Tylko rok rządzący cieszyli się prodemograficznym efektem "500+". W 2018 urodziło się o 13 tys. dzieci mniej niż w 2017 i większość 20-tysięcznej "górki" przepadła. Prymitywne narzędzie dopłat za dziecko to za mało, bez kompleksowej polityki będzie jeszcze gorzej, bo spada liczba kobiet i mniej z nich decyduje się na dziecko. Za to pobiliśmy rekord zgonów
Jeszcze na początku grudnia 2018 roku OKO.press szacowało, że w 2018 urodzi się ponad 390 tys. dzieci. Tak wynikało z porównania danych GUS o pierwszych trzech kwartałach 2017 roku. Wynik miał być gorszy od rekordowego (przynajmniej w ostatnich latach) 2017 roku o ok. 10 tys. urodzeń. Już tamta analiza pokazywała, że prodemograficzny efekt programu "500 plus" miał krótkie nogi. Jego efekt zaznaczył się w 2017 roku, gdy urodziło się 401 tys. dzieci, to oznaczało przyrost urodzeń o niecałe 20 tys. w stosunku do 2016 roku, ale i wtedy liczba pierwszych dzieci spadła, przybywało drugich i trzecich dzieci.
Pełne dane GUS za 2018 rok opublikowane 31 stycznia 2019 pokazują, że jest jeszcze gorzej niż sądziliśmy.
Rok 2018 skończył się z wynikiem 388 tys. urodzeń żywych i był gorszy od poprzedniego o 13 tys. Oznacza to, że z 20 tys. przyrostu w 2017 roku zostało już tylko 7 tys. Przy obecnej polityce państwa nie ma żadnych szans na powrót do poziomu 413 tys. urodzeń w 2010 roku, nie mówiąc już o 550 tys. z początku transformacji (1990) czy 700 tys. z roku 1980.
W 2018 roku zmarło aż 414 tys., co jest powojennym rekordem (!). I tym samym przyrost naturalny wyniósł minus 26 tys.
Pozostaje nam tylko przypomnieć politykom i polityczkom, którzy wieszczyli wielki sukces, że bez kompleksowej polityki sytuacja demograficzna Polski będzie się tylko pogarszać.
OKO.press - w konsultacji z autorytetami w dziedzinie demografii m.in. prof. Ireną Kotowską z SGH - już w lipcu 2017 roku ostrzegało, że "500 plus" nie jest skutecznym mechanizmem nowoczesnej polityki demograficznej. Wzrost dzietności, który obserwowaliśmy w 2017 roku - ponad 400 tys. urodzeń - był splotem wielu czynników. Obserwowaliśmy przede wszystkim realizację odroczonych decyzji prokreacyjnych kobiet urodzonych w wyżu lat 80.
A to oznaczało nie tyle wzrost, co zmianę kalendarza urodzeń.
Pisaliśmy w artykule o 500 plus, że kobiety podejmowały odwlekaną decyzję o drugim (lub trzecim) dziecku z uwagi przede wszystkim na większe poczucie bezpieczeństwa zatrudnienia w wyniku poprawy sytuacji na rynku pracy (spadek bezrobocia związany z ustąpieniem recesji). Ten czynnik - jak odkryliśmy - brał pod uwagę sam ustawodawca. Do rządowego uzasadnienia projektu ustawy "500 plus" załączono wykres, który pokazuje związek między stopą bezrobocia rejestrowanego i współczynnikiem dzietności. W skrócie - im więcej pracy, tym więcej dzieci.
Ważne były też odroczone efekty polityki prorodzinnej, którą - szczególnie pod koniec drugiej kadencji - wprowadził rząd PO-PSL. Chodzi o:
Kontynuacją tej polityki prorodzinnej był program "Rodzina 500 plus". Trudno oszacować jego efekt "netto", bo obok dopłaty 500 zł działały - wymienione wyżej - inne czynniki. W 2017 roku wzrost do 2016 r. wyniósł 20 tys. urodzeń, ale w 2018 już tylko o 7 tys.
