Aborcji z powodu zagrożenia zdrowia lub życia kobietom bezprawnie odmówiło 9 szpitali. W dwóch z nich ślad po odmowie zniknął. „We wszystkich prowadzonych postępowaniach doszło do naruszenia praw pacjenta” – mówi OKO.press Bartłomiej Chmielowiec, Rzecznik Praw Pacjenta
Szpitale łamią prawa pacjentek i odmawiają aborcji kobietom, dla których ciąża stanowi zagrożenie zdrowia lub życia. Pomimo że po drakońskim wyroku Trybunału Konstytucyjnego w takiej sytuacji terminacja ciąży nadal jest zgodna z prawem.
Zgłoszenia o o braku dostępu do aborcji – również w przypadkach, w których nawet według skrajnie represyjnego polskiego prawa jest ona legalna – docierają do Rzecznika Praw Pacjenta. Zapytaliśmy RPP o prowadzone kontrole w szpitalach, które odmówiły pacjentkom terminacji ciąży. Wyniki są wstrząsające.
W latach 2019-2024 RPP przeprowadził 9 postępowań wyjaśniających dotyczących odmowy terminacji ciąży. Co zaskakujące, na 9 postępowań wyjaśniających prowadzonych przez Rzecznika Praw Pacjenta w dwóch przypadkach szpital nie wytworzył dokumentacji medycznej i nie odnotował odmowy przerwania ciąży.
Tak jakby pacjentek, które zgłosiły się do szpitala po terminację ciąży w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia, w ogóle nie było.
RPP kontrolował szpitale w województwie mazowieckm, łódzkim, dolnośląskim, lubelskim, warmińsko–mazurskim i kujawsko–pomorskim. „Wszystkie postępowania zakończyły się stwierdzeniem naruszenia praw pacjenta – m.in. prawa do świadczeń zdrowotnych, intymności i godności oraz dokumentacji medycznej" – mówi OKO.press Bartłomiej Chmielowiec, rzecznik praw pacjenta (na zdjęciu u góry).
W jaki sposób szpitale łamały prawa pacjentek? Według RPP:
Skala problemu z bezprawnym odmawianiem aborcji kobietom jest ogromna. Wielokrotnie opisywaliśmy dramatyczne przypadki kobiet, które musiały czekać na śmierć płodu, bo lekarze nie chcieli terminować ciąży, pomimo że zagrażała ich życiu. RPP zajął się po tekście OKO.press sprawą 32-letniej Anny z Bydgoszczy, której lekarze kazali czekać na obumarcie płodu „z nogami uniesionymi do góry”.
Wiemy, że lekarze odmawiają terminacji ciąży kobietom, które mają orzeczenia o zagrożeniu zdrowia psychicznego. I żądają dodatkowych badań np. psychiatrycznych z ich szpitala.
Zdarza się, że powołują się też na art. 4a ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Twierdzą, że nie pozwala on terminować ciąży w przypadku zagrożenia zdrowia psychicznego kobiety (przypomnijmy, że pogląd, że zagrożenie dla zdrowia psychicznego matki – w żadnym przypadku – nie może być uznane za uzasadniające legalne przerwanie ciąży, jest po prostu nieprawdziwy).
„Dziewięć kontroli szpitali w sprawie odmowy terminacji ciąży w ciągu pięciu lat to bardzo mało. Około 1100 kobiet rocznie wyjeżdża za granicę, by dokonać aborcji w drugim czy trzecim trymestrze ciąży, którą legalnie mogłyby przeprowadzić w polskim szpitalu. Ale nie mają do niej dostępu. To 45 proc. wszystkich kobiet, które wyjeżdżają za granicę przerwać ciążę” – mówi OKO.press Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu.
„Gdyby miały pewność, że aborcja się odbędzie, to nie wyjeżdżałyby z kraju. Jednak wycofują się ze starania o aborcję.
Nie chcą być w ciąży, która zagraża ich zdrowiu lub życiu. Już na etapie czekania na wyniki badań prenatalnych czy amniopunkcji, decydują się wyjechać. Wiedzą, że w polskim szpitalu aborcji nie da się zrobić szybko i sprawnie, że trzeba mieć prawniczkę, jeździć po szpitalach, być twardą i zdeterminowaną, by wywalczyć swoje” – mówi Broniarczyk. „Wyjeżdżają też kobiety, które są w szpitalu i czekają na decyzję ordynatora czy konsylium. Wypisują się i wyjeżdżają na aborcję do innego kraju. Bo boją się, że zaświadczenie o konieczności wykonywania ciąży nie wystarczy. A potem będzie już za późno”.
Problem odmawiania aborcji kobietom, których zdrowie psychiczne jest zagrożone, sygnalizował już Rzecznik Praw Obywatelskich. W grudniu 2021 roku Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku odmówił przeprowadzenia aborcji 26-letniej Agacie, która zgłosiła się do szpitala w 17 tygodniu ciąży z diagnozą bezczaszkowia płodu (to zaburzenie rozwojowe, które polega na niewykształceniu się pokrywy czaszki). Jej historię opisywaliśmy tutaj:
Agata miała dwie niezależne opinie psychiatrów, które potwierdzały, że kontynuacja ciąży stanowi zagrożenie dla jej zdrowia psychicznego. Ale władze szpitala odmówiły przeprowadzenia zabiegu. W pisemnej odmowie stwierdziły, że „depresja nie jest groźna dla ciężarnej”.
I powołały się opinię Fundacji Ordo Iuris. Przypomnijmy. Przesłanka zagrożenia dla życia lub zdrowia kobiety pozwala – również w sytuacji, kiedy ciąża stanowi zagrożenie dla zdrowia psychicznego kobiety – przeprowadzić terminację ciąży. Kiedy przesłanka jest spełniona, a lekarz odmawia terminacji ciąży, łamie prawa pacjentki. Wynika to z art. 4a.
„Przez ostatnie lata podczas rządów PiS kobiety przekonały się, że nie otrzymają pomocy w polskich szpitalach. Nawet jeżeli próbowały wykonać terminację ciąży, odbijały się od ściany. Kobiety zaczęły między sobą rozmawiać, dzieliły się wiedzą i zrozumiały, że raportowanie odmów przerywania ciąży nie przyniesie żadnego efektu. Prawdopodobnie dlatego liczba kontroli jest tak niska” – mówi OKO.press Natalia Broniarczyk z ADT.
„Kobietom usta zamknęła stygmatyzacja związana z aborcją. Musiałyby iść na wojnę z systemem, walczyć ze szpitalem i domagać się sprawiedliwości. To trudne, zwłaszcza w drugim czy trzecim trymestrze, gdy występują wskazania do przerwania ciąży. Kobieta czuje się wtedy bezsilna. Skupia się na tym, by przerwać ciążę, zakończyć proces, pogodzić się z tym, co się stało i żyć dalej. A nie walczyć ze szpitalem, dużą, poważną instytucją” – mówi Broniarczyk.
Szpitalom, w których doszło do niezasadnych odmów przerwania ciąży, RPP zalecił:
„Ministerstwo Zdrowia musi zmienić postawę w kwestii nakładania kar na szpitale. Powinno przeprowadzać kontrole w szpitalach nie tylko po zgłoszeniu pacjentek. Nie może przerzucać odpowiedzialności na pacjentki. MZ to instytucja, która powinna chcieć coś z tym zrobić. Aborcja powinna być wykonywania zgodnie z prawem” – mówi Broniarczyk.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze