Zapora ma zdaniem rządu zwiększyć bezpieczeństwo powodziowe i przeciwdziałać suszy, choć analizy i opinie naukowców temu przeczą. Wody Polskie ogłosiły przetarg na budowę zapory w Siarzewie.
"Socrealistyczne monstrum znów zagraża Wiśle" - napisała kilka dni temu na swojej stronie internetowej Koalicja Ratujmy Rzeki. To reakcja na kolejne działania rządu związane z planowaną budową nowej zapory na Wiśle w Siarzewie na północ od podobnej zapory we Włocławku, która powstała w latach 70. XX w., za czasów Edwarda Gierka.
12 marca 2021 r. Wody Polskie rozpoczęły procedurę przetargową pokazując tym samym, że chcą tę inwestycję doprowadzić do końca.
Maksymalny koszt inwestycji ma wynieść, bagatela, 4,5 mld zł, choć pierwotne wyliczenia mówiły o 2,2 mld zł. Planowo prace wystartują na przełomie 2023 i 2024 r. a zapora zostanie ukończona w 2029 r.
Jak czytamy w komunikacie prasowym, celem inwestycji jest zbudowanie progu piętrzącego z ulokowaną na nim elektrownią wodną o mocy 80 MW. Powstanie w ten sposób zbiornik, który będzie się ciągnął od wspomnianego stopnia wodnego we Włocławku. Wody Polskie zastrzegają, że jego granice będą przebiegały tylko w granicach naturalnego koryta Wisły a wzdłuż brzegów będą ciągnęły się wały przeciwpowodziowe.
Podstawową funkcją zbiornika ma być "ograniczanie skutków suszy i powodzi, w tym powodzi zimowych".
I między innymi ta ostatnia sprawa jest przedmiotem kontrowersji między rządem i Wodami Polskimi a organizacjami ekologicznymi zrzeszonym w Koalicji Ratujmy Rzeki oraz związanymi z nią naukowcami. Zdaniem tych ostatnich
zbiornik będzie raczej zwiększał a nie zmniejszał zagrożenie powodziami.
"Budowa stopnia wodnego w Siarzewie to inwestycja niezwykle oczekiwana, przede wszystkim mająca na celu podniesienie możliwości retencyjnych i przeciwpowodziowych Wisły" - mówi cytowany w komunikacie prasowym Marek Gróbarczyk, dziś wiceminister infrastruktury a do ostatniej przebudowy rządu - minister żeglugi. I dodaje:
Realizacja takich inwestycji to gwarancja bezpieczeństwa wodnego Polski, zwłaszcza w sytuacji zagrożenia powodziowego i suszowego.
W piątkowym poście na Facebooku wiceminister Gróbarczyk pisał, że funkcja zapobiegania powodziom dotyczy również powodzi zimowych, których przyczyną są zatory lodowe.
Pogląd, jakoby nowa zapora miała nas ratować przed powodziami i zapobiegać suszy jest często używany przez resort infrastruktury i Wody Polskie jako uzasadnienie budowy stopnia wodnego w Siarzewie. Czy wytrzymuje konfrontację z obecną wiedzą naukową? Nie bardzo.
Kwestię tego, czy nowa zapora będzie nas zabezpieczać przed powodziami, przedstawiała w ekspertyzie z 2012 r. fundacja WWF Polska. W opracowaniu czytamy, że obliczenia dotyczące zarówno istniejącego stopnia we Włocławku, jak i nowego stopnia pokazują, że ani zmiany w sposobie działania istniejącego już stopnia we Włocławku, ani budowa kolejnego, nie poprawią bezpieczeństwa powodziowego. A w niektórych sytuacjach mogą nawet zwiększać zagrożenie powodziowe.
Wątpliwości w tej sprawie rozwiewa też raport oddziaływania na środowisko dla inwestycji w Siarzewie. "Autorzy dokumentacji dla tej inwestycji przyznali i potwierdził to w wydanej decyzji środowiskowej Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Bydgoszczy, że
zbiornik Siarzewo nie ma znaczenia przeciwpowodziowego. Ma on zbyt małą pojemność w stosunku do objętości fali wezbraniowej na dolnej Wiśle"
- napisała w komunikacie Fundacja Greenmind. Chodzi o to, że fala powodziowa zapełni zbiornik w kilka godzin, a niebezpieczne wiślane wezbrania trwają co najmniej kilka dni.
Jeśli chodzi o powodzie wynikające z zatorów lodowych, to jest dokładnie odwrotnie - zapory na rzekach potęgują ryzyko ich wystąpienia. Jak pisze na swojej stronie Koalicja Ratujmy Rzeki, sprawę na zbiorniku włocławskim badał zmarły w ubiegłym roku prof. Marek Grześ z UMK w Toruniu. Okazało się, że - jak czytamy na stronie koalicji -
"po zbudowaniu stopnia Włocławek częstotliwość powodzi zatorowych w rejonie Płocka wzrosła wielokrotnie".
Dlaczego? Ponieważ w zbiorniku przed zaporą nurt rzeki spowalnia, co powoduje osadzanie się kry i tzw. śryżu (miękkiego, gąbczastego lodu) i prowadzi do powstawania zatoru. W 1982 r. wezbrana przez lód woda w rejonie Duninowa - Skoków przerwała wały przeciwpowodziowe, co doprowadziło do zalania 10 tys. ha i ponad dwóch tysięcy gospodarstw. Z Płocka trzeba było ewakuować 12 tys. mieszkańców.
Ryzyko takiej powodzi zaistniało również podczas tej zimy. Nie dały rady lodołamacze, bo mróz był tak ostry, że rzeka na powrót zamarzała. Szczęśliwie nurt rzeki, która ma stale dodatnią temperaturę, "wytopił" sobie przepływy w zatorze i ostatecznie do zalania Płocka nie doszło.
Owszem, jak w rozmowie z "Polityką" zauważył hydrolog prof. Artur Magnuszewski z Uniwersytetu Warszawskiego, to nie jest tak, że jedynie zapora we Włocławku jest odpowiedzialna za powstawanie takich zatorów.
Ale "zapora jest czynnikiem, który powstanie zatorów może ułatwić".
Jaki więc w tym kontekście ma sens budowa kolejnej? Zachodzi obawa, że po jej powstaniu z zatorami lodowymi będzie trzeba walczyć już nie w jednym, ale w dwóch miejscach.
Czy faktycznie nowa zapora ułatwi walkę z tym zjawiskiem, które od lat w Polsce daje się nam coraz bardziej we znaki? To również jest wątpliwe. W stanowisku fundacji WWF Polska w sprawie budowy stopnia wodnego w Siarzewie czytamy, że
"zbudowanie zapory w Siarzewie pogłębi problem suszy".
Chodzi o to, że zbiorniki zaporowe zatrzymują wodę w jednym miejscu, przez co zaburzają jej dystrybucję do okolicznych obszarów. "Poniżej zbiornika siła erozyjna wody wypłukuje materiał z dna, obniżając jego poziom. To prowadzi do spadku poziomu wód w rzece, a w rezultacie także wód gruntowych, co powoduje lokalnie susze" - czytamy.
W tym kontekście wątpliwa jest również funkcja retencyjna zbiornika, ponieważ stojąca w zbiorniku woda nagrzewa się szybciej i szybciej też paruje niż woda w rzece płynącej.
WWF i inne organizacje skupione w Koalicji Ratujmy Rzeki wskazują również na inne wątpliwości i problemy, jakie wiążą się z budową zapory, m.in.:
15 marca w Warszawie pod Ministerstwem Infrastruktury przeciwko budowie zapory w Siarzewie protestowali aktywiści inicjatyw Siostry Rzeki oraz Bracia Potoki a także organizacje związane z Koalicją Ratujmy Rzeki i przedstawiciele Partii Zielonych. W proteście wzięło udział kilkadziesiąt osób.
Wizualizację stopnia wodnego można obejrzeć na poniższej animacji:
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze