Rząd dorzuci się do tworzenia 24,5 tys. nowych miejsc w żłobkach, ale tempo wciąż jest umiarkowane. 70 proc. polskich gmin nie ma ani jednego żłobka, a na wsi jest wręcz fatalnie. Sprawdziliśmy, ile żłobków dzieli nas od Zachodu i ile by nas kosztowały. Wnioski? Dobra opieka żłobkowa jest w naszym zasięgu. Trzeba tylko wstać z kolan i ruszać
Zanosi się na rekordowy przyrost nowych miejsc w żłobkach. Za sprawą tegorocznej edycji programu „Maluch plus” ma powstać 24,5 tys. miejsc dla najmłodszych dzieci.
“Od 2017 roku wprowadzono prawo do miejsca w publicznym przedszkolu, więc co do zasady każde dziecko może być objęte opieką" - mówił wiceminister pracy i polityki społecznej Bartosz Marczuk. "Ale jest problem z dziećmi młodszymi, stąd decyzja, żeby zdecydowanie zainterweniować".
Faktycznie, ministerstwo zwiększyło środki na program trzykrotnie w porównaniu z 2017 rokiem. To bardzo dobra decyzja, jednogłośnie chwalona przez ekspertów, choć kwota wydatków rządowych wciąż jest niska w porównaniu z innymi pozycjami w budżecie państwa (Maluch plus to równowartość 1,2 IPN według naszego przelicznika wydatków budżetowych).
Postanowiliśmy sprawdzić, ile miejsc w żłobkach powinno powstać, by Polska zbliżyła się do zachodnich standardów (dużo), i ile by to mogło kosztować (też sporo, ale państwo dałoby radę).
Na czym polega program Maluch plus? W obecnej wersji program zakłada finansowanie przez ministerstwo 80 proc. kosztów nowych żłobków budowanych przez samorządy oraz dofinansowanie już istniejących miejsc w żłobkach. Ministerstwo co roku organizuje konkurs, w którym samorządy mogą ubiegać się o środki z programu. O pieniądze mogą starać się także placówki niepubliczne.
Odkąd program "Maluch" wystartował w 2011 roku wydatki na ten cel stopniowo rosną. Pierwszy konkurs zorganizowano w 2012 - wtedy budżet programu wyniósł 40 mln zł. Pułap 151 milionów zł - obowiązujący przez ostatnie trzy lata - ustalił w 2015 roku rząd PO-PSL.
W 2018 roku na program żłobkowy przeznaczonych zostanie 250 mln zł z budżetu i 200 mln zł Funduszu Pracy, na który składają się pracodawcy odprowadzając 2,45 proc. z pensji każdego pracownika. Czy Fundusz powinien służyć do finansowania żłobków? Nie, ale ministerstwo przekonuje, że istnienie żłobków sprzyja aktywizacji zawodowej kobiet, więc taki transfer jest uprawniony.
A jak jest ze żłobkami w Polsce? W skrócie: źle. W Polsce funkcjonuje ok. 100 tys. miejsc w żłobkach, jednak w większości (71 proc.) gmin nie ma ani jednego żłobka. Ten drugi wskaźnik nie zmieni się znacząco w 2018 roku - większość gmin, które otrzymały dofinansowania to te, w których istnieje już choć jeden żłobek. Te, w których żłobki nie istnieją najwyraźniej nie ubiegały się tak chętnie o dofinansowanie - niewykluczone, że nawet 20 proc. własnych kosztów jest pułapem nie do przeskoczenia dla najbiedniejszych gmin, a dochodzą jeszcze koszty utrzymania miejsca w żłobku, które w większości pokrywa gmina (MRPiPS gwarantuje 100 zł dopłaty do zwykłego miejsca i 500 zł do miejsca dla dziecka z niepełnosprawnością).
"Pierwsze żłobki" samorządowe powstaną zatem zaledwie w 102 gminach. Zawsze coś, ale w takim tempie umożliwienie korzystania z opieki żłobkowej na terenie całego kraju zajmie kilkanaście lat, chyba, że niepubliczne żłobki wypełnią tę lukę.
A jak z ogólnym poziomem "użłobkowienia"? Wciąż jest źle, choć dzięki zwiększeniu wydatków sytuacja powinna się stopniowo poprawiać. Na koniec 2016 roku instytucje opieki, czyli żłobki, kluby dziecięce i dzienni opiekunowie, funkcjonowały w 722 gminach, czyli w 29 proc. wszystkich gmin w Polsce. Instytucje te działały w zaledwie 221 gminach wiejskich, tj. 14 proc. wszystkich gmin wiejskich. Mała liczba żłobków to m.in. efekt zapaści, jaka w tej dziedzinie miała miejsce w latach 90. i na początku XXI wieku. W 1989 roku było w Polsce 1553 żłobków, a w 2005 już tylko 371. Na szczęście w ostatniej dekadzie liczba żłobków i miejsc w żłobkach znowu rośnie - pod koniec 2016 roku wyniosła 2710 (publicznych i prywatnych).
W tej chwili do żłobków uczęszcza ok 100 tys. maluchów - mniej więcej 10-11 proc. wszystkich dzieci w wieku żłobkowym.
A jak wyglądamy na tle innych krajów?
Osiem krajów europejskich gwarantuje każdemu dziecku miejsce w żłobku lub podobnej placówce opiekuńczej bezpośrednio po zakończeniu przez jego rodziców urlopu rodzicielskiego. Są to: Dania, Niemcy, Estonia, Malta, Słowenia, Finlandia, Szwecja i Norwegia. W innych krajach taka gwarancja dotyczy wyłącznie dzieci w wieku przedszkolnym (w Polsce prawo do edukacji przedszkolnej dla 4-latków obowiązuje od 2015 roku, a dla 3 latków - od września 2017).
I tak np. w Danii, gdzie odsetek dzieci objętych opieką jest największy w Europie, w 2015 roku z jakiejś formy opieki instytucjonalnej korzystało aż 77 proc. dzieci do 3 roku życia. W Belgii wskaźnik ten wynosi 50 proc., a we Francji - 42 proc. Kraje naszego regionu oscylują wokół 10 proc., niekiedy mniej. Opłaty za żłobki są za to u nas względnie niskie.
Według raportu Euridice - Europejskiej Sieci Informacji o Edukacji - najwięcej kosztują rodziców żłobki w Irlandii, Luksemburgu, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii. W tych krajach żłobki są prowadzone głównie prywatnie. Najniższe opłaty są w systemach, gdzie dominują żłobki publiczne: w krajach Europy Wschodniej i skandynawskich. Mamy więc tanio, ale umieszczenie dziecka w żłobku graniczy z cudem. Co z tym zrobić?
"Chcielibyśmy, aby odsetek dzieci w żłobkach wzrósł mniej więcej do 30 proc." – mówił w 2017 roku wiceminister Marczuk. "Na liczby to przekłada się w ten sposób, że mamy w tej chwili ok. 100 tys. miejsc w tych placówkach opieki nad najmłodszymi dziećmi, a powinniśmy celować w kierunku ok. 250 – 300 tys. takich miejsc".
Podobny postulat ma lewicowa opozycja, ale chce by żłobki były bezpłatne i powstawały szybciej. Partia Razem postuluje, by Polska w ciągu jednej kadencji Sejmu osiągnęła tzw. cel barceloński (chodzi o unijny cel z 2002 roku, zgodnie z którymi opieka żłobkowa ma zostać zapewniona co najmniej 33 proc. dzieci poniżej 3 roku życia). To jeden z 5 priorytetów programowych partii na nadchodzące wybory.
"Wsparcie dla rodziców jest naszym zdaniem kluczowym zadaniem Państwa" - mówi OKO.press Michał Mierzwa z zarządu Razem. "Młodzi ludzie nie decydują się na zakładanie rodzin i posiadanie dzieci m.in. dlatego, że wiąże się to z perspektywą rezygnacji z pracy jednego z nich, najczęściej matki. Albo z wysokimi wydatkami na opiekę prywatną".
Partia przekonuje, że koszt stworzenia i utrzymania bezpłatnych miejsc w żłobkach zwróci się państwu i społeczeństwu. No właśnie, ale jaki byłby ten koszt?
Według szacunków Razem - wybudowanie nowych żłobków ok. 8 mld zł. Roczny koszt utrzymania żłobków przy osiągnięciu wskaźnika 33 proc. i założeniu, że są bezpłatne to ok. 3,5 mld zł rocznie. Gdyby utrzymać 40 proc. udział rodziców w kosztach - koszt utrzymania spadłby do 2,1 mld zł.
Szacunki partii są dość wysokie, bo zakładają budowę nowych, w pełni wyposażonych budynków. Koszt nowego miejsca w obecnej edycji Malucha plus jest niższy - stworzenie 190 tys. miejsc opieki to ok. 4 miliardy złotych dzielonych między rząd i samorządy. Tym razem, jak rzadko, prawda o kosztach może leżeć po środku.
Czy to dużo? Tak, sporo, ale kwoty nie szokują. Koszt utrzymania 300 tys. bezpłatnych miejsc w żłobkach stanowiłby ok. 1 - 1,5 proc. wszystkich wydatków budżetowych państwa. Przy odpowiedzialnej polityce fiskalnej państwo mogłoby jednak ten wydatek udźwignąć. Wszak politykom zdarza się wydawać spore pieniądze z naszych podatków na mniej istotne zadania.
Dzięki temu, w opiece żłobkowej Polska mogłaby przestać raczkować w stronę Zachodu, tylko po prostu tam dotrzeć. I wreszcie wstać z kolan.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Komentarze