0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: il. Mateusz Mirys / OKO.pressil. Mateusz Mirys / ...

Opozycja szykuje się do przejęcia władzy i do rozliczeń rządów Prawa i Sprawiedliwości. Poseł Michał Szczerba zapowiedział, że koalicja KO, Trzeciej Drogi i Lewicy zlikwiduje 17 „pisowskich instytucji”, w tym m.in. Narodowy Instytut Wolności i Polską Fundację Narodową.

Przeczytaj także:

Jaki los czeka Instytut Pileckiego, nowe narzędzie polskiej polityki historycznej?

Instytut Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego (to pełna nazwa tej instytucji) powstał pod koniec 2017 roku. Misja: z jednej strony prowadzić badania historyczne i archiwizować źródła, a z drugiej upamiętniać polskie ofiary XX-wiecznych totalitaryzmów. I niczym izraelski Jad Waszem wręczać medale tym, którzy pomagali Polakom w czasie wojny.

Krytycy od początku wskazywali, że Instytut Pileckiego dubluje zadania Instytutu Pamięci Narodowej. Zastrzeżenia zgłaszali też niektórzy badacze Zagłady, ich zdaniem ma on zaciemniać prawdę o polskich zbrodniach w czasie wojny.

Kontrowersje wzbudziły rosnące koszty.

W lutym 2022 roku w OKO.press pisaliśmy o kolejnych wydatkach i inwestycjach Instytutu pod rządami Magdaleny Gawin, byłej wiceminister kultury. Ujawniliśmy plany zakupu hotelu w Szwajcarii, opisaliśmy inwestycje w nieruchomości w Polsce i plany zagranicznej ekspansji.

Wszystko to w kontrze do oficjalnej narracji władzy o Instytucie. W 2021 roku Gawin przekonywała w Sejmie, że 76 mln zł dotacji na rozruch Instytutu w 2017 roku to były „skromne” i „jednorazowe” pieniądze. Ale wydatkom Instytutu Pileckiego nie ma końca. Wręcz przeciwnie, jest ich coraz więcej.

W sześć lat od założenia w nieruchomości Instytut zainwestował kolejnych 268 mln złotych.

Hotel dla Instytutu i dla Muzeum

W kupionym za 115 mln zł Hotelu Schwanen w szwajcarskim miasteczku Rapperswil działa już filia Instytutu Pileckiego. Przypomnijmy, chodzi o zabytkowy i okazały budynek w sercu turystycznej dzielnicy, nad brzegiem jeziora Zuryskiego.

Kompleks Schwanen, który zamierza kupić Instytut Pileckiego
Kompleks Schwanen. Fot. Google Earth, zrzut ekranu

Co ma Szwajcaria do misji Instytutu Pileckiego, czyli badań nad totalitaryzmami?

Instytut tłumaczył, że zamierza prezentować tam działalność tzw. grupy Ładosia, czyli osób, które podczas wojny działały w Szwajcarii na rzecz ratowania Żydów. Jak na razie na stronie internetowej Instytutu brakuje informacji o szwajcarskiej filii.

Działa za to jej profil na Instagramie. Wiadomo, że zorganizowała wystawę o Mikołaju Koperniku, zorganizowała polski brunch, koncert, zachęca do odwiedzin baru. W hotelu odbyło się też niedawno – w drodze wyjątku – prywatne przyjęcie weselne.

Zrzut ekranu z instagramowego profilu Instytutu Pileckiego w hotelu Schwanen w Rapperswilu. Na zdjęciu młoda para całuje się na balkonie hotelu.
Fot. Instagram

Nie jest tajemnicą, że Ministerstwo Kultury dało Instytutowi Pileckiego pieniądze na zakup hotelu przede wszystkim, by ratować Muzeum Polskie w Rapperswilu – wiekowy przyczółek polskości w Szwajcarii. Placówka do połowy 2022 roku musiała opuścić starą siedzibę w rapperswilskim zamku. Niewielka kolekcja poloników ma trafić właśnie do Hotelu Schwanen.

Konieczna jest jednak adaptacja: zanim Instytut Pileckiego kupił hotel w czerwcu 2022 roku, obiekt przez sześć lat stał nieczynny.

„Instytut i jego zależny podmiot szwajcarski opracowują koncepcję architektoniczną dostosowania budynku do potrzeb muzealnych” – wyjaśnia w mailu biuro prasowe Instytutu Pileckiego.

Proces nadzoruje Ministerstwo Kultury, które uznało za niezbędne, by muzeum prowadził w hotelu oddzielny podmiot: Instytut Muzeum Polskiego w Rapperswilu. Prace koncepcyjne nad jego utworzeniem są już na ukończeniu.

„Dopiero po powołaniu tej instytucji możliwe będzie ukończenie prac koncepcyjnych i architektonicznych, a także rozpoczęcie prac budowlanych. Tym samym koszt adaptacji nie jest jeszcze określony” – tłumaczy nam Instytut Pileckiego.

