0:000:00

0:00

Przez cały rok OKO.press sprawdza wypowiedzi, weryfikuje informacje, punktuje tych, którzy mówią nieprawdę, docenia prawdomównych. Trzymamy się faktów. Z okazji Świąt i nadchodzącego Nowego Roku wyjątkowo pozwalamy sobie na spekulacje. Zapytaliśmy kilkoro autorów: co się wydarzy w 2017 roku? Jakie wnioski wyciągają z wydarzeń 2016? >Wczoraj opublikowaliśmy głos Edwina Bendyka:

Przeczytaj także:

Jaki będzie ten 2017 rok? Prawdę mówiąc, lepiej, żeby go w ogólnie nie było. Ale, niestety, nadchodzi. Nad upływającym czasem nikt nie ma władzy. Dlaczego z bojaźnią i lękiem oczekuję kolejnych 12 miesięcy? Bo to, co przyniesie nowy rok, skrywa się w trzech słowach, które nie pozwalają na spokojny sen: chaos, nieprzewidywalność, brutalność.

Bezpowrotnie zakończył się bowiem urlop od historii, który miał polegać na tym, że liberalna demokracja jest najlepszym z możliwych systemów politycznych i trzeba być szaleńcem, by ją odrzucić.

Dziś historia wraca do naszego krwiobiegu społecznego ze zdwojoną siłą, by kwestionować liberalny i demokratyczny porządek. Powraca pod postacią brunatnych populizmów, aby pokazać nam, że niczego się nie uczymy: błędy i grzechy, jakie popełnialiśmy w przeszłości, popełnimy także w przyszłości.

Czy jednak nie przesadzam? A więc zobaczmy, co może się wydarzyć w nadchodzących miesiącach, przyglądając się najpierw perspektywie globalnej, gdzie kluczową rolę odgrywa Ameryka, europejskiej, gdzie Unia pruje się w szwach i, oczywiście, polskiej, gdzie wydarzenia, jakie nastąpią w najbliższych miesiącach, rozstrzygną o losach naszego kraju.

Mniej Ameryki, więcej Rosji

Ameryka, która do tej pory zawsze była źródłem względnej stabilizacji międzynarodowej polityki, dziś pod wodzą nieobliczalnego Donalda Trumpa rusza w nieznane. A my razem z nią. Oczywiście z perspektywy polskiej i Europy Środkowej szczególnie niepokojące są powiązania Trumpa i jego ludzi z Kremlem i jego otoczeniem. O ile reset w relacjach amerykańsko-rosyjskich nie nastąpił za prezydentury Obamy, o tyle dziś jest on realny, jak nigdy przedtem. Ale reset w wykonaniu duetu Trump-Putin nie oznacza normalizacji i wzmocnienia bezpieczeństwa. Oznacza wycofanie się Ameryki z Europy Środkowej. Ta bowiem, czego nie kryje Kreml, wciąż powinna stanowić strefę wpływów Rosji.

Dla Trumpa, który wygrał wybory, kłamiąc jak najęty i głosząc, że Ameryka musi „wrócić do domu”, a nie angażować się w konflikty na całym świecie, że już bycie dobrym „światowym policjantem” jest dla niej zbyt kosztowne oznacza tyle, że do gry wchodzi „zły policjant” rosyjski, który nie musi się liczyć z żadnymi kosztami. Ani, co kluczowe, buntem rosyjskiego społeczeństwa. Krótko: mniej Ameryki w świecie oznacza więcej Rosji w świecie. Więcej Rosji znaczy więcej siły i przemocy (patrz: Syria, i symbol owoców działań Kremla, zrównane z ziemią Aleppo), mniej Ameryki, to rezygnacja z dyplomacji i negocjacji. A więc:

Pax Americana zastąpi w 2017 roku Pax Putiniana.

Wyborcza rosyjska ruletka w Europie

To, oczywiście, zła wiadomość dla Unii Europejskiej, która i tak jest już na zakręcie. Brexit był dla wspólnoty pieszczotą wobec wydarzeń, które czekają Europę w roku 2017. A wiążą się one z wyborami w dwóch kluczowych państwa Unii Europejskiej: Niemczech i Francji. Dziś, wobec triumfalistycznego pochodu nacjonalistycznych i brunatnych partii, jak Zachód długi i szeroki, każde wybory przypominają rosyjską ruletkę. Ludzie już nie kierują się rozsądkiem i racjami przy urnie (patrz: sukces Trumpa), ale emocjami i chęcią obalenia starego porządku.

Ale na tym nie koniec: na wybory w Niemczech, wszystko na to wskazuje, wpłyną dwa czynniki: rosyjskie służby, które - o czym wprost mówi amerykański wywiad - pomogły wygrać Trupowi w USA. Dziś będą próbowały dyskredytować Angelę Merkel - ostatniego przywódcę Unii, który gwarantuje przewidywalność.

Nie jest też tajemnicą, że Kreml od dłuższego czasu inwestuje w Marine Le Pen, szefową Frontu Narodowego, która z kolei będzie walczyć o prezydenturę we Francji. I nie jest bez szans. Tyle że jej wygrana, to rozpisanie referendum o wyjściu Paryża ze Wspólnoty. Marzenie Putina. Inaczej mówiąc:

choć Ameryka wymyśliła „soft power”, to Rosja potrafi ją skutecznie realizować: długofalowo inwestuje w zaprzyjaźnionych polityków, a pieniądze na nich wydane, przekładają się na sukcesy wyborcze partii prorosyjskich.

