Abp Henryk Hoser udzielił wywiadu „Naszemu Dziennikowi”, w którym wypowiedział się na temat spektaklu „Klątwa” w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Odniósł się także do intencji twórców przedstawienia. „Z oświadczenia Teatru i aktorów wynika, że jest to akcja skierowana przeciw Kościołowi katolickiemu” – mówi duchowny. Myli się
Już w pierwszym zdaniu hierarcha minął się z prawdą. Z oświadczenia teatru wynika, że jednym z tematów przedstawienia nie jest, jak uważa abp Hoser, „piętnowanie Kościoła”, lecz nadużyć, których dopuszczają się jego przedstawiciele.
„Nagonka medialna odwraca uwagę od głównych tematów spektaklu, jakimi są w szczególności wieloletni problem tolerowania i ukrywania pedofilii, krytyka nadużyć władzy Kościoła katolickiego i społeczna krytyka wobec nich, a także wolność stanowienia o własnym ciele oraz mechanizmy przemocy i dyskryminacji. Spektakl równie bezkompromisowo atakuje inne postawy, niezwiązane z religią” – napisała dyrekcja teatru w oświadczeniu.
O ataku na Kościół – ani słowa, choć faktycznie artyści przyznają się, że krytykują – będącą faktem – bezczynność Watykanu w kwestii pedofilii, której dopuszczają się duchowni.
To krytyka oparta na faktach: pod koniec 2012 roku na świecie było ponad 600 tys. duchownych katolickich, jak wynika z danych "Rocznika Statystycznego Kościoła". Z przedstawionego w 2014 roku raportu dotyczącego liczby księży wykluczonych ze stanu duchownego za pedofilię w latach 2003-2014 wynika, że w ten sposób ukarano zaledwie 883 osób, zaś inne kroki dyscyplinarne podjęto w przypadku 2572 osób.Trudno te dane uznać za dowody energicznego zajęcia się problemem pedofilii w Kościele, którą zresztą abp Hoser uważa za immanentną część „rozerotyzowanego społeczeństwa”.
Milczenie Kościoła w sprawie pedofilii było taktyką, którą legitymizowała przyjęta w 1962 roku instrukcja „Crimen Sollicitationis”, obowiązująca aż do 2001 roku.
I to takie praktyki Kościoła, a nie samą instytucję, krytykują twórcy „Klątwy”. Krytyka jednak nie jest atakiem.
„Niech spróbują coś takiego zrobić w odniesieniu do religii żydowskiej lub muzułmańskiej” – mówi dalej arcybiskup, niejako sugerując, że skoro zostały urażone uczucia religijne części katolików, to sprawiedliwie byłoby urazić także Żydów i muzułmanów.
Abp. Hoser mówi też inne ciekawe rzeczy. Jego zdaniem w Teatrze Powszechnym panuje „ciągła transgresja, posthumanizm i postprawda”, które wyrażają "głębokość narastającej dekadencji, niejako współczesny Dekapol”. Arcybiskup proponuje odebranie Teatrowi Powszechnemu dotacji, bo „jego nazwa sugeruje jego otwartość na różne wrażliwości i dobrze pojętą kulturę powszechną z jej kanonami ukształtowanymi przez pokolenia”.
Rzeczywiście, nazwa "Powszechny" sugeruje jego otwartość, dlatego „Klątwa” nie jest jedyną sztuką w repertuarze. Teatr gra też „Nieznośnie długie objęcia” Iwana Wyrypajewa, „Kuroń. Pasja według św. Jacka” Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, „Wściekłość” Elfriede Jelinek, „Dziewczyny do wzięcia” Janusza Kondratiuka, „Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk, „Każdy dostanie to, w co wierzy” na motywach „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa czy sztukę „Lalka. Najlepsze przed nami” wg Bolesława Prusa. Prus i Bułhakow wydają się mieścić w „kulturze powszechnej z jej kanonami ukształtowanymi przez pokolenia”.
Trudno zgadnąć, co hierarcha miał na myśli mówiąc o „współczesnym Dekapolu”. Decapolis było związkiem dziesięciu miast, z czego dziewięć leżało na wschód od rzeki Jordan, a Scytopolis – w zachodniej części Palestyny. Mieszkańcy Gerazy i Gadary, należących do Dekapolu, prosili Jezusa, żeby nie nauczał na ich ziemiach – i być może do tego faktu nawiązuje abp Hoser. Tyle tylko, że wynikało to z zaszłości historycznych i politycznych, nie zaś niechęci do Jezusa. Podczas pierwszej wojny żydowskiej to właśnie Pella, jedno z miast Dekapolu, przyjęła szukających schronienia chrześcijan, którzy musieli opuścić Jerozolimę. Może arcybiskup, mówiąc o narastającej dekadencji, krytykuje właśnie tę otwartość?
Komentarze