0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 07.11.2025 Warszawa , ul Wiejska , Sejm . Prezes PiS Jaroslaw Kaczynski podczas bloku glosowan na koniec trzeciego dnia 44 Posiedzenia . Jedno z glosowan dotyczy cofniecia immunitetu bylego ministra sprawiedliwosci , posla Zbigniewa Ziobro . Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl07.11.2025 Warszawa ...

Sejm pozbawił w piątek 7 listopada Zbigniewa Ziobrę, byłego ministra sprawiedliwości, immunitetu poselskiego. Posłowie wyrazili również zgodę na jego zatrzymanie przez policję i tymczasowe aresztowanie (o ile tylko do takiego wniosku prokuratury przychyli się sąd). Wnioski w tej sprawie skierował do Sejmu Kierownik Zespołu Śledczego Nr 2 Prokuratury Krajowej. Zajmuje się on m.in. nieprawidłowościami i malwersacjami w Funduszu Sprawiedliwości za rządów PiS.

W czwartek 6 listopada

  • za uchyleniem Ziobrze immunitetu poselskiego
  • i za wyrażeniem zgody na jego zatrzymanie oraz aresztowanie

opowiedziała się sejmowa komisja regulaminowa. Kolejnym – i ostatnim – krokiem w tej sprawie były piątkowe głosowania plenarne.

26 zarzutów i 27:0

W piątek posłowie głosowali w sprawie Ziobry aż 27 razy

  • 26 razy w sprawie uchylenia mu immunitetu poselskiego w oparciu o każdy z 26 prokuratorskich zarzutów
  • i raz w sprawie zgody na jego zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie.

To ostatnie wymaga oczywiście decyzji nie tylko posłów, ale i sądu. Nie było niespodzianek. We wszystkich 27 głosowaniach posłowie sejmowej większości opowiedzieli się za pociągnięciem Ziobry do odpowiedzialności. Co oczywiste – każdorazowo „przeciw” głosowali natomiast posłowie PiS. W sali obrad Sejmu panowała w tym czasie niemal bezwzględna cisza.

Zdecydowanie gorętsza była w Sejmie atmosfera tuż przed rozpoczęciem bloku głosowań. Posłowie PiS żywiołowo domagali się odwołania głosowania i zarzucali rządzącej większości rozpoczęcie motywowanej politycznie nagonki na Ziobrę. „Dziś na miejscu Zbigniewa Ziobro w Sejmie RP obserwuję sąd kapturowy ludzi Tuska nad znienawidzonym przez wszelkiej maści bandytów byłym ministrze sprawiedliwości. Ta bandyterka #koalicja13grudnia będzie rozliczona za 2 lata. Jak Bóg mi świadkiem!" – pisał przed głosowaniami w serwisie X Janusz Kowalski – jeden z czołowych polityków frakcji Ziobry w PiS.

„Proszę państwa, to jest bardzo ciężko chory człowiek i żadne fałszywe opinie lekarskie bez badań tego nie zmienią. I nie widzę żadnych powodów, żeby miałby popełniać samobójstwo” – tak wypowiedział się natomiast w rozmowie z dziennikarzami tuż przed wejściem do sali obrad prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Zarzuty prokuratorów Prokuratury Krajowej wobec Zbigniewa Ziobry opisywał szczegółowo w OKO.press Mariusz Jałoszewski. Według śledczych Ziobro miał osobiście decydować o wydawaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości na cele służące bieżącej polityce kierowanej przez niego partii (Solidarnej a następnie Suwerennej Polski – obecnie już nieistniejącej po zjednoczeniu z PiS). W efekcie ludzie Ziobry mieli wydać w ten sposób od ok. 40 mln zł (bezpośrednio) do ok 200 mln zł (pośrednio) z państwowej kasy. Prokuratorzy mają na to dowody w postaci dokumentacji (także elektronicznej) a także zeznań kilkorga urzędników pracujących w resorcie sprawiedliwości za rządów PiS. Szczególnie istotne mają być zeznania Tomasza Mraza, byłego dyrektora departamentu Funduszu Sprawiedliwości w MS. Mraz zeznawał już przed sejmową komisja śledczą, następnie uzyskał status małego świadka koronnego w śledztwie przeciwko Ziobrze i współpracownikom.

Przeczytaj także:

Nieprawidłowości w wydatkowaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości wielokrotnie opisywali dziennikarze śledczy OKO.press.

Ziobro wybrał Budapeszt

Mimo zgody Sejmu i niezależnie od determinacji śledczych, wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie nikt nie zdoła Ziobry ani zatrzymać, ani tym bardziej aresztować. Prawdopodobna staje się natomiast ścieżka z wydaniem wobec niego Europejskiego Nakazu Aresztowania, którego długo jednak nie uda się zrealizować.

Od czwartku 6 listopada wiadomo bowiem, że Ziobro zdecydował się nie wracać do Polski z Budapesztu. W stolicy Węgier były minister jest niemal stuprocentowo „bezpieczny” przed polskim wymiarem sprawiedliwości. To o tyle pewne, że w grudniu zeszłego roku azyl polityczny otrzymał już na Węgrzech jeden z zastępców Ziobry w MS – Marcin Romanowski, ścigany przez prokuraturę również właśnie w związku z nieprawidłowościami w Funduszu Sprawiedliwości. Azyl, którego udzielił Romanowskiemu rząd odwiecznego sojusznika PiS Viktora Orbána, uchronił go przed zatrzymaniem na podstawie wydanego już Europejskiego Nakazu Aresztowania. Od grudnia 2024 r. Romanowski pozostaje na Węgrzech i czeka tam na powrót PiS do władzy lub ułaskawienie przez nowego prezydenta Karola Nawrockiego. Dostał nawet pracę – w Centrum Praw Podstawowych czyli instytucji mającej pozorować troskę rządu Orbána o prawa człowieka i obywatela.

Na podobną bezpieczną przystań w Budapeszcie liczy obecnie i Ziobro, który zresztą przebywa obecnie właśnie na terenie węgierskiego miejsca pracy Romanowskiego.

Już w czwartek, jeszcze przed głosowaniem w komisji sprawiedliwości, Ziobro zapowiadał w prawicowych mediach, że w najbliższym czasie nie wróci do kraju. W telewizji Republika opowiadał, że ma informacje, iż zostanie aresztowany natychmiast po powrocie do Polski – jeszcze na lotnisku i nawet przed wyrażeniem przez Sejm zgody na uchylenie mu immunitetu i zatrzymanie.

To ostatnie byłoby tymczasem niemożliwe. Bo posła i europarlamentarzystę z immunitetem można ująć tylko na gorącym uczynku, w trakcie popełniania przestępstwa. Choć i tak w takim wypadku o zatrzymaniu posła musi zostać natychmiast poinformowany marszałek Sejmu, który również w trybie natychmiastowym może nakazać jego zwolnienie aż do czasu głosowania nad wnioskiem o uchylenie immunitetu).

Ze wszystkich nieoficjalnych i oficjalnych informacji OKO.press wynika, że nikt w prokuraturze nawet nie rozważał takiego scenariusza.

Podwójny paradoks chorego banity

Uchodźstwo na Węgry zabezpieczy Ziobrę przed zatrzymaniem i aresztowaniem. Zarazem jednak to, że były minister sprawiedliwości nie chce wrócić do kraju, zdecydowanie pogarsza jego sytuację przed sądem, gdyby doszło do posiedzenia aresztowego. Utrudnianie postępowania – a tym jest pozostawanie za granicą – jest bowiem jedną z wskazanych w przepisach przesłanek do zastosowania aresztu tymczasowego. To samo dotyczy rozprawy w sprawie wydania Europejskiego Nakazu Aresztowania, jeśli Ziobro nie wróci do Polski a prokuratorzy będą o taki nakaz wnioskować.

„Zbigniew Ziobro może wrócić do Polski, zachować się jak normalny obywatel, stanąć przed prokuratorem i przyjąć do wiadomości zarzuty (...). Jeśli to zrobi, możliwe, że sąd nie zgodzi się na zastosowanie tymczasowego aresztu” – oceniała dziś (7 listopada) w rozmowie z Dominiką Sitnicką z OKO.press Agata Bzdyń z Kancelarii Praw Człowieka.

Ucieczka Ziobry na Węgry działa więc dwojako.

  • Z jednej strony sprawia, że pozbawienie go wolności staje się fizycznie niemożliwe,
  • z drugiej jednak zwiększa prawdopodobieństwo na wydanie przez sąd nakazu aresztowania.

To pierwszy paradoks.

Osobną kwestią jest to, jakie będą bardziej długofalowe polityczne skutki nowego statusu Ziobry – jako banity kryjącego się przed polskimi prokuratorami pod opiekuńczymi skrzydłami Viktora Orbana.

Agata Szczęśniak opisuje dziś w OKO.press strategię polityczną, według której próbuje rozgrywać sprawę Ziobry Prawo i Sprawiedliwości. Dzisiejsza opowieść PiS-u brzmi tak: „Tusk chce zamknąć w więzieniu pacjenta onkologicznego. Dlaczego chce go zamknąć? Żeby Polacy zapomnieli o kolejkach do lekarzy i katastrofalnej sytuacji ochrony zdrowia. Cała sprawa Funduszu Sprawiedliwości to dęta przykrywka” – pisze Agata Szczęśniak. „Z powodu zapaści polskiej służby zdrowia pomoc Ziobrze mogą tylko lekarze w Brukseli, gdzie Ziobro ma umówione badania”. Właśnie w ten sposób Prawo i Sprawiedliwość próbuje zamienić Ziobrę ze ściganego przez prokuratorów w męczennika, a przy okazji upiec na tym ogniu drugą polityczna pieczeń.

I to właśnie drugi paradoks związany z osobą najnowszego PiS-owskiego banity.

Z tym że PiS do tej pory opowiadał, że jedyną szansą dla Ziobry jest leczenie się w Brukseli. Nie w Budapeszcie.

;
Na zdjęciu Witold Głowacki
Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta, rocznik 1978. Pracowałem w "Dzienniku Polska Europa Świat" (obecnie „Dziennik Gazeta Prawna”) i w "Polsce The Times" wydawanej przez Polska Press. W „Dzienniku” prowadziłem dział opinii. W „Polsce The Times” byłem analitykiem i komentatorem procesów politycznych, wydawałem też miesięcznik „Nasza Historia”. Współprowadziłem realizowany we współpracy z amerykańską fundacją Democracy Council i Departamentem Stanu USA cykl szkoleniowy „Media kontra fake news”, w ramach którego ok 700 dziennikarzy mediów lokalnych z całej Polski zostało przeszkolonych w zakresie identyfikacji narracji dezinformacyjnych i przeciwdziałania im. Wydawnictwo Polska Press opuściłem po przejęciu koncernu przez kontrolowany przez rząd PiS państwowy koncern paliwowy Orlen. Wtedy też, w 2021 roku, wszedłem w skład zespołu OKO.press. W OKO.press kieruję działem politycznym, piszę też materiały o polityce krajowej i międzynarodowej oraz obronności. Stworzyłem i prowadziłem poświęcony wojnie w Ukrainie cykl „Sytuacja na froncie” obecnie kontynuowany przez płk Piotra Lewandowskiego.

Komentarze