Przeciwnicy UE urosną w siłę

I drugi czynnik, który może rozsadzić Europę: uchodźcy. A dokładniej: „gra uchodźcami”. Merkel jest symbolem gościnności wobec imigrantów, czym zawstydza nawet chrześcijańskie Kościoły. Ale zarazem każdy atak terrorystyczny, jak choćby ten w Berlinie, w którym zginął Polak, a wcześniej w Nicei, jest ciosem dla obecnej kanclerz. Wiedzą to terroryści, którzy - podobnie jak Rosja - będą negatywnymi bohaterami wyborów w Niemczech i we Francji. Każdy kolejny atak sprawia, że w siłę rosną partie nacjonalistyczne. A to jest cel terrorystów.

W 2017 roku za sprawą rosyjskich hakerów, trolli i wywiadu, a także ataków terrorystycznych - przede wszystkim we Francji i Niemczech - możemy oglądać spektakularne sukcesy brunatnych populistów i przeciwników UE w dwóch kluczowych krajach. Unia nigdy nie była tak bliska rozpadu, jak będzie w roku 2017.

A to, oczywiście, zła wiadomość dla Polski. Choć, co pokazują reakcje polityków obozu władzy, dobra dla PiS. Po pierwsze, PiS-owska władza już pod przykrywką walki z terrorem (oczywiście urojonym) wyprowadza żandarmerię wojskową na ulicę. Ale de facto chodzi o to, by usadzić opozycję i odebrać jej legitymizację do protestu. A więc zabrać dziś jedyną możliwość pokazania, że duża część społeczeństwa nie godzi się na styl i sposób sprawowania władzy przez Jarosława Kaczyńskiego. Po drugie, prezes PiS liczy, że zajęta wewnętrznymi problemami Europa nie będzie mu przeszkadzać w niszczeniu resztek praworządności w Polsce - po zabiciu Trybunału Konstytucyjnego, PiS zaatakuje w najbliższych tygodniach władzę sądowniczą. I otworzy wygodne dla siebie archiwa IPN - tzw. zbiór zastrzeżony. Zamiast chleba, będą igrzyska.

Wiosna na ulicach

Po trzecie: PiS-u w 2017 roku nie będzie dopadać opozycja, ale dopadnie rzeczywistość. Czyli: brak kasy na socjalne programy. Dziś Polacy pozaciągali drobne kredyty na święta, cieszą się, bo spędzą je w rodzinnej atmosferze, chcą trochę spokoju. Ale w lutym każdy z nas zobaczy rachunki, raty kredytów do spłaty. I puste portfele. Nawet 500+ może okazać się za mało, by obłaskawić ludzi. A więc pierwsze poważne tąpnięcie sondażowe PiS nastąpi w marcu. Kaczyński już i tak jest sfrustrowany, że Polacy nie okazują mu należytej wdzięczności za tyle dobra, które czyni. Im bardziej PiS-owska władza będzie tracić w sondażach, im bardziej będzie rosła siła społecznego oporu, tym bardziej Kaczyński będzie uciekał się do siłowych rozwiązań. Próbkę, do czego zdolny jest prawicowy rząd, widzimy teraz, gdy sejm zamieniany jest w warowną twierdzę.

Ale, i to po czwarte, nie będzie to jedyny problem PiS-owskiej władzy w nadchodzących tygodniach: wiosna to czas, kiedy zobaczmy wielkie protesty nauczycieli. A wraz z nimi rodziców i uczniów. Tak zwana reforma edukacji, która jest kompletnie nieprzygotowana, wprowadza chaos i drenuje finansowo samorządy, sprawi, że PiS może się potknąć. A tu nie da się powiedzieć, że „strajkują ubecy”, że „protestują wichrzyciele”, ludzie „oderwani od koryta” - czyli znany PiS-owski arsenał retorycznego dyskredytowania przeciwników polityczny. Tu w całej swej rozciągłości przemówi wkurzony suweren.

Spadki sondażowe PiS-owskiej władzy i rosnący opór może doprowadzić do wewnętrznych tarć. Ale, by jacyś politycy mieli odwagę wyjść z PiS, muszą być czyści jak łza. Każdy bowiem, kto zechce zdradzić, musi liczyć się z atakiem nie tylko PiS-owskich wyznawców i trolli, ale także służb specjalnych. Jak wiemy, Kaczyński ma służby i nie zawaha się ich użyć. Także wobec kolegów partyjnych, gdy okażą nielojalność. Jeśli więc mam rację, to nadchodzący rok, rok 2017 będzie czasem, w którym historię postanowiliśmy brać szturmem. Sęk w tym że gdy człowiek historię bierze szturmem, okrucieństwo i brutalność staje się codziennością. Czy wciąż sądzicie, że nadchodzący rok będzie lepszy niż miniony? Porzućcie nadzieję… Jarosław Makowski - filozof, teolog, publicysta, miejski aktywista, radny sejmiku śląskiego z ramienia PO. Prowadzi bloga Niebo w płomieniach

Komentarze