Nie nastąpiły głębsze zmiany postaw, ani systemu wsparcia macierzyństwa i dlatego 500 plus nie zatrzyma nadciągającej katastrofy. Przyrost 2017 r. zawdzięczamy głównie powiększaniu się rodzin, które już miały dziecko. Wciąż spada jednak ogólna liczba kobiet, które w ogóle decydują się na dziecko.
Z roku na rok przesuwa się też wiek, w którym kobiety decydują się na macierzyństwo. W tym momencie średnia to już 28 lat.
Zachęta 500 plus nie tylko nie zwiększyła liczby kobiet, które decydują się na pierwsze dziecko, ale także nie przyspieszyła tej decyzji.
Pisaliśmy - za ekonomistami m.in. dr Małgorzatą Starczewską-Krzysztofek z Uniwersytetu Warszawskiego - że konsekwencją zmniejszenia ubóstwa i podnoszenia dobrobytu gospodarstw domowych, które decydują się na dzieci, jest mniejsza motywacja do posiadania większej ich liczby. Rodziny są skupione na podnoszeniu statusu materialnego i inwestowaniu w rodzinę. A to oznacza, że z czasem także liczba osób decydujących się na drugie i trzecie dziecko znacząco zacznie spadać.
Optymizmem nie napawają też statystyki dotyczące liczby kobiet w wieku rozrodczym w Polsce. Z materiałów przygotowanych dla nas przez prof. Irenę Kotowską z SGH jasno wynika, że maleje nie tylko ogólna liczba kobiet (wykres niżej), ale przede wszystkim liczba kobiet w wieku o najwyższej płodności: 25-29 i 30-34 lata. W stosunku do 2015 roku spadek liczebności tych grup wyniesie odpowiednio:
Jako pierwsi zwróciliśmy też uwagę na aspekt ekonomiczny polityki demograficznej. Wzrost liczby urodzeń rzędu maksymalnie 20 tysięcy dzieci rocznie uzyskano przy pomocy nakładów rzędu dwudziestu kilku miliardów złotych, co oznacza, że jedno dziecko ekstra kosztowało w 2017 roku budżet ok. milion złotych (oczywiście efekt demograficzny nie był jedynym, a nawet nie był najważniejszym celem programu 500 plus). Porównywaliśmy to z kosztami dzieci z procedury in vitro: z rządowego programu w latach 2014-2016 koszt jednego dziecka z in vitro wyniósł ok. 25 tys., a w programach samorządowych ok. 30 tys., o czym pisaliśmy tutaj.
W raporcie „Niska dzietność w Polsce w kontekście percepcji Polaków” pod redakcją prof. Ireny Kotowskiej, pytano o powody opóźniania lub rezygnacji z potomstwa. Respondenci wskazywali najczęściej 11 czynników:
Dopłata 500 zł do dziecka zmniejsza pierwszą barierę - trudnych warunków materialnych - i ułatwia wydawanie pieniędzy na wychowanie dziecka. Jeśli państwo ma aspiracje, by zatrzymać postępujący kryzys demograficzny musi, realnie wspierać te osoby, które mają problem z płodnością. Do takiej wizji nie przybliża nas ani decyzja o wycofaniu publicznego finansowania in vitro, ani próby ustawowego ograniczenia możliwości mrożenia zarodków.
Trzeba też przeformułować myślenie o roli kobiety. Na dziecko decyduje się kobieta, która ma zapewnione bezpieczeństwo pracy, z możliwością elastycznego zatrudnienia na niepełny etat, elastyczne godziny pracy, pracę częściowo w domu itp. Dlatego rząd powinien wdrożyć politykę, która będzie wspierać aktywizację zawodową kobiet. Trzeba rozwijać sieć żłobków i przedszkoli, jednocześnie wprowadzając zapisy, które umożliwią równy podział opieki nad dzieckiem. Takim rozwiązaniem są dłuższe, płatne urlopy tylko dla drugiego rodzica - najczęściej ojca. Zwłaszcza że wciąż małe zaangażowanie ojców w opiekę nad dzieckiem jest istotnym powodem rezygnacji kobiet z kolejnych dzieci.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze