz Wnęk, dowódca 4 Bieszczadzkiego Pułku Piechoty Zmotoryzowanej, rozlokowanego w Kwaszeninie, Sanoku, Trójcy, Grąziowej i Trzciańcu, a następnie zastępca dowódcy NJW ds. liniowych. Zeznał potem, że wiceminister Zalewski „żywo zainteresował się bazą techniczną, warsztatem remontowo-naprawczym i na zakończenie zadał pytanie, czy warsztat ten jest w stanie prowadzić naprawy bieżące i obsługi transporterów opancerzonych”.
Zalewski oglądał również asfaltowy pas startowy w dawnej miejscowości Krajna. Polecił wycięcie trawy i usunięcie szczelin w asfalcie. W Trzciańcu badał centralny magazyn uzbrojenia i amunicji. Kazał nawet otwierać skrzynie z bronią.
Generał Wejner mówił śledczym, że ludzie Macierewicza przygotowywali do internowania Wałęsy co najmniej dwa ośrodki MSW. Przeprowadzono również selekcję żołnierzy nadających się do ujęcia, konwojowania i pilnowania polityków.
Miała powstać lista 960 osób do internowania. Jeśli rzeczywiście istniała - do dziś nie ujrzała światła dziennego.
Z zeznań generała Wejnera wynika, że 4 czerwca wydzielono z Grupy Antyterrorystycznej co najmniej dwa zespoły bojowe w składzie: dowódca, kierowca i pięciu funkcjonariuszy. Miały poruszać się sanitarnymi mercedesami. Pierwszy z nich czekał w koszarach przy ul. Podchorążych, a drugi w Rembertowie.
3 czerwca Pęcko wezwał z Bieszczad do Warszawy dowódcę 4 Pułku. Z Emowa przyjechało do stolicy sześćdziesięciu żandarmów. Zakwaterowano ich w koszarach 9 batalionu na Bemowie. Tak zeznał w prokuraturze pułkownik Zdzisław Makuszewski, szef Wydziału Pracy Sztabowo-Biurowej NJW.
„Kilku żołnierzy w mundurach polowych ładowało amunicję do dwóch skrzyń stojących pod drzwiami kancelarii. Składali do skrzyń magazynki od kbk AK z ostrą amunicją” - relacjonował.
Drewniane skrzynki z amunicją widział również na korytarzu pułkownik Zbigniew Bonczyński z żandarmerii NJW.
Pułkownik Wnęk, zastępca dowódcy NJW, zrelacjonował śledczym rozmowę z pułkownikiem Pęcką.
Pęcko opowiadał, że rankiem 4 czerwca został wezwany do MSW, gdzie szef UOP Piotr Naimski wydał mu polecenie wprowadzenia stanu podwyższonej gotowości bojowej oraz wzmocnienia ochrony obiektów telewizji.
Godzinę później, o 11.00 Pęcko polecił ppłk Janowi Budnikowi, szefowi sztabu 1 Warszawskiej Brygady Zmotoryzowanej NJW, natychmiastowe wzmocnienie ochrony gmachu MSW i przezbrojenie wart - by miały one karabiny szturmowe. Pytał go również, ilu żołnierzy ma do dyspozycji i "czy będzie miał jeszcze 50 ludzi na Radiokomitet".
Mimo sugestii BOR, nie wzmocniono warty nr 402 przy Belwederze, gdzie urzędował prezydent Lech Wałęsa. Budnik otrzymał polecenie, by ochrona Belwederu pozostała bez zmian.
Pułkownik Wnęk zeznał, że był także świadkiem rozmowy telefonicznej Pęcki z szefem UOP, który dzwonił z gabinetu ministra spraw wewnętrznych. Piotr Naimski domagał się natychmiastowego wysłania wzmocnionych wart do telewizji. „Po rozmowie dowódca powiedział do mnie, że Naimski nie jest jego przełożonym, ale wydaje mu polecenia, jakby nim był. Określił to dosadnie, używając niecenzuralnych słów. Widać było, że jest zdenerwowany. Zorientowałem się, że uważa takie działania za awanturnicze” - relacjonował Wnęk.
Wnęk zeznał również, że był także świadkiem dramatycznej rozmowy Pęcki z szefem sztabu pułkownikiem Wojciechem Dziamskim. Pęcko pytał, na jakim etapie są przygotowania do wzmocnienia ochrony.
Dziamski przekonywał dowódcę, że trzeba jak najdłużej czekać i nie wyprowadzać wojska poza koszary.
Jednak o 17.00 na placu alarmowym stała już gotowa do wyjazdu kolumna dwudziestu starów, UAZ z radiotelefonem i sanitarki. Przygotowano amunicję alarmową - 8 skrzyń po 1400 sztuk. Każdy z żołnierzy miał otrzymać karabin AKM, po 4 magazynki z ładownicą, maskę przeciwgazową i hełm. Tak śledczym zeznał podpułkownik Budnik.
Choć generał Wejner został pozbawiony dowodzenia nad NJW, podwładni informowali go o rozwoju sytuacji. Wiedzę tę przekazywał natychmiast generałowi Janowi Światowcowi, szefowi departamentu wojskowego Biura Bezpieczeństwa Narodowego w Kancelarii Prezydenta Wałęsy. Śledczym wyjaśniał, że już na przełomie kwietnia i maja szef BBN, Jerzy Milewski, powierzył mu zadanie szczególnej ochrony Belwederu, dróg i miejsc ewakuacji.
Generał Światowiec mówił w zeznaniach o szyfrogramie PF 100, który płk Pęcko, dowódca NJW, wysłał do podwładnych po rozmowie z Piotrem Naimskim. Dokument ujawnił w czerwcu 1992 roku następca Macierewicza w MSW - Andrzej Milczanowski.
Według generała Światowca szyfrogram nie wprowadzał stanu podwyższonej gotowości bojowej w ujęciu klasycznym (do mobilizacyjnego rozwinięcia), lecz gotowość do natychmiastowego działania. „Budziło to w nas jeszcze większy niepokój” - mówił.
To odpowiedź na pytanie, dlaczego Lech Wałęsa zażądał natychmiastowego ustąpienia rządu Jana Olszewskiego i czekał na rozwój wydarzeń w parlamencie.
Pułkownik Makuszewski zeznawał: „To, co prezydent Lech Wałęsa mówił o swoim ewentualnym osadzeniu, mogło polegać na prawdzie. Biorąc pod uwagę, że w sprawę zaangażowana była Grupa Antyterrorystyczna i dwa śmigłowce oraz specjalne zadania otrzymał pułk łączności, to takie rozwiązanie mogło być realne".
Podpułkownik Budnik mówił śledczym: „Istniała realna możliwość użycia wojska poza koszarami. Groziło to nieobliczalnymi skutkami”.
Nazajutrz po odwołaniu rządu Olszewskiego, Macierewicza i Naimskiego nie wpuszczono do gmachu MSW. Gdy Budnik przyszedł do jednostki, Dziamski powiedział mu krótko: „Odwołaj to wszystko.” Podpułkownik Budnik: „Na wszelki wypadek sporządziłem kserokopię szyfrogramu (PF 100 - przyp. red.)”
Gdy po wygranej PiS w wyborach parlamentarnych w 2015 roku, Macierewicz objął rządy w MON, na scenę wrócili także jego współpracownicy z początku lat 90., bohaterowie zdarzeń z 1992 roku.
***
Jednym z kluczowych projektów Macierewicza w MON jest utworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej. Będą one podlegać bezpośrednio szefowi MON, a nie jak inne rodzaje sił zbrojnych Dowódcy Generalnemu Rodzajów Sił Zbrojnych (powoływanemu przez prezydenta).
Jesienią 2016 roku, podczas prac nad ustawą powołującą WOT, PiS odrzucił poprawkę opozycji, która mówiła, że działania tych wojsk „nie mogą naruszać zasady neutralności politycznej Sił Zbrojnych”. Politycy tej partii uspakajali, że neutralność armii gwarantuje Konstytucja. Ale dziś już wiadomo, że PiS chce zmieniać Konstytucję. Nie wiadomo jeszcze dokładnie jak.
***
W Nowym Mieście nad Pilicą stacjonował kiedyś 47 Szkolny Pułk Śmigłowcowy. W latach 1980-88 dowodził nim pułkownik pilot Józef Pęcko. Jednostkę rozformowano w 2000 roku. Agencja Mienia Wojskowego nie potrafiła sprzedać bazy rozłożonej na prawie pięciuset hektarach.
14 października 2016 roku lotnisko oglądał Antoni Macierewicz. „Likwidacja jednostki miała konsekwencje nie tylko lokalne, ale i ogólnonarodowe, bo to lotnisko pełniło niesłychanie ważną rolę w systemie bezpieczeństwa lotniczego Polski. Do likwidacji tego obiektu nigdy nie powinno dojść” - ogłosił.
Minister chce, by w Nowym Mieście stacjonowały Wojska Obrony Terytorialnej oraz siły specjalne. Ma być również odtworzona infrastruktura dla śmigłowców. Lotnisko leży niecałe 80 kilometrów od Warszawy.
Komentarze