W ubiegłym roku szwajcarskie media szacowały koszt remontu Schwanen na kilka milionów franków, czyli kilkadziesiąt milionów złotych.

Kosztowna perła na Podlasiu

Instytut intensywnie pracuje nad siedzibą swojej filii w Augustowie. Jak pisaliśmy, nieruchomość – zabytkowy Dom Turka – kupił na początku lipca 2021 roku. Zrujnowana kamienica z końcówki XIX wieku, z bogatą i dramatyczną historią, kosztowała 2,3 mln zł. Instytut Pileckiego zamierza prowadzić tu muzeum obławy augustowskiej, czyli operacji pacyfikacyjnej NKWD i Armii Czerwonej z 1945 roku, w której zginęły co najmniej 592 osoby, w tym liczni tzw. żołnierze wyklęci.

Dom Turka w Augustowie kupiony przez Instytut Pileckiego
Dom Turka przed remontem. Fot. Agnieszka Sadowska/ Agencja Wyborcza.pl

Ruszyły państwowe dotacje: w 2021 roku Instytut dostał niemal 5 mln na „modernizację i przebudowę” Domu Turka. Okazuje się jednak, że było to dalece za mało.

Instytut całkowity koszt realizacji szacuje dziś na ponad 68 mln zł.

Poza gruntownym remontem budynek o powierzchni 400 m kw. dostanie nowe, biurowe skrzydło. Częścią inwestycji jest też znajdująca się na działce przylegającej do budynku instalacja „Mur Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej” za 2,8 mln zł. Instytut Pileckiego hucznie odsłonił mur w lipcu 2023 roku.

Prace remontowe w budynku posuwają się bardzo szybko, prowadzi je firma Tremend z Warszawy. Choć przetarg rozstrzygnięto 30 września 2022, a pozwolenie na budowę Instytut dostał 12 grudnia 2022, do dziś Dom Turka przeszedł już „najtrudniejsze prace konserwatorsko-budowlane”.

Jak informuje nas Instytut, obecnie trwa dobudowa na tyłach obiektu. Remont ma zakończyć się zgodnie z planem jeszcze w tym roku.

Dom Turka w Augustowie wizualizacja
Wizualizacja Domu Turka po remoncie. Źródło: Instytut Pileckiego

Siedziba drożeje trzy razy

Jednocześnie przy ul. Siennej 82 w Warszawie – na pograniczu dzielnic Wola i Śródmieście – trwa remont głównej siedziby Instytutu Pileckiego. To pięciopiętrowy biurowiec z lat 60., który Instytut kupił za pieniądze z pierwszej, 76-milionowej dotacji „na rozruch”.

Konkurs na projekt architektoniczny rozstrzygnięto jeszcze w 2020 roku, ale wykonawcę prac Instytut wyłonił dopiero dwa lata później. Zwycięska firma PRK7 Nieruchomości ma zakończyć budowę wiosną 2024.

Budynek, który raził poczucie estetyki Magdaleny Gawin, został już ogołocony ze starej elewacji i wypatroszony.

Prace wiążą się z niemałym kosztem. Jak pisała m.in. warszawska „Gazeta Wyborcza”,

Instytut początkowo planował wydać na przebudowę 25 mln zł, umowę z wykonawcą podpisał na trzy razy tyle: 75,7 mln zł.

Nasze pytanie o drastyczny wzrost kosztów biuro prasowe Instytutu uznaje za „całkowicie nietrafne” i prosi o „niepowielanie nieprawdziwych informacji”. Ale choć inforumuj nas szczegółowo, o ile wzrosły koszty innych inwestycji w Warszawie (np. budowa Muzeum Sztuki Nowoczesnej), nie odpowiada, ile finalnie będzie kosztować adaptacja budynku przy ul. Siennej.

Instytut Pileckiego zamierza prowadzić tam działalność badawczą, organizować seminaria, wystawy i projekcje filmowe. W budynku będzie też biblioteka i czytelnia.

W połowie maja 2023 resort Piotra Glińskiego powiadomił o wmurowaniu pod budowę kamienia węgielnego wraz z kapsułą czasu, „która będzie dla potomnych nie tylko źródłem wiedzy, ale też cennym artefaktem”. Z dokumentów umieszczonych w kapsule „przyszłe pokolenia dowiedzą się, że Polska w czasie agresji Rosji na Ukrainę była liderem nie tylko pomocy humanitarnej i militarnej, ale również najskuteczniej dokumentującym zbrodnie rosyjskie partnerem Ukrainy”.

Wszystkie projekty instytutu

Instytut dysponuje w Warszawie także dwoma lokalami wystawienniczymi w zabytkowym Domu bez Kantów, nieopodal Pałacu Prezydenckiego. Lokale zostały użyczone Ministerstwu Kultury przez Agencję Mienia Wojskowego. Większy – 447 m kw. – do niedawna był w remoncie. W połowie października 2023 roku ruszyła tam wystawa poświęcona grupie Ładosia. Całkowity koszt remontu i aranżacji wyniósł 7,6 mln zł.

Oprócz przebudowywanego biurowca na ul. Siennej, Instytut ma w stolicy jeszcze jedną siedzibę. Formalnie zarejestrowany jest w lokalu w przedwojennej kamienicy przy ul. Foksal 17, gdzie pierwotnie mieścił się Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami, wchłonięty przez Instytut Pileckiego latem 2018 roku.

Instytut nie zrezygnował z planów dalszej ekspansji zagranicznej: prowadzi intensywne poszukiwania lokalu na filię w Nowym Jorku. W 2021 roku Ministerstwo Kultury szacowało, że amerykańska placówka będzie rocznie pochłaniać 13 mln zł. Instytut na razie wstrzymał natomiast plany otwarcia kolejnej filii – w Izraelu – która miała kosztować 12 mln zł rocznie.

Filia w Niemczech, ulokowana w ścisłym centrum Berlina, działa od września 2019 roku. Miesięczny koszt wynajmu tamtejszej siedziby Instytutu to obecnie 272 tys. zł – o 100 tys. zł więcej, niż gdy pisaliśmy na ten temat półtora roku temu. Do tego dochodzą koszty zatrudnienia i zakwaterowania personelu: niemiecka placówka zatrudnia 25 osób.

Kolejne inwestycje i lokale trzeba oczywiście utrzymać. A to powoduje wzrost kosztów bieżących.

W 2023 roku dotacja podmiotowa dla Instytutu Pileckiego wyniosła niemal 69 mln złotych. Trzy lata temu było to 20 mln zł.

Zbyt duży, by upaść?

W ciągu kilku lat Instytut Pileckiego ze „skromnej” instytucji rozrósł się do pokaźnych rozmiarów. Czy imperium Magdaleny Gawin jest dziś tak duże, że nie da się go zlikwidować?

W rozmowie z OKO.press poseł KO Michał Szczerba nie chce przesądzać, jaki los czeka tę instytucję. „Programy, które mają jakąś wartość społeczną czy edukacyjną i które są potrzebne, będą w różnej formie kontynuowane. Widzę różnicę pomiędzy Instytutem Pileckiego a stowarzyszeniem Bąkiewicza. Są programy Instytutu Pileckiego, np. w sprawie rzezi Woli, które są ważne” – stwierdził Szczerba.

Choć posłowie i posłanki KO głosowali w 2017 roku przeciwko utworzeniu Instytutu, cztery lata później spojrzeli na niego przychylnym okiem. Poparli nowelizację, która pozwoliła mu otworzyć zagraniczne filie. Lewica była przeciwko. Jako że Instytut Pileckiego powstał na drodze ustawy, jego likwidacja wymagać będzie przyjęcia nowej ustawy. Taki ruch zablokować może jednak prezydent Andrzej Duda.

Działalność „polskiego Yad Vashem” budzi kontrowersje. Po pierwsze: merytoryczne.

Jego zwolennicy twierdzą, że Instytut wypełnił lukę w polityce historycznej Polski i że ma do odegrania istotną rolę we wzmacnianiu polskiej soft power. Dobrą opinią cieszy się zwłaszcza placówka w Berlinie prowadzona przez Hannę Radziejowską.

Przeciwnicy Instytutu uważają, że tylko przebiera się on za jednostkę naukową, a w rzeczywistości ucisza badaczy, którzy rzucają krytyczne światło na postawy Polaków w czasie II wojny światowej.

„Wszystkie instytucje, fundacje, które powstały jako ideologiczna broń PiS, powinny zostać zlikwidowane, minimum – gruntownie zmienione. Osobnego namysłu wymaga IPN, ale z pewnością zmiana powinna dotyczyć Instytutu Pileckiego. Nawet jeżeli niektóre jego projekty stały na dobrym poziomie, to w pierwszym rzędzie była to instytucja propagandowa. Próbowała zawłaszczyć świadomość historyczną Polaków dla jednej narodowej narracji” – mówi OKO.press Robert Traba, profesor nauk społecznych i historyk w Instytucie Studiów Politycznych PAN, zajmujący się m.in. pamięcią społeczną i historią kulturową.

Są też wątpliwości finansowe, bo Instytut cieszy szczególną hojnością władzy, podczas gdy polskie instytucje naukowe narzekają na brak funduszy. Dla porównania roczny budżet ISP PAN wynosi 7,8 mln złotych. Prof. Traba przypomina, że Centrum Badań Historycznych PAN miało w planach utworzenie sieci polskich placówek naukowo-kulturalnych w kilku europejskich krajach, które z powodzeniem mogłyby zastąpić zagraniczną misję Instytutu Pileckiego.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze