0:000:00

0:00

Mimo niewielkich wpływów programu Rodzina 500 plus na demografię Polski, premier Mateusz Morawiecki przedstawia flagowy projekt PiS jako sukces w tym zakresie. W wywiadzie dla tygodnika „Sieci Prawdy” twierdzi, że dzięki działaniom rządu „katastroficzne trendy demograficzne się nie spełniły”.

Zwrotnicę demograficzną przestawiliśmy wyraźnie, katastroficzne trendy demograficzne się nie spełniły, choć tu dużo jeszcze trzeba wysiłku
Zwrotnicę udało się przestawić na dwa lata. Doceniamy stwierdzenie „dużo jeszcze trzeba wysiłku”.
„Sieci Prawdy”,20 maja 2019

W 2016 roku Ministerstwo Spraw Zagranicznych przewidywało, opierając się na symulacjach GUS, że dzięki 500 plus każdego roku do 2050 ma się rodzić 40-80 tys. dzieci więcej, niż zakładały prognozy z 2014 roku. Jednak od tego czasu „efekt 500 plus” zaczął hamować i nie zapowiada się, by miał utrzymać początkową dynamikę. O ile w latach 2016-2017 liczba urodzeń rosła, to w 2018 spadła o 13 tys. względem roku poprzedniego.

Liczba urodzeń 1980-2018
Liczba urodzeń 1980-2018

Zespół ekonomistów z wiodących polskich ośrodków opublikował na początku maja 2019 podsumowujący raport o 500 plus. Wskazuje, że wpływ rządowego programu na dzietność dotyczył przede wszystkim tych rodzin, które miały już co najmniej jedno dziecko. Najpoważniejszy problem, z którym dziś zmaga się polska demografia, to odkładanie decyzji o urodzeniu pierwszego dziecka.

Im więcej pieniędzy, tym mniej dzieci

21 maja prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę zakładającą rozszerzenie 500 plus na pierwsze dziecko. Może zatem musimy jeszcze chwilę poczekać? Niewykluczone, że dla już myślących o pierwszym dziecku będzie to dodatkowy impuls. Jednak dla pozostałych dodatkowe 500 zł w budżecie może się okazać niewystarczającą zachętą, a nawet przynieść odwrotny skutek.

Przeczytaj także:

Istnieje bowiem reguła, nazywana „paradoksem ekonomiczno-demograficznym”, wedle której wzrost zamożności (na poziomie kraju, ale też mniejszych populacji) jest skorelowany ze spadkiem dzietności. Dopiero w obrębie tej reguły na dzietność mają wpływ inne czynniki. Np. badania we Francji wykazały, że duży negatywny wpływ na dzietność ma niestabilność zatrudnienia. Wysoki odsetek tymczasowego zatrudnienia (szczególnie wśród młodych) oraz niedofinansowanie Państwowej Inspekcji Pracy mogą mieć zatem kluczowe znaczenie. Na tych polach działania PiS są mizerne.

Rodzic z wyższym wykształceniem, dziecko bez przedszkola

Trzeba mieć w pamięci, że wbrew nienawistnym internetowym komentarzom o „patologii rodzącej dzieci, aby ciągnąć 500 plus”, polscy rodzice są z reguły pracujący. Według raportu GUS Praca a obowiązki rodzinne w 2018 roku obejmującego grupę niespełna 23 mln badanych, aż 75 proc. łączy rodzicielstwo z pracą w pełnym wymiarze godzinowym (choć niekoniecznie na umowę o pracę).

41 proc. opiekunów dzieci do lat 15 ma wykształcenie wyższe. Im wyższe wykształcenie, tym większa tendencja do korzystania z „formalnych usług opiekuńczych”, tj. żłobków, przedszkoli, świetlic oraz usług opiekunów.

Z osób z wykształceniem wyższym 53 proc. wybiera tę formę zapewnienia dziecku opieki, w porównaniu z 28 proc. osób z wykształceniem gimnazjalnym bądź niższym. Odsetek jest też wyższy wśród mieszkańców miast (50 proc.) niż wsi (35 proc.).

Sami bądź przy pomocy partnera dzieckiem najczęściej zajmują się bezrobotni i bierni zawodowo – odpowiednio 78 i 88 proc. z nich wybiera taką formę opieki.

Większość z opiekunów, którzy nie posyłają dzieci do żłobków i przedszkoli, robi to z własnej woli, jednak niemal co dziesiąty został do tego zmuszony przez brak ich dostępności (47 proc. z tej grupy) albo wysoki koszt (19 proc.). Inni wymieniają brak usług odpowiedniej jakości lub rodzaju.

Mówiąc konkretnie,

aż 372 tys. objętych badaniem Polaków chciałoby posłać dziecko do przedszkola albo żłobka, ale nie może.

W Warszawie, która szczególnie zmaga się z niedoborem pracowników (bezrobocie w marcu 2019 wynosiło tu 1,5 proc.), niektóre dzieci muszą jeździć na zajęcia przez całe miasto. Taka perspektywa nie zachęca opiekunów do mobilności. Zrozumiałe, że wolą zostać w rodzinnych stronach, gdzie pracy jest mniej, ale można liczyć na pomoc bliskich w wychowaniu dziecka.

Na dodatek tylko 27 proc. Polaków ma w razie potrzeby możliwość przesunięcia godzin pracy, a 23 – wzięcia wolnego dnia bez wykorzystania urlopu. Tu pomóc mogłyby płatne urlopy dla rodziców.

Wolny rynek nie zadziała

Część z opiekunów będzie oczywiście mogła wydać 500 plus na miejsce w prywatnej placówce. Pomijając już dyskusyjną kwestię, czy państwo powinno w ten sposób dotować prywatną edukację (tu zdania będą podzielone), zakup opieki dla dziecka na rynku wymaga o wiele większych nakładów. Jak wylicza „Gazeta Wyborcza”, miejsce w niepublicznym lub prywatnym przedszkolu w dużym mieście kosztuje od 950 do nawet 2000 zł miesięcznie.

Wprowadzenie programu Rodzina 500 plus miało niezaprzeczalnie pozytywny wpływ na ograniczenie ubóstwa w najbardziej potrzebujących rodzinach, a część społeczeństwa skłoniła do powiększenia rodziny.

Jeśli jednak chcemy, by aktywne zawodowo pary chciały mieć dzieci, musimy dać im coś więcej, niż 500 zł na miesiąc: stabilne zatrudnienie; pewność, że ktoś zadba o ich pociechy, gdy oni są w pracy oraz że pracodawca da im wolne, gdy będzie tego wymagać dobro dziecka.

;

Udostępnij:

Maciek Piasecki

Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.

Komentarze